publicystyka: Ufność nagrodzona

Ufność nagrodzona

o. Konstanty Bondaruk, 16 listopada 2018

W 8. rozdziale Ewangelii wg. Łukasza czytamy o dwóch cudach: uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok i wskrzeszeniu córki przełożonego synagogi - Jaira. Warto zwrócić uwagę na fakt, że odbyło się to bezpośrednio po wygnaniu legionu demonów z opętanego mieszkańca Gadarry. Mieszkał on w miejscu przygotowanym dla zmarłych, na cmentarzu. Ewangelista z pewnością celowo umieścił te trzy cudy w jednym ciągu, bo wszystkie one opowiadają o przebudzeniu zmarłych do nowego życia. W przypadku opętanego przez demony mamy do czynienia z izolacją od społeczeństwa. Symbolem jego śmierci dla społeczeństwa było miejsce zamieszkiwania: puste groby wykute w skałach. W przypadku córki Jaira mamy do czynienia z fizyczną śmiercią. Natomiast krwawiąca kobieta była nieczysta w rytualnym sensie. Związek pomiędzy cierpiącą na krwotok kobietą i zmarłą córką Jaira był dodatkowo podkreślony kilkoma elementami. Do obu kobiet: cierpiącej na krwotok i córki przełożonego synagogi Jezus zwraca się słowami: „córko, twoja wiara uzdrowiła cię”. Kobieta cierpiała na tę chorobę przez 12 lat, dokładnie tyle ile lat miała małoletnia córka Jaira.

Rytualna śmierć

Zgodnie z Prawem Mojżeszowym, cierpiąca na krwotok kobieta była nieczysta w rytualnym sensie, jak nieczystą pozostawała kobieta przez 40 dni po porodzie. Nie tylko nie mogła ona nawet zbliżyć się do świątyni, ale czyniła nieczystym każdego, kogo dotknęła. (Kpł 15,25-27). Prawo nic nie mówiło o tym, że kobieta ze swej natury, nie z własnej winy, ma skłonność do krwawienia. Jest to właściwość dana jej przez Boga, a nie wymyślona przez nią. Na szczęście, w odróżnieniu od trędowatych, kobieta cierpiąca na krwotok w czasach Jezusa Chrystusa, już nie musiała potrząsać dzwonkiem i z daleka wołać: «Nieczysta, nieczysta!» (por. Kpł 13, 45), dla ostrzeżenia innych, żeby się do niej nie zbliżali. Izraelici uważali krew za istotę życia, i właśnie dlatego zabronione było spożywanie mięsa, «które zawierałoby krew» (por. Kpł 19). Upływ krwi był równoznaczny z umieraniem. Gdy porównamy prawo dotyczące krwotoku i kontaktu z nieboszczykami, to obydwa przypadki były podobne. Krwotok oznaczał rytualną śmierć. To dlatego rytualnej śmierci nie należało wyłącznie ograniczać do biologicznej sfery, bo prowadziła ona do wyobcowania od Boga. Jak biologiczna śmierć jest oddzieleniem duszy od ciała, tak śmierć duchowa jest oddzieleniem człowieka od Boga, natomiast rytualna śmierć oznacza wykluczenie ze wspólnego kultu, coś w rodzaju ekskomuniki, odłączenia od Cerkwi.

W tym sensie warto zwrócić uwagę na słowa Ewangelii o tym, że „kobieta straciła na lekarzy cały swój majątek”. Lekarze nie tylko obskubali ją z pieniędzy, ale prawdopodobnie tylko pogorszyli jej stan. Ewangelista nieprzypadkowo wspomina o materialnych problemach kobiety związanych z chorobą. Tym samym podkreśla, że z dala od Bożej miłości, wszystkie ludzkie wysiłki w celu poprawienia swej doli, są skazane na niepowodzenie. Oto dlaczego oddalenie od Boga jest największym problemem grzesznego człowieka, którego on sam nie jest w stanie rozwiązać.

Jednak wbrew Prawu, kobieta zdecydowała się dotknąć do Chrystusa, chociaż dobrze wiedziała, że w świetle ówczesnych norm, czyni nieczystym tego człowieka. Więc dlaczego to uczyniła? Czy był to akt rozpaczy? Albo może uczyniła to z wiarą, że nie tylko nie zaszkodzi dotkniętemu, ale sama będzie uzdrowiona. Wiemy, że tak było istotnie, bo kobieta zamiast potępienia usłyszała: „Córko. Twoja wiara cię ocaliła”. Widocznie kobieta słyszała o Nauczycielu z Nazaretu, Który nie tylko dotykał nieczystych bez szwanku dla siebie, ale uzdrawiał nieczystych. Stąd wniosek, że normy dotyczące nieczystości, o których czytamy w Księdze Kapłańskiej, nie tyczyły się Chrystusa. W systemie Mojżeszowym śmierć powodowała śmierć, a nie życie. Jednak dla Chrystusa śmierć nie była problemem. Śmierć nie miała nad Nim władzy, tak jak i nieczystość. Przeciwnie. Chrystus był źródłem czystości i życia. W tym sensie, cuda Jezusa Chrystusa były zwiastunem nowego, przełomowego etapu w historii świata. Dotychczas każde stworzenie było poddane śmierci, jednak teraz śmierć już nie panuje ani nad Jezusem, ani nad tymi, którzy żyją w Nim.

Wiara od bliskości z Chrystusem

Kontakt z Chrystusem nie oznacza automatycznego duchowego zbliżenia, które jest nieodzownym warunkiem skorzystania z dobrodziejstw Jego bliskości. Wiele ludzi otaczało Jezusa podczas Jego działalności; wielu chciało być jak najbliżej, aby chociaż dotknąć się do Niego. Jednak, nie bacząc na tak bezpośredni kontakt, życie wielu ludzi nie uległo gruntowniej zmianie. Nie było ze strony tych ludzi jednoznacznej odpowiedzi na Chrystusowy apel o nawrócenie i wiarę. Jednak w przypadku dwojga ludzi opisanych w tym ewangelicznym czytaniu, zewnętrzne gesty wyrażają stan wewnętrzny. Niski pokłon przełożonego synagogi wyrażał głęboki szacunek i wiarę w moc Chrystusa. Próbą wiary stała się także przykra wiadomość, że córka Jaira - umarła i prośba o uzdrowienie jest już nieaktualna.

Tak więc, dobrodziejstwo ze strony Jezusa Chrystusa, w ostatecznym rozrachunku, zależy od stanowiska ludzi. Powiązanie dwóch epizodów unaocznia tę prawdę. Kobieta nie mogła otwarcie przedstawić swej prośby z powodu nieczystości i tłumu ludzi. Przełożony synagogi powinien był uwierzyć, że Jezus nie tylko jest zdolny uzdrawiać chorych, ale może uczynić jeszcze większy cud, nie bacząc na Prawo Mojżeszowe. Nieodzownym warunkiem była mocna wiara w uzdrowienie ze strony zainteresowanych osób. Niezłomne przekonanie doprowadziło chorą na krwotok kobietę do Chrystusa. Prośba Jaira o to, aby Jezus położył rękę na umierającą córkę i uratował ją, i zaufanie, że cud jest możliwy nawet po śmierci, doprowadziły do tego, że Jezus przywrócił jej życie.

W czasie gdy krwawiąca kobieta zatrzymała Chrystusa, ktoś przybiegł z domu Jaira i powiadomił go, że jego córka umarła i nie warto trudzić Nauczyciela. Lecz Jezus odpowiedział: „Nie bój się; wierz tylko, a będzie ocalona”. Często tak bywa, że wszystkie obiektywne przesłanki, normalne odczucia i ludzkie doświadczenie podpowiadają, że to już koniec, że nie ma żadnego wyjścia. Tak było w przypadku tych, którzy powiadomili o śmierci dziewczynki. Jair także mógł zwątpić i o nic więcej nie prosić. Jednak Chrystus zwrócił się do niego ze słowami, by ten nie tracił wiary. To co obiektywnie i według ludzkich pojęć było śmiercią, dla Chrystusa było najodpowiedniejszym czasem dla cudu. Ważne, aby tylko ojciec dziewczynki nie zwątpił.

Moc w słabości się doskonali

Zarówno krwawiąca kobieta, jak i przełożony synagogi zaznali w całej pełni uczucia bezradności i niemożności. Doświadczenie własnej niemocy zaowocowało zwróceniem się ku Bożej wszechmocy. Kobieta cierpiąca na krwotok robiła, co mogła, wydała na lekarzy całe swoje mienie, ale nie została uzdrowiona. Bóg uwolni nas od naszych dolegliwości dopiero wówczas, gdy przyznamy się do naszej własnej bezsilności. Właśnie wtedy, gdy już nie możemy nic więcej począć, kiedy dochodzimy do ściany, potykamy się o własne wyobrażenia, kiedy wszystko dzieje się na przekór nam, wtedy właśnie Bóg pozwala na ów dotyk wiary, wskazując nam, iż wszystko jest łaską.

Wspaniałe świadectwo uznania swej słabości i zawierzenia siebie Łasce Bożej znajdujemy u Apostoła Pawła. „Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” ( 2 Kor 12, 8-12). Z Dziejów Apostolskich oraz z Listów wyłania się wprost zdumiewająca gorliwość apostolska Pawła z Tarsu. Swymi doświadczeniami mógłby on obdzielić kilka biografii. Bezustannie podróżował, wystawiał się na niebezpieczeństwa i przeciwności: stawiał czoła to filozofom w Atenach, to intrygom w Koryncie, to słabej wierze Galatów. Przyjmował ciosy, ponosił klęski, lecz wyciągał z nich wnioski, nie zrażając się, parł do przodu, mimo iż bywał rozczarowany i przybity. Znał swoje słabości, szczególnie zaś ów tajemniczy oścień szatana, o którego usunięcie błagał Pana. Skąd więc tu niego ta moc? Paweł żył Bogiem i działała w nim Boża łaska.

Prawdziwym nieszczęściem człowieka jest zadufanie w samym sobie, przecenianie swoich możliwości, nieuwzględnianie swych ograniczeń i słabości. Bywa także w człowieku przeciwna postawa: gdy zupełnie brakuje pewności siebie, gdy widzi się wyłącznie swoje słabości, wady oraz lęki przed jakimkolwiek działaniem i podejmowaniem decyzji. Taki człowiek także marnuje swój potencjał. Często powtarzana fraza „moc w słabości się doskonali” może się także odnosić do czysto ludzkiego działania. Są ludzie ułomni, przykuci do łóżka albo wózka inwalidzkiego, którzy jednak wykazują nieprawdopodobny hart ducha, wolę życia, dążenie do szczytnych celów. Właśnie słabość wyzwala w nich niebywałą moc, która przynosi wspaniałe owoce.

Każdy wierzący może doświadczyć i pewnie doświadczy tego, że nie wszystko w życiu odbywa się, tak jak chciałby. Sam na swoim przykładzie przekona się, że często sytuacja komplikuje się i staje się beznadziejna. Może nawet pojawić się myśl, że już znikąd nie ma nadziei. Na więcej nie ma co liczyć, nie warto trudzić ani siebie, ani innych. Kto jednak w najbardziej beznadziejnej sytuacji nie straci nadziei, nie opuści rąk, ten doświadczy cudu. Bóg na wiele sposobów zachęca człowieka, aby ten się nie lękał się, tylko wierzył. Tak Chrystus postąpił z przełożonym synagogi i tak postępuje z każdym, kto w pełni uświadamia sobie swą bezradność. Czyni to za pomocą wewnętrznego głosu, przez Słowo Boże, przez pomocną rękę innego człowieka, pozwalając zachować wiarę, dodając otuchy i wspierając.

Podczas każdego nabożeństwa słyszymy o Bożej Wszechmocy. Jednak sercu trudno jest uwierzyć w to, co mówią usta, gdy dopadają człowieka nieszczęścia, krzywdy, choroby i cierpienie, a człowiek nie widzi ani ich powodu ani sensu. Życie codzienne z nieodłącznym cierpieniem i rozpaczą postrzega się jak ewidentny fakt, natomiast Boża wszechmoc wydaje się abstrakcją. Ta sytuacja może zachwiać wiarą w Bożą obecność w świecie, w to, że Bóg pamięta o człowieku i troszczy się o niego. Z drugiej strony, wzmocnienie wiary może nastąpić wśród trudności nie do zniesienia. Bez doświadczenia słabości wiara nie może się wzmocnić. Kiedy prośba wypowiedziana z wiarą nie zostaje wysłuchana, także i wówczas jest miejsce na wiarę, która jest ważniejsza niż sama prośba. Jair nie potrzebował formułować nowej prośby. Wystarczyło, że usłuchał Chrystusowego apelu: „Nie bój się, tylko wierz”.

Choroby i śmierć - nieuniknione

Kwestii chorób i śmierci nie unikniemy i my; pojawia się ona niezależnie od tego, czy myślimy o nich, czy nie. Na pierwszy rzut oka; w pracy, na ulicy można odnieść wrażenie, że wszyscy są zdrowi i żwawi, jednak wystarczy odwiedzić dowolny szpital, by przekonać się, że w rzeczy samej jest zupełnie inaczej. W chwili, gdy ktoś beztrosko śmieje się, ktoś inny zwija się z bólu albo umiera. Pomimo niewątpliwych osiągnięć medycyny nadal istnieją nieuleczalne choroby, a człowiek staje wobec tych samych, odwiecznych problemów. O wiele więcej wiedząc i umiejąc jesteśmy nadal bezradni; nie możemy zapobiec chorobom, starzeniu się i śmierci. Trzy tysiące lat temu prorok Dawid powiedział: „średni wiek człowieka - 70 lat - i tylko wyjątkowo - 80”. Dziś obserwujemy, że nawet lekarze nie żyją dłużej. Uświadomienie kruchości i niepewności naszego życia, na które nie mamy żadnego wpływu, nie powinno nam odbierać resztek optymizmu i radości, których nigdy nie za wiele. Dla równowagi psychicznej nieodzowne jest stoickie pogodzenie się z zasadniczymi i nieuniknionymi elementami losu. „Pamiętaj o przeszłości, pokładaj ufność w Bogu na przyszłość, mądrze korzystaj teraźniejszością”- pisał w XIX wieku metropolita Filaret. Można trochę polepszyć jakość życia, ale samo istnienie albo niebyt zależą od kogoś innego albo czegoś innego. Można nazwać to losem, fatum, przeznaczeniem, a można nazwać Bogiem. Wierzącym ludziom łatwiej jest pogodzić się z tym smutnym faktem i za Ewangelią przyznają oni, że „wystarczy każdemu dniu jego trosk… czy żyjemy, czy umieramy - należymy do Pana”.

Dbać o ciało jako o „świątynię Ducha”

Gdyby dosłownie zrozumieć to ewangeliczne opowiadanie, to można dojść do wniosku, że wszelkie leczenie jest próżne i daremne. Wiele ludzi bezgranicznie ufa lekarzom i medycynie, a jeszcze inni unikają ich jak ognia. Prawda, jak to często bywa, leży pośrodku. Już w Księdze Mądrości Syrycha czytamy: „Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan. Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie i od Króla dar się otrzymuje. Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził… Dzięki nim się leczy i ból usuwa, z nich aptekarz sporządza leki… Synu, w chorobie swej nie odwracaj się od Pana, ale módl się do Niego, a On cię uleczy… sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny” (Syr 38,1-12).

Wierni powinni pamiętać, że należy ratować zdrowie i życie jak bezcenny dar, ale także nie zapominać o tym, że ostateczne słowo należy do Boga. On nadal dotyka nas Swoją łaską w sytuacjach bez wyjścia, w najbardziej beznadziejnych okolicznościach, kiedy opuszczają ręce najlepsi lekarze. Cuda bezustannie zdarzają się tam, gdzie człowiek z dziecięcą ufnością składa swój los w Boże ręce. Wiara naprawdę niemożliwe może uczynić możliwym.