publicystyka: Niewidzialna walka. Rozmowa z archimandrytą Efremem z Arizony. Część II

Niewidzialna walka. Rozmowa z archimandrytą Efremem z Arizony. Część II

tłum. Michał Diemianiuk, 16 lipca 2020

Dlatego czasami, a najlepiej zawsze, trzymajmy się - ile sił, modlitwy - jednego zdania: “Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”.

To krótka modlitwa z kilkoma słowami, i nie trzeba wielkich umiejętności, aby trzymać się tej modlitwy. Jednakże ta modlitwa jest bardzo silna, jak to widać z doświadczenia, bowiem zawiera w sobie święte Imiona naszego Chrystusa i ma wewnątrz siebie Bożą siłę i łaskę.

To nie to samo, co nasze imiona, które nie mają znaczenia. Ale te - mają całą Bożą siłę i łaskę Imienia Chrystusa. Dlatego, żebyśmy byli bezpieczni i pod opieką Bożą, trzeba - na przykład kiedy się budzimy, wstajemy, żeby iść do pracy i tak dalej, gdy tylko otworzymy oczy - od razu zacząć wzywać Imię Chrystusa.

Odmawiajmy modlitwę: “Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Panie Jezu Chryste…” Kiedy idziemy się myć, doprowadzamy się do porządku, odmawiajmy w umyśle, mówmy szeptem: “Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Panie Jezu Chryste…”. I czyńmy swoje sprawy. Czy wsiadamy do samochodu, czy idziemy do pracy, osłońmy się znakiem krzyża, przeżegnajmy kierownicę, i zacznijmy: ““Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną. Panie Jezu Chryste… Najświętsza Bogurodzico, pomóż mi”.

Umysł w Bogu. To jest to, co ochroni nas od wszystkiego, co demoniczne, i jednocześnie uczyni bezpiecznym całe nasze życie. Dlatego, że Imię Chrystusowe ochrania nas pewną niewidzialną siłą, łaską i okryciem. Jeśli zaś diabeł zechce nas pochwycić, żeby nas uśmiercić, żeby zadać nam jakikolwiek uszczerbek, to Imię Chrystusowe odgoni go od nas i wybawimy się.

* * *

Iluż ludzi zbawiło się modlitwą od wiecznej śmierci!

Mamy wiele środków, broniących nas łaską Bożą: modlitwa, osłanianie się znakiem krzyża, kiedy nosimy ikonkę jakiegoś świętego albo Przenajświętszej Bogurodzicy. Oni wszyscy bronią nas, chrześcijan.

Dlatego Imię Chrystusowe powinno być dla całego naszego życia, jakby się wyrazić… podobnie do tego, jak podtrzymujemy ciało oddechem, tlenem, pokarmem, odzieniem, jedzeniem i tak dalej - bez czego nie możemy żyć. Tak i dusza nie może żyć i zbawiać się w Chrystusie, jeśli nie podtrzymuje się wszystkimi środkami, które wymagane są dla życia duszy nie tylko w doczesnym życiu w duchowym zdrowiu i w łasce Chrystusowej, ale i w wieczności.

Jeśli ktoś niedbale odnosi się do swojej pracy, do swego zdrowia, żywienia i tak dalej, to zaczyna cierpieć fizycznie. Tak i my, jeśli nie podtrzymujemy swojej duszy pokarmem duchowym, który daje nam Święta Ewangelia, nauka świętych Ojców, sakramenty Cerkwi - wtedy uszkadza się nasze duchowe zdrowie, nasze życie staje się ofiarą ziemi, mikrobów grzechu, działających w nas, żebyśmy stracili swoje duchowe zdrowie, wskutek czego nasze wieczne zbawienie stanie się wątpliwe.

Boimy się śmierci. Ja pierwszy. I mówimy: “Boję się śmierci, boję się odejścia z tego życia”. A dlaczego? Dlaczego boimy się śmierci cielesnej, a nie boimy się śmierci duchowej? Dlaczego boisz się odejścia z tego życia? Boisz się, ponieważ ciebie oskarża sumienie, że masz nieporządek, że idzie nie tak… To, że się boisz, oznacza, że u ciebie nie wszystko jest dobrze z Bogiem. Oddaj Bogu to, co Mu oddać powinieneś. Uporządkuj swoje sprawy przed Nim i nie bój się! Boisz się trafić na policję? Znaczy, że naruszyłeś jakieś prawo.

Jeśli u człowieka wszystko jest w porządku, to on jest mężny i nie boi się ani policji, ani sądu. A jeśli boisz się - to znaczy, że twoje sumienie coś gryzie. Dlatego doprowadź swoje sprawy do należytego porządku przed prawem Bożym, i wtedy nie będziesz bać się śmierci. A także przed władzami świeckimi - i wtedy nie będziesz się bać ani sądu, ani więzienia.

* * *

Kiedy zły puka do drzwi, jeśli mu otworzę… Ponieważ jest czarny, co może mi dać? On jest nieczysty, co wniesie do mojego domu? On jest śmierdzący, dlatego i mnie zabrudzi, jeśli mu otworzę. Jeśli zechcę, to mu otworzę, a jeśli nie zechcę, to nie otworzę.

Tak więc, jeśli nie wpuszczę go, to uchronię się przed tym smrodem. A jeśli otworzę, to przyjdzie i urządzi mi różne historie, i w ten sposób ucierpię od złych rzeczy. Jeśli nie otworzę, to nie przyjmę zła, i wtedy nie będę winny. To znaczy ja nie zgrzeszę. Ale jeśli go przyjmę, to ponieważ to jest zło i ja je przyjmę, to wtedy doświadczę skutków przyjęcia zła.

Człowiek ma władzę posłuchać zła albo nie posłuchać. On może posłuchać prawa Bożego albo naruszyć prawo Boże. Jeśliby tego nie było, to człowiek nie znajdowałby się się pod sądem Bożym, czy nie byłby sądzony w dzień Sądu Ostatecznego.

Zrozumieliście?

* * *

Pytanie: - Jak możemy rozróżniać, kiedy diabeł chce nas omamić, i myślimy, że co “coś” od Boga, a to nie jest od Boga? Jak możemy to rozróżniać?

Żeby odróżnić: czy to złudzenie czy prawda, światło czy ciemność, potrzebny jest dar rozróżniania. Ponieważ to, co Boże, ma wewnątrz pokorę, ma pokój, ciszę, duchowy spokój. To, co od diabła - przeciwnie: ma niepokój, strach, trwogę. Człowiek czuje się niedobrze.

Ale najpierw, żeby człowiek był pewny, że “to z prawej strony, a to z lewej” trzeba, żeby poszedł do duchowego ojca, do swojego nauczyciela i powiedział mu: “To jest tak i tak… Czy myślę dobrze, napisałem prawidłowo, czy nie? Ja myślę, że to dobrze. Ale nie wiem na pewno, nie znam się na rzeczy, nie znam dobrze nauki, naucz mnie!”

Ten, kto się radzi swojego ojca duchowego, znajduje się w wielkim bezpieczeństwie, i ma pewność - to, co on mu powiedział - to jest prawidłowe. On to przyjmuje i nabiera doświadczenia, które jest mu niezbędne.

Pytanie: - Często diabeł walczy przeciwko nam poprzez naszych bliskich, krewnych. Co powinniśmy robić, kiedy on tak czyni, poprzez naszych przyjaciół, krewnych?

Odpowiednio do tej pokusy, którą sprawiają nam nasi krewni, powinniśmy zająć pozycję. Rozumie się, kiedy oni popychają nas do grzechu, w zło, wówczas powinniśmy ich odciąć. O tym mówi nam też Chrystus w Świętej Ewangelii: “Jeśli gorszy cię prawe oko - wyrwij je. A jeśli gorszy cię prawa ręka, noga - odetnij ją. Lepiej z jednym okiem i jedną nogą - mówi On - wejść do raju, niż z dwoma - do piekła”.

Był pewien staruszek na Świętej Górze; mówi mi raz: “Ojcze, no dobra… kiedy mnie gorszy ręka - ja ją odcinam, noga - odcinam… A oko? Jak je wyrwę? Nie mogę tego zrobić!” Mówię do niego: te słowa Chrystusa mają znaczenie w przenośni. Twoje prawe oko, twoja prawa ręka, twoja prawa noga - oznaczają tego człowieka, z którym jesteś bezpośrednio związany.

Weźmy, na przykład, małżeństwo. Żona ma męża, a mąż - żonę. Jeśli żona ciebie gorszy, odciąga od drogi Bożej, popycha ku diabłu, popycha do grzechu - odetnij ją. Ponieważ jeśli pozostaniesz z nią, albo z nim - to oboje pójdziecie do piekła. Lepiej pozostań sam, a ona - niech idzie, gdzie chce.

Na przykład tonie człowiek. I kiedy tonie, to chce za wszelką cenę złapać się ciebie. I jeśli on złapie się za coś z twojego ubrania, to pociągnie ciebie w dół. Ojcowie mówią: jeśli próbujesz wyciągnąć go stamtąd, to ile byś go nie ciągnął, nie będziesz w stanie go uratować. Pozostaw go, niech idzie. Inaczej zginiecie obaj. Na ile możesz mu pomóc - pomóż. Ale jeśli czujesz, że więcej nie możesz - zostaw go, on zginął. Rozumiecie, o co chodzi…

Jeśli ktoś z krewnych (dziecko, przyjaciel, kuzyn drugiego stopnia) namawia mnie: “Chodźmy, chodźmy… pójdziemy na dyskotekę, do kina… pójdziemy tam i siam…”. Powiedz mu: “Ja nie mogę tam pójść. Ja nie pójdę”. I jeśli pozostajesz przy swoim - znaczy, że odciąłeś z nim przyjaźń i pokrewieństwo. “Ja nie mogę, nie pójdę za tobą”. Jak mówi święty Kosma Etolijski: “Jeśli spotkasz na skrzyżowaniu diabła. to przeżegnaj się i on odejdzie. A jeśli spotkasz kobietę, to ona, jeśli się przeżegnasz - nie odejdzie!” To ty powinieneś odejść! Tak i tutaj: jeśli widzisz, że krewny gorszy cię, szarpie cię i mówi: “Pójdziemy na imprezę, pójdziemy tam i siam…” Kiedy zobaczysz, że nie możesz się uchylić - odetnij! I powiedz: “Ponieważ to pokrewieństwo i przyjaźń odciąga mnie od pokrewieństwa i przyjaźni z Bogiem, to lepiej jak będę z Bogiem, a krewni niech idą…”

* * *

Opowiem wam jeszcze coś: jechałem raz samochodem, w Grecji, przed nami jechał autobus i na nim był napis: “Zachowuj taki odstęp ode mnie, jaki zachowujesz od swojej teściowej”! To sprawia nam problem. Tak i my, powinniśmy zachowywać odstęp od swoich krewnych i przyjaciół, jeśli oni ciągną nas w grzech, żeby zrobić z nas wrogów Bożych.

Ukazanie się naszego monasteru tutaj - to latarnia morska dla naszego prawosławnego monastycyzmu. Każdy monaster jest przyczółkiem Bożym i ukazaniem doświadczenia świętych ojców. Każdy monaster, gdziekolwiek zbudowany - błogosławi całą tę okolicę i wszystkich ludzi, którzy tam mieszkają. Obdarza pokojem całą tę okolicę. Odchodzą demony, przychodzą aniołowie. I ten duchowy trud, który niesie monaster - pomaga chrześcijanom iść bez zbłądzenia po drodze zbawienia.

To jest pewien duchowy schron, gdzie ukrywa się każda dusza, chcąca się zbawić. Chcąca otrzymać pocieszenie, chcąca ożywić się, oświecić się, bowiem na świecie jest tyle problemów… Szczególnie w naszych czasach…, tysiące problemów, szczególnie duchowych. I innych. Jest wielkie zapotrzebowanie, aby rozwiązać i rozjaśnić te problemy. Obecność monasteru, ludzi żyjących w nim - ci ludzie mają możliwość, mają łaskę, mają doświadczenie pomagać i zbawiać ludzi, przybiegających do nich.

* * *

Tak więc obecność naszego monastycyzmu to latarnia morska w Nowym Świecie, jak nazywają Amerykę, Kanadę, gdzie do tej pory w istocie nie było ani jednego prawosławnego greckiego monasteru. To daje nam dobre nadzieje. Nadzieje, które dadzą życie, dadzą Światłość, dadzą zbawienie ludziom tutaj.

Tak więc módlmy się, żeby obecność monastycyzmu, a szczególnie pierwszego monasteru, wielokrotnie rozmnożyła się i stała się jakby zakwasem, który zakwasi całe to miejsce, które nazywa się Nowym Światem: monasterami, latarniami morskimi, prawosławnymi schronieniami, duchowymi oazami, dokąd nasi chrześcijanie będą przybiegać, żeby nakarmić się, napić, zraszać się, zbawiać się.

Bo my oczekujemy… oczekujemy nowej epoki, która oznacza epokę antychrysta. Tak i teraz jest wielu antychrystów, I jak mówi apostoł Jan Teolog - kto jest antychrystem? - “Ten, kto nie wyznaje Jezusa Chrystusa, Który przyszedł w ciele”. Tak więc, kto nie wyznaje, że Chrystus zszedł na ziemię jako prawdziwy Bóg, i wcielił się, i stał Człowiekiem i Bogoczłowiekiem, żeby zbawić człowieka i wznieść go tam, gdzie był wcześniej, czyli do Niebiańskiego Świata, do chwały Bożej, na Wysokości. Ten, kto tego wszystkiego nie wyznaje - ten jest antychrystem.

I tak, ponieważ oczekujemy czasów antychrysta, który moim skromnym zdaniem będzie uosobieniem całej satanistycznej siły, i jego obecność będzie miała miejsce w centrum, które nazywa się Nowy Jork, pośród morza i rzek babilońskich, o których obwieszcza Apokalipsa. To będzie jego mieszkaniem, jego katedrą, jego centrum, i stamtąd będzie on kontaktować się z całym światem.

I on, antychryst, nazwie siebie “Wielkim Bratem” i za pośrednictwem telewizji i teleoptycznych środków on jednocześnie i w dowolnej chwili będzie mógł kontaktować się z każdym człowiekiem. To znaczy, człowiek znajduje się w swoim pokoju, i czego by nie robił - on się jemu ukaże i wyda polecenia, żeby w niego uwierzył i podporządkował się demonicznej energii, żeby przyciągnąć do siebie tego człowieka i żeby on w niego uwierzył i podążał za nim.

I tak, ponieważ w tym świecie istnieją sataniści, istnieją heretycy, istnieją antychryści, istnieją…, istnieją…, istnieją… Tak więc w tej sytuacji dorośnie antychryst, na przyjście którego oczekuje się. I dlatego dla tych walk Arcystrateg Chrystus powinien wystawić - i miejmy nadzieję, że wystawi -  mężne wojsko Swoich wybrańców i naśladowców, które stawi opór samemu szatanowi. To mężne wojsko przyciągnie do siebie prostych chrześcijan, żeby i oni stworzyli wojsko i front Boży.

I tak, tymi wybrańcami i naśladowcami są mnisi i mniszki, a ich twierdzami będą monastery. W nich będą ukrywać się ludzie, żeby ukryć się i uchronić przed tą szatańską siłą. Na te monastery, na to wojsko, na tych mężnych ludzi dzisiaj, niestety, napadają, żeby całe to wojsko nie powstało, żeby przybliżyć nadejście antychrysta.

Będziemy mieli bezpośrednie zagrożenie wyrzeczenia się, ponieważ męki będą o wiele silniejsze z powodu tych środków, którymi będą dysponować nauka i technika. I szatan będzie bardzo zręcznie tym manipulować. Dlatego też Chrystus mówi nam w Świętej Ewangelii: “Kiedy przyjdzie Syn Człowieczy, czy znajdzie wiarę na ziemi?” Czy znajdzie ludzi wierzących w Niego? Wierzących nie tylko językiem, ale sercem i siłą, siłą męstwa.

* * *

Dlatego istnieje wielka konieczność zakładania monasterów, jeśli chcemy, żebyśmy my i nasze dzieci, i nasze wnuki - znaleźli bezpieczeństwo przed nieszczęściami, które nas oczekują. A one przyjdą niewątpliwie, jestem o tym przekonany, ponieważ o tym mówi nam Pismo Święte. Pismo Święte jest od Ducha Świętego, i nic stamtąd nie wypadnie - wszystko, co napisane, spełni się.

I tak, obecność monasterów i ludzi żyjących w nich, będzie naszą wielką potrzebą, i powinniśmy pragnąć tego i pomagać im, żeby oni istnieli, i módlmy się, aby monastery napełniły się mężnymi duszami, które stawią aktywny opór szatanowi i jego wojsku, i staną się dla naszych chrześcijan obrazem twardej wiary, żebyśmy i my sprzeciwili się szatanowi i stali się nowymi męczennikami. Męczennikami, którzy będą nieporównanie chwalebniejsi w porównaniu do męczenników dawnych, pierwszych czasów.

Niewątpliwie ci, którzy zbawią się w ostatecznych czasach, zajaśnieją bardziej niż słońce! Bardziej niż pierwsi święci! Bowiem cierpienia będą większe, wiara - słaba, zła - wiele, dlatego ci, którzy wypowiedzą wojnę szatanowi - będą wybranymi ludźmi Bożymi.

Wcześniej - wiara była, powiedzmy tak, z objawienia Bożych mocy, cudów, których dokonywali święci, apostołowie. I dokonywały się cuda, cuda… Zła było mało, cierpienia nie były tak aktywne i jawne. Teraz - wiara jest słaba, zła wiele, wiele grzechu, wiele ciemności, mało przewodników, duchowy człowiek jest rzadkością. Znajdujemy się w pewnym żałosnym stanie duchowym.

Ale ten, kto okaże dobre męczeństwo za Chrystusa - będzie wielki, dla jego wzmocnienia będzie mu dana siła z Wysoka, stanie się wielkim szczęśliwcem, który znalazł chwałę i godność pierwszych świętych.

* * *

Na zakończenie chciałbym wam powiedzieć, że dana jest wam wielka łaska od Boga, bowiem w waszej miejscowości, w waszym mieście, w waszych murach, Bóg zechciał stworzyć Swój pierwszy monaster w Ameryce, w tym miejscu nazywanym Nowym Światem.

Znaleźliście tę łaskę u Boga i powinniśmy z całej duszy wychwalać Boga i naszą Przenajświętszą Bogurodzicę. A także podziękować naszemu świętemu biskupowi, bowiem on wiele trudził się i z w wielką zręcznością założył pierwszy monaster. Ponieważ jest człowiekiem Bożym, człowiekiem, który kocha monastycyzm, żyje nim, i dlatego mamy obowiązek wielkiej czci wobec niego.

Módlmy się za niego, żeby miał siłę, żeby miał świętą śmiałość zakładać jeszcze i jeszcze… I w ten sposób, wasza diecezja, Pensylwania, niech stanie się stolicą prawosławnego monastycyzmu w Nowym Świecie.

Amen

* * *

 
Notka biograficzna

Archimandryta Efrem z Filoteu, Arizoński (w życiu świeckim Ioannis Moraitis, 24.06.1928 - 08.12.2019) - asceta, pasterz, apostoł Ameryki, dzięki trudom którego odrodziło się życie monastyczne w licznych atoskich skitach, a także założono 19 prawosławnych męskich i żeńskich monasterów w USA i Kanadzie.

W 1947 roku osiedlił się na Atosie, został nowicjuszem znanego starca Józefa Hezychasty “mieszkającego w pieczarach” i spędził obok swego nauczyciela 12 lat, aż do śmierci nauczyciela.

W 1973 roku hieromnicha Efrema wybrano na przełożonego jednego z najstarszych atoskich monasterów klasztoru świętego Filoteusza, gdzie ojciec Efrem wprowadził praktykę i regułę Józefa Hezychasty.

W 1979 roku w jednej z klinik Kanady archimandryta Efrem przeszedł operację chirurgiczną. Po udanym leczeniu zaczął regularnie odwiedzać grecką diasporę i wkrótce przeniósł się do USA aby karmić swoje stado i odrodzić upadłe duchowe życie prawosławnych greckich wspólnot Ameryki Północnej

W 1995 roku na bezwodnej pustyni stanu Arizona starzec założył klasztor ku czci świętego mnicha Antoniego Wielkiego, gdzie osiadł sam i gdzie 8 grudnia 2019 roku odszedł do Pana w 92. roku życia.

za: valaam.ru