publicystyka: Przemoc nowoczesności

Przemoc nowoczesności

tłum. Gabriel Szymczak, 04 lipca 2020

Spokojny głos u steru mówi: „Zrób to…”, a wraz z nim przywoływana jest mantra nowoczesności. Filozofia rządząca naszą kulturą jest zakorzeniona w przemocy, zdolności do robienia rzeczy i kontrolowania rezultatów. Jest to przekonanie głęboko oparte na faktach. Rzeczywiście możemy sprawić, by coś się wydarzyło i - w ograniczony sposób - kontrolować wynik. Ale wkrótce odkrywamy (a wielokrotnie to już przechodziliśmy), że nasza zdolność kontroli jest dość ograniczona. Wiele, wiele nieprzewidywalnych konsekwencji wynika z każdego działania. Jeśli pracuję w bardzo niezależnym środowisku, złudzenie całkowitej kontroli może mi towarzyszyć przez bardzo długi czas. Jeśli, powiedzmy, konstruuję zegarek, moje działania i ich wyniki pozostają na stole przede mną. Kiedy jednak skala działania zaczyna się zwiększać, brak prawdziwej kontroli staje się coraz bardziej widoczny. Działania na poziomie całego społeczeństwa lub kultury przekraczają nasze możliwości zarządzania. Kultura nie jest bardzo dużym zegarkiem.

Ale my myślimy, że jednak tak. Owo złudzenie leży u podstaw filozofii nowoczesności.

Argumenty przemawiające za sukcesem nowoczesności są zawsze złudne. Przytacza się na przykład jeden pożądany efekt - koniec niewolnictwa. Ale każda jego nieplanowana konsekwencja jest ignorowana - masowe wysiedlenie czarnych rodzin, powstanie Jima Crowa itp. Niektóre działania są niezwykle pożądane (tak jak zakończenie niewolnictwa), ale każde działanie ma swoje nieprzewidziane konsekwencje. Często zdarza się, że pożądany rezultat przypisuje się naszym działaniom, a nieprzewidziane konsekwencje przypisuje się „naturze” (lub czemuś podobnemu). Nowoczesność zawsze wygrywa, ponieważ fałszuje rzeczywistość.

Praca polegająca na „czynieniu rzeczy” jest zawsze aktem przemocy. Bierzemy to, co nie jest takie, jak chcemy, i zmuszamy je, aby takim się stało. Niezależnie od tego, czy jest to przemoc pługa tworzącego pole odpowiednie do siewu, czy przemoc polegająca na stworzeniu parkingu, istoty ludzkie uformowały i ukształtowały swój świat „czyniąc rzeczy” przez całe swoje życie. Pole i parking, jakkolwiek mogą być nieszkodliwe i niewinne, również powodują konsekwencje, które nie były częścią planu. Jedynym sposobem radzenia sobie z tymi konsekwencjami jest ponowne użycie przemocy w celu dalszej zmiany rzeczy (co wymaga jeszcze większej przemocy, ad infinitum – do nieskończoności) lub potraktowanie konsekwencji jako akceptowalnej zmiany.

W tym sensie bycie aktywną częścią świata oznacza stosowanie przemocy. Nie siedzimy lekko na powierzchni naszej planety. Większość ludzkich społeczeństw na przestrzeni historii zawarła umiarkowany pokój ze światem, w którym żyła, stosując takie formy przemocy, których konsekwencje były wystarczająco dobrze tolerowane, aby można je było ponieść. Tempo zmian w takich społeczeństwach było umiarkowane i mieściło się w granicach, które kultura mogłaby łatwo zaakceptować.

Duża i szybka zmiana to zupełnie inna sprawa. „Zmiana świata” to esencja nowoczesnego projektu i jeden spośród wielu sloganów. Nowoczesność nie dotyczy tego, jak właściwie żyć na świecie, ale tego jak sprawić, by sam świat żył właściwie. Różnica nie może być większa. Pojawienie się nowoczesności w XVIII i XIX wieku było naznaczone rewolucją. Rewolucja przemysłowa, powstanie różnych form kapitalizmu, narodziny nowoczesnego państwa z jego rewolucjami politycznymi – wszystko to zapoczątkowało okres nieustannych zmian, z ich zwycięzcami i przegranymi. Oczywiście sukces mierzy się statystykami, które zacierają granice rzeczywistości. Liczba X osób zwiększa swoje dochody, a tylko liczba Y cierpi z powodu przesiedlenia i ruiny. Tak długo, jak X jest większy niż Y, zmiana jest sukcesem. Sztuką jest być w gronie X.

Nieustanne ponownie wynajdując lepszy świat, rzadko kiedy szczegółowo rozważamy nasze działania. Ignorujemy całkiem sporo zniszczeń, będących wynikiem dążenia do postępu. Są one traktowane po prostu jako kolejny zestaw problemów do naprawienia. Gdy poprawki się sumują, zaczyna wyłaniać się toksyczna kultura: jedzenie, którego nie można jeść; powietrze, którym nie można oddychać; relacje, których nie można znieść; bezpieczeństwo, którego nie można utrzymać, itp. Wraz ze wzrostem toksyczności rośnie zapotrzebowanie na coraz więcej działań i zmian, a wraz z tym ma miejsce wzrost przemocy (wszystkich rodzajów). Ogrom naszej ludzkiej egzystencji, która wymaga obecnie raczej stałej interwencji technologicznej, jest oszałamiający. Cały współczesny wzór randkowania, małżeństwa, rodziny i prokreacji jest niemożliwy bez interwencji chemicznej i biologicznej. Nie było „rewolucji seksualnej”, tylko zastosowanie technologii w jednej z najbardziej wszechobecnych i normalnych części ludzkiej egzystencji, co stworzyło sztuczny aspekt naszego życia, opierający się na przemocy. Aborcja prawie jednej trzeciej wszystkich poczętych dzieci jest tylko jednym przykładem. Podstawy naszego obecnego społeczeństwa oparte są na głębokiej przemocy wobec ludzkiej natury.

Należy zauważyć, że nie sugeruję takiego sposobu egzystencji, który jest wolny od przemocy. Ludzie sprawiają, że coś się dzieje, podobnie jak większość stworzenia. Nowoczesność to jednak inna sprawa. Lepszy świat nie ma granic, jego projekt nigdy się nie kończy. Jakie są właściwe granice przemocy? Czy istnieją granice, których nie wolno przekraczać?

Nowoczesność ma na celu stworzenie lepszego świata bez szczególnego odniesienia do Boga - jest to koncepcja laicka. Z tego względu to, co stanowi „lepsze”, jest lub może być zmienną definicją. W radzieckiej Rosji była to jedna rzecz, w nazistowskich Niemczech inna, w społeczeństwach konsumpcyjno-kapitalistycznych jeszcze inna. Rzeczywiście, to, co jest „lepsze”, jest często przedmiotem sfery politycznej. Ale nie ma treści naturalnej dla „lepszego”, ani żadnych naturalnych ograniczeń w przypadku działań podejmowanych dla jego osiągnięcia. Dążenie do lepszego („postęp”) staje się swoją własną moralnością.

Podejście klasycznego chrześcijaństwa nie sprzeciwia się zmianie (zmiana następuje zawsze), ani nie zaprzecza, że jedna rzecz może być lepsza od innej. Ale „dobrem”, które nadaje sens każdemu działaniu, jest sam Bóg, jak objawił to Chrystus. W kategoriach klasycznych wyraża się to jako „przestrzeganie przykazań”. Przykazania te są streszczone w miłości Boga i miłości bliźniego. W przykazaniach Chrystusa istnieją też inne elementy, które minimalizują i ograniczają użycie przemocy.

Nie ma na przykład przykazania, aby uczynić świat lepszym miejscem, ani nawet czynić postępy w kierunku uczynienia go takim. Koncepcja „lepszego świata” jest historycznie heretyckim zapożyczeniem od chrześcijaństwa, sekularyzacją pojęcia Królestwa Bożego, przełożoną na postępową technologię i prawo (przemoc). A tak naprawdę zarządzanie wynikami dziejącej się historii jest bałwochwalcze. Tylko Bóg kontroluje wynik historii.

Z mojego doświadczenia wynika, że kwestionowanie naszej odpowiedzialności za wynik historii zawsze spotyka się z pełnymi niepokoju zastrzeżeniami, że takim razie zgodzilibyśmy się „nic nie robić”, a rezultaty tego byłyby straszne. Przestrzeganie przykazań Chrystusa to nie jest „nic nierobienie”. Jest to jednak odmowa użycia przemocy, aby zmuszać świat do ciągle zmieniających się, wyobrażonych wersji dobra.

Przytoczę nieco kontrowersyjny przykład (chociaż wszystkie przykłady byłyby kontrowersyjne, gdyż moderniści niczego nie lubią bardziej niż sporu o to, jakiej następnie użyć przemocy, aby znów ulepszyć świat). Zastanów się nad zadaniem edukacji. Nauczanie dzieci czytania, pisania i liczenia nie jest zbyt nowoczesną rzeczą. Odbywa się to od stuleci, i do tego dość skutecznie. Ale przemysł edukacyjny (pozostający w gestii rządu) istnieje jako stale zmieniający się zestaw standardów, technik i procedur, których stale zmieniające się efekty powodują coraz większe testowanie, zmianę, kontrolę, zarządzanie i przemoc, by często dawać gorsze wyniki. W dużej mierze wytworzył on kult zarządzania i administracji (zmorę istnienia każdego nauczyciela). Ten przykład można, mutatis mutandis (uwzględniając istniejące różnice), przełożyć na całą naszą coraz bardziej dysfunkcyjną kulturę.

Ponieważ niestety gwałtowne postępy nowoczesności stają się coraz bardziej dysfunkcyjne, tym większa pokusa, by kontynuować. Każdy problem jest od razu witany pytaniem, jak można go naprawić, a nikt nigdy nie sugeruje, że to naprawianie świata może być naszym największym problemem.

Ponownie, nie jest to rzecz typu wszystko albo nic. Klasyczny świat nie był pasywny, nie było też braku zmian. Nowoczesność wybrała ekonomię jako miarę dobra, traktując rosnącą wydajność jako motor postępu i dobrobytu oraz podstawową miarę lepszego świata. Debaty na temat najlepszych sposobów napędzania takiej produktywności, czy to metodą „zarządzaj i kontroluj”, czy poprzez bierne mechanizmy rynku, stały się głównym sporami nowoczesności.

Istnieje wiele, wiele innych dóbr, które mogą być i były miarą kultury. Jedynym powodem korzystania z wydajności ekonomicznej jest fałszywe przekonanie, że dobrobyt materialny jest źródłem wszystkich błogosławieństw. Jeśli będziemy wystarczająco bogaci, będziemy szczęśliwi.

Na bardzo ciemnym końcu spektrum, filozoficzne założenia Ameryki uczyniły ją niewolnikiem koncepcji eksportu nowoczesności, czego codziennym rezultatem jest dosłowna przemoc. Przebudowa Bliskiego Wschodu nie tylko zakończyła się (całkowitym) niepowodzeniem, ale kosztowała setki tysięcy istnień ludzkich, z których duża część była całkowicie niewinna. Wynikający z tego chaos w najlepszym razie odwrócił na chwilę naszą uwagę od przyjemności rozrywki, chociaż nasze wojny stworzyły bardzo popularny gatunek gier komputerowych. Przemoc sama stała się produktem konsumpcyjnym.

Ten obraz współczesnego świata, we współczesnym chrześcijańskim umyśle może wywołać natychmiastowe pytanie, co można zrobić, aby to zmienić. Odpowiedź jest trudna - porzucić życie, w którym nowoczesność jest rzeczywistością. Przestać sprawdzać poprawność jej pytań. Nie pytać: „Jak możemy naprawić świat?”, a zamiast tego pytać: „Jak chrześcijanie powinni żyć?”, i oddawać wynik historii Bogu.

Jak powinniśmy żyć?

• Po pierwsze, żyj tak, jakby poprzez przyjście Jezusa Chrystusa Królestwo Boże nastąpiło już w świecie, a wynik historii został już określony. (Przestań się martwić)
• Po drugie, kochaj ludzi jak obraz samego Boga i oprzyj się pokusie ich poprawy.
• Po trzecie, odmawiaj uznania ekonomii za podstawę twojego życia. Twoja praca nie ma nawet drugorzędnego znaczenia.
• Po czwarte, przestań spierać się o politykę, jakby ona była odpowiedzią na problemy świata. To daje jej moc, która nie ma uzasadnienia i pozwala na działanie projektu przeciwnego Bogu.
• Po piąte: naucz się kochać swoich wrogów. Bóg nie umieścił ich na świecie, abyśmy my mogli ich naprawić lub wyeliminować. Jeśli to możliwe, powstrzymuj się od przemocy.
• Po szóste, podnieś życie ludzkie do najwyższej rangi i odmawiaj akceptacji przemocy jako narzędzia czynienia pokoju. Każde życie jest ogromnym i niezastąpionym skarbem.
• Po siódme, pielęgnuj raczej zadowolenie niż przyjemność. Pomoże ci to konsumować mniej i uwolni cię od bycia niewolnikiem twoich ekonomicznych panów.
• Po ósme, na ile to możliwe, myśl na małą skalę. Nie odpowiadasz za świat. Kochaj to, co lokalne, pod ręką, osobiste, intymne, wyjątkowe i naturalne. Ważna jest preferencja.
• Po dziewiąte, ucz się innego języka. Bardzo niewiele rzeczy lepiej uczy cię o tym, kim nie jesteś.
• Po dziesiąte, bądź wdzięczny za wszystko pamiętając, że świat, w którym żyjemy i wszystko w nim należy do Boga.

To tylko drobna lista, kilka rzeczy, które przychodzą mi do głowy od razu. Są to rzeczy, które zachęcają nas do życia w „nienowoczesny” sposób. Warto zauważyć, że kiedy rzymscy żołnierze zbliżyli się do Jana Chrzciciela i zapytali go, jak powinni żyć, powiedział im, aby nad nikim się nie znęcali i nikogo nie uciskali, lecz poprzestawali na swoim żołdzie. W tamtych czasach to oni rządzili światem - a przynajmniej tak mogli mylnie myśleć. Kilka moich rad opartych jest właśnie na słowach tego ukochanego świętego.
 
o. Stephen Freeman

za: Glory to God fo All Things

fotografia: bogdan /orthphoto.net/