publicystyka: Ty schodzisz jak deszcz na skoszoną trawę

Ty schodzisz jak deszcz na skoszoną trawę

o. Walerij Duchanin (tłum. Justyna Pikutin), 07 stycznia 2024

Nie znałem Cię. Ale Ty mnie odnalazłeś. Znalazłeś mnie, jak znajdujemy zagubioną drachmę. Albo jak dobry pasterz niesie owieczkę, która zabłądziła, trzymając ją blisko swego serca, by przyprowadzić ją z powrotem na pastwisko.

Czekaliśmy na Ciebie wieki, tysiąclecia. A pocieszeniem dla tych, którzy czekali, było krótkie prorocze słowo: "Ujrzę Go, ale nie teraz; zobaczę Go, ale nie z bliska" (Lb 24,17). Tak kiedyś powiedział ten, który ujrzał "gwiazdę wschodzącą z Jakuba" (por. Lb 24,17). Ten, który ujrzał, nie był doskonały, ponieważ w końcu upadł, ale on także tęsknił bez Ciebie. Kto jest winny? My sami odeszliśmy. Ale jakże pragniemy, abyś właśnie Ty przyszedł po nas – tych, którzy samowolnie się oddalili. Tak jak kapryśne dziecko uciekające od rodzica w głębi serca pragnie, by rodzic przyszedł.

W Twoim Piśmie Świętym przeczytałem kiedyś te słowa, które przeszyły moje serce bólem. Wyraziłeś Swój stosunek do nas. Prorok powiedział: "Dawno Pan mi się ukazał, mówiąc: Owszem umiłowałem cię wieczną miłością, dlatego przyciągam cię swoim miłosierdziem" (Jer 31,3). "Dawno" - ponieważ jesteśmy daleko od Ciebie, chociaż Ty sam jesteś bliżej niż powietrze, którym oddychamy, niż światło, które ogrzewa nas wszystkich. "Wieczną" - ponieważ Ty, Boże, jesteś wieczny. "Miłością" - ponieważ Ty sam jesteś Miłością.

Tęsknimy za miłością czystą jak promień o poranku, szczerą jak śpiew słowika, bezinteresowną jak uśmiech dziecka, jedyną i niepowtarzalną. I oto Ty umiłowałeś nas miłością wieczną. Twoja miłość jest słodyczą raju, której nie da się opisać słowami, jak tchnienie łaski Ducha Świętego. Twoja miłość jest słodsza niż raj, gdyż sam raj jest słodki tylko przy Tobie, Panie, a Ty jesteś Miłością.

Ale czy Ten, kto kocha, opuści tych, których kocha? I oto przyszedłeś.

Schodzisz "jak deszcz na skoszoną trawę i jak krople deszczu nawadniające ziemię" (Ps 71,6). Deszcz schodzi na skoszoną trawę bezgłośnie. Tak też i Ty przychodzisz nie w błyskawicach i grzmotach. Nie pośród wstrząsów gór, nie przy erupcji wulkanu. Ciche, bezszelestne jest Twoje przyjście. Bo nie przychodzisz, by sądzić świat. Twoje Królestwo nie jest demonstracją zewnętrznego majestatu. Pycha jest krzykliwa. Gdzie są namiętności, tam jest wrzawa. Pokora rodzi pokój. A gdzie jest pokój, tam jest cisza. Nie ugasisz dymiącego lnu ani nie złamiesz nadłamanej trzciny.

W łonie Najczystszej, za pośrednictwem Ducha Świętego, stworzyłeś dla Siebie ciało, aby wszyscy, którzy noszą ciało, mogli uczestniczyć w Duchu Świętym. Oto Twoja mądrość i tajemnica Świętego Świętych. Twoje ciało stało się zasłoną Twego Bóstwa. Albowiem człowiek nie może ujrzeć Boga i pozostać przy życiu (por. Wj 33,20). Ale Ty objawiłeś "wielką tajemnicę pobożności": ukazałeś się nie tylko aniołom, ale także ludziom (por. 1 Tm 3,16).

Prawą ręką dzierżysz cały świat, w Twojej ręce „jest dusza wszelkiej istoty żywej" (Hi 12,10), i oto jesteś trzymany przez czułe ręce Twej Matki. Przyodziałeś niebo obłokami, a teraz najprostsze pieluszki odziewają Ciebie. Niebo nie może pomieścić Bezgranicznego i oto zostajesz położony w żłobie - korycie dla jagniąt i cieląt, "bo nie było (…) miejsca w gospodzie" (Łk 2,7). Nie ze względu na ziemskie pałace Król Niebios przyszedł na ziemię, ale ze względu na nas - powołanych do rzeczy niebiańskich, choć żyjących na ziemi.

Odwieczny i ponadczasowy, wszedłeś w naszą historię. Dlatego o Betlejem powiedziano: Z ciebie wyjdzie Przywódca, który zbawi Mój lud Izraela, a którego pochodzenie jest od początku, od dni wiecznych (por. Mt 2,6 i Mi 5,2). Ty uświęciłeś czas swoim życiem. Twe narodziny podzieliły historię na "przed" i "po". "Za jego dni zakwitnie sprawiedliwy i będzie obfitość pokoju, dopóki księżyc trwa" (Ps. 71,7).

"Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, albo syn człowieczy, że troszczysz się o niego? Uczyniłeś go bowiem niewiele mniejszym od aniołów, chwałą i czcią go ukoronowałeś" (Ps. 8,4-5). Jednak nie raz, przygnębiony niesprawiedliwością świata, mówiłem w swym zatrwożeniu: "Każdy człowiek to kłamca" (Ps. 115,2). Kiedy widzimy podłość i kłamstwa, stajemy się słabi w miłości i zaczynamy widzieć wokół siebie tylko fałsz. Ale jak trudno jest nam zrozumieć Ciebie! - Ze względu na człowieka Sam stałeś się człowiekiem i ze względu na synów ludzkich teraz Ty jesteś Synem Człowieczym. A jednak na zawsze pozostajesz Synem Bożym. Przywdziałeś nasze ręce i nogi, nasze ciało z jego pięcioma zmysłami. Wziąłeś także naszą duszę - umysł, serce i wolę.

Swoimi stopami pospieszysz do świątyni, gdyż musisz przebywać w miejscu należącym do Twego Ojca (por. Łk 2,49). Twoimi stopami przemierzasz całą tę ziemię i dlatego nazywamy ją Świętą. Odejdziesz, bo nie znajdziesz schronienia. A Swymi rękoma będziesz zajmował się ciesielką, jak Twój przybrany ojciec Józef, robiąc stoły i ławki. Rękoma będziesz dotykał kłosów pszenicy, radując się z nadchodzącego czasu żniw. Nieco później ogłosisz nadchodzące nowe żniwa, gdyż pola stały się białe, więc pozostało tylko przygotować żniwiarzy (J 4:35-38).

Tymi samymi rękoma w cudowny sposób rozmnożysz pięć chlebów i dwie małe ryby, aby nakarmić tysiące ludzi. Tymi samymi rękoma dotkniesz chorych i oczy niewidomych się otworzą, uszy głuchych usłyszą, a chromy będzie skakał z radości i tańczył w uniesieniu swej duszy. Gdyż jako człowiek dotkniesz chorego, a jako Bóg zatrzymasz w nim chorobę. Twe ręce dadzą wiele dobra ludziom. Teraz Twe małe rączki są wtulone w Mamę. Ona tuli Cię i patrzy na Ciebie z czułością, a w czystych oczach Najświętszej odbija się czyste niebo. Ale pewnego dnia kochający zło ludzie, którzy zapomnieli Niebo i pogwałcili czystość, przebiją Twe szczodre, uzdrawiające dłonie straszliwymi, fasetowanymi gwoździami. I wówczas Twoja Matka będzie patrzyła na Ciebie udręczonego, a w Jej oczach odbije się smutek tak bezgraniczny i ogromny, jak nasz wszechświat.

Ludzie są niegodziwi. Nawet ci wybrani przez Ciebie na żniwiarzy, zbieraczy rajskiego żniwa, prawie wszyscy porzucą Cię na samym początku zbiorów. Wtedy znowu będę chciał powiedzieć: "każdy człowiek to kłamca". Ale tu pojawia się nie lada problem: Ty sam nie żywisz do nikogo urazy. Czy wcielone Dobro może mieć do kogokolwiek pretensje? Dobro jest przeciwieństwem zła, a tam, gdzie jest jedno, z pewnością nie ma drugiego. Tam, gdzie jest czystość, nie ma nieczystości. Tam, gdzie jest pokora, nie ma pychy. Tam, gdzie jest miłość, nie ma nienawiści.

To jest zupełnie niezrozumiały dla mnie paradoks Twoich działań: po to przyszedłeś na ten świat, urodziłeś się jako małe, bezbronne dziecko, aby przyjąć mękę, cierpienie i śmierć dla dobra wszystkich.

Prawdą jest, że im większa miłość, tym większe cierpienie. Miłość, która jest bezgraniczna, wszechogarniająca, ofiarna - a tym właśnie jesteś Ty - taka Miłość podąży za zagubionymi nawet do otchłani piekieł. Stamtąd wyprowadzisz tych, którzy zachowali choć odrobinę miłości, którzy czekali na Ciebie jak na oczekiwanie narodów. Tak, strach to przyznać, ale: Ty urodziłeś się, aby umrzeć. Ale umrzeć ,"aby życie mieli i mieli w obfitości" (J 10,10).

Na świecie jest wielu zwycięzców - aroganckich i zadufanych w sobie ślepców. Jeden z nich, niskiego wzrostu, który patrzył na wszystkich z góry i potrafił pokonać gigantów, skończył jak wszyscy inni. Nie wiedział wtedy, że "lepiej być uniżonego ducha z pokornymi, niż dzielić łup z pysznymi" (Prz 16,19). Dopiero na wyspie Świętej Heleny zaczął czytać Twoje Pismo Święte i nagle przejrzał na oczy. Zachwycony, wyznał bliskim mu osobom: "Wielu próbowało zakładać wielkie imperia. Ale na czym opierała się nasza potęga? Na przemocy. Jeszcze nie umarłem, a moje dzieło już legło w gruzach. Wszyscy zdobywcy, ze wszystkimi swoimi talentami, zawiedli, ponieważ podbijając świat, nie znaleźli ani jednego przyjaciela. Tylko Chrystus zbudował swoje Królestwo na miłości. A teraz tysiące ludzi chętnie oddałoby za Niego życie. To coś wspaniałego! Wszyscy, którzy w Niego wierzą, darzą Go cudowną miłością. Czas, ten wielki niszczyciel, nie jest w stanie zgasić tego świętego płomienia. To właśnie jest dla mnie całkowicie przekonującym dowodem Boskości Jezusa Chrystusa".

Przychodzisz wtedy, gdy czekają na Ciebie tylko najlepsi. Przychodzisz tam, gdzie nikt nie mógł się tego spodziewać. Ciemna jaskinia jest miejscem Twego pierwszego schronienia. Ponieważ Ty, Światłości, przyszedłeś do świata, w którym ludzie umiłowali ciemność. "Lud, przebywający w ciemności, światłość ujrzał wielką, i tym, co przebywają w krainie i cieniu śmierci, światłość wzeszła" (Mt. 4,16).

Noc. Cisza. Pasterze, a potem mędrcy. Jednym bezpośrednio ukazuje się Anioł - ze względu na ich prostotę, bezpretensjonalne serce i nieobłudną wiarę: "Dzisiaj, w mieście Dawida, narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus, Pan" (Łk 2,11). Drugim, ze względu na ich wieloraką złożoność, została dana gwiazda, a droga jest daleka i trudna: "Gdzie jest narodzony Król Żydów?" (Mt. 2,2). Oni nie wiedzą, ale Opiekun wszystkich, ich też poprowadzi. Tak też i my różnymi drogami życia podążamy do Ciebie, Panie.

Zło wciąż pozostaje w świecie kochającym zło. Ręce tych, którzy Cię nienawidzą, próbują Cię zabić. Ale Ty przyszedłeś i świat jest inny. Jest inny, ponieważ na świecie jest teraz Król Pokoju. Z Tobą królestwo Boże nie jest gdzieś tam, ale jest już tutaj.

Pokój na ziemi i chwała Bogu na wysokościach, ludziom dobrej woli!

o. Walerij Duchanin (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: A.Babiogorec /orthphoto.net/