publicystyka: W obliczu niepewnej przyszłości

W obliczu niepewnej przyszłości

tłum. Gabriel Szymczak, 21 sierpnia 2020

Jaka jest nasza przyszłość? Pandemia COVID 19 trwa nadal i niepewność panuje w wielu aspektach naszego życia.

W przypadku mojej rodziny to niepewność dwójki dzieci, przygotowujących się do wyjazdu na studia za kilka tygodni i nie wiedzących jeszcze, czy wszystkie zajęcia będą się odbywać online, czy też rozpoczną semestr w kampusie. Dwójka najmłodszych dzieci nawet nie wie, jak będzie wyglądać ich nauka w liceum, a matuszka Faith nie jest pewna, jak przygotować się do swoich obowiązków dydaktycznych, związanych z nauczaniem dzieci ze szkoły podstawowej.

A co z tymi wszystkimi, którzy właśnie stracili zasiłki dla bezrobotnych? I tymi, którzy nadal nie mogą znaleźć pracy i martwią się o opłacenie rachunków? Czy życie wróci do „normalności” jesienią lub na początku przyszłego roku, czy też będziemy musieli poczekać aż do jego końca?

Kiedy zastanawiam się nad naszą rodziną cerkiewną, myślę dużo o długoterminowym wpływie tej pandemii na naszą wspólnotę i na poziom wiary u wszystkich naszych ukochanych parafian. Niektórzy członkowie naszej rodziny byli fizycznie odłączeni od wspólnoty przez prawie sześć miesięcy. Jeśli to potrwa kolejnych sześć lub dziewięć miesięcy, co to oznacza dla naszego zrozumienia wspólnoty wyznaniowej?

Czy przyzwyczailiśmy się już, że nie budzimy się w niedzielny poranek i nie modlimy się razem jako rodzina parafialna? Czy niektórzy z nas nie pomyślą, że radzimy sobie bez tej społeczności i nie zbagatelizują jej centralnego znaczenia w naszym życiu? Co się stało w tym czasie z naszym osobistym życiem modlitewnym i naszymi wysiłkami uczenia się i ciągłego wzrastania w wierze?

Dzięki Bogu, że w tym niepewnym okresie oddzielenia od Kościoła, nasze nabożeństwa były transmitowane na żywo, aby wszyscy mogli je oglądać - jednak z pewnością nie jest to to samo, co osobiste uczestnictwo i przyjmowanie życiodajnego sakramentu Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa, który odżywia nasze dusze i ciała. Dzięki Bogu, że nasze cerkwie zostały ponownie otwarte pod koniec maja i jest wielu ludzi, którzy wrócili, jednak co do niektórych wciąż nie jesteśmy pewni, czy powrócą. Nie możemy też wciąż jeszcze uzupełniać naszych nabożeństw, szczególnie Boskiej Liturgii, wspólnotowym uwielbieniem Chrystusa.

Myślę o naszej młodzieży, która straciła swój coroczny, parafialny obóz wakacyjny, obóz metropolitalny i działania w ramach różnych cerkiewnych projektów. Od końca wiosny nie działa też szkółka biblijna i nie wiemy, co jesienią stanie sią z naszą edukacją młodzieży.

Wszystko to przypomina mi o ogromnym znaczeniu dokładania wszelkich starań, aby nieustannie i codziennie pielęgnować i karmić naszą wiarę w naszych domach i życiu osobistym. Wiara jest żywą, dynamiczną rzeczywistością i jeśli nie będziemy o nią świadomie dbać, uschnie i umrze!

Wzywam każdego, kto jest częścią naszej ukochanej rodziny cerkiewnej, aby szczerze zadał sobie pytanie: „Co dotychczas robiłem, aby dbać o moją wiarę podczas tej pandemii? Co robiłem, żeby nie tylko utrzymać wiarę, ale pomóc jej wzrastać i kwitnąć? Jak wygląda moja relacja z Jezusem Chrystusem w tym obecnym czasie?”

W naszym przypadku jednym ze sposobów pielęgnowania wiary jest dołączenie do cotygodniowego studium biblijnego. Podczas tej pandemii kontynuowaliśmy jego działalność. W rzeczywistości nasza grupa nawet się rozrosła, odczuliśmy obfite błogosławieństwo w nauce i wspólnocie, zwłaszcza w okresie ostatnich dwóch miesięcy, kiedy skupialiśmy się na Błogosławieństwach.

Jakie są inne sposoby ochrony i pielęgnowania wiary w tym trudnym czasie? Czy masz jakąś regułę modlitewną, którą starasz się wypełniać każdego dnia? Jeśli nie, może trzeba poprosić duchownego o pomoc w ustanowieniu takiej reguły, zgodnie z którą będziesz się codziennie modlić, czytać Pismo Święte i inne duchowe książki oraz przystępować do spowiedzi. Innymi słowy, byłoby to stworzenie pewnej dyscypliny, która poprowadzi do wzrastania w wierze!

A co ze wspólnotą chrześcijańską? Pomimo naszego społecznego dystansu i oddzielenia od siebie, czy możemy starać się pozostać w kontakcie z ludźmi z naszej cerkiewnej rodziny? Wszyscy mamy przyjaciół z pracy i okolicy, z którymi pozostajemy w kontakcie. A co z naszymi przyjaciółmi skupionymi wokół Chrystusa? Czy staramy się pozostawać w kontakcie z nimi, a w ramach tych przyjaźni zachęcać się nawzajem w pozytywny sposób do ciągłego wzrostu w naszym życiu duchowym? Potrzebujemy siebie nawzajem. Nie ma czegoś takiego jak samotny chrześcijanin. Jesteśmy rodziną, której członkowie wzajemnie siebie potrzebują.

Wreszcie, co robimy, aby dotrzeć do potrzebujących i pomóc wszystkim wokół nas? Nasza miłość do Boga przejawia się w naszej miłości do bliźniego, zwłaszcza do tego bliźniego, który może walczyć i stawiać czoła trudnym wyzwaniom. Czy podczas tej pandemii zauważamy potrzebujących i czy docieramy do nich w jakiś konkretny sposób? Zawsze powinniśmy mieć otwarte oczy i dzielić się Bożymi błogosławieństwami z innymi. To właśnie oznacza być naśladowcą Jezusa Chrystusa.

Tak - z jednej strony nasza przyszłość jest niepewna. Ale z drugiej strony wiemy, że Jezus Chrystus ostatecznie sprawuje kontrolę. On jest Tym, „Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogącym”. W Nim wszystko jest pewne! Nie musimy się w ogóle obawiać o przyszłość, dopóki żyjemy w Nim!

Dlatego upewnijmy się, że nie wymykamy się Mu nieświadomie podczas tego trudnego czasu. Upewnijmy się, że świadomie staramy się zbliżyć do Niego, trwać w Nim głębiej i że pozostajemy otwarci na Jego Świętego Ducha, który żyje w nas.

Z miłością i nadzieją w Jezusie Chrystusie, Panu naszym,

o. Luke A. Veronis


za: Sts. Constantine and Helen Greek Orthodox Church

fotografia: AlexandraP /orthphoto.net/