publicystyka: Jak Bóg obezwładnia człowieka

Jak Bóg obezwładnia człowieka

tłum. Justyna Pikutin, 01 listopada 2019

Nie wiem, czy obserwowałeś kiedyś proces pisania ikony. Po zakończeniu pierwszego etapu, nie mówimy, że praca została zakończona i wszystko gotowe, nie bierzemy ikony i nie niesiemy jej do cerkwi. Nie możemy nawet powiesić jej w swoim pokoju. Przecież nie jest ona jeszcze skończona. Ale nie mówimy też, że jest ona bezsensowna, nie możemy jej nie docenić i wyrzucić do kosza. Ona nie jest jeszcze gotowa do oceny. Możemy ją jednak tymczasowo postawić, nawet jeśli nadal wymaga dużo pracy - proces trwa.

Dokładnie tak samo kocha nas Bóg. Przecież widzi On, że my, ludzie, staramy się podążać za Nim, czerpać miłość z Jego miłości, życie z Jego życia, światłość z Jego światłości. On wie wszystko i wie, dlaczego nas kocha. Kiedy nie kochasz, to znaczy, że nie wiesz. Ten kto wie, co dzieje się z innym człowiekiem, kocha go i wie też, że „osoba przede mną nie jest moim wrogiem, a jeśli tak mi się wydaje, to jest w tym też moja wina”. Pokocham i tego człowieka. Pokochasz tę, z powodu której bardzo cierpiałeś, która cię obraziła. Musisz zrozumieć, że twój problem - to nie on czy ona, a coś wewnątrz ciebie, coś co jeszcze nie zostało uleczone i nadal wymaga leczenia, otwarta rana wewnątrz ciebie - jeszcze nie zaszyta; ból wewnątrz ciebie - jeszcze nie ukojony. Nie ma wrogów. Nie ma wroga, który byłby wart twojej nienawiści. Nie ma takiego wroga na tym świecie. Przyjrzyj się życiu tego, kto wyrządził ci ogromną szkodę. Jeśli przeanalizujesz, dlaczego tak postąpił, jego motyw, jego dzieciństwo, to jak je przeżył, jak doszedł to tego momentu swego życia, to zobaczysz, że nie jest on twoim wrogiem, nie jest twoim przeciwnikiem.

Dlatego też Chrystus mówi nam: „Nie bójcie się zabijających ciało, gdyż duszy nie mogą zabić…” Czasami czujesz, że ktoś sprawił ci przykrość i nienawidzisz go, ale w rzeczy samej to nie on jest winny. Coś innego jest winne, coś innego ci szkodzi, przyjrzyj się tylko sobie.

W tych chwilach zapytaj Boga: „Boże mój, nienawidzę tego człowieka, czy Ty też go nienawidzisz?” Chrystus ci odpowie: „Nie, wybaczyłem mu na Golgocie. Ale i teraz wszystkim wybaczam i wszystkich kocham”. Zaciekawisz się: „Ale jak możesz go kochać?” i Bóg odpowie ci: „Ja w odróżnieniu od ciebie patrzę na rzeczy zupełnie inaczej. Widzę, że ten człowiek wiele w życiu wycierpiał. Postąpił tak z tobą nie dlatego, że jest złym człowiekiem, on po prostu boi się i się broni”. „Jak to boi się? On tyle krzywdy mi wyrządził, Boże mój. Przez niego straciłem swoje miejsce. Zemścił się na mnie i poszedł do sądu” - wykrzykniesz. A Bóg ci odpowie: „Gdybyś znał cały strach jego duszy, lęki jego serca, przerażenie jego sumienia, nie mógłbyś go nienawidzić. Pokochałbyś go, odczuł na sobie to, co nazywane jest „otchłanią miłosierdzia”. On, moje dziecko, potrzebuje twojej miłości, potrzebuje wsparcia, a nie zemsty”. Naucz się „mścić się” tak, jak na tobie „mści się” Bóg. „Mści się” w cudzysłowie. On się nie mści. Bóg zawsze odpowiada miłością i tym właśnie obezwładnia ludzi.

Jak długo byś nie szukał tego, kogo nie znosisz, zobaczysz, że nawet on zasługuje na twoją dobroć i twoje wybaczenie. Jednak my często jesteśmy nieprawdziwi. Zamiast pokazać swoje rany, odgradzamy się złem i nieprzyjaźnią. Nie ma złych ludzi. Wystarczy przycisnąć odpowiednie guziczki w duszy każdego człowieka, by usłyszeć melodię miłości. Jeśli się nie udaje, to może naciskasz nie te guziczki. I dlatego otrzymujesz dysonans, słyszysz histerie, kłótnie, narzekania, ale wewnątrz tego człowieka znajduje się piękny świat, który po prostu jest jeszcze nieznany całemu otoczeniu.

Wiem, to trudne. Trudne, dlatego, że i my nie doświadczyliśmy dostatecznie dużo miłości w swoim życiu. Mówię ci, byś pokochał kogoś, a ty sprzeciwiasz się: „Jak pokochać? Przecież ja sam nie nasyciłem się miłością w swoim życiu”.

Widocznie, wielu z nas nie odróżnia miłości od naszych osobistych potrzeb.


Fragment książki archimandryty Andrzeja (Konanosa) „Miłość na zawsze”

za: pravlife.org

fotografia: pastaljon /orthphoto.net/