publicystyka: „Nie smućcie się jak ci, którzy nie mają nadziei” – dlaczego Bóg dopuszcza śmierć?

„Nie smućcie się jak ci, którzy nie mają nadziei” – dlaczego Bóg dopuszcza śmierć?

tłum. Dominika Kovačević, 22 października 2016

W Sobotę św. Dymitra (nowy styl), kiedy szczególnie modlimy się za zmarłych, przedstawiamy refleksję metropolity Limassol Atanazego wychodzącą od tytułowego pytania: dlaczego Bóg dopuszcza śmierć?


Wielu zadaje to pytanie: dlaczego Bóg dopuszcza śmierć? Dlaczego Bóg dopuszcza, by śmierć przytrafiła się słudze Bożemu, czasem również w trakcie służby Bogu? Dlaczego Bóg ich nie chroni?

Oto, co przede wszystkim winniśmy pojąć: ten, kto pragnie iść za Chrystusem, pójdzie z Nim tą samą drogą. Od momentu, kiedy sługa Chrystusowy zdecyduje się pójść za Nim, nie ma on innej drogi. Nasze poruszanie się ku spotkaniu Chrystusa to droga wpatrywania się w Niego. Sam Chrystus pokazał nam tę drogę – nie tyle Swoimi słowami i nauczaniem, co osobistym przykładem, i wszyscy, którzy pragną być jego uczniami, muszą iść tą drogą ze Swoim Nauczycielem: niech idą Jego krokami.

Ale można zadać pytanie: czemu nasze życie musi być pełne strapień? Czy Bóg pragnie tego, byśmy się męczyli, byśmy cierpieli i byśmy umierali? Niewątpliwe jest jedno: Bóg nikomu nie życzy zła, On nie chce cierpienia człowieka, On nienawidzi zła. Ale cierpienie i śmierć, niestety, dzieją się. Dzieją się dlatego, ponieważ człowiek oddalił się od Boga, upadek pierwszego stworzonego człowieka wprowadził w nasze życie śmierć – tego największego i ostatniego wroga człowieka, zgodnie ze słowami apostoła Pawła. Śmierć uderzy w każdego. Przecież nawet Chrystus, jako Bogoczłowiek, dopuścił do tego, by śmierć Go uderzyła, i w jednym momencie Jego uczniom wydało się, że śmierć Go skruszyła i zwyciężyła.

Wiemy, że Bóg stworzył człowieka i umieścił go w Raju Błogosławieństwa, w miejscu równocześnie duchowym i materialnym, by człowiek był szczęśliwy tak duchowo, jak i cieleśnie. Pan umieścił człowieka w Raju, nakazując mu, by go oporządzał i strzegł. Lecz, niestety, pierwszy człowiek, poddawszy się pochlebstwu, ciekawości i pożądaniu, upadł z powodu nieposłuszeństwa. To był główny powód wyrzucenia go z Raju. Człowiek sam zerwał swoją więź z Bogiem, podczas gdy Bóg kierowany miłością, ostrzegł Adama: w momencie, kiedy zjecie owoc z drzewa poznania dobra i zła – umrzecie śmiercią. A człowiek chciał iść swoją drogą. Zatem, przekroczył przykazanie Boże, i najpierw umarł duchowo, ponieważ zerwała się więź z Bogiem, a w konsekwencji, po wielu latach, przeminął również cieleśnie. Adam stał się świadkiem pierwszej cielesnej śmierci na świecie – swego pierwszego syna Abla, którego zabił Kain. I po długim okresie czasu umarł on sam. Najpierw umarł Abel, a nie Adam, który musiał zaznać goryczy pierwszej śmierci innego człowieka, a dopiero potem własnej. Od wtedy cała ludzkość została poddana temu strasznemu i nienaturalnemu procesowi – śmierci. Człowiek stał się śmiertelny.

Minęło kilka tysięcy lat i na świat przyszedł Chrystus, Który zniszczył śmierć Swym chwalebnym Powstaniem z martwych. Ponieważ Chrystus nie uczestniczył w grzechu,, śmierć nie miała nad Nim żadnej władzy. Jaką drogę i sposób pozostawił nam Chrystus, byśmy i my wybawili się od śmierci? Drogę Swoich Krzyżowych mąk i Swojej śmierci. Drogę ascezy, która Jemu Samemu jako Bogu nie była w ogóle potrzebna. Jego śmierć podeptała naszą śmierć, darowawszy nam zmartwychwstanie i przemienienia naszego ciała w wieczności. Śmierć duszy została zniszczona Chrystusowym Zmartwychwstaniem.

Kiedy przyjmujemy Tajemnicę [Sakrament] Świętego Chrztu, świadomie uczestniczymy we wszystkich innych Tajemnicach [Sakramentach] Cerkwi i jej życiu; po powszechnym zmartwychwstaniu na Drugim Chwalebnym Przyjściu Pana naszego Jezusa Chrystusa podeptana zostanie również cielesna śmierć. Od tego momentu śmierci już nie będzie. Wtedy wszyscy ludzie, wszystkie pokolenia, począwszy od Adama, do ostatniego człowieka, zmartwychwstaną.

Teraz śmierć jest dla nas strasznym i tragicznym faktem, czymś nienaturalnym; pierwotnie nie byliśmy stworzeni jako śmiertelni, i dlatego, gdy widzimy śmierć drugiego człowieka, pojawia sie w nas pewne odrzucenie jej. Śmierć to dla nas prawdziwa tragedia, ponieważ uderza w nas – stworzonych obraz i podobieństwo Boże. Za każdym razem, gdy jakiś człowiek umiera, można powiedzieć, iż w ten sposób dotyka to samego Boga, Który stworzył człowieka jako nieśmiertelnego, i tego człowieka diabeł – oczywiście, nie na zawsze, ale na długo – zdołał zepsuć, uszkodzić go i poddać zepsuciu.

Zobaczcie: Chrystus przyszedł na świat, dobrowolnie się oddał na Krzyżową śmierć, i Swoją ofiarą zniszczył śmierć. A przed Krzyżową ofiarą śmierć była straszną dla człowieka, lecz dzięki śmierci Bogoczłowieka człowiek stał się straszny dla śmierci. Dlatego też śpiewamy na Paschę: Chrystus powstał z martwych, śmiercią śmierć podeptał!. Jak pisze św. Jan Chryzostom: Niech nikt nie boi się śmierci, bowiem Zbawiciel wybawił nas od niej! (…)

Śmierć to udział wszystkich ludzi, nie można od niego uciec. Niektórzy uważają, że istnieje ważna różnica pomiędzy tym, czy człowiek umrze w starości, czy za młodu. Te spostrzeżenia zderzają nas z realnością tego życia i życia w Chrystusie, ponieważ dla wszystkich jest oczywiste, że śmierć nie wybiera, że nikt od niej nie ucieknie, ona bierze sprawiedliwego i grzesznika, bogatego i biednego. Gdyby złą śmiercią umierali tylko grzesznicy, życie w Chrystusie by było szczęśliwym spędzaniem czasu. Zatem, jeśli tak myślimy, wyglądałoby to tak: jeśli chcesz być szczęśliwy – idź za Chrystusem. To naiwny błąd. I będzie wielkim błędem, jeśli będziemy uczyć swoje dzieci mówiąc im: „Wierz w Boga, by On cię chronił, by dobrze uczył i by twoje życie było ustawione”. Chrystus żadnemu człowiekowi nie obiecał, że jego życie będzie lekkie i beztroskie. Co Chrystus powiedział? W świecie będziecie mieć żałości, ponieważ Mnie prześladowali, i was prześladować będą; Mnie przeklinali, i was będą przeklinać; Mnie ukrzyżowali, i was będą męczyć do śmierci! To jest jasne: jeśli pragniemy iść za Chrystusem, to dla nikogo nie będzie wyjątku – my wszyscy, Chrystusowi uczniowie, będziemy poddani strapieniom i tej tragedii ludzkiej natury, wszyscy będziemy poddani temu niepodważalnemu duchowemu prawu.

Bardzo często Pan dopuszcza, by świętym przytrafiły się najróżniejsze tragiczne śmierci, jak np. męczeństwo od ognia, miecza, złych ludzi, od różnego rodzaju nieszczęśliwych wypadków – tak jakby widząc to, możemy się uradować dlatego, że Bóg dopuszcza, by także i jego świętym przytrafiła się taka śmierć. Byśmy widząc świętych, którzy wpadają w różnorakie strapienia, byli bardziej wytrzymali i cierpliwi.

Niech nikt nie myśli, że Pan dopuszcza, by takie strapienia i nieszczęścia przytrafiały się tylko grzesznikom, ostatecznie odwracając się od nich. Często ludzie dowiedziawszy się, że ktoś umarł tragiczną śmiercią myślą, że przyczyną są grzechy tej osoby, i wpadają w rozpacz. Zadają pytania: dlatego ten i ten człowiek zmarł w młodości z powodu raka? Święty Porfiriusz w młodości cierpiał z powodu wielu różnych chorób. Może Bóg zezwolił na to z powodu ich grzechów? A Atanazy Atoski, szczególny wielki święty ze Świętej Góry, zmarł dlatego, że spadła na niego kopuła budowanej cerkwi!

Przecież sam Chrystus doświadczył hańbiącej i męczącej śmierci. W czasach rzymskiej władzy śmierć na krzyżu była uważana za jedną z najstraszniejszych i najbardziej hańbiących. Tak stracano rozbójników, buntowników i degeneratów. Jednakże, dla zbawienia człowieka, Chrystus w ogóle nie wątpił (nie wahał się) – doświadczył nie tylko hańbiącej i poniżającej śmierci, lecz także szeregu kpin: plucia, bicia, ran, rozebrania… Dlaczego Bóg dopuścił, by Jego stworzenie – człowiek – był poddany takim mękom i poniżeniom? Przede wszystkim, by wypełnić Swój zamysł o odkupieniu człowieka. Ale także dlatego, by pokazać nam, że On pierwszy przeszedł tą drogą, i by zamknąć usta wszystkim, którzy by ośmielili się powiedzieć: „Proszę, w czasie Swego ziemskiego życia tylko czerpał z niego garściami, to dlaczego ja mam cierpieć?”. Chrystus pokazał nam Swój osobisty przykład, byśmy patrząc na Niego, również i my byli pokrzepieni i pocieszeni idąc Jego krokami, jak to mówi apostoł (zob. 1 P 4, 1-11). Kiedy widzimy, że cierpią nie tylko grzesznicy, lecz że czasem również święci umierają w cierpieniach, to jest to dla nas zachęta, byśmy wytrwali w cierpieniu. Jeśli ten i ten święty tak cierpiał, to dlaczego ja, obciążony mnóstwem grzechów, mam trochę nie pocierpieć?

Istnieje również druga przyczyna tego, że czasem Dobry Bóg dopuszcza, by zdarzyła się ciężka śmierć: byśmy my się doskonalili, ponieważ wszyscy jesteśmy niedoskonali przed Bogiem. Za każdym razem, gdy człowiek bywa poddany niesprawiedliwości, różnym obliczom ciemiężenia lub gdy cierpi z powodu nieszczęścia, strapienia czy choroby (a zwłaszcza w młodości) lub nawet śmierci, to powstaje powód dla wynagrodzenia od Boga w Królestwie Niebieskim, jak to jest powiedziane w Piśmie: Mało cierpieliście – wiele osiągnęliście. (…) Nie zapominajmy, że człowiek na tej ziemi to tylko podróżnik na krótki czas. Nikt z nas, niezależnie jak bardzo by się nie trudził, nie zatrzyma się tutaj ani chwili dłużej, niż co mu jest przeznaczone.

Istnieje jeszcze jedna przyczyna tego, dlaczego Bóg dopuszcza, by takie strapienia przytrafiły się nawet świętemu. Męczennicy idący za Głową naszej Cerkwi, to jest Jezusem Chrystusem, cierpią dla Niego różne męki. Na Krwi Pana Jezusa Chrystusa i krwi męczenników założona jest Cerkiew. Chrystus jako Baranek wziął na Siebie grzechy całego świata, tak też i święci, wpatrując się w Chrystusa, biorą grzechy swoich duchowych dzieci i niszczą władzę, którą diabeł ma nad nimi. Pasterze, którzy osiągnęli pewien duchowy poziom, sami stają się ofiarą przyjemną [Bogu], by tak oto pokrzepili swe duchowe dzieci w wierze.

Ale można zadać pytanie: dlaczego Dobry Bóg, Który kocha wszystkich, dopuszcza do tego, by z powodu jednych ludzi cierpieli inni? Na to pytanie my, ludzie, nie mamy odpowiedzi. Ale jestem w zupełności pewien tego: Pan nie chce, by ktokolwiek cierpiał od ludzi, On nie chce niczego szkodliwego ani złego dla człowieka. Jak powiedział święty Paisjusz, Pan dopuszcza, by się zadziało zło, ponieważ wie, że ostatecznie to wyjdzie na dobre i duchową korzyść.

Czym jest tak naprawdę człowiek? Ziemią, prochem. Uszkodzony obraz Boży, który ciągle się oddala od Niego i traci swoje oblicze. I kogo możemy nazwać błogosławionym we właściwym znaczeniu tego słowa? Tych, którzy zdołali wykorzystać krótki czas tego przemijającego życia na osiąganie wiecznego życia w Królestwie Niebieskim. (…)

Jest zupełnie naturalnym to, że my, żyjąc w świecie, w pełni doświadczamy łez i strapień, lecz w tym wszystkim nie powinno nas opuszczać poleganie na Bogu i Jego Zamyśle wobec nas. Chrystus powiedział poprzez apostoła Pawła: Nie smućcie się jak ci, którzy nie mają nadziei. Oczywiście, nawet święci nie mogą zupełnie nie smucić się, lecz oglądajmy się na tych, którzy mają nadzieję. Jeśli nie mamy nadziei na życie wieczne w Królestwie Niebieskim, jak będziemy w stanie znieść tragiczny moment śmierci?… (…)

Nawet jeśli Boży ludzie cierpią przed śmiercią i płaczą, to oni pokładają nadzieję w Bożym miłosierdziu, i ta nadzieja ich pokrzepia. Ale i bliźni będą pocieszeni wiedząc, że człowiek był pobożny, że odszedł do Boga. Bóg kocha człowieka, i zgodnie ze słowami św. Efrema Syryjczyka: dla Boga nie jest zyskiem, by kogoś posłał na śmierć. Jeśli nie mamy nadziei, nasze życie to prawdziwa, bezmyślna tragedia. Co będziemy w stanie sami sobie powiedzieć w momencie, gdy nasza dusza będzie się odłączać od ciała? Jak zniesiemy ten moment? Ponieważ śmierć jest strasznym sędzią, jest ona miarą całego naszego życia. Dlatego też Pismo Święte mówi: Pamiętaj o śmierci, i nigdy nie zgrzeszysz.


Serbskie tłumaczenie tekstu ukazało się na stronie tvhram.rs