publicystyka: Podzieleni autokefaliści czy zjednoczeni bracia?

Podzieleni autokefaliści czy zjednoczeni bracia?

tłum. Piotr Sterlingow, 02 listopada 2018

W ostatnich miesiącach stajemy się świadkami bardzo niebezpiecznego i nieuzasadnionego kryzysu, który wybuchł w naszej Cerkwi. Chodzi tu o nadanie w niedalekiej przyszłości autokefalii Cerkwi Ukraińskiej lub raczej o stworzenie autokefalicznej Cerkwi na Ukrainie. Wygląda na to, że wewnątrzprawosławne stosunki stanowią wielki problem w naszych czasach. Podczas gdy dąży się do jedności z innowiercami Prawosławni wyznają miłość między sobą, ale degradują ją w swoim życiu, głoszą jedność swojej społeczności, ale przykładem potwierdzają przeciwieństwo. Wierny lud widzi swoich hierarchów, którzy kłócą się używając prawniczych argumentów i zamiast zjednoczyć ludzi tworzą obozy zwolenników i drużyny przeciwników. Jaka szkoda! W całym tym sporze istnieje jeden powód i jedna przyczyna. Powód to potrzeba przyznania autokefalii Cerkwi Ukraińskiej. A przyczyna to prawo jej przyznania. Do kogo ono należy i kto je posiada?

Słowa, które słyszymy od zaangażowanych w spór Cerkwi to historyczne przywileje, prawa i kanony. Niestety, ale to czego nie słyszymy to Ewangelia. Pierwsze pytanie to: Czy istnieje tak wielka duchowa potrzeba autokefalii? Jeśli tak to czy nie można z tym jeszcze trochę poczekać? Istnieje także drugie pytanie: Czy nasze prawa są tak ważne, że musimy bronić ich walcząc przy tym z naszymi braćmi lub przerywając tysiącletnie relacje z nimi? Oraz trzecie: Czy przywoływanie historycznych praw i kanonów jest ważniejsze od słów Ewangelii?

Konstantynopol nazywa rosyjskich braci "przyjaciółmi", a oni odmawiają uznawania powszechności Patriarchatu Konstantynopola. W ten sposób niszczony jest podstawowy fundament jedności Cerkwi: braterstwo, które wyrażają wszechprawosławna społeczność i powszechność, i którego poręczycielem według kanonów i historycznej tradycji jest Konstantynopol. W rzeczywistości autokefalia Ukraińskiej Cerkwi nie jest tak pilną potrzebą, ale upornym politycznym wymogiem. W przeciwieństwie, jedność Cerkwi to konieczność i niepodlegający negocjacjom przekaz Ewangelii. Co więc ma większe znaczenie, autokefalia jednej lokalnej cerkwi czy jedność "Jedynej, świętej, Powszechnej i Apostolskiej Cerkwi"?

Kim są ci, którzy żądają autokefalii? Czy jest możliwe aby prezydent, którego duchowość wzbudza wątpliwości oraz pewien odtrącony jako schizmatyk i nazywający siebie "Patriarchą" człowiek byli odpowiednimi osobami do tego aby wyrażać potrzebę w Duchu świętym, wolę Bożą i dążenia Cerkwi na Ukrainie?

Jeśli Filaret zostałby Patriarchą Moskiewskim w 1990 roku, czego tak bardzo pragnął, ale czego nie osiągnął, to czy dzisiaj pragnąłby zostania metropolitą autokefalicznej Cerkwi Ukraińskiej? Jeśli tak, to do kogo by się z tym zwracał? Do Synodu Moskiewskiego Patriarchatu, któremu by sam przewodniczył czy do Konstantynopola, który dzisiaj fałszywie szanuje i któremu teatralnie się kłania?

Według logiki chrześcijańskiej nie ma racji ten, kto widzi tylko swoje własne prawa. Rację ma ten, który ich broni zachowując przy tym równowagę miłości, pokoju, cierpliwości, przebaczenia, pojednania, tylko tak bronione są "prawa" Boga. Poza tym nasze zbawienie opiera się na wielkim bezprawiu "zlikwidowane przekleństwo sprawiedliwego osądzenia po osądzeniu Sprawiedliwego przez nieprawy sąd"[1]. Całe szczęście, że Chrystus nie powoływał się na swoje prawa i przywileje!

W obecnej fazie podejście do problemu autokefalii na Ukrainie opiera się na prawach tych, którzy mogą nadać autokefalię, na prawach Fanaru i Moskwy, na historycznej lub polityczno-ekonomicznej sile, a nie na słowach Ewangelii czy na istniejącej cerkiewnej potrzebie na Ukrainie. Poza tym na horyzoncie widać polityczne projekty i nacisk. Od Ewangelii została tylko... okładka.

Jaki to wszystko ma związek z logiką Ukrzyżowanego Boga, z wartościami Ośmiu Błogosławieństw i Kazania na Górze, z ręcznikiem na Mistycznej Wieczerzy, ze wzorem służenia jakie dał nam Chrystus, z czcią dla ostatniego, z Arcykapłańską Modlitwą Pana "aby wszyscy stanowili jedno", z nauką i duchem Apostoła Pawła, z kazaniami, które słyszymy w każdą niedzielę i z posłaniami, które są czytane w wielkie święta? Czy stosowanie kanonów może obalać Ewangelię?

Kto może zrozumieć jak to możliwe, że Cerkwie będące siostrami w Chrystusie przez tysiąc lat cieszą się teraz odkrywając nawzajem błędy jedna drugiej. Może napięcie w którym żyjemy dzisiaj jest wynikiem tego, że nie kochaliśmy się prawidłowo w przeszłości? Jak usprawiedliwiają się usta hierarchów, którzy głosem Stentora[2] bronią międzychrześcijańskiego i międzyreligijnego dialogu i jednocześnie przerywają relacje między sobą?

Dlaczego odrzucają to, że Łaska Boża może oświecać drugą stronę w trochę inny sposób? Czy jest możliwe, aby cała światłość oświecała nas i ani jeden promień nie padał na tych, którzy do tej pory byli naszymi braćmi? Jakie jest więc w końcu znaczenie słowa "społeczeństwo" jeśli nie wklucza w siebie wzajemnego zrozumienia?

Dlaczego nie są brane pod uwagę katastroficzne następstwa grożącej nam schizmy? Czym zawinili prości wierni, że odłączono ich od łaski miejsc pielgrzymkowych należących do innych? Dlaczego Rosjanie zostali pozbawieni świętej Góry Athos i wyspy Patmos, a Grecy świętego Serafima z Sarowa, Pieczar w Kijowie, Wałaamu oraz łaski rosyjskich nowomęczenników? Czy Łaska Boża nie jest powszechna i nie mogą nią się dzielić wszyscy? Kiedy jednoczy nas wspólna wiara i dogmat jak usprawiedliwia się rozłam na podstawie niezgody prawnej?

Ewangelia miłości, przebaczenia, jedności dla kogo została napisana i dlaczego? Czy nie dotyczy ona nas i wezwań naszej epoki?

Poza tym jakie będzie nasze Prawosławie w diasporze lub w krajach misjonarskich? Jakiego Chrystusa będziemy głosić i wyznawać? Tego, który wezwał wszystkich do jedności, ale my obalamy swoim życiem Jego słowa czy Tego, któremu nie udało się w ciągu dwóch tysięcy lat zjednoczyć nawet Swoich wiernych? Satysfakcja osiągnięcia autokefalii jest krótka i dotyczy niewielu. Zgorszenie ludzi jest ogromne i globalne. Grzech schizmy jest nieuleczalny i niewybaczalny.

Czy jest możliwym aby Moskwa karała swoich duchownych i wiernych, którzy będą przystępować do Eucharystii na Athosie czy na Patmos, a może później również w Jerozolimie czy w Grecji? Czy jest możliwym aby Eucharystia stawała się dźwignią politycznego ucisku i szantażu? Tak więc przez tyle lat sakramentu zrozumieliśmy go właśnie tak? Moglibyśmy zrozumieć czasowe przerwanie relacji na poziomie Patriarchów jako znak protestu, nie możemy zrozumieć zerwania jedności między wiernymi. Cerkiew nie może prowadzić narodu Bożego w kierunku oddalania się od Łaski zamiast w kierunku uświęcenia. Czy wiara ludu zamiast zmniejszać się nie powinna wzrastać i dodawać mądrości jego zwierzchnikom?

Mamy nadzieję, że nasz Patriarcha otworzy swoje objęcia tak, że znajdzie się tam miejsce również dla Rosjan. Ukraińcy nie mogą zjednoczyć się cerkiewnie póki nie nauczą się w Cerkwi, że należy wybaczyć Rosjanom i pojednać się z nimi. Cerkiew jest Cerkwią wtedy, kiedy wybacza wrogom. Słowa niedawno kanonizowanego przez Patriarchat Konstantynopolitański świętego Amfilochiusza z Patmos są teraz tak aktualne jak nigdy: "Chcecie zemścić się na wrogach? Najlepsza zemsta to miłość. Może zmienić nawet dzikie zwierzęta".

Czekamy też aby święci ojcowie z Rosji, których wierni wspominają na końcu każdego nabożeństwa, zrozumieli, że jeśli będą działać z pokorą, a nie w duchu bojowym, to mogą zjednoczyć Cerkiew i razem z Łaską Bożą mogą zająć miejsce w sercach wszystkich Prawosławnych. Nie ma powodu by stali się świeckim "Trzecim Rzymem" ale duchową "Pierwszą i świętą Moskwą". Niech staną się pierwszymi w naszych sercach. Razem z doświadczeniami niedawnych prześladowań i łaską nowomęczenników niech przyniosą do Cerkwi aromat jedności. Tak jak zła jest pycha małego i słabego tak wspaniała jest pokora silnego i wielkiego. To jest potrzebą nas wszystkich, ponieważ ostatecznie nie obchodzi nas to kto ma siłę, ale to kto działa w Duchu świętym i przekazuje Jego łaskę.

Może słowa apostoła Pawła "A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli" (Ga 5,15) pokazują nam naszą drogę. W cerkiewnych sporach między braćmi nie ma zwycięzców. Wszyscy są pokonani. Na odwrót, jeśli godzimy się nie ma zgubionych. Wszyscy są błogosławieni.

Jeśli Korea Południowa znalazła wspólny język z Koreą Północną, to czy nie możemy tego zrobić my, którzy modlimy się modlitwą "Ojcze nasz" ustami i sercem?

Niech Bóg da nam gorącą modlitwę w czasie pokus i niech poprowadzi nas do pokajania i wytchnienia!

Metropolita Mikołaj (Chatzinikolaou)


1 Fragment hymnu wieczornego nabożeństwa święta Podwyższenia Krzyża Pańskiego.

2 Stentor (gr. Στέντωρ Sténtōr, łac. Stentor) – w mitologii greckiej herold w wojsku greckim pod Troją, słynny z potężnego głosu; bohater Iliady Homera.

Na podstawie: www.imml.gr

Fot. Aleksander Wasyluk