publicystyka: Cierpienia i radości

Cierpienia i radości

metropolita Klemens (tłum. Justyna Pikutin), 07 października 2023

W świątyni przed Golgotą gorzko płakała pewna kobieta. Kiedy kapłan zapytał ją: "Co się stało, z jakiego powodu się smucisz?" - odpowiedziała: "Chrystus już od dawna nie okazuje mi Swej łaski. Nie mam żadnych utrapień, żadnych prób. Wygląda na to, że Bóg o mnie zapomniał". Jak później powiedział duchowny, słowa te objawiły mu zdumiewającą duchową mądrość.

Dziś większość ludzi jest pewna, że w ich życiu jest zbyt wiele prób i zmartwień, a przyjmowanie ich z gotowością, a nawet z zapałem, jest czymś niewiarygodnym. Co może uczynić człowieka szczęśliwym? Jeden będzie szczęśliwy, gdy znajdzie tysiąc rubli, inny - gdy zdobędzie bilet na spektakl w Teatrze Wielkim, trzeci - gdy spędzi weekend z dziećmi. Ludzka radość jest pojęciem elastycznym. Jedna osoba cieszy się z czegoś, co na innej nie robi żadnego wrażenia.

Chrześcijanie mają inną radość niż ludzie, którzy są daleko od Boga. Chrześcijanie znają żywego Boga, który jest zawsze blisko, chyba że człowiek sam się od Niego oddali. Z tego powodu apostoł Paweł napomina: "Zawsze się radujcie. Nieustannie módlcie się. Za wszystko dziękujcie" (1 Tes. 5, 16-18).

Chrześcijańska radość wynika z tego, że ludzka egzystencja na ziemi nie jest bezsensowna; człowiek nie jest zabawką losu, a pomimo wszystkich cierpień i kłopotów człowiek jest przeznaczony do wiecznej radości ze swoim Stwórcą i Zbawicielem. W tym celu Bóg stał się człowiekiem, żył wśród ludzi, cierpiał i umarł na krzyżu, Zmartwychwstał, a w Nim ludzka natura znalazła wieczne istnienie ze Źródłem życia.

Żyć pod łaskawym omoforionem Cerkwi Chrystusowej w pokoju sumienia, kierując się ewangelicznymi prawami miłości do Boga i Jego stworzenia, z wdzięcznością wobec łaskawej Opatrzności Bożej - wszystko to jest źródłem radości dla chrześcijanina. Dlaczego chrześcijanie w większości nie chodzą z rozpromienionymi twarzami, ale często są smutni, zdenerwowani i przygnębieni? To nie jest problem chrześcijaństwa, ale każdego z nas. Kiedy w naszym życiu pamięć o Bogu zostaje zastąpiona doraźnymi interesami, kiedy bardziej przejmujemy się ziemskimi problemami, kiedy oddajemy się naszym namiętnościom, sami przyćmiewamy naszą chrześcijańską radość.

Rano człowiek z entuzjazmem odmawia modlitwę: "Panie, pozwól mi ze spokojem umysłu stawić czoła wszystkiemu, co przyniesie mi nadchodzący dzień, pozwól mi całkowicie poddać się Twojej Świętej Woli!" (przyp. tłum. Modlitwa Starców z Optiny). Ale po południu nawiedza go niespodziewany smutek i człowiek jest już przygnębiony, załamany i smutny. Będzie czuł się nieswojo, dopóki nie uświadomi sobie, że ta pokusa nie spotkała go bez woli Bożej, a zatem ma ona dobry cel duchowy.

Nie oznacza to, że nasze twarze powinny zawsze promienieć uśmiechem, bez względu na to, co się dzieje. Właściwe usposobienie psychiczne chrześcijanina zostało określone przez Świętych Ojców terminem "radościosmutek". Te dwa uczucia mogą i powinny współistnieć w duszy chrześcijanina: smutek z powodu naszych własnych grzechów i radość dla Boga, który pokonał moc grzechu i pomaga nam pozbyć się naszych namiętności i grzesznych nawyków.

Człowiek jest w błędzie, gdy myśli: "Po to, by Bóg zmiłował się nade mną, muszę odpowiednio się modlić, pościć, czynić dobro, czytać Ewangelię i dzieła świętych Ojców". Jednocześnie widzi, że w praktyce nie ma czasu na nic: nie modli się, nie pości, a każda pożyteczna dla duszy aktywność idzie "do kosza". Na przykład w okresie Wielkiego Postu "łamie się" na fast foodach, chce iść na nabożeństwo wielkopostne lub przeczytać w domu kanon lub katyzmę Psałterza, ale w rzeczywistości nie potrafi zrezygnować z ulubionego serialu. Widząc siebie takim, człowiek smuci się: "Nie ma dla mnie zbawienia!" - i jest gotowy porzucić wszelkie starania.

Nie możemy myśleć, że Bóg zbawia nas z powodu prawych uczynków. Ludzie, nawet święci, nie mogą uczynić nic godnego zbawienia. W przeciwnym razie sprawiedliwi i prorocy Starego Testamentu nie oczekiwaliby przyjścia Zbawiciela w otchłani piekieł, a Chrystus nie musiałby wyprowadzać ich stamtąd po Swojej śmierci.

Nawet osoba, która szczerze postanowiła pościć, modlić się i ograniczyć swoje przywiązanie do przyjemności, może zawieść w wielu kwestiach. Nie jest to jednak powód, by się poddawać. Kiedy dziecko zaczyna rysować, jego rodzice podziwiają naiwne rysunki i przechowują je nie dlatego, że są dziełami sztuki. Cenią je, ponieważ zostały narysowane przez ich syna lub córkę. W ten sam sposób Bóg nie ceni nas za to, że odmawiamy określoną liczbę modlitw dziennie z ziemnymi pokłonami i prawie nic nie jemy podczas Wielkiego Postu. Chrystus po prostu kocha nas jako Swoje dzieci, jako Swoje stworzenie.

My z kolei staramy się odpowiedzieć na Jego miłość tak, jak przez wieki czynili to ludzie prowadzący święte, miłe Bogu życie. Staramy się ograniczać w przyjemnościach cielesnych, unikamy rozrywek i poświęcamy więcej czasu kontaktom z Bogiem, modlitwie, czytaniu Pisma Świętego i innym korzystnym dla duszy działaniom. Możemy być jak małe dzieci w naszej ascetycznej pracy - tak samo nieudolne, słabe i nierozumne. Ale głupotą jest zakładać, że ojciec lub matka będą kochać dziecko tylko wtedy, gdy stworzy ono arcydzieło. Nie powinniśmy też myśleć, że Bóg odwróci się od osoby, która podejmuje wysiłek, ale jest daleka od doskonałości w życiu duchowym.

Apostoł Paweł mówi: "Królestwo Boże... (to) radość w Duchu Świętym" (Rz 14:17). U świętych, którzy osiągnęli chrześcijańską doskonałość, takich jak święty Serafin z Sarowa, radość Ducha Świętego była niezmącona żadnym utrapieniem. Pozdrawiał wszystkich, którzy do niego przychodzili, słowami: "Radości moja, Chrystus zmartwychwstał!". - przypominając nam, że nie powinniśmy się zniechęcać nawet w trudnych okolicznościach, ponieważ wszystkie nasze ziemskie smutki są ulotne przed wiecznością Królestwa Bożego, które objawił nam Chrystus.

Duch Święty jest źródłem prawdziwej chrześcijańskiej radości. Jest On dany każdemu chrześcijaninowi w Sakramencie Chrztu. Nie widzimy tak wyraźnie Jego przejawów w nas, ponieważ nie dajemy Mu wolności, by działał w nas i kierował naszym życiem. Ale tak długo, jak pozostajemy częścią życia Cerkwi, Duch Święty daje nam radość boskiej wspólnoty w sakramentach Cerkwi. Ta radość staje się coraz bardziej namacalna, gdy oczyszczamy nasze serca i usuwamy to, co czyni nas obcymi wobec Boga.

Wzrastając w Duchu Świętym, chrześcijanin jest w stanie głębiej zastanowić się nad smutkami, których doświadcza. Ma siłę, by oprzeć się pokusie, nie popadać w panikę, rozpacz, przygnębienie czy gniew, ale okazywać samozadowolenie i samokontrolę. Chrześcijanin już nie tylko słucha słów modlitwy starców z Optiny, ale stosuje je w praktyce, znosi tymczasowe cierpienia z wdzięcznością do Boga, rozumiejąc ich konieczność dla oczyszczenia jego serca i zbawienia jego wiecznej duszy. Z czasem rozumie tę kobietę, która płakała w świątyni przed Golgotą, żałując, że jej życie przez długi czas nie było poddawane próbom i wysiłkom.

Apostoł Paweł cytuje słowa Chrystusa o tym, że moc Boża doskonali się w słabości ludzkiej (por. 2 Kor. 12:9). Kiedy człowiek widzi nie tylko nierozwiązywalne problemy, ale także to, w jaki sposób Bóg wyprowadza go z nich, jest to dla niego wielkim pocieszeniem. Raz za razem chrześcijanin jest przekonywany, że Chrystus jest blisko, że nie oddał nas ślepemu przypadkowi, ale że On sam prowadzi nas do zbawienia. Każdy smutek, problem, pokusa będą dla człowieka powodem, by ponownie dostrzec działanie Boga w swoim życiu. To daje radość, nawet jeśli musimy przechodzić przez bardzo nieprzyjemne sytuacje.

Tak jak złoto jest oczyszczane przez ogień i staje się czystsze i bardziej wartościowe, tak też jest z ludzką duszą. W pokusach i uciskach zawsze mamy szansę pokazać naszą wierność ewangelicznej drodze i zbliżyć się do Chrystusa. Tak więc Bóg posyła nam trudności dla naszego własnego dobra, abyśmy przez nie stawali się silniejsi i uczyli się tego, co będzie dla nas pożyteczne w wieczności.

metropolita Klemens (tłum. Justyna Pikutin)

za: pravoslavie.ru

fotografia: jarek11 / orthphoto.net/