publicystyka: Bez Chrystusa nic nie ma sensu

Bez Chrystusa nic nie ma sensu

o. Georgios Dorbarakis (tłum. Gabriel Szymczak), 06 stycznia 2024

Chryste, na Twoje słowo nakłoniłeś i rozciągnąłeś niebiosa,
przyszedłeś i położyłeś się w żłobie nierozumnych zwierząt,
chcąc z miłości wykupić nas od naszej bezrozumności.

Święty hymnograf zdumiewa się tajemnicą pokory Stwórcy - Syna Bożego, który będąc Stwórcą i wszechmogącym Bogiem, zgodził się zamknąć w postaci embrionu, urodzić się w jaskini i leżeć w żłóbku bezrozumnych zwierząt. I pośród swego zdumienia poeta z wiarą rozumie coś niewytłumaczalnego: nieskończoność miłości Boga, która sprawiła, że nachylił niebiosa i zstąpił na ziemię jako człowiek, jako jeden z nas, lecz bez grzechu. Bez miłości i dobroci Stwórcy nic w wierze chrześcijańskiej nie byłoby zrozumiałe, a przede wszystkim Jego narodzenie jako osoby ludzkiej z Ducha Świętego i Dziewicy Marii. Zabierz miłość z przyjścia Chrystusa jako Tego, który nosił nasze ciało na zawsze, czyli na wieczność - i wszystko zostaje wymazane. Ale to nie może się zdarzyć. Ponieważ Bóg jest miłością. To właśnie objawił nam Chrystus i każdy człowiek mający dobre intencje, zawsze i wszędzie, odpowiada na to objawienie.

A jaki był cel Jego przyjścia na świat? Przebóstwić to, co na siebie wziął, jak mówi nam w innym miejscu święty poeta. Innymi słowy: przywrócić nas do bezpośredniej perspektywy naszego pierwotnego przeznaczenia: uwielbienia i podobieństwa Bożego, zjednoczenia z Bogiem, które utraciliśmy przez nasz bunt przeciwko Bogu w grzechu. „Bóg stał się człowiekiem, aby nas uczynić bogami”. I w tym konkretnym hymnie pisarz dodaje: to przywrócenie rodzaju ludzkiego oznacza, że odzyskujemy sens naszego istnienia. Ponieważ wymazując naszą relację z Synem i Słowem Bożym, wypaczenie grzechu sprawia, że tak naprawdę tracimy własne uzasadnienie. Zostaliśmy stworzeni, aby rozszerzać i powtarzać naszego Stwórcę, aby być innymi bogami obok Tego, który jest Bogiem z natury. Jednakże irracjonalność grzechu wynika z naszej własnej głupoty. Ujmując to inaczej, ponieważ zgrzeszyliśmy, wpadliśmy w stan, w którym na zawsze powtarzamy utratę naszego prawdziwego ja i nieustannie błąkamy się na ślepo z powodu ciemności naszego umysłu. „Ten oto syn mój był martwy … i zaginął.” Nie widzimy więc naszego Stwórcy, ani siebie, ani innych ludzi, ani nawet naszego domu, środowiska naturalnego. Jak nazwiemy wszystko, skoro straciliśmy zdolność nazywania, czyli straciliśmy rozum? Czy to przypadek, że w tym stanie jedyne, czego szukamy, to irracjonalność magii i satanizmu?

Narodzenie Boga jako osoby ludzkiej uwalnia nas zatem od naszej irracjonalności. Ludzie wierzący w Chrystusa odzyskują światło, prawdziwe światło, które nadaje sens naszemu istnieniu i całemu światu. Wraz z Chrystusem rozwiązują się wszystkie „tajemnice”, ponieważ Jego obecność wszystko wyjaśnia. Innymi słowy, kiedy jesteśmy jedno z Chrystusem, przestajemy mieć pytania, ponieważ żyjemy z Odpowiedzią na wszystko. Stajemy się „oczami wszystkich”, które rzucają światło na wszystkie ciemne zakątki nas samych i naszego otoczenia. Oczywiście, jak widzimy w życiu świętych, pierwszym wymogiem tego charyzmatycznego stanu jest „proste” serce. Nie mając żadnych „jeśli” ani „ale”, musimy wpaść w ramiona Boga i naśladować Go, przestrzegając Jego świętych przykazań. Znów za przewodnika służy nam natchnienie świętego hymnografa: Bóg stał się do nas podobny, zubożały w ciele, aby nas wzbogacić w swojej chwale. Ten, którego nie można powstrzymać, rodzi się w jaskini; przywitajmy go w duchu właściwym.

o. Georgios Dorbarakis (tłum. Gabriel Szymczak)

za: pemptousia.com

fotografia: majkel1994 /orthphoto.net/