publicystyka: Chrystus Zmartwychwstał! A ja? - cz. I

Chrystus Zmartwychwstał! A ja? - cz. I

tłum. Justyna Pikutin, 24 kwietnia 2020

Po święcie Paschy wszedłem do klasy, w której siedziały dzieci. One wiedzą, że skoro jestem duchownym i teologiem powinienem powiedzieć im na powitanie “Chrystus Zmartwychwstał!” A ja wszedłem, ale postanowiłem nic takiego im nie mówić - oczywiście, w pewnym określonym celu. Po prostu wszedłem do klasy, zwyczajnie się z nimi przywitałem i zapytałem:
- No i jak tam? Co robicie?
Wtedy jeden z uczniów mówi mi:
- Teraz trzeba mówić “Chrystus Zmartwychwstał”, ojcze!
- Aaa... Zaiste zmartwychwstał! Wielu lat!
- Ale ty tak nie powiedziałeś!
- Tak, nie powiedziałem.

Inne dzieci zdziwiły się, że ten uczeń zwrócił mi uwagę wskazując co powinienem powiedzieć. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi i wszedł chłopiec z innej klasy, który chciał pożyczyć od nich piłkę do koszykówki:
- Przepraszam, czy możecie dać mi waszą piłkę do koszykówki? Bo nie mamy czym grać.
Wszyscy rozkrzyczeli się:
- Idź stąd! Nie damy ci żadnej piłki! Ostatnio wam daliśmy, a wy ją zgubiliście. Nie dajemy więcej piłek! Wynoś się stąd!
Biedny chłopiec nieco zawstydzony zamknął drzwi i poszedł. Odwróciłem się do klasy i powiedziałem:
- Dzieci, przez te wszystkie krzyki zapomnieliście powiedzieć mu to, co mi powiedzieliście.
- Co?!
- Chrystus Zmartwychwstał! Trzeba było mu powiedzieć: “Wynoś się stąd! Chrystus Zmartwychwstał!”
Bardzo zaskoczyły ich te słowa i uważnie patrzyli na mnie:
- Co ojciec ma na myśli?

- Chcę wam powiedzieć to samo, co wy mieliście na myśli przed chwilą. Zwróciliście mi uwagę, kiedy wszedłem do klasy (i mieliście rację!), że powinienem pozdrowić was słowami: “Chrystus Zmartwychwstał!”. Ale “Chrystus Zmartwychwstał” - to tak silne słowa, tak mocna rzeczywistość, że nie wystarczy ich wypowiedzenie. Trzeba jeszcze wcielić je w swoje codzienne życie, w swoje emocje, w swoje zrodzone myśli, w swoje przemienione serce, we wszystkie sytuacje życiowe. Z lekkością mówicie: “Chrystus Zmartwychwstał! ale - “Piłki ci nie damy!” “Chrystus Zmartwychwstał” ale - “Zamknij drzwi i zostaw nas w spokoju!”
Chrystus Zmartwychwstał to znaczy, że ja zmartwychwstaję razem z Nim. W przeciwnym wypadku przypomina mi to coś, co zostało powiedziane przez jednego z młodych ludzi, kiedy jeszcze uczyłem się w liceum. Byłem jeszcze młody, a on oczywiście powiedział to z ironią:
- Chrystus Zmartwychwstał! A co to dla mnie znaczy?
On zmartwychwstał, a ja? A ty? A my? Co to znaczy dla naszego życia tu i teraz? Czy wpływa to w ogóle na rzeczywistość, w której żyję? Oto cioteczni bracia, którzy są niezwykle gościnni, spotykają się, otwierają drzwi i:
- Witaj! Chrystus Zmartwychwstał! Siadaj, wypijemy kawę, porozmawiamy!
Siadają i dogadują się, co powiedzą w sądzie w jakiejś tam sprawie, umawiają się, jak obwinić innego członka swojej rodziny w kwestii związanej z jakimś tam majątkiem. Planują, co powiedzą, szukają kompromisu. Przychodzi czas, w końcu dochodzą do porozumienia i:
- No dobrze, to na razie. Zobaczymy się w sądzie! Nie zapomnij tego szczegółu, o którym ci powiedziałem, to bardzo ważne! Dobra, na razie! Chrystus Zmartwychwstał!
Chrystus zmartwychwstał, ale ty w swoim życiu czynisz próżnymi te słowa. Naciskasz przycisk “Cancel”, “Delete” na klawiaturze. Werbalnie wypowiadasz “Chrystus Zmartwychwstał”, a w twoim życiu jeszcze nic nie zmartwychwstało. We mnie żyją i śmierdzą jeszcze groby egoizmu, moich słabości, moich wad.

Oto wymarzony cel: jak, o Chryste mój, zmartwychwstanie moje życie? O to modlę się do Boga i teraz występuję nie jako twój nauczyciel, ale po prostu chcę, byś był uważny w tym, co mówisz.
Pamiętasz, o czym mówi się w Starym Testamencie? “Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twojego” (Pwt 5,11). Jednak ty wkładasz w swoje usta te święte słowa, a w praktyce czynisz je próżnymi.
Kiedyś zadzwoniłem do pewnego chrześcijanina, o którym wiem, że ma finansowe możliwości:
- Chrystus Zmartwychwstał!
- Zaiste Zmartwychwstał!
Wspaniale: wiesz o tym, mówisz o tym, postępujesz właściwie.
- Wiesz, jest pewna biedna rodzina, która potrzebuje pomocy finansowej.
- Eh..., ojcze, no cóż poradzisz? Wiesz, przecież teraz mamy kryzys, wszędzie same problemy. Modlę się, by znaleźli jakieś wyjście. Cóż poradzić? Niestety nie mogę im pomóc. Innym razem porozmawiamy. Chrystus Zmartwychwstał, ojcze!
- Zaiste zmartwychwstał! Do zobaczenia!
“Chrystus Zmartwychwstał”, ale ty ciągle jeszcze kochasz pieniądze, ciągle jeszcze jesteś skąpym i trudnym człowiekiem, a twoje serce pozostaje zamknięte. Miłość do pieniędzy i egoizm ciągle żyją, nawet nie umierały.

To samo powiedziałem innemu człowiekowi, który nie chodzi do cerkwi, nieszczególnie wierzy w Boga, nie ma szczególniej więzi z Cerkwią, tak jak my wszyscy pozostali. Jednak nie wiem, co dzieje się w jego sercu. A w istocie dzieje się to, o czym mówi Chrystus - że celnicy i grzesznicy w pierwszej kolejności wejdą do raju. Nie przywitał mnie słowami: “Chrystus Zmartwychwstał”, ale kiedy tylko usłyszał o biednej rodzinie, od razu dał mi 500 euro ze słowami:
- Weź je ojcze i zrób z nimi, co chcesz, oddaj gdzie trzeba.
Powiedziałem mu:
- Chrystus Zmartwychwstał!
A on odpowiedział mi:
- Bóg jest prawdziwy! Nie wiem, czy prawidłowo to mówię.
Ktoś pewnie powie: ale czy to prawidłowo? Nie, nieprawidłowo, bardziej prawidłowo będzie mówić: “Chrystus Zmartwychwstał!”, kochać Boga, żyć Bogiem i w praktyce wcielać Ewangelię w swoje życie. Nie mówię, że bardziej mi się podoba, kiedy ktoś będąc ateistą, żyje po chrześcijańsku. Dlatego, że są ateiści, którzy mówią, że są ateistami, ale w rzeczywistości nimi nie są. Mają w swojej duszy szlachetność duchową, prawdziwą miłość, uczucia miłości do innych ludzi, a słysząc o cierpieniu innego człowieka płaczą, bo mają wrażliwe serce.

archimandryta Andrzej (Konanos)

za: pravoslavie.ru

fotografia:  ursiy /orthphoto.net/