publicystyka: Raduj się, Święty Krzyżu! – Boże Narodzenie jako Zimowa Pascha (felieton)

Raduj się, Święty Krzyżu! – Boże Narodzenie jako Zimowa Pascha (felieton)

Dominika Kovačević, 23 grudnia 2016

Od dziesięciu lat słuchamy i – w miarę możliwości śpiewamy – w domu, począwszy od wigilijnego wieczoru, kolędy różnych języków i tradycji, wśród nich są również rumuńskie. Nie znam rumuńskiego, ale jedno zdanie kolędy Asta-i seara de Craciun zawsze bardzo mnie porusza; mianowicie, w drugiej zwrotce pada zawołanie: Bucura-Te Sfanta Cruce! i na tyle się orientuję, by zrozumieć, że oznacza to Raduj się, Święty Krzyżu! Na pierwszy rzut oka, tudzież na pierwszy dźwięk, ktoś może się zdziwić – co to ma wspólnego z Narodzeniem Chrystusa? Otóż, wszystko.

Bo ta druga myśl, już po jakiejś refleksji, latach dojrzewania i poszukiwania głębszego sensu tych Świąt w obliczu komercjalizacji i skłóconej rodziny – co uniemożliwia patrzenie na Boże Narodzenie w „typowy” sposób – jest taka, że przecież po to Chrystus się rodzi… I w historii, i w naszych sercach. Dla Paschy Krzyżowej. Więc już przy Jego narodzinach gdzieś ten Krzyż majaczy na horyzoncie. Dla mnie to Raduj się, Święty Krzyżu! wyraża zarówno radość oczekiwania – że już niedługo nadejdzie Zbawienie, jak i swego rodzaju początek wypełniania tego Zbawienia, a więc pewien wyraz adoracji samego Jezusa i „narzędzia” Zbawienia.

Krzyż widać też w jednym z najbardziej popularnych obecnie symboli tych Świąt – mianowicie, choince; jest to też zauważalne w serbskiej tradycji badnjaka (gałązki dębu). To drzewo staram się odczytać właśnie jako zapowiedź Krzyża.


Samą Wigilię też widzę jako odpowiednik Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty, właściwie tego całego czasu od wielkoczwartkowego wieczoru. I to akurat nie tylko moja myśl – idę tu za głosem Cerkwi, jej hymnami w treści i melodii, jakie towarzyszą w ostatnich dniach przed Bożym Narodzeniem. Oraz fakt ścisłego postu – niestety, czasem on nam umyka, gdy wigilijna wieczerza niepotrzebnie staje się sednem sprawy.

Wielki Czwartek – bez Wcielenia Tego, co ten dzień przyniósł, czyli Eucharystii, by nie było. Co więcej, już tutaj, w Swym narodzeniu, Chrystus nam ofiaruje Swoje Ciało i Krew, przy czym nie na kamieniu ołtarza, lecz kamieniu betlejemskiej pieczary. Dzięki temu, że On decyduje się mieć udział w człowieczeństwie, my możemy mieć udział w Bóstwie – po raz pierwszy od upadku Prarodziców, których wspominamy w przedostatnią niedzielę Postu Bożonarodzeniowego. Może to jest jeden z powodów tego, że Eucharystia przyjęta w święto Bożego Narodzenia ma jeszcze bardziej szczególny wymiar.
Dlatego też kanon z powieczerza 22 grudnia jest analogiczny do tego wielkoczwartkowego: ma pełne osiem pieśni, jest na specyficzny wariant szóstego tonu i zawiera odwołania do Eucharystii.

Wielki Piątek – Chrystus po raz pierwszy poniżony i odrzucony. Wszechmocny i Odwieczny Bóg staje się małym, bezbronnym dzieckiem. Prawie nikt tego nie docenia i nie rozumie, nikt Go nie przyjmuje w swym gospodarstwie, zostaje skazany na obrzeża Betlejem – tak jak 33 lata później zostaje wygnany na obrzeża Jerozolimy. Gromadzą się wokół Niego nieliczni, tak jak niewielu stoi przy Krzyżu, by Mu rzeczywiście towarzyszyć. Poganie – pod Betlejem mędrcy z Persji, pod Jerozolimą setnik. Ludzie o podejrzanej reputacji – tu pasterze, tam Rozumny Łotr. W obydwu momentach jest Bogurodzica. I jeden mężczyzna z Narodu Wybranego, przygotowany przez Słowo Boże – przy Narodzinach Józef, przy Śmierci Jan. Wkrótce po wydarzeniu giną inni – najpierw młodzieńcy z rozkazu Heroda, lata później – uczniowie Chrystusa.
Cały ten dramat wyrażony jest w jednym z hymnów wigilijnych, analogicznym w melodii i strukturze do wielkopiątkowego „Dzisiaj wisi na Krzyżu”. Dzisiaj rodzi się z Dziewicy… Arabowie właśnie ten hymn, śpiewany zawsze w specyficzny sposób przez psalmistę, a nie chór, kojarzą jako najbardziej typowy dla Wigilii. Tu nie ma miejsca na tkliwości czy radość święta, gdy(ż) go jeszcze nie ma.

Wielka Sobota – Porodziła (…), owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobiezdjął Je z Krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie… Narodziny i śmierć – tak blisko siebie. Bóg oddaje się zupełnie człowiekowi, oddaje się w jego ręce, by ten się Nim zajął. Wszechwładny jest bezwładny. W obydwu miejscach grota. W obydwu miejscach płótno, a w nim Ciało Boga. To doskonale wyrażają ikony Bożego Narodzenia, gdzie widać małe Dzieciątko ciasno owinięte jasełkami, spoczywające w wykutej skale. Widać to na tych kanonicznych ikonach – dlatego istotną jest tu walka o zachowanie tradycji i pierwowzoru nie dla sztuki czy wierności kanonom nie per se, lecz dla zrozumienia i przeżycia.
Stąd też zapowiedź Wielkiej Soboty towarzyszy nam w hymnach tuż przed Bożym Narodzeniem aż dwa razy: najpierw w postaci irmosów Niedzieli Ojców, a potem, na powieczerzu 23 grudnia, które już jest dla Wigilii – w kanonie, którego struktura i ton oparte są na tym wielkosobotnim.


Wigilia to taki świetlisty smutek, nie jest to zupełna żałoba; to tak, jak w Wielki Piątek i Sobotę – Cerkiew nie traci nadziei. Drzewo choinki powinno być żywe, zielone – zwiastun życia. Badnjak – liście dębu żółkną, ale nie opadają. Inna serbska tradycja, tzw. žito – czyli sianie nasion w malej doniczce, by potem urosła zielona trawa, i w nią wstawić palącą się świeczkę; znaczy, ziarno obumiera, ale potem wydaje plon, zgodnie ze słowami Chrystusa. Tak, jest tu śmierć. I to właśnie dlatego – a nie tylko z powodu rodzinnych spotkań lub ich przerwania na skutek kłótni czy śmierci – myślimy o bliskich nam osobach, które już odeszły. Lecz jest tu też nadzieja zmartwychwstania. Ostatnio przeczytałam, że ten świetlisty smutek Bożego Narodzenia, a zwłaszcza Wigilii, jest wstanie zrozumieć tylko ten, kto przeżył śmierć kogoś bliskiego. Owszem, w moim jeszcze w miarę niedługim życiu różne osoby odchodziły, ale to było dawno temu, i różny był z nimi kontakt. Teraz jednak, po raz pierwszy w dorosłym życiu, po pewnych decyzjach i przejściach duchowych, przeżywam śmierć bliskiej osoby, i faktycznie – jest tu ten cień Krzyża, ale jako chrześcijanie wiemy, że Krzyż to nie koniec, lecz tak naprawdę początek.

Stąd też w Bożonarodzeniową Noc te smutne refleksje przeradzają się jednak w nadzieję i początek nowego życia. Wyraża to kanon święta – tak jak ten Paschalny, śpiewany na nocnym nabożeństwie, na ton pierwszy. Po nabożeństwie zrywamy post, tak jak na Paschę. Jeśli należycie przeżyliśmy ten czterdziestodniowy post, zaś Wigilię spędziliśmy w atmosferze modlitwy i skupienia, to odczujemy autentyczną świąteczną radość, i to w należytym momencie. Wówczas i to Raduj się, Święty Krzyżu! wybrzmi w pełni – że Krzyż to nie śmierć, lecz zmartwychwstanie; nie beznadzieja końca, lecz nadzieja początku. Początku nie człowieczego, lecz Boskiego – bo przecież Bóg stał się ludzkim dziecięciem: po to, byśmy my stali się na powrót dziećmi Bożymi.


Śpiew kolędy Asta-i seara de Craciun