publicystyka: W poszukiwaniu począków chrześcijaństwa na ziemiach polskich

W poszukiwaniu począków chrześcijaństwa na ziemiach polskich

ks. Doroteusz Sawicki, 01 lipca 2016

Przygotowując się do obchodów jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa wydawnictwo Krupski i S-ka rozpoczęło wydawanie wielotomowej „Historii chrześcijaństwa”. Jako pierwszy ukazał się tom IV, poświęcony okresowi między 610 a 1054 rokiem. W rozdziale o chrystianizacji Polski czytamy: „W obrazie chrystianizacji Polski liczymy się dzisiaj z faktem przynależności Śląska i Małopolski do chrześcijańskiego już państwa czeskiego Przemyślidów – prawdopodobnie stało się to około X wie-ku... Zwierzchnictwo czeskie zapewne ograniczało się przede wszystkim do obsadzania załogami wojskowymi głównych grodów na zajętych obszarach – tam też trzeba się liczyć z budową pierwszych świątyń. Badania ostatnich lat wskazują, że kilka takich świątyń mogło powstać w ciągu drugiej połowy X w. właśnie w Krakowie... Jak dotąd, naukowcy zgodnie wykluczają możliwość wiązania tych budowli z chrześcijaństwem morawskim...”. Autorom lekko przyszło przypisać ślady chrześcijaństwa małopolskiego X w. czeskim wpływom tylko dlatego, aby wykluczyć możliwość istnienia na terenie Polski Kościoła metodiańskiego. Termin ten określa „wersję chrześcijaństwa” wprowadzoną na Wielkich Morawach w IX w. przez apostołów Słowian świętych Cyryla i Metodego. Pamiętać bowiem należy, że były to jeszcze czasy poprzedzające oficjalny ostateczny podział chrześcijaństwa (1054), nie można więc jeszcze mówić o Prawosławiu i rzymskim katolicyzmie. Zasadne też będą, zatem, używane w niniejszych rozważaniach określenia: Kościół łaciński (chrześcijaństwo zachodnie) i Kościół bizantyjski (chrześcijaństwo wschodnie).

Wracając do cytowanej „Historii chrześcijaństwa”, chodzi zapewne nie tyle o niedopuszczenie do powszechnej świadomości istnienia na ziemiach polskich chrześcijaństwa innego niż łacińskie, co jego istnienia przed „oficjalnym” chrztem Polski w 966 roku. Jeżeli jednak były to czeskie wpływy – budowanie świątyń dla nielicznych załóg grodowych to dlaczego było ich tak dużo i dlaczego budowano je z tak drogiego budulca, jakim był kamień? Z jakiego powodu autorzy zapomnieli też, że około 874 r. św. Metody ochrzcił czeskiego księcia Borywoja i całą jego rodzinę (w liczbie około 30 osób)? Jakie więc były te wpływy, jakie chrześcijaństwo przywędrowało do nas z Czech?

W bieżącym roku uroczyście obchodzony jest jubileusz 1050-lecia chrztu Polski za panowania księcia Mieszka I. To jubileusz nader wzniosły i historycznie niewzbudzający większych kontrowersji. Powinniśmy jednak podchodzić do niego ze spokojem, bowiem możemy przyjąć rok 966 za datę uczynienia z chrześcijaństwa religii państwowej piastowskiej Polski. Pod dwoma jednak warunkami! A mianowicie:

Po pierwsze, uczynienie z chrześcijaństwa religii państwowej (chrystianizacja kraju) jest zakończeniem, a nie początkiem wieloletniego procesu przenikania chrześcijaństwa na nowe tereny. Oznacza to, że słowa Ewangelii były tu zwiastowane już minimum kilkadziesiąt lat wcześniej. Po drugie, mówimy wyłącznie o Polsce Mieszka I, której daleko było do obszaru dzisiejszej Rzeczypospolitej. Około 960 r. władał on zaledwie ziemiami Polan obejmującymi część Wielkopolski, Kujawy, niewielki skrawek Mazowsza, może jeszcze Pomorze Wschodnie i skrawek ziem nad Odrą na wysokości Gniezna. Pod koniec panowania, około 990 r., do Mieszka należały: Wielkopolska, Kujawy, większa część Mazowsza, Podlasie, górna Lubelszczyzna, Sandomierszczyzna, część Pomorza. Niezależnymi od niego pozostawały: Śląsk, Małopolska (we władaniu Bolesława Chrobrego i pod patronatem Czech), Warmia i Mazury, ziemia przemyska, wschód Lubelszczyzny.

Mimo to wypada oddać należny hołd naszemu pierwszemu historycznemu władcy. Ogłoszenie chrześcijaństwa religią państwową na części choćby terenów dzisiejszej Rzeczypospolitej było bezwzględnie decyzją wiekopomną i przełomową. Mieszko określił przyszłe dzieje Rzeczypospolitej i jej przynależność cywilizacyjno-kulturową. W roku jubileuszu książę Mieszko usłyszy tak wiele słów wdzięczności, że możemy skupić się na innym zagadnieniu. Gdzie szukać historycznie pierwszych śladów przenikania i bytności chrześcijaństwa na terenach kraju naszych przodków? Komu zawdzięczamy „pierwsze” zwiastowanie Ewangelii?

Z Wielkopolski wzrok winniśmy skierować ku Małopolsce, a nawet jeszcze dalej – poza naszą południową granicę. Około 864 r. święci Bracia Cyryl i Metody rozpoczęli misję w Wielkich Morawach. Miała ona polegać nie tyle na chrystianizacji, co stworzeniu niezależnego narodowego Kościoła. Jest to zgodne z polityką ówczesnych morawskich władców Rościsława i Świętopełka. Około 863 r. książę Rościsław zwrócił się do cesarza bizantyjskiego Michała III Paleologa z prośbą o przysłanie nauczycieli, którzy będą w stanie zwiastować Ewangelię Słowianom w ich rodzimym języku i zorganizują administracyjne podstawy miejscowego Kościoła. Misja powierzona została braciom z Salonik Cyrylowi (Konstantemu) i Metodemu obeznanym już z życiem kościelnym, mniszym i działalnością misyjną. Św. Bracia jeszcze przed wyruszeniem na Morawy przygotowali znaki dla słowiańskiego alfabetu (głagolica) i przetłumaczyli nań Pismo Święte oraz pierwsze bizantyjskie księgi liturgiczne.

Widząc narastające niemieckie niebezpieczeństwo (ekspansję Cesarstwa Niemieckiego na wschód i południowy wschód) obaj wspomniani władcy wielkomorawscy starali się scentralizować państwo i pozyskać jak najwięcej sprzymierzeńców. Nawiązali współpracę z Czechami i podbili Słowację. Dążyli ponadto do pełnej chrystianizacji kraju, aby pozbawić Niemcy wygodnego pretekstu do najazdów (głoszenie chrześcijaństwa ogniem i mieczem). Utworzenie narodowego biskupstwa, a tym bardziej akceptowanego przez Rzym, musiało zastopować ich zapędy. Władcy wielkomorawscy wysłali również poselstwo na północ, w kierunku ziem małopolskich. Wzmianka na ten temat znajduje się w „Żywocie Metodego” (tzw. „Legenda Panońska”): „...pogański książę bardzo potężny, siedząc w Wiślech urągał chrześcijanom i szkody im wyrządzał, posławszy więc do niego rzekł Metody: Dobrze byłoby, gdybyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swej ziemi, bo inaczej będziesz wzięty w niewolę i zmuszony przyjąć chrzest na ziemi cudzej, wspomnisz moje słowa; tak się też stało...”. Na podstawie powyższego tekstu ww. władcę możemy umieścić jedynie w Małopolsce. W nadwiślańskim Krakowie, jako starożytnym ośrodku osadnictwa, bądź też w Wiślicy, ze względu na nazwę księcia „w Wiślech”. Władca ten rzeczywiście był majętny. Na jego ziemiach znajdowały się i były eksploatowane duże pokłady soli (jedyna średniowieczna przyprawa Europy i środek konserwujący żywność) i rud żelaza. Tędy też prowadził bursztynowy szlak znad Bałtyku do północnych Włoch i nad wybrzeża Morza Czarnego oraz wielka europejska droga Kijów-Ratyzbona. Kontrola szlaków przepływu towarów czyniła z miejscowego władcy poważną osobę na europejskiej mapie stosunków międzynarodowych, a możliwość nakładania ceł zapewniała mu bardzo wysokie dochody (dodajmy do tego opłaty za spływy towarów Wisłą do Bałtyku). Archeolodzy odnaleźli na tych terenach wiele pozostałości zwartego osadnictwa miejskiego, co dodatkowo umacnia nasze przekonanie, że władca „w Wiślech” zasługuje na miano „potężnego”. Chrześcijanie, którym się urągał, to zapewne nieliczni kupcy, którzy tu przybywali. Miejscowych raczej by prześladował, a nie tylko wyśmiewał.

Czy św. Metody, biskup, mógł jednak straszyć i grozić wojną księciu? Tak, jeżeli jego wysłannicy należeli do większego poselstwa polityczno-kościelnego. Była to więc delegacja od Świętopełka Morawskiego proponująca Wiślanom sojusz polityczny potwierdzony chrystianizacją Małopolski. Został on odrzucony przez władcę „w Wiślech”. W następstwie doszło do wyprawy Moraw przeciwko Małopolsce, która zakończyła się przyłączeniem południowych terenów współczesnej Polski do Wielkich Moraw. Tym samym weszły one w skład chrześcijańskiego państwa, któremu bardzo zależało na trwałym scementowaniu tych ziem z Morawami.

Wyprawa mogła mieć miejsce jedynie po 871 r., do którego św. Metody i książę Świętopełk znajdowali się w niemieckiej niewoli. Od 883 r. na Morawach rozpoczął się okres niepokojów, które uniemożliwiały im zajmowanie się sprawami północnego sąsiada. Najazd na Polskę nastąpił więc między 874 a 883 rokiem. Okres ten można zawęzić jeszcze bardziej. Św. Metody z pewnością przyjmował udział w tych planach religijno-politycznych. Musiał mieć na to czas. Po 879 r. podróżował do Rzymu i Konstantynopola. Poselstwo do księcia „w Wiślech” oraz wyprawę wojenną także trzeba było przygotować, załóżmy, że dwa lata. A więc podbój Małopolski i początek jej chrystianizacji mogły nastąpić między 876 a 879 rokiem. Przyjrzyjmy się, co mówi na ten temat archeologia.

Po pierwsze, potwierdza, że między drugą połową IX w. a pierwszą połową X w. wiele dawnych grodów obronnych na południu Małopolski jak: Tropie, Naszacowice, Trzcinica k. Jasła, Wietrzno, Lubomia, Zawada Lańckorońska… uległo ostatecznemu zniszczeniu. Nie chodzi tu o pożary. Miasta te, jako nadgraniczne forty obronne, zostałyby wówczas odbudowane. Odnajdowane w pogorzeliskach porozrzucane szkielety ludzkie z poucinanymi kończynami, grotami wbitymi w żebra wyraźnie świadczą, że miasta zostały zdobyte, a dopiero później spalone. Nie odbudowano ich, bo granica między Morawami a Małopolską do 907 r. (upadek Moraw) przestała istnieć.

Wkrótce dalszy ciąg tekstu.


Za: "Wiadomości Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego" 2016, nr 6