publicystyka: Moja nadzieja

Moja nadzieja

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak), 06 października 2023

Zwykle myślę, że Krzyż Chrystusa był po prostu czymś, na czym zawiesiliśmy nasze grzechy, abyśmy nie musieli później za nie cierpieć. W rzeczywistości definiuje to także większość naszego obecnego cierpienia. Część naszych cierpień ma charakter duchowy, co z chrześcijańskiego punktu widzenia jest źródłem wielu innych. Jak mogę zdefiniować cierpienie duchowe? Cóż, Jezus powiedział, że krzyż powinien definiować nasz styl życia. Ten styl życia podsumowują trzy przykazania: zaprzeć się siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Go. Kochamy Pana i chcemy być wierni naszemu Mistrzowi, ale jak możemy prowadzić takie życie? Ponieważ Go kochamy, staramy się być wierni. Chcemy, aby Jego życie stało się naszym życiem, ale ponosimy porażkę i to sprawia, że cierpimy w naszych sercach, a nawet w naszych ciałach. Ten ból może się nasilić, gdy rozejrzymy się po Kościele i zobaczymy wielu świętych, którzy nie zawiedli, a ich świadectwo może wywołać w nas wstyd. Chcemy Go naśladować, ale serce jest podzielone pomiędzy wiernością a realizowaniem własnych przyjemności, marzeń i ambicji. Po tylu niepowodzeniach z pewnością Bóg nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Może powinienem usiąść w kącie, twarzą do ściany i wstydzić się.

Jestem prawosławnym chrześcijaninem od ponad 20 lat, a wcześniej przez ponad 30 lat byłem protestanckim chrześcijaninem. Jak sobie radzę z realizacją „życia Krzyża”?

Hmmm… NIEZBYT DOBRZE.

Na pewno w moim życiu wiele rzeczy zmieniło się na lepsze. Niektóre zmieniły się w wyniku walki, inne - ponieważ wymusiła to na mnie tragedia lub okoliczności. Muszę jednak przyznać, że są pewne namiętności, pewne grzechy, które pozostały mi do dziś. Modliłem się, pościłem, żałowałem i płakałem z ich powodu, a mimo to one pozostały. Jaka jest dla mnie nadzieja? Jeśli nie mogę odnieść nad nimi zwycięstwa w tym życiu, co stanie się w następnym? Czy taka rozpacz jest właściwa prawosławnym chrześcijanom?

Oto odpowiedź metropolity Antoniego (Blooma):

Tak często zadajemy sobie i innym bardzo dręczące pytanie: Jak mogę sobie poradzić z moim grzesznym stanem? Co mogę zrobić? Nie mogę uniknąć popełniania grzechów, tylko Chrystus jest bezgrzeszny. Nie jestem w stanie - z powodu braku determinacji, odwagi lub zdolności - naprawdę odpokutować, kiedy popełnię grzech lub za, ogólnie rzecz, biorąc mój grzeszny stan. Co mi pozostało? Męczę się, walczę jak tonący i nie widzę rozwiązania.

Jest takie słowo, które kiedyś wypowiedział rosyjski starzec, jeden z ostatnich starców Optiny. Powiedział do swego gościa: Nikt nie może żyć bez grzechu, a jedynie niewielu wie, jak odpokutować w taki sposób, aby ich grzechy zostały wybielone jak wełna. Ale jest jedna rzecz, którą wszyscy możemy zrobić: kiedy nie możemy ani uniknąć grzechu, ani prawdziwie odpokutować, możemy wtedy unieść ciężar grzechu, nieść go cierpliwie, nieść go z bólem, nieść go, nie robiąc nic, aby uniknąć bólu i jego agonii, nieść go tak, jak się dźwiga krzyż – nie krzyż Chrystusa, nie krzyż prawdziwego ucznia, ale krzyż złodzieja, który został ukrzyżowany obok Niego. Czy złodziej nie powiedział do swego towarzysza, który bluźnił Panu: My cierpimy, bo popełniliśmy przestępstwa; On cierpi bez winy… I to właśnie do niego, ponieważ przyjął karę, ból, agonię, konsekwencje zła, którego się dopuścił i bycia takim, jakim był, Chrystus powiedział: „Dzisiaj ze Mną będziesz w raju…”

Pamiętam z życia jednego z duchownych historię człowieka, który przyszedł do niego i powiedział, że przez całe lata prowadził życie złe, nieczyste, niegodne zarówno Boga, jak i jego samego; a potem pokutował, odrzucił całe zło, które uczynił; a jednak był w mocy tego zła. A duchowny powiedział do niego: Był czas, kiedy z zachwytem znosiłeś cały ten brud; teraz postrzegasz to jako brud i ze zgrozą, ze wstrętem czujesz, że toniesz w nim. Potraktuj to jako odpłatę za swoją przeszłość i wytrwaj…

To jest coś, co każdy z nas może zrobić: znosić konsekwencje, znosić zniewolenie, które nas otacza, cierpliwie, pokornie i ze złamanym sercem; nie z obojętnością, nie z poczuciem, że skoro Bóg to dopuszcza, to dlaczego nie zgrzeszyć? Potraktuj to jako uzdrawiające spojrzenie na to, czym jest grzech, co z nami robi i jaka jest jego groza. A jeśli cierpliwie wytrwamy, nadejdzie dzień, w którym nasze wewnętrzne odrzucenie grzechu przyniesie owoce i zostanie nam dana wolność.

Jeśli więc możemy, na wszystkie sposoby unikajmy grzechu we wszystkich jego postaciach, nawet tych, które wydają się tak nieistotne, ponieważ najmniejsze pęknięcie w tamie prędzej czy później prowadzi do jej przerwania. Jeśli możemy – szczerze pokutujmy, to znaczy odwróćmy się od naszej przeszłości w bohaterskim, zdecydowanym akcie; ale jeśli nie możemy tego zrobić, znośmy pokornie i cierpliwie cały ból i wszystkie konsekwencje. I to też pewnego dnia zostanie rozliczone przez Pana, który w barwnym życiu Mojżesza, w odpowiedzi na słowa Swoich aniołów: „Jak długo będziesz znosić ich grzechy” – grzechy Żydów na pustyni, odpowiedział: „Odrzucę ich, gdy miara ich grzechów przewyższy miarę ich cierpienia”.

Przyjmijmy zatem ból jako ból odkupieńczy, nawet jeśli nie możemy go ofiarować jako bólu czystego. Amen.


Cóż za niezwykły fragment. Daje to biednemu, staremu grzesznikowi jak ja wielką nadzieję, ponieważ ukazuje głębsze znaczenie Krzyża. Nawet jeśli grzechy trwają i sprawiają mi ból, ten ból zostaje przemieniony przez Krzyż. Pokazuje mi niezgłębioną głębię miłosierdzia i cierpliwości Boga. W tym miłosierdziu i cierpliwości muszę pokładać swą ufność.

Grzech może być uporczywy, ale nie pogodzę się z nim ani go nie usprawiedliwię. Taki grzech jest bardzo bolesny, ale nie przyjmę go jako nieuniknionego. Może poniosę porażkę, nawet 490 razy dziennie, ale Bóg mi przebaczy 70 razy 7. Dzięki Bożemu miłosierdziu mam cel i nigdy się nie poddam. Jaki jest cel? Opisał to św. Paweł. „Z Chrystusem zostałem współukrzyżowany; bo żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A to, że teraz żyję w ciele, żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2. 20).

To jest moja nadzieja.

Przysięgam z ręką na sercu!

o. John Moses (tłum. Gabriel Szymczak)

za: Ramblings of a Redneck Priest

fotografia: Ursiy /orthphoto.net/