publicystyka: Módlmy się wszyscy za wszystkich

Módlmy się wszyscy za wszystkich

ks. dr Artur Aleksiejuk, 26 stycznia 2024

Homilia wygłoszona 21.01.2024r. przez ks. dra Artura Aleksiejuka w  Bazylice archikatedralnej w Łodzi podczas Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan

W Imię Ojca, i Syna, i Świętego Ducha!

Wasza Eminencjo Księże Kardynale, Ekscelencje, bracia kapłani, bracia i siostry zakonne, drodzy bracia i siostry.

Łaska Boża zgromadziła nas w tej katedrze, w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, abyśmy przede wszystkim mogli przeżywać radość ze spotkania z Bogiem w Trójcy Przenajświętszych Osób i ze sobą nawzajem. Zawołał nas jak braci Szymona-Piotra i Andrzeja oraz Jakuba i Jana nad jeziorem Galilejskim, abyśmy, w naszych intencjach i czynach, szli za Nim ku realnej jedności chrześcijan.
„I rzekł do nich: „Pójdźcie za mną.” (Mk 1, 17). A oni, usłyszawszy wezwanie, porzucili
- swoje sieci i łodzie – narzędzia swego codziennego trudu,
- swoje tęsknoty, troski i plany, z którymi przyszli nad jezioro w nadziei na dobry połów, aby zabezpieczyć egzystencję swoją i swych rodzin, a nawet
- najbliższych, o których mieli staranie i którzy czekali na owoce ich pracy.

Można zdobyć się na dygresje:
- Ile pozostawionego na brzegu mienia!
- Ileż mogło spaść na nich osądów, zawiedzionych nadziei i niespełnionych oczekiwań ze strony rodzin i współpracowników!
- Jak wiele krytyki mogli doświadczyć ze strony znajomych, ludzi postronnych, możliwe, że także klientów korzystających z dobrodziejstwa ich rybackiego rzemiosła, gdy zdecydowali się… pójść za Chrystusem!

My także, wszyscy bez wyjątku, stawaliśmy, stajemy i będziemy stawać wobec takich sytuacji i wyborów. Oczywiście będą one miały określone konsekwencje, zarówno dla nas samych, jak i naszych rodzin, środowisk pracy, współpracowników, przyjaciół i znajomych, a także wspólnot, w których jesteśmy – Kościołów Chrystusowych. Obyśmy znaleźli w sobie tyle sił, aby stanąć po stronie Chrystusa, jak uczynili to rybacy nad jeziorem. To był początek ich apostolskiej drogi, chociaż wydawałoby się, że wykonując swą rybacką profesję, nie mogą już oczekiwać niczego niezwykłego … A jednak! Przyszedł Jezus Chrystus… i wszystko uległo zmianie! Rybacy stali się głosicielami Dobrej Nowiny:

„Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi.” (Mk 1, 17)

Jakże pięknie przekazuje tę prawdę troparion Święta Pięćdziesiątnicy:

„Błogosławiony jesteś, Chryste Boże nasz, któryś rybaków uczynił mędrcami, zesławszy im Ducha Świętego i przez nich złowiwszy świat, Miłujący człowieka, chwała Tobie.”

Być mędrcem to znaczy poznać/przemierzyć na własnych nogach niziny i wyżyny, równiny i góry, morza i lądy … Nie tylko w sensie pozyskania wiedzy z dziedziny geografii oczywiście, lecz przez uczestnictwo w pełni życia, do którego powołał nas Bóg. To poruszające, że droga pierwszych powołanych przez Chrystusa apostołów zaczyna się w miejscu, które jest najniżej położonym jeziorem słodkowodnym na Ziemi (dokładnie 209 metrów poniżej poziomu morza). Ci sami uczniowie, a więc Szymon-Piotr, Jakub i Jan, z galilejskich nizin, wraz z Chrystusem, weszli na Górę Tabor, gdzie ujrzeli i doświadczyli Przemienienia Syna Bożego (Mt 17, -8; Mk 9, 2-8; Łk 9, 28-36). Wydarzenie powołania ściśle wiąże się z misterium przemienienia. Radość ze spotkania z Bogiem „na nizinach” człowieczeństwa koresponduje z Jego doświadczaniem „na wyżynach”. Wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy do tego zaproszeni. To wezwanie jest skierowane do naszych Kościołów i każdego z nas z osobna, abyśmy podjęli trud poszukiwania dróg na osobisty Tabor. A gdy już tam trafimy, aby było nam dane nie tylko ustnie deklarować, ale sercem przylgnąć do Zbawiciela.

Pojawia się jednak pytanie: Jak tę drogę odnaleźć?

Każdy z nas ma w swoim sercu mapę, na której punkt wyjścia i punkt dojścia jest zaznaczony. Tą mapą jest człowieczeństwo, stworzone według Bożego obrazu i podobieństwa. Aby posługując się nią trafić do celu podróży, trzeba mieć dobrego przewodnika i kompas, a także prowiant na drogę i dobre buty. Tym przewodnikiem jest sam Jezus Chrystus, który mówi: „Pójdź za mną”, kompasem – Jego nauka, prowiantem – dary Ducha Świętego i owoce naszej wiary. A buty? To są nasze indywidualne zdolności, talenty, predyspozycje… Każdy ma buty przecież na własną miarę…

Nasza droga wiedzie więc przez liczne wyżyny i niziny, lasy i łąki, niejednokrotnie przez bagna i pustynie. Napotykamy na niej rzeki i jeziora, które trzeba przepłynąć. Czasami są one spokojne, innym razem wzburzone. Wszystkie miejsca, które przemierzamy, mają znaczenie duchowe. Takimi są drogi Kościołów i nasze własne. Taka jest również droga ekumenizmu.

Góry, wyżyny i łąki to chwile wzniosłe i piękne. Są to momenty naszych radości, szczęścia i satysfakcji. Chronimy pamięć o nich i we wspomnieniach często do nich wracamy. Niziny i doliny to okresy smutku, żalu, pamięci doznanych krzywd. One także mają swoją wartość, gdyż dzięki nim mamy doświadczenie w walce z trudnościami, potrafimy uniknąć dawnych błędów. Przemierzamy także miejsca pustynne i dzikie, a nawet bagna. Są to miejsca, w których nie wiemy, co może nas spotkać. W naszym życiu jest to czas lęku i strachu, niepewności jutra. Wtedy martwimy się o to, jaka przyszłość czeka nas samych, nasze dzieci, rodzinę, przyjaciół oraz nasze wspólnoty. Tak właśnie wygląda nasza droga, pośród radości i trudności. Bądźmy jednak ufni, cierpliwi i pracowici, gdyż tylko taki, pobłogosławiony przez Boga trud, przynosi piękne i dobre owoce. Jak bardzo potrzebuje tego współczesny świat! Jak bardzo potrzebuje tego ruch ekumeniczny! Przypomnijmy sobie słowa św. Pawła z Listu do Efezjan:

„Weźcie na siebie pełną zbroję Bożą (…), stańcie do walki przepasawszy biodra wasze prawdą (…), bierzcie wiarę jak tarczę, (…) weźcie hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest Słowo Boże” (Ef 6, 13-17).

Czasy, w których żyjemy, nie są łatwe. Wokół nas toczą się wojny, obserwujemy niepokoje społeczne. Obecnie świat potrzebuje od chrześcijan odważnego świadectwa wiary i wierności Chrystusowi. Oczywiście życzylibyśmy sobie, aby prawda, którą chrześcijaństwo głosi światu, zawsze spotykała się ze zrozumieniem, a nawet z wdzięcznością. Niestety często bywa jednak zupełnie odwrotnie. Widzimy, jak wiara chrześcijańska jest wyśmiewana i podważane są chrześcijańskie wartości. W imię haseł głoszących konieczność poszanowania demokratycznych standardów, obywatelskich swobód i tolerancji dokonuje się arogancka promocja niewiary. Chrześcijanom odmawia się wolności słowa, spychając ich na margines życia społecznego, także naukowego i akademickiego. W świecie i w naszym kraju jest między ludźmi wiele nienawiści. Ludzie coraz częściej wybierają piękne kłamstwa niż prawdę. Są wobec siebie obłudni i podstępni. Dzieje się tak dlatego, że serce człowieka staje się coraz bardziej egoistyczne i nieczułe, oddalone zarówno od Boga, jak i serca długiego człowieka. Ludzka pycha, która jest żądaniem od innych tego, aby uwierzyli w kłamstwa, które człowiek wytwarza sam o sobie i otaczającej go rzeczywistości, jest na porządku dziennym. Jakże często zapominamy, że pokora to przede wszystkim relacja wobec prawdy. Od wszystkiego chce wyzwolić nas Jezus Chrystus, jeśli tylko staniemy po Jego stronie, czyli po stronie prawdy. Aby to uczynić, jest konieczne, abyśmy spoglądając we własne serca prawdziwie Mu zaufali i nie wątpili w Jego miłość do nas i bezgraniczne miłosierdzie.

Umiłowani w Chrystusie!

Bóg – jak czytamy w Liście św. Pawła do Filipian – „sprawia w nas i chcenie, i wykonanie”, abyśmy „stali się nienagannymi i szczerymi dziećmi Bożymi bez skazy pośród rodu złego i przewrotnego” i „świecili jak światła na świecie” (Flp 2, 13. 15). Takimi światłami są także – według słów książki śp. ks. prof. Alfonsa Skowronka – „światła ekumenii”[1]. Żyjąc zgodnie z Ewangelią, musimy jednak pamiętać, że to nie my jesteśmy światłością. To Syn Boży, Jezus Chrystus jest Światłością świata. Kto będzie chodził za Nim, nie będzie chodził w ciemności (J 8, 12). To On jest jak lampa, która świeci w mroku naszej doczesności, aż zaświta Dzień Królestwa Bożego. Dzisiaj my wszyscy, przez wiarę, uczestniczymy w doświadczeniu powołania na apostołów Szymona-Piotra i Andrzeja, Jakuba i Jana. Blask chwały Zbawiciela ukazuje godność, piękno i świętość, które Bóg złożył w duszy każdego z nas. Przyjmijmy zatem Jego słowo do swego życia. Pozwólmy, aby zajaśniał w nas obraz Syna Bożego i aby ten obraz w przyszłym życiu osiągnął swoją pełnię. Naszym powołaniem jest stać się dziećmi nieprzemijającej Światłości, do której już teraz jesteśmy wszyscy wezwani. Odrzućmy fałsz i pozory, aby doświadczyć, jak mieszkańcy Niniwy, łaski pokajania i miłosierdzia, radości „pójścia za Chrystusem” i przemieniającej mocy światła Taboru. Nasze życie nabierze wówczas zupełnie innego wymiaru. Miejmy tę głęboką świadomość, że tylko z Chrystusem i w Chrystusie, Który poprzedza nasze działania, włączymy się w dzieło przemiany świata.

Bracia i siostry!

Jakże mocno i wyraźnie zabrzmiało w naszych uszach i przeniknęło w nasze serca i umysły zdanie z dzisiejszej lekcji apostolskiej: „Czas, który [nam] pozostał, jest krótki!” (1 Kor 7, 29). Śpieszmy się zatem – jak pisał ks. Twardowski – miłować ludzi, a nade wszystko Boga, który „jest Miłością” (1 J 4, 16).

„Po tym wszyscy poznają żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.” (J 13, 35)

W tej bosko-ludzkiej synergii Jednego, Świętego, Powszechnego i Apostolskiego Kościoła, w której Boża miłość i miłosierdzie wszystko „czyni nowym” przemieniając wszystkich i wszystko, starajmy się realizować pragnienie Chrystusa wypowiedziane do uczniów w Wieczerniku:

„Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze we mnie, i ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli, (…) aby byli doskonali w jedności.” (J 17, 21)

Wszyscy mamy tego świadomość, że cel, który postawił przed nami Zbawiciel, nie jest łatwy w realizacji. Chociaż…, czy my sami nie utrudniamy sobie tego zadania? Czy stać nas na to, abyśmy do naszych łodzi i sieci chodzili nie jak „do roboty”, ale „do pracy” i „współpracy”? Abyśmy nie byli „rabami” – niewolnikami, lecz pracownikami/współpracownikami Chrystusa. Przecież On właśnie powiedział do uczniów swoich:

„Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mego, oznajmiłem wam.” (J 15, 14-15)

Bądźmy zatem przyjaciółmi Syna Bożego! Niech nasze łodzie pływają po „jeziorach” danego nam czasu i miejsca. Nawet jeśli dryfują lub w warunkach flauty stoją na środku jeziora z niewiedzącymi co z tym faktem począć rybakami, nie traćmy nadziei. Nawet jeśli stoją na brzegu, nie jest to powód do smutku. Jest to czas na to, aby je naprawić i załatać przecieki, nareperować wiosła, żagle i sieci. Przez jeziora naszego życia płyńmy w kierunku naszego przemienienia. Dziękujmy Bogu – Ojcu i Synowi, i Świętemu Duchowi – za wszystko i módlmy się wszyscy za wszystkich, abyśmy „byli jedno”!
Amen.

ks. dr Artur Aleksiejuk
wikariusz Kaplicy pw. św. męcz. arch. Grzegorza Peradze w Warszawie

fotografia: autor oraz archidiecezja.lodz.pl