publicystyka: Święta defraudacja

Święta defraudacja

tłum. Gabriel Szymczak, 28 listopada 2019

Ewangelia wg św. Łukasza w rozdziale 16. zawiera jedną z najtrudniejszych do zrozumienia przypowieści Jezusa. Jest powszechnie nazywana przypowieścią o obrotnym rządcy. Przez większą część mojego życia ta przypowieść była dla mnie obraźliwa. Podobnie jak faryzeusze w wersie 16, 14, chciałem wyśmiewać Jezusa za opowiadanie przypowieści, która na pierwszy rzut oka popiera defraudację. Sługa z przypowieści zostaje zwolniony za „trwonienie” dóbr swego pana, postanawia więc zdobyć przychylność jego dłużników, odpisując dużą część długów, które są mu winni. A to, co sprawia, że ta przypowieść jest szczególnie trudna do zniesienia, to fakt, że pan w rzeczywistości chwali za to sługę. Po zwolnieniu sługi za trwonienie swego majątku, pan pochwala go za defraudację. Gdzie tu jest sens?

Aby zacząć rozumieć sens tej przypowieści, sugeruję, abyśmy zwrócili uwagę na pewne sprawy dotyczące jej kontekstu. Przypowieść o obrotnym rządcy następuje po przypowieści o synu marnotrawnym, a z kolei po krótkiej odpowiedzi Jezusa na szyderstwo faryzeuszy następuje przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Chociaż przypowieść o synu marnotrawnym bezpośrednio poprzedza przypowieść o obrotnym rządcy, to jest ona skierowana do narzekających faryzeuszy - skarżących się na to, że Jezus przyjmuje grzeszników i je razem z nimi. Z drugiej strony przypowieść o obrotnym zarządcy wydaje się być dygresją skierowaną do uczniów Jezusa, której faryzeusze po prostu nasłuchują. Rozdział 16. zaczyna się bowiem od słów: „Powiedział też do uczniów”. Jednak gdy tylko opowiedział przypowieść o zarządcy, faryzeusze wyśmiewają go z tego powodu, stąd wiemy, że nasłuchiwali.

Jezus odpowiada na te szyderstwa faryzeuszy przypowieścią o bogaczu i Łazarzu. Wiemy, że tę przypowieść należy analizować w powiązaniu z poprzednią przypowieścią (o obrotnym rządcy), ponieważ obie zaczynają się dokładnie tymi samymi słowami: „Był pewien bogaty człowiek…”. Jest to właściwie dość niezwykła rzecz (nie sądzę, by powtórzyło się to gdziekolwiek indziej w Ewangeliach), że dwie przypowieści zaczynają się dokładnie tym samym tekstem. I podczas gdy przypowieść o pierwszym bogatym człowieku jest skierowana do uczniów Chrystusa, wyjaśniając - jak sądzę - przypowieść o synu marnotrawnym, druga przypowieść o bogatym człowieku jest skierowana do faryzeuszy, którzy są „miłośnikami pieniędzy” i do których Chrystus powiedział: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.” Myślę, że to druga przypowieść o bogatym człowieku wyjaśnia właśnie te słowa.

Jak to pomaga nam zrozumieć przypowieść o obrotnym zarządcy?

Oto co myślę. Tak jak Ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym jest rozumiany jako Ojciec niebiański, tak myślę, że powinniśmy rozumieć pana z przypowieści o obrotnym zarządcy jako Pana niebiańskiego. Rządcą z przypowieści jest w pewnym sensie każdy człowiek, ale szczególnie ten, któremu powierzono przewodnictwo religijne, jak uczniowie i faryzeusze. Dłużnikami są „grzesznicy”, z którymi Jezus jadał. Dobra, które zmarnował sługa - rządca, to nauki i różne dary łaski, zwłaszcza przebaczenie, które przywódcy religijni powinni rozdać, aby pomóc biednym i grzesznikom.

Czytałem tę przypowieść przez wiele lat, nie mogłem więc nie zauważyć, że obrotny rządca jest chwalony za defraudację. Założyłem, że Pan patrzył na bogactwo jak pan ziemski, czy jak ja. Myślałem, że naturalnym jest, że właściciel ziemski chce zachować i zwiększyć swoje bogactwo. Myśl, że Pan chciał, aby Jego zarządca rozdzielił Jego bogactwo, nie przyszła mi do głowy – tak było jeszcze kilka dni temu. Jeśli spojrzymy na przypowieść o obrotnym rządcy jako na komentarz do przypowieści o synu marnotrawnym, wówczas sensowne jest postrzeganie Pana jako rozdającego swoje dobra dla korzyści innych, tak jak Ojciec przekazał swoje dobra najmłodszemu synowi, aby je zmarnował, osiągając jednak przez to zbawienie.

Tak więc samo słowo „trwonić” nabiera przeciwnego znaczenia. Rządca trwonił dobra Pana, ponieważ nie uwalniał Jego dłużników od ich należności. Kiedy rządca zaczął darować część długów swojego Pana, nawet z samolubnych pobudek, wtedy jego Pan obdarza go pochwałą. I ten sposób zrozumienia przypowieści nadaje sens temu, co Jezus mówi zaraz potem: „Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy /wszystko/ się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków”. I: „Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy?” Wierny w tej sytuacji oznacza wierny, aby odpuścić dług innych wobec Boga, a nie wierny masie bogactwa: przebaczenia i łaski oraz wszystkich darów (w tym czasu, pieniędzy i zdolności), które Bóg wam powierzył.

Ta przypowieść przypomina mi wcześniejszą, również z Ewangelii wg św. Łukasza (12, 16–21), w której żniwo rolnika jest obfite i decyduje się on na budowę większych stodół, aby przechowywać plony. Bóg nazywa go głupcem. Dlaczego głupcem? Ponieważ wszystko, co ma, zostanie mu zabrane, gdy umrze - w przypadku tej przypowieści będzie to ta noc, ale czy to będzie ta noc, czy trzydzieści lat później, wszystko, co zgromadził, zostanie przekazane innym i nie odniesie z tego żadnej korzyści. Naszą korzyścią jest tylko to, co dajemy darmo i dobrowolnie. Pamiętajcie, że przypowieść mówi o uprawach, ale to jest metafora. Naprawdę cenną rzeczą, która została nam powierzona, abyśmy mogli ją rozdać, jest przebaczenie, wybaczenie długów innych przeciwko nam, a nawet przeciwko Bogu.

To przebaczenie grzechów przeciw Bogu jest najwyraźniej widoczne w tajemnicy spowiedzi; jednak myślę, że każdy z nas może uwolnić innych od długu wobec Boga, który być jest w naszym sercu. Mam na myśli to, że - podobnie jak faryzeusze - czasami możemy postrzegać innych jedynie jako grzeszników. Nie możemy tego pokonać, ponieważ nie umiemy znaleźć łaski w naszych sercach, aby uwolnić ich od ich długów. Wiele razy zdarzyło mi się przyłapać na złości na kogoś w imieniu Boga. Byłem zły z powodu sposobu, w jaki ignorował lub bluźnił Bogu, wyśmiewał Cerkiew lub zachęcał innych do grzesznego i destrukcyjnego zachowania. Trzymałem dług w imieniu Boga, jakby Bóg potrzebował mojej pomocy w notowaniu zła popełnianego przez innych. Bóg nie wzywa mnie, abym żywił urazy lub rejestrował winy, Bóg wzywa mnie do wybaczania.

I nawet jeśli nie mogę wybaczyć wszystkiego, mogę przynajmniej wybaczyć pięćdziesiąt procent, a nawet dwadzieścia procent, jak czyni to obrotny zarządca. Może moje sumienie nie pozwoli mi wybaczyć całości. Dobrze, zaczynam więc, gdzie mogę i wybaczam część. To powinniśmy robimy. Wybaczamy troszkę, część, kawałek. Ofiarowujemy trochę łaski, która została nam powierzona, gdy Bóg dobrowolnie wybaczył nam wszystkie nasze grzechy.

A jeśli nie możemy choć trochę wybaczyć, wówczas uniżamy się i prosimy Boga o pomoc i miłosierdzie. Zastanówmy się nad tą przypowieścią. Obrotny zarządca z czysto samolubnych pragnień uniknięcia cierpienia i zdobycia „wiecznego domu” znalazł sposób na wybaczenie niektórych długów innych. Niech Bóg pomoże także nam wybaczyć dług innych wobec Niego, nawet tylko odrobinę.

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

Fotografia: MichalSacharczuk / orthphoto.net /