publicystyka: Słowo na święto Wprowadzenia Matki Bożej do świątyni

Słowo na święto Wprowadzenia Matki Bożej do świątyni

św. kpł. mcz. Sergiusz Mieczow, tłum. M. Diemianiuk, 04 grudnia 2023

W imię Ojca i Syna, i Świętego Ducha!

Dzisiaj święta Cerkiew świętuje Wprowadzenie Najświętszej Bogurodzicy do świątyni Pańskiej. W jednej ze sticher dzisiejszej wieczerni zwracamy się do Najświętszej Dziewicy z takimi słowami: „Po swym urodzeniu, Boża Niewiasto, Władczyni, przyszłaś do świątyni Pańskiej, aby wychowywać się, jako uświęcona, w Świętym Świętych (stichera na „Hospodi wozzwach”, na „Sława, i nynie”).

Myśl o tym, że celem wejścia Najświętszej Bogurodzicy do jerozolimskiej świątyni było jej duchowe wychowanie w otoczeniu największej świętości Starego Testamentu, niejednokrotnie powtarza się w hymnach dzisiejszego nabożeństwa. Przypomina nam, że takie duchowe wychowanie okazuje się potrzebne dla Przeczystej i Nieskalanej Dziewicy, tym bardziej niezbędne jest dla nas, grzesznych.

Pan posłał człowieka na ziemię po to, żeby on tutaj przygotował się do rajskiego życia, dlatego całe nasze życie na ziemi jest niczym innym jak wychowaniem. Jeśli tak, to musimy dać sobie odpowiedź, jak powinniśmy przygotowywać się do tego wstępowania w rajskie mieszkania. Dlatego musimy przede wszystkim zrozumieć kim jesteśmy i co przedstawia sobą nasze ziemskie życie?

Praojciec Abraham mówi o samym sobie: „Ja jestem ziemią i popiołem”, a prorok i psalmista Dawid porównuje życie człowieka z trawą i polnym kwiatkiem: „Człowiek, jak trawa dni jego, jak kwiat polny, tak przekwita” (Ps 102, 15). Człowiek żyje na ziemi siedemdziesiąt, „jeśli na siłach, osiemdziesiąt lat, i większość z nich to trud i choroba” (Ps 89, 10). To znaczy, że człowiek jest przede wszystkim ciałem, i do tego grzesznym, i wskutek tego śmiertelnym ciałem. Dlatego, patrząc na siebie, od samego początku widzimy i odczuwamy siebie właśnie jako ciało. Są ludzie, którzy widzą TYLKO to ciało, życie, które ograniczone jest granicami tej ziemi. Dla nich wychowanie może być tylko przygotowaniem do tutejszego, ziemskiego życia. Ich pragnienia ograniczają się dokonywaniem ziemskich spraw i osiągania ziemskiej chwały; do tego właśnie przygotowują oni siebie wychowaniem. Zapominają o tym, że to wszystko jest doczesne i przemijające. Historia mówi nam o wielkich ludziach, którzy w swoim życiu dokonali wielkich dzieł i otrzymali na ziemi wielką chwałę. Ale oni wszyscy umarli i na ziemi nie pozostało po nich nic oprócz prochu i pyłu. Póki byli żywi, wydawało się, że byli nosicielami czegoś wielkiego, co zmaterializowało się w dokonywanych przez nich dziełach, ale minęły wieki, i dzieła ich pomału zniknęły z pamięci potomków. Tak przemija wszelka ziemska chwała.

Ale my i wy wiemy, że człowiek jest nie tylko ciałem, że oprócz śmiertelnego ciała ma jeszcze i nieśmiertelną duszę, którą Pan tchnął w stworzone z prochu ziemi ciało (Rdz 2, 7) i którą powołał do wiecznego życia. Nasze przebywanie tutaj na ziemi jest czasowe, ale żyć będziemy wiecznie. Do tego wiecznego życia powinniśmy przygotowywać siebie wychowaniem, które odbywamy tu na ziemi. Na czym polega to wychowanie?

Słyszeliśmy, że Najświętsza Dziewica po to, aby przygotować siebie do wielkiego służenia Bogomacierzyństwem, do którego powołał ją Pan, była wprowadzona przez swoich rodziców do świątyni Pańskiej, do Świętego Świętych. Tą drogą prowadzi święta Cerkiew także każdego z nas: wnosi czterdziestodniowe niemowlę do cerkwi Bożej, aby pokłonić się Panu i wychować. Właśnie tutaj w cerkwi, podczas nabożeństwa, dokonuje się wychowywanie naszej duszy i przygotowanie jej do wiecznego życia. Przyczyna tego zawiera się w tym, że w cerkwi nie ma niczego zniszczalnego i przemijającego, ale wszystko tutaj związane jest z wiecznością. „Świątynia jest niebem na ziemi – mówi o tym wielki pasterz naszej Cerkwi Jan Kronsztadzki – tutaj jest tron Króla nieba i ziemi, tutaj dokonuje się straszna i niebiańska ofiara – Ciało i Krew Pańskie, i wierni jednoczą się z Panem i przebóstwiają się cudownym przebóstwieniem”. Dlatego już wchodząc do świątyni, stajemy się uczestnikami niebiańskiego życia. Kiedy zaś zaczyna się nabożeństwo i kapłan wygłasza pierwszą aklamację: „Błogosławiony Bóg nasz, w każdym czasie, teraz i zawsze, i na wieki wieków”, wchodzimy za granice czasu i przed nami otwierają się wrota Wieczności.

Ale jak to możliwe, że my, ludzie, większość z których przeżywa zapewne krótszy czas ziemskiego życia niż wskazany przez proroka Dawida, możemy mówić: „Błogosławiony Bóg nasz na wieki wieków!”? To staje się możliwe właśnie dlatego, że wchodząc do cerkwi, wchodzimy w Wieczność, w której wszystko jest żywe – minione, obecne i przyszłe. Tutaj, w tym Królestwie Wieczności, żyje i przebywa wszystko, co było od początku, od stworzenia świata, i to, co jeszcze będzie – Drugie Straszne Przyjście Pana w chwale i Sąd Ostateczny. Bowiem i to widzimy duchowymi oczami przed początkiem Wielkiego Postu w niedzielę mięsopustną, kiedy wspominamy Sąd Ostateczny.

Oto i dzisiaj współuczestniczymy w największym wydarzeniu w życiu Matki Bożej i w XX wieku stykamy się ze wszystkimi uczestnikami tego wydarzenia. Ale jeśli życie w Cerkwi jest życiem Wieczności za granicami przestrzeni i czasu, to jak możemy uczestniczyć w tym życiu my, ludzie żyjący w czasie, i jak może przez to uczestnictwo dokonać się nasze wychowanie, które przecież też jest procesem trwającym w czasie?

Święci ojcowie mówią: „Jeśli chcesz wychować tę albo inną cnotę, to przyłącz się do tego, kto ją ma”. To jest właśnie wychowywanie siebie do wiecznego życia, ponieważ w wieczności przebywa tylko to, co jest stworzone przez Pana, czyli cnota. Takie wychowanie możliwe jest dla nas też przez zetknięcie z ludźmi żyjącymi duchowym życiem, wychowanymi albo wychowującymi się dla Wieczności. Ale pośród nam współczesnych nie zawsze spotykamy takich ludzi. I oto Święta Cerkiew przez nabożeństwo wprowadza nas w relację z tymi, którzy już dokonali swojej drogi na ziemi i teraz stoją przed tronem Króla Chwały, ze świętymi Bożymi. W dni świętowania ich pamięci, a także w dni, kiedy świętowane jest jakieś wydarzenie, w którym brali udział podczas swego ziemskiego życia, nie tylko wspominamy ich, ale wchodzimy z nimi w realny kontakt, duchowo współuczestniczymy w tych wydarzeniach. My realnie stykamy się z tymi, którzy włożyli w nabożeństwo swoje bogate duchowe doświadczenia i teraz razem z nami uczestniczą w nim.

W hymnach i modlitwach cerkiewnych słyszymy wszystko, co najlepsze, co dają nam Stary i Nowy Testament od stworzenia świata aż do naszych dni. Słyszymy tu i pieśń Mojżesza i trzech młodzieńców, słyszymy głosy proroków Habakuka, Izajasza i Jonasza, i pieśń Najczystszej Dziewicy Marii. Tu uważnie słuchamy głosu apostołów, którzy głoszą nam poprzez swoje listy, i głosu Samego Zbawiciela w Jego świętej Ewangelii. Tutaj z nami są męczennicy, którzy swoim trudem i krwią umocnili swoje wyznanie, asceci Egiptu, Syrii i góry Athos, i nasi rosyjscy asceci: cudotwórcy Pieczerscy, święty mnich Sergiusz i ci, którzy wysławili się w całkiem bliskim nam czasie, jak święty i bogonośny ojciec nasz Serafin Sarowski. Wszyscy oni włożyli w nabożeństwo najlepsze i najwyższe swoje dziedzictwo – swoją modlitwę. I ta modlitwa ich, jeśli będziemy duchowo łączyć się z nimi, może stać się i naszą modlitwą, bowiem i teraz oni razem z nami modlą się słowami ułożonych przez siebie modlitw. Jeśli modlimy się: „Panie, zmiłuj się nade mną upadłym”, to z nami modli się nasz praojciec Adam. Kiedy mówimy: „Panie i Władco życia mego, ducha próżności, acedii, żądzy władzy i pustosłowia nie daj mi” - modli się z nami święty mnich Efrem Syryjczyk. A kiedy przygotowując się do świętych Tajemnic, wygłaszamy modlitwę: „Panie Boże mój, wiem że nie jestem godny, ani usposobiony, abyś wszedł pod dach mojej duszy”, to z nami modli się i autor tej modlitwy – święty Jan Złotousty.

Właśnie dlatego nabożeństwo jawi się nam jako ta wielka szkoła, w której możemy wychowywać się dla wiecznego życia. Nasze dusze przedstawiają sobą duchowy instrument, jakby skrzypce, które w rękach najlepszych mistrzów mogą wydawać przepiękne dźwięki. To oni, wielcy mistrzowie duchowej sztuki, stykając się z naszymi nastrojonymi duszami, wydobywają z nich melodie, współbrzmiące z Wiecznością.

Tutaj zawsze jest z nami wielki piewca psalmów Dawid, podobnie jak my bardzo grzeszny, ale umiejący też kajać się i wzywać nas do pokajania słowami 50. psalmu: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w wielkim miłosierdziu Twoim, i w ogromie dobroci Twojej oczyść nieprawość moją”. I wszyscy tutaj, w Cerkwi, pobudzają nas do trudu duchowego, wznoszą do góry, zmuszają iść od życia doczesnego do życia wiecznego, zawsze przypominają nam, że jesteśmy nie tylko prochem i pyłem, ale i „obrazem Boskiej i niewypowiedzianej Chwały”, który powinniśmy oczyścić z pokrywających go ran naszych grzechów.

Wszyscy już jesteśmy wprowadzeni do świątyni, wszyscy już znajdujemy się w niej, i dla nas wszystkich otwarte jest wejście do Świętego Świętych Wieczności, ale jakże często zapominamy o tym i nie korzystamy z możliwości przedstawianej nam przez świętą Cerkiew. Jak często myślicie: po co będę tracić tyle czasu na chodzenie do cerkwi? Po co chodzić do cerkwi w dni powszednie, czy nie wystarczy, jeśli będę chodzić do niej w święta? Nie słuchajcie tych myśli: to zła myśl, która oszukuje was. Oto tutaj, w świątyni, przebywamy razem z aniołami Bożymi, ze wszystkimi świętymi i Matką Bożą. Tutaj przedstawiamy sobą jakby duchowe organy, na które oddziałuje żyjąca w Cerkwi łaska Boża. I jeśli ktoś ma wolne minuty, to gdzie indziej oddać je, jeśli nie tutaj, gdzie wychowujemy się do Wieczności? Zrozumcie, że dla każdego z was nastanie dzień, kiedy skończą się wszystkie wasze ziemskie sprawy i nieśmiertelna dusza wasza pójdzie do Pana i stanie na Sądzie, i zda relację o swoim życiu na ziemi.

W oczekiwaniu na ten dzień powinniśmy wychowywać się w świątyni i wchodzić do Świętego Świętych wiecznego życia, a ci, którzy mówią, że nie trzeba wychowywać się w Cerkwi, szczerze mówiąc, nie wierzą w Wieczność.

Ale są też wśród was tacy, którzy chociaż często bywają w cerkwi i stoją w trakcie długich służb, to dusza ich, nie bacząc na to, nie staje się uczestniczką wiecznego życia. To dzieje się dlatego, że zapominają, że miejsce przeznaczone dla wychowywania ludzkiej duszy, samo z siebie, bez naszej dobrej woli i wysiłków, nie może wychować nas dla wiecznego życia. Święci Ojcowie mówią, że diabeł otrzymał najlepsze, w porównaniu z nami, wychowanie: przecież on był aniołem światłości i razem z innymi Anielskimi Mocami stał przed tronem Bożym, i to jednak nie przeszkodziło mu odpaść od Boga. To znaczy, że chodzenie do cerkwi i przebywanie w tym miejscu, które otwiera nam wrota wieczności, to jest tylko część sprawy. W czym więc zawiera się druga część? Po to, żeby to zrozumieć, musimy pamiętać, że świat fizyczny i duchowy rządzą się jednymi i tymi samymi prawami. Nasz ziemski fizyczny świat jest tylko obrazem świata duchowego, dlatego aby zrozumieć prawa duchowego świata, możemy wykorzystać jako analogię prawa świata fizycznego. Wiemy z doświadczenia, że po to, aby przyjąć jakąś falę, trzeba, aby przyjmujący organ miał takie samo nastrojenie, jak i organ nadający. Weźmy na przykład radio: żeby usłyszeć nadawany dźwięk, trzeba nastroić odbiornik na tę samą falę, na której prowadzona jest transmisja. To samo dzieje się i w duchowym życiu. Zdarza się czasem słyszeć opowieści o tym, jak człowiek, który dawno nie bywał w cerkwi, zaszedł do niej na minutę, być może mimochodem, nagle dosłownie otworzyły się mu duchowe oczy, zaczyna przyjmować działanie łaski Bożej poprzez nabożeństwo. On już nie myśli o tym, żeby wyjść ze świątyni, zaczyna stale chodzić do niej i żyć pobożnym życiem. Komu i przy jakich warunkach tak się dzieje? Tylkotemu, kto wchodzi do cerkwi z pokajannymi uczuciami, kto podchodzi do wieczności ze świadomością swojej grzeszności, z poczuciem tego, że jest niegodny zetknąć się z nią. Wtedy właśnie otwierają się dla niego wrota wieczności, dlatego że dusza jego okazuje się nastrojoną, współbrzmiącą z całym pokajannym doświadczeniem Cerkwi.

Ale bywa też inaczej. Człowiek, który wcześniej miał w swojej duszy to uczucie nabożeństwa, który znał „zachwyt ku Bogu” przez czyjąś modlitwę, przez modlitwy świętych i całej Cerkwi, nagle zaczyna tracić to uczucie i wskutek tego chwieje się na swojej duchowej drodze.

Jak często zdarza się słyszeć od takich ludzi: „Oto wcześniej czułem czy czułam nabożeństwo, a teraz wszystko gdzieś odeszło. Co mam robić?”. Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w słowach proroka Dawida, który także doświadczał podobnego stanu. „Omdlewa we mnie duch mój, struchlało we mnie moje serce – mówi, opisując podobny stan duszy, i od razu dodaje – Wspomniałem dni dawne, pouczyłem się we wszystkich dziełach Twoich” (Ps 142, 4-5). To samo musimy zrobić i my, jeśli zaczynamy tracić modlitewny nastrój duszy. Musimy w tych minutach wspominać „dawne dni”, czyli czas, kiedyśmy mając oczy widzieli, mając uszy słyszeli głos Wieczności.

I jeszcze jedno: trzeba pamiętać, że jeśli zostaliśmy wprowadzeni kiedyś do świątyni, to powinniśmy też wychowywać się w niej. Jeśli zaś odeszło od nas to nastrojenie i nie wchodzimy już w modlitewny świat, to przyczyna tego zawiera się w naszej grzeszności. Żeby przywrócić to, co kiedyś mieliśmy, trzeba przymuszać siebie, walczyć ze swoimi grzesznymi stanami, i zawsze i we wszystkim podążać za Chrystusem. Przypomnijcie sobie, jak mówi się o tym w jednej ze sticher Wielkiego Tygodnia: „Przyjdźmy i my, oczyszczonymi zmysłami idźmy z Nim, i ukrzyżujmy się z Nim i uśmierćmy się z Jego powodu dla życiowych rozkoszy, abyśmy i ożyli z Nim” (stichera na „Hospodi wozzwach, na wieczerni w Wielki Poniedziałek). Dlatego jeśli będziemy stale kajać się za swoje grzechy, baczyć na swoje sumienie i oczyszczać siebie, jak uczą nas wielcy i najwięksi święci Boży, to pomogą nam oni w naszej walce i przyprowadzą nas do Boga i Świątyni Bożej, jak mówi o tym prorok: „Wejdę do Domu Twego, pokłonię się świętej świątyni Twojej” (Ps 5, 8).

Zacznijmy więc oddawać nasz wolny czas świątyni i nabożeństwu, żeby przez nie otworzyć tajemnice górnego świata i budować Królestwo Boże w naszych duszach. Nie zapominajcie o tym, że ci, którzy modlą się w cerkwi i uczestniczą w nabożeństwie, znajdują się już poza czasem i przestrzenią. Przebywają w Wieczności, są błogosławieni. Nie traćcie tego i nie wypuszczajcie tej możliwości. Przecież świątynia – to jedyne miejsce, gdzie stajemy razem z Matką Bożą, z Janem Chrzcicielem, ze świętymi apostołami i męczennikami i ze wszystkimi podobającymi się Bogu, bowiem my, chociaż i grzeszni, jawimy się takimi samymi członkami Ciała Chrystusa, jak i oni. Łączmy się więc z nimi sercem, wychowujmy się dla wieczności. Będziemy uczyć się od nich przede wszystkim ich pokajannego działania, bowiem podążając ich drogą, pomału zaczniemy budować Królestwo Boże w swoich duszach.

autor: święty kapłan męczennik Sergiusz Mieczow
tłumaczenie: Michał Diemianiuk
za: azbyka.ru

fotografia: Mitrut Popoiu /orthphoto.net/