publicystyka: Ukryte błogosławieństwo

Ukryte błogosławieństwo

tłum. Justyna Pikutin, 02 października 2019

Dziś chcę, byś zapamiętał określenie „ukryte błogosławieństwo”. Jest to błogosławieństwo schowane pod czymś, co jest odbierane przez nas jako zmartwienie, trudność, kara, problem czy tragedia.

Wiedz, że w każdym problemie w twoim życiu jest ukryte błogosławieństwo. W każdej życiowej sytuacji. Nie ma nic w twoim życiu - od chwili, kiedy budzisz się, do tej, kiedy zasypiasz - czego celem nie byłoby przyniesienie ci korzyści. Być może nie wszystko jest przyjemne, nie wszystko daje ci poczucie satysfakcji i przyjemności, ale wszystko niewątpliwie jest dobre dla ciebie. Mówił o tym apostoł Paweł: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani.” (Rz 8,28)

Jeśli ktoś kocha Boga i patrzy na życie boskimi oczami, oczami Chrystusa, jeśli wierzy, że „wszystko, co mnie spotyka - jest dla mnie dobre”, wtedy wszystko prowadzi go ku dobremu. Wtedy wszystko staje się naszym współpracownikiem, również trudności i przeszkody, które napotykamy - zmuszają nas, aby biec szybciej, dlatego, że przeszkody czynią człowieka silniejszym. Nic w naszym życiu nie dzieje się po to, by nas zniszczyć.

To wyobrażenie, które mamy, ten stosunek uformowany została naszej duszy poprzez mówienie nam o karcącej naturze Boga, Który nas nie podtrzymuje, tylko karze, jak gdyby był On przeszkodą na drodze ku naszemu szczęściu i bezustannie mówił nam: „Nie”, i jakby bez względu na to, co chcielibyśmy osiągnąć, stawiał nam przeszkody, wielką rękę i ścianę z brązu, która mówi ci: „Nie, nie zrobisz tego. Ja, twój Bóg, cię powstrzymam”. Ta wiara, uformowana w naszej duszy, jest zupełnie niewłaściwa. Myśli, które Bóg wkłada w nasze serca, są przyjaźnie nastawione do Boga. Co by się nie wydarzyło w twoim życiu - wszystko prowadzi ku lepszemu. Pod każdą tragedią ukryte jest błogosławieństwo. Dlatego dzisiejsza rozmowa nosi tytuł „ukryte błogosławieństwo”.

Być może słyszeliście o świętym Maksymie Kawsokaliwicie (dosłownie „palącym kaliwy”), który podpalał swoje kaliwy, ponieważ nie chciał nic posiadać. I za każdym razem, kiedy czuł, że pojawia się duchowa przeszkoda dla jego duszy, podpalał swoją kaliwę i szedł w inne miejsce. Czytałem książkę - artystyczne przedstawienie jego życia, w której napisano, jak pytano go:
- Dlaczego to robisz?
A on odpowiadał:
- Kiedy podpalam swoją kaliwę, lepiej widzę niebo!
Dla jednych to nieszczęście, a on mówił:
- Kiedy podpalam swoją kaliwę, niebiosa otwierają się i lepiej widzę. Nie mam już przeszkody - nie mam dachu, już nic mnie nie ogranicza i staję się otwartym.

Problem, który teraz cię dręczy, w rzeczy samej cię otwiera - twoje serce rozszerza się, rozszerzają się twoja świadomość i przestrzeń w twoim umyśle. To, co nowe, może już bez problemu znaleźć w tobie miejsce dla siebie i stajesz się bardziej elastyczny. Przecież by coś nowego mogło wejść w twoje życie, trzeba wyrzucić to, co stare.

Czasami to pozbywanie się starego może cię zasmucić. To tak, jakbyś chciał przestawić fotel w swoim pokoju, a coś przeszkadzało ci to zrobić – mówisz więc sobie: „Zostaw, by nic nie zepsuć. Niech stoi, tak jak stoi”. To znaczy, że chcesz zmienić swoje życie, ale mówisz: „Zostaw to, niech zostanie wszystko tak, jak jest”. Tak się nie da. By zmieniło się nasze życie i byśmy zobaczyli coś innego, musi nastąpić transpozycja.

Te zmiany często zachodzą poprzez wstrząsy w naszym życiu, a czasami nawet tragedie, które bardzo nas ranią. Każde złamanie boli i pozostawia blizny. Inaczej się nie da. A to, co ci pomoże w tych momentach zmian, to - elastyczność duszy. Byś nie sprzeciwiał się woli Bożej i rozwojowi wydarzeń. Potraktuj to, co przychodzi do ciebie, jak płynącą wodę - nie sprzeciwiaj się i nie próbuj zawracać. Nie będzie problemu, póki nie będziesz próbował zawrócić. W ten sposób ruch pozostaje bez przeszkód. Problemy pojawiają się wtedy, gdy starasz się okazać sprzeciw Bogu, życiu oraz życiowym wydarzeniom.

Tak więc po pierwsze - podążaj za życiem, a po drugie - miej wiarę. Patrz na wszystko z wiarą. Wierzyć - znaczy patrzeć na to, co jeszcze się nie wydarzyło, tak jakby już się wydarzyło. Dzięki temu będziesz widział takie pozytywne rzeczy, jak światłość Chrystusowa. I powiesz: „Tak, Boże mój, Jezu Chryste, przybądź!”

Tak więc czekam, by te trudności przyniosły ze sobą dla ciebie światłość Chrystusową, a nie mrok piekieł i rozpacz z niepocieszeniem. Trzeba inwestować cały kapitał swojej duszy w Światłość. I powiedzieć: „Coś dobrego z tego wyjdzie”.

Pewien mój przyjaciel, który ma dużo dzieci, opowiadał, że kiedy miał problemy z dziećmi i ich chorobami, mówił:
- No i otrzymałem prezent, owinięty grubym papierem. Ale mam nadzieję, że znajdę w nim czekające nas błogosławieństwo. Zbliża się coś dobrego.

Kiedyś oglądałem film, w którym pewnemu człowiekowi spłonął dom w USA. A wiecie, że tam domy są drewniane, nie murowane jak u nas. I wtedy, gdy wszyscy wokół miotali się w rozpaczy, on będąc z natury optymistą, powiedział:
- To najlepsze, co mogło mnie spotkać. Tylko teraz mogę w końcu udać się na wyprawę do lasów tropikalnych. Zawsze chciałem to zrobić, ale ciągle nie mogłem się zdecydować na opuszczenie mojego wygodnego domu. A teraz ten pożar dał mi możliwość podróżowania wszędzie, gdzie tylko zechcę.

W ten sposób w tragedii dostrzegł on możliwość robienia czegoś innego. Tak też każda tragedia w naszym życiu (kiedyś to zrozumiesz) może okazać błogosławiony wpływ na nasze życie i przynieść coś niezwykle dobrego naszej duszy i szczęściu - naszemu i innych. Dlatego musisz nauczyć się, tak jak św. Maksym poprzez te spalone kaliwy, lepiej widzieć niebiosa, otwarte dla ciebie. I mieć więcej radości w duszy i więcej siły w sercu.

Problemy nie powinny cię przytłaczać, przeciwnie - powinny dodawać ci sił i przygotowywać na coś lepszego, co cię czeka i co już dzieje się w twoim życiu. Miej oczy otwarte, by to zobaczyć. Naprzód! Do zobaczenia.

archimandryta Andrzej (Konanos)

za: pravoslavie.ru

Fotografia: kalia / orthphoto.net /