Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Modlitwa w ciszy
tłum. Joachim Jelisiejew, 02 listopada 2020
Modlitwa jest przede wszystkim spotkaniem z Bogiem. Niekiedy możemy być świadomi Jego obecności, częściej tylko mgliście świadomi, a są chwile, gdy możemy stanąć przed Nim tylko aktem wiary, w żaden sposób nie odczuwając Jego obecności. Nie stopień naszej świadomości jest ważny, czyniąc spotkanie z Bogiem możliwym i owocnym. Inne warunki muszą być spełnione, a podstawowy z nich mówi, że osoba modląca się musi być prawdziwa. W społeczeństwie mamy wiele stron naszej osobowości. Ten sam człowiek różnie zachowuje się w różnych sytuacjach, na przykład może być autorytarny w sytuacji, gdy rządzi, potulny w domu, a jeszcze inny wśród przyjaciół.
Każde „ja” jest złożone, ale żadna z tych fałszywych lub częściowo fałszywych osobowości nie jest na tyle naszym rzeczywistym „ja”, by reprezentować nas przed Bogiem. To osłabia naszą modlitwę, wprowadza podział w umyśle, sercu i woli. Jak mówi Poloniusz w Hamlecie: „Najważniejsze, byś zawsze był wierny samemu sobie i — co za tym idzie, jak noc za dniem — byś innym też nie kłamał”. Bywa niełatwym odnalezienie swego prawdziwego „ja” wśród i poza tymi różnymi fałszywymi osobami. Jesteśmy tak nieprzyzwyczajeni, by być sobą w choć trochę głębokim i prawdziwym sensie, że prawie nie wiemy, gdzie rozpocząć poszukiwania. Wszyscy wiemy, że są chwile, gdy jesteśmy bliżsi bycia sobą; powinny one być wyróżnione i przeanalizowane w celu przybliżonego odkrycia, kim jesteśmy. To nasza próżność utrudnia nam znalezienie prawdy o tym, kim jesteśmy; próżność sama w sobie, ale i sposób, w jaki określa ona nasze zachowanie. Na próżność składa się chwalenie rzeczy bezwartościowych oraz poleganie w budowaniu opinii o sobie (a w konsekwencji i w całym naszym podejściu do życia) na zdaniu innych ludzi, które nie powinno aż tyle znaczyć dla nas; jest to stan zależności naszej osobowości od reakcji innych ludzi.
Próżność jest pierwszym wrogiem, który powinien być zaatakowany, choć, jak mówią Ojcowie - ostatnim, który będzie pobity. Opis klęski próżności znajduje się w opowieści o Zacheuszu, która może nas wiele nauczyć. Zacheusz był bogatym i ustosunkowanym człowiekiem, urzędnikiem imperium rzymskiego, osobą publiczną dbającą o swój wizerunek. Był ważnym człowiekiem w swoim małym mieście; postawa „Co powiedzą ludzie?” mogła go powstrzymać od spotkania z Chrystusem. Gdy Zacheusz pierwszy raz usłyszał, że Chrystus przechodzi przez Jerycho, jego pragnienie zobaczenia Go było tak silne, że zapomniał, że może okazać się śmiesznym — a śmieszność w naszej opinii jest gorsza od wielu większych nieszczęść — i ten szanowany obywatel pobiegł, i wspiął się na drzewo! Widział go cały tłum i niewątpliwie wielu się śmiało. Ale jego pragnienie spotkania z Jezusem było tak silne, że zapomniał pomyśleć, co pomyślą inni; na krótki czas stał się niezależny od sądów innych i przez ten czas był zupełnie sobą, był człowiekiem Zacheuszem, nie celnikiem Zacheuszem, nie bogaczem, nie obywatelem.
Ośmieszenie to jedna z dróg do oduczenia się próżności, lecz jeżeli nie jest ono ochoczo zaakceptowane, to może nasilić nasze poczucie krzywdy i jeszcze bardziej uzależnić nas od opinii innych. Aforyzmy św. Jana Klimaka i św. Izaaka Syryjskiego o próżności zdają się przeczyć sobie: pierwszy twierdzi, że uciec od próżności można tylko dzięki dumie, zaś drugi - że droga wiedzie przez pokorę. Obaj wyrażają swoją opinię w danych okolicznościach, a nie jako prawdę absolutną, lecz pozwala nam to dostrzec, że te dwie skrajności mają cechę wspólną: gdy jesteśmy pokorni lub dumni, nie zwracamy uwagi na opinie ludzkie, wręcz ich nie zauważamy. W życiu św. Makariusza mamy ilustrację pierwszej z tych skrajności.
Św. Makariusz przybliżając się do klasztoru, który nadzorował, zobaczył kilku braci naśmiewających się i przedrzeźniających bardzo młodego mnicha, który w ogóle nie zwracał na nich uwagi; spokój młodego człowieka zadziwił go. Makariusz miał wielkie doświadczenie w trudnościach walki duchowej i uznał to za lekko podejrzane. Zapytał on mnicha, jak ten, tak młody, nabrał do tego stopnia niewzruszoności. Odpowiedź brzmiała „Dlaczego mam zwracać uwagę na szczekanie psów? Nie zwracam na nich uwagi, tylko Boga akceptuję jako sędziego”. To przykład jak duma uwalnia nas od zależności od opinii innych. Duma jest stanem, gdy stawiamy siebie w centrum rzeczy, stajemy się wyznacznikiem prawdy, rzeczywistości, dobra i zła, i uwalniamy się tym samym od wszelkiego innego osądu - zatem i próżności. Ale tylko doskonała duma może rozwiać próżność zupełnie, a doskonała duma jest na szczęście poza zasięgiem naszych ludzkich możliwości.
Drugim lekiem jest pokora. Z grubsza, pokora jest stanem człowieka stojącego stale przed sądem Bożym. Jest to podejście tego, kto jest jak ziarno. Angielskie słowo humility pochodzi od łacińskiego słowa humus, żyzna gleba. Żyzna gleba jest tam, niezauważona, dostępna dla wszystkich zawsze i deptana. Jest ona cicha, niepozorna, ciemna i zawsze gotowa do przyjęcia ziarna, do dania mu istoty i życia. Im bardziej uniżona, tym bardziej owocna, gdyż naprawdę żyzna staje się, gdy przyjmuje wszystkie odpadki. Jest tak uniżona, że nic nie może jej zabrudzić, zdegradować, poniżyć. Przyjęła ona ostatnie miejsce i nie może już być niżej. W tym stanie nic nie może zachwiać spokoju gleby, jej pokory i radości.
Są chwilę, gdy otrząsamy się z naszej zależności od reakcji innych ludzi; to chwile prawdziwej radości czy przytłaczającego smutku. Gdy król Dawid tańczył przed arką, wiele osób, jak Mikal, córka Saula, pomyślało, że król zachowuje się bardzo nieprzyzwoicie. Prawdopodobnie uśmiechali się i odwracali, zawstydzeni. Ale on był zbyt pełen radości, by to dostrzec. Tak samo jest ze smutkiem; gdy jest prawdziwy i głęboki, człowiek staje się rzeczywisty; porzuca swoją pozę. To właśnie jest tak cenne w smutku, zarówno w naszym, jak i u innych.
Trudność polega na tym, że jesteśmy prawdziwi, bo jesteśmy smutni lub radośni, a więc nie w nastroju czy stanie pozwalającym nam obejrzeć siebie, by zauważyć cechy naszej osobowości, które objawiają się w tym czasie. A jednak jest chwila, gdy wciąż czujemy dostatecznie głęboko, by być prawdziwymi, lecz na tyle otrząsnęliśmy się z ekstazy radości czy smutku, żeby być uderzonymi kontrastem pomiędzy tym, jacy jesteśmy teraz i jacy jesteśmy zwykle; wtedy nasza głębia i powierzchowność ukazują się nam jasno. Jeżeli jesteśmy uważni, jeżeli nie przechodzimy bezmyślnie od jednego stanu umysłu do drugiego, zapominając o przeszłych rzeczach, możemy stopniowo nauczyć się zachowywać te cechy charakterystyczne naszego „ja”, które ukazały się nam na chwilę.
metropolita Antoni (Bloom)
na podstawie: mitras.ruKażde „ja” jest złożone, ale żadna z tych fałszywych lub częściowo fałszywych osobowości nie jest na tyle naszym rzeczywistym „ja”, by reprezentować nas przed Bogiem. To osłabia naszą modlitwę, wprowadza podział w umyśle, sercu i woli. Jak mówi Poloniusz w Hamlecie: „Najważniejsze, byś zawsze był wierny samemu sobie i — co za tym idzie, jak noc za dniem — byś innym też nie kłamał”. Bywa niełatwym odnalezienie swego prawdziwego „ja” wśród i poza tymi różnymi fałszywymi osobami. Jesteśmy tak nieprzyzwyczajeni, by być sobą w choć trochę głębokim i prawdziwym sensie, że prawie nie wiemy, gdzie rozpocząć poszukiwania. Wszyscy wiemy, że są chwile, gdy jesteśmy bliżsi bycia sobą; powinny one być wyróżnione i przeanalizowane w celu przybliżonego odkrycia, kim jesteśmy. To nasza próżność utrudnia nam znalezienie prawdy o tym, kim jesteśmy; próżność sama w sobie, ale i sposób, w jaki określa ona nasze zachowanie. Na próżność składa się chwalenie rzeczy bezwartościowych oraz poleganie w budowaniu opinii o sobie (a w konsekwencji i w całym naszym podejściu do życia) na zdaniu innych ludzi, które nie powinno aż tyle znaczyć dla nas; jest to stan zależności naszej osobowości od reakcji innych ludzi.
Próżność jest pierwszym wrogiem, który powinien być zaatakowany, choć, jak mówią Ojcowie - ostatnim, który będzie pobity. Opis klęski próżności znajduje się w opowieści o Zacheuszu, która może nas wiele nauczyć. Zacheusz był bogatym i ustosunkowanym człowiekiem, urzędnikiem imperium rzymskiego, osobą publiczną dbającą o swój wizerunek. Był ważnym człowiekiem w swoim małym mieście; postawa „Co powiedzą ludzie?” mogła go powstrzymać od spotkania z Chrystusem. Gdy Zacheusz pierwszy raz usłyszał, że Chrystus przechodzi przez Jerycho, jego pragnienie zobaczenia Go było tak silne, że zapomniał, że może okazać się śmiesznym — a śmieszność w naszej opinii jest gorsza od wielu większych nieszczęść — i ten szanowany obywatel pobiegł, i wspiął się na drzewo! Widział go cały tłum i niewątpliwie wielu się śmiało. Ale jego pragnienie spotkania z Jezusem było tak silne, że zapomniał pomyśleć, co pomyślą inni; na krótki czas stał się niezależny od sądów innych i przez ten czas był zupełnie sobą, był człowiekiem Zacheuszem, nie celnikiem Zacheuszem, nie bogaczem, nie obywatelem.
Ośmieszenie to jedna z dróg do oduczenia się próżności, lecz jeżeli nie jest ono ochoczo zaakceptowane, to może nasilić nasze poczucie krzywdy i jeszcze bardziej uzależnić nas od opinii innych. Aforyzmy św. Jana Klimaka i św. Izaaka Syryjskiego o próżności zdają się przeczyć sobie: pierwszy twierdzi, że uciec od próżności można tylko dzięki dumie, zaś drugi - że droga wiedzie przez pokorę. Obaj wyrażają swoją opinię w danych okolicznościach, a nie jako prawdę absolutną, lecz pozwala nam to dostrzec, że te dwie skrajności mają cechę wspólną: gdy jesteśmy pokorni lub dumni, nie zwracamy uwagi na opinie ludzkie, wręcz ich nie zauważamy. W życiu św. Makariusza mamy ilustrację pierwszej z tych skrajności.
Św. Makariusz przybliżając się do klasztoru, który nadzorował, zobaczył kilku braci naśmiewających się i przedrzeźniających bardzo młodego mnicha, który w ogóle nie zwracał na nich uwagi; spokój młodego człowieka zadziwił go. Makariusz miał wielkie doświadczenie w trudnościach walki duchowej i uznał to za lekko podejrzane. Zapytał on mnicha, jak ten, tak młody, nabrał do tego stopnia niewzruszoności. Odpowiedź brzmiała „Dlaczego mam zwracać uwagę na szczekanie psów? Nie zwracam na nich uwagi, tylko Boga akceptuję jako sędziego”. To przykład jak duma uwalnia nas od zależności od opinii innych. Duma jest stanem, gdy stawiamy siebie w centrum rzeczy, stajemy się wyznacznikiem prawdy, rzeczywistości, dobra i zła, i uwalniamy się tym samym od wszelkiego innego osądu - zatem i próżności. Ale tylko doskonała duma może rozwiać próżność zupełnie, a doskonała duma jest na szczęście poza zasięgiem naszych ludzkich możliwości.
Drugim lekiem jest pokora. Z grubsza, pokora jest stanem człowieka stojącego stale przed sądem Bożym. Jest to podejście tego, kto jest jak ziarno. Angielskie słowo humility pochodzi od łacińskiego słowa humus, żyzna gleba. Żyzna gleba jest tam, niezauważona, dostępna dla wszystkich zawsze i deptana. Jest ona cicha, niepozorna, ciemna i zawsze gotowa do przyjęcia ziarna, do dania mu istoty i życia. Im bardziej uniżona, tym bardziej owocna, gdyż naprawdę żyzna staje się, gdy przyjmuje wszystkie odpadki. Jest tak uniżona, że nic nie może jej zabrudzić, zdegradować, poniżyć. Przyjęła ona ostatnie miejsce i nie może już być niżej. W tym stanie nic nie może zachwiać spokoju gleby, jej pokory i radości.
Są chwilę, gdy otrząsamy się z naszej zależności od reakcji innych ludzi; to chwile prawdziwej radości czy przytłaczającego smutku. Gdy król Dawid tańczył przed arką, wiele osób, jak Mikal, córka Saula, pomyślało, że król zachowuje się bardzo nieprzyzwoicie. Prawdopodobnie uśmiechali się i odwracali, zawstydzeni. Ale on był zbyt pełen radości, by to dostrzec. Tak samo jest ze smutkiem; gdy jest prawdziwy i głęboki, człowiek staje się rzeczywisty; porzuca swoją pozę. To właśnie jest tak cenne w smutku, zarówno w naszym, jak i u innych.
Trudność polega na tym, że jesteśmy prawdziwi, bo jesteśmy smutni lub radośni, a więc nie w nastroju czy stanie pozwalającym nam obejrzeć siebie, by zauważyć cechy naszej osobowości, które objawiają się w tym czasie. A jednak jest chwila, gdy wciąż czujemy dostatecznie głęboko, by być prawdziwymi, lecz na tyle otrząsnęliśmy się z ekstazy radości czy smutku, żeby być uderzonymi kontrastem pomiędzy tym, jacy jesteśmy teraz i jacy jesteśmy zwykle; wtedy nasza głębia i powierzchowność ukazują się nam jasno. Jeżeli jesteśmy uważni, jeżeli nie przechodzimy bezmyślnie od jednego stanu umysłu do drugiego, zapominając o przeszłych rzeczach, możemy stopniowo nauczyć się zachowywać te cechy charakterystyczne naszego „ja”, które ukazały się nam na chwilę.
metropolita Antoni (Bloom)
fotografia: marian_do /orthphoto.net/