publicystyka: Lepiej pozwolić młodzieży po prostu być, modlić się za nich i otaczać miłością

Lepiej pozwolić młodzieży po prostu być, modlić się za nich i otaczać miłością

tłum. Aleksandra Karpiuk, 21 lutego 2019

Wielu pyta nas, kapłanów: Co ojciec sądzi o dzisiejszych nastolatkach? Około 20 lat temu uczyłem w klasach licealnych, i wtedy także zadawano mi to pytanie. Większość chce usłyszeć, że dzisiejsza młodzież musi się zmienić, poprawić, zrobić to lub tamto. Nie mogę powiedzieć, że dzisiejsza młodzież jest zła; zwykle źli ludzie stają się lepsi.

Część młodych ludzi zachowuje się agresywnie czy przeklina. Te zewnętrzne manifestacje, które możemy zauważyć, nie wyrażają ich dusz. To tylko choroba. Jeśli spojrzymy głębiej, odkryjemy, że dany człowiek nigdy nie poczuł, co to znaczy kochać, być uprzejmym. Dziecko nie widziało żywego obrazu Chrystusa w swoich rodzicach, nauczycielach czy trenerach. Przecież, gdyby tak było, dziecko zdecydowanie by to odczuło, co przyniosłoby tylko korzyści. Dzisiejsze dzieci są przecież szczere. Możemy obwiniać współczesne skomplikowane czasy o wiele, ale dzieci są teraz bardziej szczere niż przedtem. Aby przekonać dziecko do czegoś, musisz wykazać się nie tylko słowami, ale i czynami.

Młodzi nie potrzebują dziś autorytetów. Ojciec może powiedzieć synowi: Rób, co mówię, i to wszystko. Tak powiedziałem! Nie. Dzisiaj dzieci chcą dialogu, dyskusji, chcą zrozumieć, dlaczego powinny to robić w taki, a nie w inny sposób. Kiedy mówię na przykład: Przyjdź do cerkwi. Znajdziesz tam radość - dziecko będzie sprawdzać, czy naprawdę tam jest radość. I jeśli ono przyjdzie, a ja zacznę tylko prawić mu morały, powie mi: Ojcze, dlaczego mnie tu wezwałeś?

Kiedy pracowałem w szkole, dzieci były moimi najlepszymi nauczycielami; sprawiały, że rozmyślałem o wielu rzeczach. Dzieci chcą obiektywnie patrzeć na rzeczy: Ojciec mówi o pokorze, ale czy ja tę pokorę mam? Mówię, że znajdą radość z Chrystusem, ale czy ja ją odczułem? Pojawiają się lęki, wściekłość, gniew rośnie, a potem żądam, by oni nauczyli się modlić. Mówię o tym, jak Chrystus przynosi pokój i spokój duszy, ale czy ja mam ten spokój w sobie?

Wydaje mi się, że lepiej jest pozwolić nastolatkom być; to znaczy modlić się za nich i otaczać ich miłością, bez zbędnej gadaniny. Nasze słowa często przynoszą rezultaty sprzeczne z naszymi oczekiwaniami. Mówimy jedno, a nasze dzieci robią coś odwrotnego. Zazwyczaj rodzice powtarzają to samo w kółko, nie myśląc o konsekwencjach. Pozwól dziecku być. Lepiej pokaż mu, że jesteście szczęśliwą rodziną, że Bóg sprawia, że ​​jesteś radosny - to będzie najlepsze kazanie.

Jeden młody chłopak powiedział mi: Nie chodzę do cerkwi. Wiem, co mi tam powiedzą. - Co? - pytam. Że wszystko jest zabronione. - Co masz na myśli? - Zabrania się zabawy. Zabrania się spędzania czasu z niektórymi ludźmi. Zabrania się palenia. To miejsce zakazów. Faktycznie jednak nie odzwierciedla to rzeczywistości w Kościele. Jednakże jest to obraz, który tworzymy. Zamiast pokazywać, jak możemy się radować w Chrystusie, uczymy młodzież, czego nie może robić. Święty Porfiriusz powiedział: Panika, stres lub niepokój nie powodują, że ciemność znika. Naciśniesz włącznik światła i światło się zapali. Rozsuniesz zasłony i zaświeci słońce. Ciemność znika automatycznie. Powinniśmy przyciągnąć do siebie młodych ludzi poprzez miłość, współczucie, opiekę i całkowite zrozumienie. Wyrozumiałość nie oznacza usprawiedliwienia grzechów, ale świadomość, dlaczego nasze dzieci robią jedno, a nie drugie. A one na pewno to poczują.

Czy wiesz, dlaczego św. Paisjusz i inni starcy przyciągali do siebie tak wiele osób? Ponieważ kierowali się czymś, co sprawiło, że pewien anarchista z Salonik napisał list do św. Paisjusza, zaczynając od słów: Mój ukochany tatusiu. Nie wiedząc, jak oficjalnie zwrócić się do mnicha, napisał tak jak mu poleciło jego serce, ponieważ w głębi duszy czuł miłość starca.

Pewnego dnia zapytałem kogoś: Kto jest twoim największym nauczycielem? Mając nadzieję usłyszeć imię jakiegoś świętego, usłyszałem w odpowiedzi: Moim największym nauczycielem są moje grzechy, nieszczęścia i pomyłki. Św. Paisjusz powiedział: Trudności i przeciwności są jak latające dywany, które mogą nas donieść do nieba. Młodzi ludzie, którzy gorliwie naprawiają swoje błędy, powinni optymistycznie patrzeć na świat, wiedząc, że są na dobrej drodze do spotkania z Chrystusem, który jest światłem i miłością.
 
Archimandryta Andreas (Konanos)