publicystyka: Widzenie Wiary

Widzenie Wiary

o. Konstanty Bondaruk, 02 lutego 2019

W 18 rozdziale Ewangelii według Łukasza czytamy opowiadanie o uzdrowieniu ślepca. Stało się zaś, gdy On zbliżał się do Jerycha, że pewien niewidomy siedział przy drodze, żebrząc. Słysząc tłum przechodzący obok, dopytywał się, co się dzieje. Oznajmili mu, że to Jezus Nazarejczyk przechodzi. I zawołał, mówiąc: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Ci, którzy szli przodem, nakazywali mu, aby milczał, on zaś tym więcej krzyczał: – Synu Dawida, zmiłuj się nade mną! Przystanąwszy, Jezus rozkazał przyprowadzić go do siebie. Gdy on zbliżył się, spytał go: Co chcesz, abym ci uczynił? On zaś rzekł: – Panie, żebym znowu widział. 42 A Jezus rzekł mu: Przejrzyj, wiara twoja zbawiła cię. I natychmiast przejrzał, i poszedł za Nim, wysławiając Boga. A cały lud, widząc [to], oddał chwałę Bogu (Łk 18, 35-43)

Ten cud opisali jeszcze dwaj ewangeliści: Mateusz (Mt 20, 29-34) i Marek (Mk 10, 46-52). Ten drugi pisze o ślepcu nazywając go z imienia „Bartymeusz”, czyli „syn Tymeusza”. Nieszczęśnik siedział przy drodze i prosił o jałmużnę. Zaznał on nędzy życia w stopniu wręcz wyjątkowym. Oprócz ślepoty, strasznej choćby z tego powodu, że nie mógł czytać „Tory”, oraz zwyczajnej biedy, doświadczył on też niemało gorzkiego smaku lekceważenia i odrzucenia. Czuł się też napiętnowany, gdyż kalectwo według ówczesnych potocznych przekonań żydowskich świadczyło o winie moralnej, jego własnej lub jego przodków. Na widok kogoś takiego – tylko nieliczni okazywali współczucie, zaś większość odwracała głowę i szerokim łukiem omijała nieszczęśnika. Tak było wtedy i podobnie bywa dzisiaj. Tylko nieliczni zatrzymują się przy żebrakach, natomiast większość nie zatrzymuje się i usprawiedliwia się w duchu plotkami, że żebractwo jest zorganizowanym biznesem. Ślepiec prosi jedynie o dar widzenia i otrzymuje go. Paradoksalnie, jego nędza i zależność od innych ludzi, pomagają mu w spotkaniu z Jezusem. Bartymeusz może tylko prosić. Jego osoba to jedno wielkie błaganie, które nie pozwala Jezusowi przejść obok niego obojętnie. Chociaż Mistrza stale otacza kilkadziesiąt osób, to jednak ubogi ślepiec przykuwa Jego uwagę. Chrystus zatrzymuje się nie tylko z powodu współczucia, ale także widząc serce tego człowieka. Żebrzący ślepiec nie ma nic szczególnego, nie jest też jedynym ślepcem, ale z drugiej strony ma wszystko to, co najlepsze, najwłaściwsze. Po ludzku jest ubogi, ale bogaty w wielką wiarę, dlatego otrzymuje upragnioną zdolność widzenia. Chrystus zwraca uwagę na tę jedną decydującą okoliczność; że w głębi serca ślepca nastąpiła przemiana i oznajmia: „Twoja wiara zbawiła cię”. Skarb wiary, widzenie wiary to taki skarb który ślepiec i każdy inny powinien odkryć w sobie i rozwijać go. Przecież nie inaczej jak dzięki wierze niewidomy odkrył w Nauczycielu z Nazaretu Mesjasza i zwrócił się do niego słowami: „Jezusie, Synu Dawidowy”.

Inaczej niż dziewięciu trędowatych

Jerychoński ślepiec dostrzegł w Nauczycielu z Nazaretu tego, któremu warto poświęcić swe życie i poszedł za Nim w charakterze ucznia. Od tej pory Bartymeusz staje się świadkiem mocy Jezusa Chrystusa. Uzdrowiony żyje nowym życiem. Nie poprzestaje na samolubnym pielęgnowaniu i smakowaniu swojego szczęścia. Postępuje zupełnie inaczej niż dziewięciu trędowatych, którzy, mimo uzdrowienia z ciężkiej choroby, nawet nie podziękowali swojemu wybawcy (Łk 17, 17). Z Ewangelii wiemy, że niemało było takich, którzy deklarowali: „Nauczycielu, pójdę za Tobą dokądkolwiek pójdziesz”, ale nie poszli z powodu innych zajęć, który wydały się im ważniejsze. (np. Mt 8, 19-22). Natomiast Bartymeusz nie zastanawia się, jest radykalny w swym postanowieniu. Otwarcie oczu otworzyło go na samą osobę Zbawiciela. Wewnętrznie przemieniony widzi dalszy sens swojej egzystencji tylko w kroczeniu za swoim wybawcą. Dla Chrystusa, nawrócenie ku wierze jest najważniejsze. Jego pierwszymi słowami przed początkiem działalności publicznej były: Nadszedł czas i przybliżyło się Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1, 1).

Tu warto dodać, że nazwa miasta „Jerycho” tłumaczy się jak „Jego księżyc”. Innymi słowy, jest to miasto pozbawione światła dziennego, jakim jest Chrystus – Słońce Prawdy. Jezus wchodzi tam, gdzie jest najciemniej, gdzie zwyczajnie, po ludzku, umiera nadzieja. Wchodzi do naszego Jerycha, w naszą ciemną stronę życia, którą częstokroć ukrywamy przed Bogiem i samymi sobą. Uzdrawiając ślepca, Chrystus spełnił proroctwo Jeremiasza, który powiedział, że w mesjańskiej epoce ślepi i kalecy otrzymają uzdrowienie. Aby ujrzeć Chrystusa fizycznym wzrokiem, niewidomy powinien wpierw dostrzec Go oczyma duszy. Na świecie jest mnóstwo nieszczęśników pozbawionych tego elementarnego, nie dającego się niczym zastąpić daru, jakim jest wzrok. Nie mogą oni widzieć nawet twarzy bliskich im, życzliwych osób, ani piękna brzasku ni zachodu słońca, ani gwiazd na bezchmurnym niebie. Niewidomi są narażeni na różnego rodzaju niebezpieczeństwa, gdy próbują przemieszczać się o własnych siłach. Stąd nietrudno jest zrozumieć wdzięczność jerychońskiego ślepca.

Pytanie, z jakim Chrystus zwraca się do niewidomego,  jest na pozór dziwne: Co chcesz, abym ci uczynił?” Czyż nie widział i nie rozumiał dokuczliwości tego szczególnego kalectwa? Oczywiście, ślepy prosi o uzdrowienie oczu, chce widzieć. Krótka rozmowa wyjaśnia przyczynę ślepoty. Niewidomy był daleko od Chrystusa, żeby znów mógł widzieć, powinien był zbliżyć się do Niego. Niewykluczone, ze jego ślepota mogła być następstwem samotności albo wyobcowania od Boga i ludzi. Można także być zaślepionym jakąś żądzą lub nienawiścią do tego stopnia, że nic ponad to nie istnieje dla człowieka. W rezultacie widzi on jedynie siebie i swoją ciemność. Otwierając niewidomemu oczy Chrystus chciał, aby ten sam sobie odpowiedział na pytanie, czego oczekuje od Boga. „Zaczął widzieć” można ująć słowami, że nareszcie pojął, o co w życiu chodzi. Zrozumiał istotę swej ślepoty, to, że nie dostrzegał innych ludzi, tylko siebie i swoje problemy, to znaczy - niczego nie widział. Jednak teraz nie poszedł napawać się pięknem otaczającego go świata, ale poszedł za swym dobroczyńcą, wielbiąc Boga. Prawdopodobnie dotychczas nie chciał pójść za Bogiem, nie czcił Go, a jedyne co robił, ograniczało się do bezczynnego oczekiwania na jałmużnę przy drodze. Jerychońskiemu niewidomemu poszczęściło się, ze pierwszą osobą, którą on spotkał, był Chrystus. Ślepiec słyszał o Nim i uwierzył w Jego moc. Gdyby nie obudziła się w nim ta wiara, wszystko zostałoby po staremu.

Sumienie - oczy duszy
Historia ewangelicznego niewidomego to w znacznym stopniu historia każdego z nas. Samo doświadczenie życiowe podpowiada nam, że prócz fizycznej istnieje duchowa ślepota. Oczy naszego serca i duszy zwą się sumieniem. Wszyscy rodzimy się z tym nieocenionym darem, który obowiązani jesteśmy rozwijać i pielęgnować w świetle przykazań Bożych oraz ducha Ewangelii. Należycie ukształtowane sumienie pozwala nieomylnie odróżniać dobro i zło. Inspiruje ono do czynienia dobra i unikania zła. Sumienie chwali nas, gdy czynimy dobro i czyni wyrzuty, gdy dopuszczamy się zła. Sumienie to taka osobista przestrzeń, w której Bóg nawołuje nas od wewnątrz, z głębi serca, abyśmy poszli za Jego światłem. Tak jak fizyczna ślepota jest jest niebezpieczna dla ciała, tak duchowa niesie rozliczne zagrożenia dla duszy. Dar duchowego wzroku, sumienia, odróżnia nas od pozostałych stworzeń, czyniąc z nas ludzi, istoty stworzone na obraz i podobieństwo Boże. Duchowa albo moralna ślepota może spowodować nieodwracalną szkodę. Ludzie z tym defektem potrafią ranić i krzywdzić innych ludzi nawet nie uświadamiając sobie tego. Notoryczni kłamcy łżą w żywe oczy bez mrugnięcia okiem, bez żadnego wyrzutu sumienia. Amoralni wyzyskiwacze bogacą się na ludzkiej krzywdzie i nieszczęściu, handlując narkotykami albo bronią, albo czerpiąc zysk z prostytucji i narkomanii. Oszczercy psują ludziom reputację,  rozpowszechniając plotki i podejrzenia, co może całkowicie zepsuć opinię i pognębić człowieka. Nieuczciwi mąż albo żona częstokroć dopuszczają się zdrady małżeńskiej bez najmniejszego poczucia winy. U takich ludzi nie ma ani krzty lojalności, poczucia winy ani wstydu, ponieważ uśpili i zagłuszyli swe sumienie.

Bez Boga jesteśmy jak ślepi
W księdze proroka Izajasza czytamy: Sprawię, że niewidomi pójdą po nieznanej drodze, powiodę ich ścieżkami, których nie znają, ciemności zmienię przed nimi w światło, a wyboiste miejsca w równinę. Oto są rzeczy, których dokonam i nie zaniecham (Iz 42, 16). Niejednokrotnie, wobec życia i samych siebie, stajemy się jak niewidomi: nie zauważamy ludzi wokół nas, nie widzimy sensu życia, pracy, nie dostrzegamy własnych grzechów, które przesłaniają nam jasny obraz Boga i nie pozwalają ujrzeć siebie w całej prawdzie. Słabości i przywary mogą nas krępować jak ciężkie okowy, nie pozwalając swobodnie chodzić i cieszyć się życiem.

W „Ewangelii według Jana” jest mowa o innym przypadku przywrócenia wzroku. Po uzdrowieniu niewidomego od urodzenia, Chrystus groźnie oznajmił faryzeuszom zgorszonym cudem dokonanym w szabat: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: „Widzimy”, grzech wasz trwa nadal (J 9,41). W duchowym sensie jesteśmy ślepcami, tylko nie uświadamiamy sobie tego. Urodzeni z tym defektem uważamy się za całkowicie zdrowych. Nigdy nie odkrylibyśmy w sobie tej ślepoty, gdyby Syn Boży stając się człowiekiem nie przyszedł na ten świat, aby nas wyprowadzić z ciemności. Wielu spośród nas, tak jak zarozumiałym faryzeuszom, wydaje się, że wszystko wiedzą i postępują właściwie. My również nie znamy ani Boga, ani samych siebie. Nic nie wiemy o naszym powołaniu, które powinno być treścią i celem naszego życia i działania. Nie wiemy na czym polega prawdziwe szczęście i jak do niego dążyć. Mimo iż nasza wiara chrześcijaństwa w wielu rzeczach nas oświeciła, to nie wyleczyła całkowicie ze ślepoty. Dopóki kierujemy się swoim rozumem i egoizmem, to pozostajemy ślepcami w Bożych oczach. Nie rozumiemy Jego logiki, stwarzamy sobie fałszywe wyobrażenie o świętości nie wiedząc na czym polega prawdziwa cnota. Jeżeli chodzi o nas samych, to u bliźniego ochoczo dostrzegamy wszystko, co najgorsze, tylko siebie nie potrafimy obiektywnie ocenić.

W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię (Pwt 28, 15). Następnie z wielką drobiazgowością wymienione są rozmaite nieszczęścia, a wśród nich i to, że w południe będziesz szedł po omacku, jak niewidomy idzie po omacku w ciemności, w zabiegach swoich nie będziesz miał powodzenia. Stale będziesz napastowany, ograbiany, a nikt cię nie będzie ratował (Pwt 28, 29). Nie bacząc na ten groźny ton, Bóg z miłością i dobrocią posyła Swe Słowo - Jezusa Chrystusa na ścieżki naszego życia, aby dokonał On cudu przemiany i uzdrowienia. Jedyne, czego od nas wymaga, to wiara, która staje się bramą otwartą na Boże działanie.

Niebezpieczeństwo zaślepienia
W 2-m Liście do Koryntian Apostoł Paweł pisał: A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie, dla niewiernych, których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga (2 Kor 4, 3-4). Nie wolno nam zapominać o zjawisku oślepienia i zaślepienia. Zdarza się, że człowiek jest oślepiony słońcem, lampą lub reflektorem. Jest wówczas ogłuszony, bezradny, sparaliżowany. Podobnie bywa z umysłem, który traci zdolność poznawania prawdy. Zaślepiony i czymś ogłuszony rozum nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że może się mylić, że żyje w świecie iluzji i fałszu. Można wymienić mnóstwo rzeczy lub idei, które całkowicie pochłaniają człowieka. Tu nie chodzi o naturalną ciekawość człowieka albo o zamiłowanie lub pociąg do czegoś. Zdarza się również wręcz szatańska zmiana optyki. Zaślepiony człowiek wszystko postrzega przez pryzmat swego zauroczenia, fanatyzmu. To może być idea, przyjemność, sława lub bogactwo. To one zaczynają dyrygować umysłem i blokują dostęp do światła prawdy. Fanatyzm jest przeciwieństwem tolerancji. Fanatyk to osoba „ślepo oddana komuś, czemuś, zaślepiona, nietolerancyjna, zaciekła”. Charakteryzuje się on tym, że człowiek nie potrafi zaakceptować innych ludzi o innej wierze czy poglądach i zaczyna ich tępić lub fizycznie eliminować. W swoim fanatyzmie człowiek potrafi być do tego stopnia zaślepiony, że nie widzi tego, iż wyrządza krzywdę drugiemu człowiekowi.

Sam Apostoł Paweł jest wręcz klasycznym przypadkiem fanatyzmu i zaślepienia religijnego. Był wykształconym faryzeuszem, jednym z tych, o których Jezus powiedział: To są ślepi przewodnicy ślepych. Jeśli zaś ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną (M t 15, 4). Jako gorliwy faryzeusz stał się nadgorliwym, zaślepionym w nienawiści do chrześcijan. On sam o swej nadgorliwości pisał: Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków (Ga 1, 13.14). W Dziejach Apostolskich czytamy: Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł (Dz 9, 1.2). Biblia wspomina, że w czasach Chrystusa byli tak zwani „zeloci”, do których należał uczeń Chrystusowy Szymon-zelota. Zeloci byli żydowskimi radykałami, wszczynającymi rewolty przeciwko rzymskiej okupacji oraz używającymi siły wobec tych, których uważali za heretyków.

Przejrzenie jest możliwe
Jednak naganna przeszłość nie wyklucza nawrócenia i nie ma wpływu na powołanie do służby Bogu. Zawsze można zawrócić z drogi fanatycznej nienawiści ku miłości Chrystusowej. Paweł przestał być zaślepionym w nienawiści do chrześcijan faryzeuszem, gdy został oślepiony blaskiem światła od Chrystusa na drodze do Damaszku. Pisał o tym: nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba….Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy (Dz 22, 6, 11). Oczy otworzyły mu się wówczas, kiedy Ananiasz ogłosił mu jego nową rolę i zadanie: być świadkiem tego, co widział i słyszał. Pismo Święte kojarzy ślepotę z grzechem, z bezradnością, niezdecydowaniem i chwiejnością człowieka , który z tego powodu nie jest w stanie znaleźć właściwego kierunku. Ślepota jest straszliwą ułomnością. W kontakcie z Bogiem, Który jest światłem, człowiek postrzega siebie jako mrok. Poznanie chwały Chrystusowej prowadzi do poznania własnej ciemności, której apostoł Paweł doświadczył zupełnie realnie, zanim Cerkiew ustami Ananiasza nie przyjęła go do swej społeczności i nie zapewniła go, że oto teraz jest już na właściwej drodze do Boga. Były prześladowca pisał, że każdemu należy się szacunek: Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak macie odpowiadać każdemu (Kol 4, 6). Paweł uważał, że należy wyzbyć się wszelkiej agresji, nawet słownej, która mogłaby ranić czyjeś uczucia: A sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie, ale [ma] być łagodnym względem wszystkich, skorym do nauczania, zrównoważonym. Powinien z łagodnością pouczać wrogo usposobionych, bo może Bóg da im kiedyś nawrócenie do poznania prawdy i może oprzytomnieją i wyrwą się z sideł diabła, żywcem schwytani przez niego, zdani na wolę tamtego (2 Tm 2, 24-26). Miejcie wstręt do tego, co niegodziwe, lgnijcie do tego, co dobre (Rz 12, 9).

Czego powinni unikać wierzący, by zachowując gorliwość, nie popaść w fanatyzm? Po pierwsze: nie powinni być łatwowierni i bezkrytyczni w swojej wierze. A ponadto powinni: codziennie badać Pisma (Dz 17, 11). Będąc gorliwym, należy uważać, by nie stać się nadgorliwym. Z drugiej strony, niech jednak strach przed fanatyzmem nie hamuje gorliwości, bo Bóg nie chce letnich, tylko gorących wyznawców. Biblia mówi: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący (Ap 3, 15).

Obdarzeni wzrokiem my wszyscy pozostajemy ułomni, gdy chodzi o duchowe widzenie. Potrzeba nam takiego daru, który pozwoli widzieć siebie w prawdzie, bo tylko ona wyzwala ku wolności. Ewangeliczny żebrak uczy nas, że we wszystkim należy pokładać ufność w Bogu i nie urządzać swojego życia po swojemu. Prośmy, aby Bóg, który troszczy się o każdy kwiat polny, zadbał także o nasze ubóstwo wewnętrzne. Może On uczynić nawet niepomiernie więcej ponad to, o co prosimy i czego oczekujemy. Niech uczyni tak, abyśmy stali się prawdziwie widzącymi i mogli rozpoznać Go takim, jakim jest. Ten, Który jest światłością świata, niech Sam poprowadzi nas światłem Swego Słowa po poplątanych i ciemnych ścieżkach naszego życia. Niech poprowadzi nas drogami, które Sam dla nas obrał jako „prawdę i życie”.