publicystyka: Płynąc pod prąd grzechu

Płynąc pod prąd grzechu

tłum. Gabriel Szymczak, 04 sierpnia 2020

Znany jest wspaniały cytat ze św. Filareta z Moskwy, który używa przykładu ryby płynącej w górę rzeki jako obrazu zmagań chrześcijan w świecie coraz bardziej wypełnionym grzechem. Mówi:
„Ryba, która żyje, zawsze płynie pod prąd strumienia… podczas gdy ta, która jest martwa, unosi się w wodzie i jest niesiona w dół rzeki. Prawdziwy chrześcijanin to taki, który idzie pod prąd grzesznych czasów. Fałszywy to ten, który daje się im porwać."

Cóż za wspaniałe przypomnienie, że takiej właśnie rzeczywistości dotykamy w życiu ukochanej patronki naszej cerkwi. Św. Maria Magdalena była kimś, kto nigdy nie obawiał się, co pomyśli świeckie społeczeństwo, ale raczej „płynął pod prąd” swoich czasów. Po tym, jak została uwolniona od siedmiu demonów, o których słyszymy w Ewangeliach, nie została ona porwana przez prąd strachu i zaprzeczenia, w przeciwieństwie do wielu uczniów. Nigdy się nie ukrywała z obawy przed Żydami. Nie zaparła się naszego Pana, tak jak Piotr. Otwarcie poszła za Jezusem do Jerozolimy i trwała niezachwianie u stóp krzyża razem z Matką Jezusa… stojąc przy Nim w najciemniejszych chwilach świata.

Po Ukrzyżowaniu naszego Pana, Maria Magdalena nadal płynęła pod prąd doczesnego życia. Podczas gdy mężczyźni kulili się ze strachu za zamkniętymi drzwiami, ona odważnie - wraz z innymi kobietami - wzięła mirrę i poszła do grobu, w którym został złożony nasz Pan. To właśnie ta odwaga ostatecznie pozwoliła jej być pierwszą osobą, która zobaczyła i świadczyła o Zmartwychwstałym Panu… pierwszą ludzką istotą, która wypowiedziała w swoim sercu te niesamowite i życiodajne słowa: „Chrystus zmartwychwstał”.

Myślę, że naszym umysłom XXI wieku ciężko jest pojąć, jak WIELKĄ SPRAWĄ było, że to właśnie Maria Magdalena była pierwszą osobą, która zobaczyła zmartwychwstałego Chrystusa. W tamtych czasach kobiety nie były uważane za wiarygodnych świadków. Nie wolno im było składać zeznań, ponieważ tylko mężczyźni byli uważani za wiarygodnych. Jednak dla Chrystusa to, co myśli społeczeństwo, nie miało znaczenia. Zaufał Marii, której powierzył dostarczenie najwspanialszej wiadomości w historii świata. U stóp krzyża ujrzał jej miłość do Siebie. Widział jej oddanie, kiedy szła do Jego grobu, przygotowując się do poproszenia rzymskich strażników o odsunięcie kamienia, aby mogła namaścić Jego ciało. Wiedział, że Maria Magdalena uda się w podróż, by ogłosić Zmartwychwstanie samemu cesarzowi rzymskiemu… bez strachu czy zemsty!

To, co sprawiło, że Maria Magdalena jest tak wyjątkowa i że stała się dla nas latarnią wskazującą drogę to fakt, że kiedy pozwoliła Światłu Chrystusa wejść do swego serca… kiedy doświadczyła Prawdziwej Skruchy i Metanoi… grzeszny świat, w którym my wszyscy trwamy, nic już dla niej nie znaczył. Jedyne, co się liczyło, to zbliżyć się do Chrystusa… zbliżyć się do Boga.

Jedno pytanie, które musimy sobie zadać - zwłaszcza żyjąc w coraz bardziej świeckim społeczeństwie - brzmi: czy jesteśmy wystarczająco silni, aby płynąć pod prąd grzechu w naszym własnym życiu?
Kiedy zaczynamy rozglądać się po świecie, widzimy historie podobne do tych, które pochodzą z Chin, gdzie chrześcijanie muszą teraz wybierać między otrzymaniem pomocy społecznej, a życiem jako chrześcijanie. To nie było tak dawno temu, gdy chrześcijanie w krajach komunistycznych musieli wybierać między pójściem za życiem wiecznym, a śmiercią z powodu swej niezłomnej miłości do Boga. Kiedy patrzymy na przykłady odważnych świętych, takich jak nasza patronka, musimy zadać sobie pytanie, czy mamy taką samą odwagę naśladowania Chrystusa, czy też będziemy jak ta martwa ryba, złapana przez prąd tego świata.

Doświadczamy dziś wspaniałego błogosławieństwa w naszej cerkwi, wspominając i celebrując życie naszej patronki - tego wielkiego przykładu nawrócenia, dotykając również jej relikwii. W naszej małej świątyni w Fenton w stanie Michigan znajduje się kawałeczek kości pierwszej osoby, która ujrzała Zmartwychwstałego Pana. Ta relikwia stanowi niezaprzeczalne i fizyczne połączenie z Nim samym… i co ważne, daje nam wszystkim realną szansę wyszeptania modlitwy do ucha samej św. Marii Magdaleny za każdym razem, gdy wchodzimy do cerkwi. Mamy szansę prosić ją o modlitwy, które pomogą nam wzmocnić się w obliczu czekających nas trudności i dodadzą nam odwagi, by dokonać zmian niezbędnych w naszym życiu, by podjąć walkę ze strumieniem grzechu i wejść – jak ona - w pełne miłości objęcia naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

o. Gabriel Bilas

za: St. Mary Magdalene Orthodox Church

fotografia: alik /orthphoto.net/