publicystyka: Współczesny ikonoklazm

Współczesny ikonoklazm

o. Oliver Subotić, 19 marca 2016

Kto jako pierwszy stworzył obraz? Sam Bóg jako pierwszy powołał do istnienia Swego Jedynego Syna i swoje Słowo, Swój żywy i naturalny obraz, pod względem właściwości bez żadnej różnicy, odbijający Jego wieczność. Uczynił też człowieka na Swój obraz i podobieństwo (św. Jan Damasceński – III mowa obronna przeciwko tym, którzy odrzucają święte obrazy). W VIII i pierwszej połowie IX w. Cerkiew przeżywała wielką pokusę. Pod wpływem judaizmu i islamu z jednej strony, a orientalizmu i platonizmu z drugiej pojawiła się herezja ikonoklazmu, która zawładnęła umysłami cesarzy bizantyjskich, by niedługo po tym rozszerzyć się wśród kleru cerkiewnego i laikatu. Wobec tej niebezpiecznej herezji, która pośrednio niszczyła fundamenty wiary, pierwsza reakcja, tak jak zawsze, przyszła ze strony świętych, Bożych ludzi, wśród których najczęściej jest wspominany św. Jan z Damaszku. Największą ofiarę w całym sporze ikonoklastycznym złożyli mnisi, ponieważ z powodu otwartego czczenia ikon byli oni brutalnie prześladowani i ze strony państwa, i ze strony biskupów ikonoklastów. Teologicznymi apologiami i ciągłym trudem mnichów na rzecz podtrzymania prawosławnej pozycji wobec kultu ikon, a przede wszystkim z Bożą pomocą, tak podstępna herezja została raz na zawsze w Cerkwi prawosławnej przezwyciężona. Na Zachodzie herezja ta ponownie odżyła w XV w. za sprawą szerzącego się protestantyzmu, jego odłamów i gałęzi. Dzisiaj swoją negatywną pozycję wobec ikon wyrażają niektóre sekty na terenach Europy Zachodniej, które często nie tracą nawet czasu na tłumaczenie nierozeznanym ludziom, że prawosławni oddają cześć idolom, bożkom. Po tym krótkim wstępie chcemy potwierdzić, że Cerkiew w sporze ikonoklastycznym zwyciężyła i swoje zwycięstwo uwieczniła soborową decyzją o powszechnym charakterze.

Ważność ikony

Jeśliby kwestia ikony była tylko natury dydaktycznej lub natury sztuki sakralnej, lub jakiejkolwiek z dziedziny estetyki albo jej podobnej, najprawdopodobniej rozwiązanie byłoby zupełnie inne, biorąc pod uwagę siły, jakimi dysponowali heretycy. Tym niemniej, był to taki problem, z powodu którego poniesiono tak wielką ofiarę. Możemy wnioskować, że to głównie mnisi najsilniej bronili oddawania czci ikonom, co mówi o głębokim soteriologicznym wymiarze samego sporu. Nawet ci spośród mnichów, którzy nie byli wykształceni, poprzez życie liturgiczno-ascetyczne odczuli pełne łaski działanie ikon. Najlepsze potwierdzenie tego faktu znajdziemy w żywocie wielkiego teologa i późniejszego obrońcy ikon św. Jana z Damaszku. Teolog ten, tak jak i inni natchnieni Bogiem chrześcijanie, od razu rozpoznał wielkie niebezpieczeństwo ataku na jeden z podstawowych dogmatów chrześcijańskich – ataku na dogmat o wcieleniu. Stwierdzeniem więc, że nie można namalować twarzy wcielonego Pana Jezusa Chrystusa, w sposób pośredni podważa się pełnię tajemnicy wcielenia, a co za tym idzie, i samego zbawienia. I tutaj także widać, że każdy spór, który prowadziła Cerkiew, ma w istocie soteriologiczny charakter. W przypadku ikonoklazmu niebezpieczeństwo było jeszcze większe, ponieważ dogmaty i ich zbawienne implikacje były postawione pod znakiem zapytania w jeden pośredni sposób, czego do końca nie byli świadomi i ikonoklaści. Współcześni chrześcijanie muszą być świadomi nie tylko ofiary, którą Cerkiew poniosła w walce za święte ikony, lecz także i samego znaczenia ikon, i prawidłowego stosunku do nich. Ikony są przede wszystkim przedmiotami liturgicznymi, które bez wymiaru modlitewnego gubią swoje znaczenie. Poprzez modlitwę ikona staje się mostem między ziemskim a niebiańskim, a co za tym idzie, między tym czasem a eschatonem. Osoby na ikonach noszą historyczne odzienie w zależności od służby, którą pełnili, przy czym są przemienieni i skąpani w niestworzonej światłości Bożej, patrzą na nas z przemienionej realności eschatonu, a nie z historycznej przeszłości. Jako tacy, święci z ikon pomagają nam, byśmy wznieśli swój umysł ku osobie przemienionej przedstawionej na ikonie i przekroczyli granice czasu i miejsca, dotykając swoim wewnętrznym życiem eschatologicznej realności. Tak jak zostało to sformułowane: czcząc osobę z ikony w rzeczywistości oddajemy cześć pierwowzorowi, czyli modląc się przed wyobrażeniem osoby modlimy się do osoby, którą to wyobrażenie przedstawia. jest inaczej, ponieważ sekularyzowana świadomość współczesnych chrześcijan (dla którym Bóg jest tylko „jednym z”, a nie największą i niemogącą się zamienić wartością) doprowadziła do pojawienia się ikonoklazmu w swoim najgorszym wcieleniu i to jako uzewnętrznione czczenie ikon. Dziś możecie więc spotkać wielu młodych ludzi, którzy twierdzą, że są prawosławnymi chrześcijanami i na potwierdzenie pokazują jakiś tatuaż krzyża lub świętego albo też wielkie czotki (różaniec) zawieszone na szyi. Najczęściej jest to efekt niewiedzy i często wielkiej chęci, mówi to jednak o percepcji ikony dzisiaj, która jest sprowadzana do poziomu modnego symbolu. Ikonoklazm ukryty za czcią wobec ikon najczęściej wychodzi na jaw, gdy mówimy o przyczynach ekonomicznych. Najczęściej z powodu słabej płacy, niekiedy z powodów, można by sądzić, zbyt wielkiej pobożności, ikony zaczęły być drukowane na materiałach, które służą wyłącznie do jednokrotnego użytku. W jednym ze sklepów w Belgradzie można znaleźć w sprzedaży serwetki z twarzami świętych. Brakuje jeszcze tylko reklamy z napisem, że pobożne jest tą serwetką wycieranie ust podczas świąt – naprawdę żałosne… Wyjście jest tylko jedno, tak jak w przypadku prawdziwego ikonoklazmu – trzeba zniszczyć takie ikony. Tutaj nie może być już mowy o niewiedzy lub przypadkowym błędzie – tutaj potrzebne jest zniszczenie mienia. Tutaj potrzeba decyzji odpowiedniego organu państwowego, które będą mogły sankcjonować takie przypadki ultraprofanacji. Istnieją pewne prawne normy, które regulują tę dziedzinę, ale ma się wrażenie, że są one nieadekwatne lub też niestosowane w praktyce. Autor tego tekstu nie może zapomnieć swojego spaceru ulicą Roosevelta (w Belgradzie – przyp. tłum.) około 13 lat temu, gdzie w jednej z pracowni rzemieślniczych zobaczył obrazek: na ścianie obok „Trójrękiej” ikony Bogarodzicy z lewej strony stało, w ramce, zdjęcie Józefa Broza Tita, a z prawej Slobodana Milosevicia. Myślę, że w tym przypadku komentarz na temat sekularnej świadomości jest zbędny.

Walka przeciwko współczesnemu ikonoklazmowi

Nie trzeba być nazbyt inteligentnym, by wyciągnąć wnioski na temat przyczyn i skutków współczesnego ikonoklazmu. Tak samo czynimy całując zdjęcie kogoś bliskiego, poprzez całowanie zdjęcia wyrażamy miłość do tej osoby, a nie do papieru, na którym jest przedstawiona. W taki sposób dla serca pełnego modlitwy otwierają się drzwi eschatonu do przeniknięcia w niestworzonej łasce Bożej.

Współczesny ikonoklazm w prawosławnym świecie

Choć powiedzieliśmy już, że w prawosławnym świecie ikonoklazm był do końca uśmiercony w swojej podstawowej formie, pojawia się on jednak w podstępny sposób – przenika pod płaszczykiem ukrytego oddawania czci ikonom. Tekst ten powstał właściwie z powodu pojawienia się takiej formy ikonoklazmu, którego wiele osób nie jest świadomych. O kryzysie naszego rozumienia ikony świadczą różnego rodzaju zawieszki, butelki i wiele innych przedmiotów codziennego użytku z twarzami świętych, które są sprzedawane na każdym rogu, by w konsekwencji rozwoju pseudoczci pojawiły się i naklejki na wielkanocne jajka. Mało komu przychodzi do głowy pytanie, jakie znaczenie ma taki sposób wykorzystania ikon. Czy znaczenie ikon jest zmniejszone, zniszczone lub też relatywizowane czy zaburzone. Oczywiście, prawdą jest, że we wczesnym chrześcijaństwie zdarzało się, że ikony nie znajdowały się tylko na ścianach świątyni czy domu, lecz były stawiane w różnych miejscach (np. przy drogach), ale zawsze zachowywały swoje znaczenie i nie były czymś, co przypominałoby każdy inny przedmiot codziennego użytku. Dziś Świadomość o ikonie wśród współczesnych chrześcijan jest zaciemniona, ponieważ zaciemniona jest również świadomość o Bogu. Dawniej chrześcijanie różnili się od innych mieszkańców właśnie swoją świadomością eschatologiczną, która wypełniała całe ich życie i była spirytus movens każdego ich postępowania. Dzisiaj ta świadomość eschatologiczna jest zastępowana przez historyczne, kulturowe, polityczne, nacjonalne i kto jeszcze wie, jakie przeżywanie wiary, w której jest miejsce tylko dla deistycznego, oddalonego i abstrahowanego Boga, lecz dla Jezusa Pantokratora miejsca już nie ma. Taka ultrasekularyzowana świadomość, odłączona przede wszystkim od swojego źródła liturgicznego, doprowadziła do skrajności, o której jest mowa w tekście. Niestety, podczas rozmowy z młodymi ludźmi, którzy pragną Chrystusa, lecz są często zniesmaczeni i zadają pytanie o tzw. hipi-Prawosławie (myśląc tak naprawdę o wyżej wymienionych przykładach zniekształconej duchowości), zostajemy niemi i bez właściwej odpowiedzi. Jedyną słuszną odpowiedź może dać działanie poprzez uwidocznienie prawdziwej duchowości na przykładzie własnego życia. Istnieją argumenty, które to potwierdzają, choćby misjonarska szkoła przy cerkwi św. Aleksandra Newskiego (w Belgradzie – przyp. tłum.), która działa już 25 lat. […] Dlatego też w walce ze współczesnym ikonoklazmem potrzebne jest przede wszystkim podkreślanie liturgicznego etosu przeciwko indywidualnemu czy też pietystycznemu postępowaniu. Trzeba również wziąć pod uwagę, że w czasach, w których żyjemy, poprzez rozgłos informacji wokół nas manipuluje się ludźmi o słabo utwierdzonym światopoglądzie. To się widzi w przypadku stosunku dzisiejszych wiernych prawosławnych do ikon, stosunku, który przynosi wstyd naszym przodkom, którzy, aby prawidłowo czcić ikony, nieraz oddawali życie. Człowiek, który nie ma prawidłowego wyobrażenia ikony, nie ma prawidłowego obrazu siebie, ponieważ sam jest ikoną Boga, stworzoną na jego obraz i podobieństwo. Stosunek chrześcijanina do ikony jest stosunkiem do samego siebie, do bliźnich, z którymi jest we wspólnocie cerkiewnej, która sama jest ikoną Królestwa Bożego, i wobec pierwszego pisarza ikon – Boga.

Oliver Subotić, przekł. z serbskiego ks. Jarosław Kupryjaniuk

za: Wiadomości Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, 3/2016