publicystyka: Drzwi, okna, lustra i tajemne miejsce

Drzwi, okna, lustra i tajemne miejsce

tłum. Gabriel Szymczak, 15 września 2020

To, co jako pierwsze uderzyło mnie w monasterach na Górze Atos, to drzwi: masywne, grube, żelazne i stalowe konstrukcje, z prętami i zamkami. Prawie wcale nie są dekoracyjne. Ich zadaniem było powstrzymanie grasujących tam tureckich piratów i im podobnych. Ściany klasztorów spełniały taką samą funkcję. Cała konstrukcja, wraz ze zwieńczeniem murów obronnych, przypomina bardziej zamek niż cokolwiek innego, co mogę sobie wyobrazić. Nie widać ich przystosowania do wyjątkowych potrzeb życia modlitewnego, ale kontynuację najstarszej funkcji murów: ochrony.

Pierwszym klasztorem, jaki w ogóle kiedykolwiek odwiedziłem, był klasztor anglikański w nizinnej Karolinie Południowej. Główny dom był po prostu dawnym domem właściciela plantacji, niegdyś siedzibą wybitnej rodziny. Wzdłuż prowadzącego do niego podjazdu znajdował się zbiór małych chat, cel klasztornych, które wydawały się wyglądać jak domki niewolników, znajdujące się kiedyś w tym samym miejscu. Byłem rozczarowany, że nie ma żadnych murów.

Nie potrafię wytłumaczyć swojej wewnętrznej fascynacji murami. Definicja przestrzeni, którą tworzą, jest dla mnie tajemnicą (nie odbieram tak przestrzeni tworzonej przez ściany domu). Niektóre starsze miasta mają małe przestrzenie ogrodowe między domami, bramy zapraszają do wejścia, a mury je chronią. Cudowna przestrzeń, która stanowi serce dziecięcej powieści „Tajemniczy ogród”, nie mogła być według mnie przedstawiona w żaden inny sposób. Sam ogród zostaje uleczony, tak jak uzdrowione zostaje dziecko.

Myślę, że ten bogaty obraz wskazuje na miejsce serca. Nasze życie wewnętrzne może być niezwykle hałaśliwe (dla niektórych jest to nieunikniony artefakt umysłu). Znalezienie serca jest więc o wiele bardziej złożone niż zwykłe poszukiwanie „cichego miejsca”. To miejsce prawdziwego ja, które jest czymś więcej niż brakiem hałasu. Bezruch tego miejsca jest zakorzeniony w jego stabilności. Wycinanie winorośli i chwastów, które przeszkadzają, jest również ograniczaniem rzeczy, które są tymczasowe lub napędzane tylko przemijającymi obawami chwili. Tak więc, gdy udaje nam się wyciszyć hałas różnych namiętności (złości, wstydu, strachu, chciwości, zazdrości itp.) - coś zostaje. Ostatecznie to „coś” jest sercem prawdziwej jaźni.

Zaangażowałem się w te poszukiwania różnymi ścieżkami (szukając drzwi). Post i modlitwa były zawsze postrzegane jako tradycyjne środki, ale aby były skuteczne, potrzebują wskazówek. Modlitwa jest (wielokrotnie) dźwiękiem naszego niepokoju wołającego do Boga. Nie ma w tym nic złego per se, ale twój niepokój nie jest miejscem serca. Jedno ćwiczenie, które było dla mnie użyteczne, można określić jako „strzeżenie serca”. Ojcowie często napominają, że powinniśmy „wejść do serca i niech modlitwa Jezusa (modlitwa Jezusowa) stoi na straży u jego drzwi”.

To napomnienie może na początku być frustrujące. „Gdybym mógł znaleźć miejsce w sercu, być może byłoby to możliwe. Ale co, jeśli nie mam pojęcia, jak się tam dostać?”
Kilka pomocnych myśli:
• Miejsce serca jest zawsze z tobą. Tam mieszka twoje prawdziwe „ja”. To hałas wszystkiego innego ukrywa je przed nami.
• Zacznij od nazwania (zauważenia) każdego z obcych, rozpraszających dźwięków i nazwij je (złość, wstyd, zazdrość, chciwość, samotność, smutek itp.).
• Pozwól im odejść. Odłóż wszystkie na bok, jeden po drugim. W przypadku niektórych będzie to trudne. Jeśli jestem głęboko pogrążony we wstydzie lub złości z powodu braku przebaczenia itp., ich hałas może nalegać na pozostanie. Czasem się targuję, prosząc tylko, żeby na krótko ta pasja zostawiła mnie w spokoju. Dziwne, ale to działa. Wynikające z tego wzmocnienie pomaga stworzyć grunt, na którym można ostatecznie tę pasję uciszyć.
• To, co pozostaje po tym ćwiczeniu, to „miejsce”. Może nawet wydawać się puste. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do zgiełku namiętności, że ich brak może na początku wydawać się pustką.
• To, co znajdujemy w tym miejscu, to prawdziwe ja, dusza w wolności prostego istnienia.

W tym momencie chciałbym przenieść naszą uwagę z obrazu drzwi na okno i lustro. Dość często można spotkać stwierdzenia, że ikona jest „oknem”. Okno sugeruje jednak, że coś jest „na zewnątrz”. To odwraca naszą uwagę od serca. Bardziej adekwatne jest odniesienie do lustra - ponieważ lustro odbija coś, co jest obecne po tej samej stronie.
Niedawno słyszałem następujące porównanie:
Wyobraź sobie, że wyglądasz przez okno i widzisz lwa. Byłoby to interesujące, ale nic ponadto. Wyobraź sobie natomiast, że patrzysz w lustro - i widzisz w odbiciu lwa. Przerażenie, które następuje potem, mówi o obecności. To, co widzisz, jest tuż przy tobie.

W tym sensie duszę można opisać jako zwierciadło (jest to obraz używany przez św. Grzegorza z Nyssy). Dusza jest zwierciadłem Chrystusa. Można to zrozumieć jako prawdę, jeśli przez „duszę” mamy na myśli tę prawdziwą jaźń, bez hałasu i rozproszenia namiętnościami. To nie jest obraz, do którego staramy się „dopasować”, drogowskaz moralnej poprawy. Obraz Chrystusa jest raczej środkiem, dzięki któremu możemy powoli zacząć rozpoznawać prawdziwą jaźń. Prawdziwe „ja” wygląda jak On - jesteśmy Jego odbiciem.

Mając to na uwadze, zabieram nas z powrotem do otoczonego murem ogrodu. To miejsce intymności i bezpieczeństwa. Jest chroniony przed światem i jego rozrywkami. To, co znajduje się w ogrodzie, jest cenne i cudowne. To miejsce „tajnych” spotkań. Tam możemy być sami z Chrystusem.

Takie obrazy to coś więcej niż obrazy mentalne. Widzimy tu (jeśli masz tyle szczęścia, że możesz rzeczywiście odwiedzić ogród) coś, co odzwierciedla wewnętrzną rzeczywistość serca. Te refleksje są pomocne w znalezieniu samej ścieżki wewnętrznej. Nie bez powodu mnisi udawali się na pustynię i w inne ukryte, odosobnione miejsca. Te miejsca nie są sercem, ale „rymują” się z nim. Takie rymowanie może być ważną pomocą. Istoty ludzkie są „mikrokosmosem” wszechświata, który posiadali Ojcowie. Miejsca w „kosmosie” mogą nas wiele nauczyć o życiu w „mikro”.

To, że miejsce takie jak otoczony murem ogród tak głośno przemawia do ludzkiego serca, nie jest artefaktem kultury. Jest to artefakt wielu kultur, ponieważ tak wyraźnie odzwierciedla rzeczywistość, która jest prawdziwym domem samej duszy. Chrystus, ucząc nas największych tajemnic modlitwy, powiedział:
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam, otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki (ταμεῖόν - wewnętrzna komnata lub sekretny pokój), zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6, 5--6)

Taka słodka nagroda - znaleźć Go tam.

o. Stephen Freeman

za: Glory to God for All Things

fotografia: Adrian Kazimiruk /orthphoto.net/