publicystyka: Metropolita Surożski Antoni (Bloom): IV Niedziela Wielkiego Postu, św. Jana Klimaka

Metropolita Surożski Antoni (Bloom): IV Niedziela Wielkiego Postu, św. Jana Klimaka

tłum. Joachim Jelisiejew, 26 marca 2017

Święty Jan Klimak, którego dziś modlitewnie wspominamy, mówi w jednym ze swoich pism: „Nie będziemy osądzeni za to, że nie czyniliśmy cudów, czy nie wygłaszaliśmy proroctw, ale za to, że nie opłakiwaliśmy swoich grzechów przez całe nasze życie”...

Czymże więc jest grzech, skoro powinien on rodzić w nas taką szczerą skruchę, by związane z nią cierpienie nie przytłaczało nas, ale inspirowało przez całe nasze życie?

Często myślimy, że grzech to naruszenie prawa moralnego, niewypełnienie obowiązku, niesprawiedliwy czyn. Jednak w grzechu jest coś znacznie istotniejszego, co powinno wzbudzić w nas smutek, a nawet więcej niż smutek: głęboki, ostry ból.

Grzech to niewierność, grzech to zdrada; zdrada Boga, niewierność i nielojalność względem Niego, gdyż grzech oznacza, że gdy Bóg zwracał się do nas, Jego słowa były nieistotne, nieważne dla nas, choć mówił On w całej Swojej Bożej miłości, by ukazać nam, jak wiele znaczymy dla Niego. Jak bardzo On nas ceni, skoro oddał całe Swoje życie i całą Swoją śmierć po to, by nas ocalić i byśmy uwierzyli w miłość Bożą!

Dlatego, gdy grzeszymy, znaczy to, że odwracamy się od Tego, Kto pokochał nas na śmierć i życie, i następnie, że Jego życie i Jego śmierć zbyt mało znaczą dla nas, byśmy zareagowali na nie miłością, wiernością i oddaniem. W wyniku takiego nastawienia nieustannie przekraczamy te prawa, które prowadzą do życia wiecznego, te, które uczyniłyby nas prawdziwie, całkowicie ludzkimi - tak jak Chrystus był prawdziwym Człowiekiem - w harmonii z Bogiem.

Wszystkie te konkretne grzechy, które popełniamy nieustannie: niedbalstwo i obojętność wobec innych, łatwe sądzenie i osądzanie, odwracanie się od potrzeb innych, niedbałość względem miłości oferowanej nam lub materialnej czy duchowej potrzeby wokół nas -wszystkie one pochodzą od oziębłości naszych serc.

Nie na darmo mówi Pan w dzisiejszej Ewangelii: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem” (Mk 9,29). Post oznacza, że należy odwrócić się od wszystkiego, co kusi i uwodzi nas, odciąga od miłości, od lojalności i wierności, i niszczy naszą czystość. A modlitwa – to kontakt z Żywym Bogiem, Który jest Miłością, i w Kim Jedynym możemy znaleźć siłę i moc, by pokochać.

Zrozumiałe jest zatem, że gdy człowiek, przyprowadziwszy swoje epileptyczne dziecko do uczniów, zwrócił się do Chrystusa i powiedział: „Oni nie mogli go uzdrowić”, Chrystus odpowiedział „Przyprowadź go do Mnie!” (Mk 9,18:19). O ile nie zostaniemy przyprowadzeni do Chrystusa, wszystkie pozostałe wysiłki będą bezowocne.

Może się u nas pojawić pytanie: czyżbyśmy byli tak dalecy od Boga, że powinniśmy opłakiwać to oddalenie przez okres całego życia? Lecz kto z nas może powiedzieć, że jego serce w każdej sekundzie życia płonie miłością i głębokim uczuciem przebywania z Bogiem, uczuciem bliskości i kontaktu z nim?

W stosunku do Boga powinniśmy być podobni do zakochanych, których serce w każdej chwili, w nocy i w dzień, na jawie i w snach, unosi się i drży z miłości, która przepełnia je do granic, która jest radością i weselem, spokojem i ciszą, siłą i śmiałością, taką miłością, że możemy rozejrzeć się wokół siebie i widzieć każdego w nowym świetle, widzieć obraz Boży, jaśniejący w każdym, kogo spotykamy i weselić się tym obrazem.

Jeżeli więc spytamy siebie: „Jak dalecy jesteśmy od Boga?” i nawet nie zdołamy zrozumieć, jaka jest ta odległość, bo mamy tak mało doświadczenia bliskości z Bogiem, to postawmy pytanie: „Jaka odległość oddziela mnie od otaczających mnie ludzi? Ile jest we mnie wierności, poświęcenia, radości o bliźnich?” I odwrotnie: „Ile jest we mnie osądzania, obojętności, niedbalstwa, zapominalstwa?”Wtedy będziemy mogli powiedzieć: skoro te negatywne cechy przeważają we mnie, to znaczy, że Bóg nie jest dla mnie środkiem wszystkiego. Bóg nie jest dla mnie Panem, władającym moim sercem, umysłem i całą moją istotą i życiem. I gdy pomyślimy o tym, jak wahamy się pomiędzy głosem Boga a chęciami naszej upadłej natury, jak nas kusi zło, możemy znowu powiedzieć: jak jestem daleki, jak jestem daleka...

Jeżeli nie odnajdziemy harmonii z Bogiem, pozostaniemy podzielonymi i złamanymi wewnętrznie. Dopóki nie znajdziemy tej harmonii w Bogu, będziemy oddzieleni jeden od drugiego. Dlatego św. Jan Klimak woła nas do zwrócenia całej uwagi na to, jak odnosimy się do Boga: od tego zależy wszystko inne. Bóg jest jak klucz muzyczny, dzięki któremu można rozszyfrować i zaśpiewać melodię; Bóg - mówi inny pisarz - jest jak cienka nić, związująca wszystkie kolory, które inaczej rozdzielają się. Tak jak kolory, nawet dobre uczynki, nawet piękno i prawda rozpadają się na kawałeczki, jeżeli nie ma tej zadziwiającej miłości, wesela i radości, które otrzymujemy tylko w kontakcie z Bogiem, gdyż On jest Miłością, On jest Życiem, On jest Prawdą, On to radość, światło i wesele.

Zwróćmy się zatem ku tej skrusze, o której mówi nam św. Jan Klimak: nie ku pustemu opłakiwaniu przeszłości, nie ku bezowocnemu żalowi, że nie jesteśmy takimi, jakimi chcielibyśmy być; ale ku skrusze, która jest krzykiem do Boga: „Przyjdź, Panie, i przyjdź szybko!” Jeśli będziemy krzyczeć z całego serca, umysłu i całym naszym życiem - Pan przyjdzie i w kontakcie z Żywym Bogiem odnajdziemy siebie i wszystko stanie się pięknem: wstąpiliśmy w Królestwo Boże. Amen.

za: http://www.mitras.ru/sermons/serm2.htm, https://azbyka.ru/otechnik/Antonij_Surozhskij/propovedi/15

Więcej o metropolicie Antonim w przypisach
http://www.wiadomosci.cerkiew.pl/news.php?id_n=941&id=13

grafika: wikipedia.org