publicystyka: Jak episkopalny protestant został prawosławnym kapłanem

Jak episkopalny protestant został prawosławnym kapłanem

tłum. Michał Diemianiuk, 05 lipca 2020

Trafić z San Francisco do Berkeley okazało się bardzo prostym: około pół godziny lokalnym elektrycznym pociągiem pospiesznym i już wychodziłem na stacji Ashby, od której do cerkwi świętego Jana Chrzciciela jest nie więcej niż pięć minut pieszo. Ksiądz Edward Henderson służy tu ponad 6 lat - od jesieni 2013 roku, prawie od razu po swoich święceniach kapłańskich. Batiuszka odbył zadziwiającą drogę - od parafianina typowego Kościoła Episkopalnego na Florydzie do kapłana autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej w Ameryce.

Nasza rozmowa zaczęła się od moich pytań o to, jak zwykły Amerykanin z Florydy, który dorósł w religijnym, ale bardzo dalekim od prawosławia otoczeniu, mimo wszystko znalazł swoją unikalną drogę do prawdziwej wiary.

* * *

- Urodziłem się i dorosłem w mieście Fort Myers na południu Florydy - opowiedział ojciec Edward - Moi dalecy przodkowie przeprowadzili się na Florydę jeszcze pod koniec XVIII wieku, tak więc nie byliśmy dosyć nowymi osadnikami, jakimi jest większość mieszkańców tego stanu. Rodzice należeli do Kościoła Episkopalnego; ja również. Ponieważ państwowe szkoły w USA nie zawsze są dobre, w wieku 11 lat wysłali mnie do prywatnej szkoły, a następnie poszedłem do katolickiej szkoły, bo ta szkoła dawała bardzo dobre, jakościowe wykształcenie. W tej szkole były lekcje religii; oprócz tego chodziliśmy na katolickie nabożeństwa. Służby u katolików i episkopalnych są podobne, dlatego rozumiałem, co się dzieje na nabożeństwie. Na lekcjach religii odkryłem dla siebie wiele interesującego, tym bardziej, że te lekcje prowadził katolicki kapłan. Pamiętam, że na jednej z lekcji, odpowiadając na pytania uczniów, powiedział, że Kościół Katolicki został założony przez Jezusa Chrystusa, podczas gdy pozostałe Kościoły założone przez ludzi. Miałem wtedy 15 lat i nigdy nie słyszałem o tej idei. Bardzo mnie zainteresowała i zacząłem zgłębiać to zagadnienie. Czytając różne książki rozumiałem, że nie zgadzam się z tym, co mówił Luter, a szczególnie Kalwin. Wiele rzeczy wydawało mi się po prostu strasznymi. W rezultacie w wieku 17 lat już byłem przekonany, że powinienem zostać katolikiem.

- Powiedzieliście o tym rodzicom?

- Tak, porozmawiałem i z katolickim kapłanem, i z rodzicami. Mama mi powiedziała, że wiele lat uczestniczę w życiu parafii, dlatego nie powinienem tak po prostu odejść. Ona radziła mi porozmawiać z episkopalnym kapłanem. W rezultacie odbyłem rozmowę z pomocnikiem kapłana, który wcześniej był metodystą, a potem dołączył do episkopalnych. Wyjaśniłem mu, że nie zgadzam się z protestantyzmem, że widzę w katolicyzmie historyczny Kościół, który jest Kościołem powszechnym, podczas gdy episkopalni tylko oddzielili się od katolicyzmu za czasów Henryka VIII i są bardzo związani z Anglią. Mój rozmówca odpowiedział, że mnie rozumie, że miałby ze mną poważną rozmowę, gdybym planował odejść do innego kierunku protestantyzmu, na przykład do baptystów albo zielonoświątkowców. Ale ponieważ planowałem pójść do katolików, to tylko poradził mi zapoznać się jeszcze z prawosławiem albo uniatyzmem. Z jego punktu widzenia, te denominacje są praktycznie identyczne: on uważał, że unici - to prawosławni, znajdujący się w związku z Rzymem.

- Interesujące: episkopalny kapłan proponuje zwrócić uwagę na prawosławie…

- Tak, on zauważył: u nich w seminarium kładzie się akcent na to, że Wielki Rozłam w chrześcijaństwie - to Reformacja. Ale sam kapłan powiedział, że w jego rozumieniu prawdziwym poważnym rozłamem jest Wielka Schizma 1054 roku. Jak podkreślał, właśnie wtedy na Zachodzie coś stracili. Potem zaczął opowiadać mi o prawosławiu, przy czym opowiadał tak, że zapytałem go: dlaczego więc on sam nie został prawosławnym? Odpowiedział mi, że smuciło go nadmierne narodowościowe zamknięcie prawosławia, dlatego wybór padł na korzyść Kościoła episkopalnego. Przy okazji, wiele lat później ten duchowny został prawosławnym, co prawda nie kapłanem, a świeckim (kapłanem nie mógł zostać, ponieważ był w drugim małżeństwie).

- I postanowiliście posłuchać jego rady?

- Byłem ciekawski i postanowiłem: do przejścia na katolicyzm zbadam i prawosławie, i unię. Tym bardziej, że o prawosławiu wiedziałem coś na poziomie informacji z różnych filmów i “National Geographic”. Chodziłem na Liturgię do unitów, ale nie powiem, że mi się u nich podobało; do tego służyli bardzo szybko, całość w ciągu godziny. Potem dowiedziałem się, że w moim mieście są dwie cerkwie prawosławne i monaster. W monasterze trudziło się tylko trzech mnichów, ale byli wspaniałymi ludźmi, i ja, spędziwszy w monasterze tylko jedną godzinę, postanowiłem przyjść znowu później. Wziąłem wizytówkę od jednego hieromnicha, zadzwoniłem do niego i dogadaliśmy się co do spotkania. Przegadaliśmy 5 godzin! Rozmowa coś we mnie przewróciła, postanowiłem dowiedzieć się o prawosławiu jeszcze więcej. Chodziłem na nabożeństwa do greckiej cerkwi, bywałem także na służbie w monasterze. Tam służono po angielsku; Liturgia trwała 2,5 godziny, w tradycyjnym greckim stylu. Powiem uczciwie, nie miałem takiego uczucia jak święty kniaź Włodzimierz, jakbym znajdował się w niebie, a nie na ziemi. Ale za to było inne: Liturgia wydawała się mi ponadczasową. Była jednocześnie dawna, współczesna i przyszła, znajdowała się poza ramami czasu. Oprócz tego, służba nie była dla mnie “obcokrajową”, wszystko było zrozumiałe i komfortowe, słowa były zrozumiałe, chociaż brzmiała bizantyjska hymnografia. To doświadczenie było bardzo pozytywne dla mnie.

- Ale jeszcze byliście na liturgii w greckiej cerkwi.

- Tak, chodziłem do nich, ale oni nie byli jakoś bardzo przyjacielscy. Oprócz tego, Grecka Cerkiew w USA bardzo się “sprotestantyzowała”: na przykład wykorzystują instrumenty muzyczne na nabożeństwie (organy). Nierzadko Grecy, którzy przyjeżdżają z Grecji do USA, chodzą do rosyjskich cerkwi, bo widzą, że w rosyjskich wszystko jest bardziej podobne do nabożeństw w Grecji, niż u amerykańskich Greków. Przy okazji, służby w Greckiej Cerkwi także są ucięte, podczas gdy w monasterze wszystko było prawidłowo (na przykład, na Liturgii nie było takiej dziwnej praktyki, że od razu po czytaniu Ewangelii zaczynali śpiewać Pieśń Cherubinów). Dlatego na nabożeństwach monasterskich chciałem być każdego dnia. Do końca lata 1995 roku ostatecznie postanowiłem przejść na prawosławie, w grudniu zostałem katechumenem i w czerwcu 1996 roku zostałem ochrzczony w monasterze. Co prawda, ten monaster w 1996 roku był w rozłamie starostylnym, ale po 2 latach metropolita zainicjował zjednoczenie z kanoniczną Cerkwią i weszliśmy w skład Patriarchatu Konstantynopola w 1998 roku. Ale przy tym monaster zachował wszystkie swoje liturgiczne tradycje, dla nas zmieniło się tylko to, że zaczęliśmy wspominać, oprócz naszego metropolity, także patriarchę Konstantynopola.

- A jak wasza rodzina przyjęła wasze przejście na prawosławie?

- Mojej mamie początkowo nie podobało się, że chcę odejść. Przy tym kwestie teologiczne nie odgrywały żadnej roli: episkopalni uznają “teorię gałęzi” i uważają, że wszystkie konfesje tworzą Kościół Chrystusowy. Po prostu mama mówiła, że chodzimy do kościoła razem, jako rodzina, a w sytuacji mojego przejścia na prawosławie nie będziemy mogli więcej tego robić. Zapewne wtedy, w wieku 17 lat, byłem zbyt gorliwy, i ciężko było ze mną rozmawiać. To moja wina. Ale koniec końców rodzice ujrzeli całą powagę moich zamiarów i pogodzili się z moim postanowieniem. Oprócz tego, 10 lat później oni opłacili mi naukę w prawosławnym seminarium. Między nami dawno ustały wszelkie spory, chociaż rodzice do tej pory pozostają członkami Kościoła Episkopalnego. Dlaczego? Ja sam chciałbym to wiedzieć.

- Powiedzcie, a dlaczego postanowiliście iść dalej, przyjęliście kapłaństwo?

- W USA w ogóle jest niemało kapłanów, którzy przyszli do prawosławia z innych wyznań. Są nawet parafie, gdzie większość wiernych i duchowieństwa początkowo nie było prawosławna. Zauważę, że moja mama chciała, żebym został kapłanem (w Kościele Episkopalnym), ale szczerze mówiąc, nigdy nie interesowała mnie taka perspektywa. Ale przeszedłszy na prawosławie, zacząłem rozmyślać o tym, jak mogę służyć Cerkwi. Rozpatrywałem, na przykład, wariant wstąpienia do monasteru i zostania mnichem. Ale jeszcze otrzymałem świeckie wykształcenie, zakończyłem studia magisterskie (w dziedzinie filologii) i następnie znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego w Moskwie. W Rosji miałem osobisty kryzys, nawet myślałem o odejściu z Cerkwi, ale następnie stanowczo odciąłem się od takiej idei powiedziawszy, że mimo wszystko chcę służyć Cerkwi. Zostałem wciągnięty w działalność Wałaamskiego Podworia w Moskwie (to blisko Dworca Białoruskiego), śpiewałem tam w chórze. Przyjaciele radzili mi wstąpić do seminarium i pojawiła się we mnie myśl, że odrzuciwszy wariant wstąpienia do seminarium, wiele stracę. Nie wykluczałem wariantu wstąpienia w Rosji, ale następnie zrozumiałem, że szczególnego zapotrzebowania na amerykańskiego kapłana w Rosji w ogóle nie ma. Urodziłem się w Ameryce, dlatego jestem tam bardziej potrzebny. Powróciłem do USA, odwiedziłem seminaria Włodzimierza i Tichona, dokonałem wyboru na korzyść tego ostatniego (po prostu dlatego, że kiedy tam pojechałem, od razu pojawiła się we mnie myśl: to jest właśnie to miejsce, gdzie chciałbym się uczyć). Do seminarium wstąpiłem w 2006 roku, 10 lat po tym, jak zostałem prawosławnym.

Uważam, że to była prawidłowa decyzja. Teraz ludziom, którzy przeszli na prawosławną wiarę i przy tym chcą niezwłocznie iść do seminarium, radzę poczekać chociaż 5 lat. Takich decyzji nie można podejmować tylko pod wpływem emocji.

- Przez 10 lat można sprawdzić, na ile głębokie i szczere jest pragnienie służenia Cerkwi…

- Tak, ja bardzo chciałem być w Cerkwi, przy czym dla mnie była nie do przyjęcia sytuacja, kiedy na przykład, nie mogłem z powodu pracy pójść na świąteczne nabożeństwo w dzień powszedni (powiedzmy, Narodzenie Bogurodzicy, Przemienienie Pańskie, itp.). Po zakończeniu seminarium w 2009 roku jeszcze szukalem, ale potem udało mi się znaleźć pracę jako nauczyciel w San Francisco, w szkole Świętego Jana (położonej pod katedralnym soborem RCPzG, na bulwarze Geary). Jednak w planie nabożeństw moim domem został katedralny sobór Świętej Trójcy OCA (Orthodox Church in America, Prawosławna Cerkiew w Ameryce); ja, jako świecki, uczestniczyłem w działalności parafii. Kiedy skończyłem 35 lat, zacząłem myśleć o monastycyzmie, ale w pewnym stopniu rozumiałem, że to nie dla mnie. Jednakże nie bardzo chciałem także zakładać rodzinę. I oto na Niedzielę Przebaczenia Win 2013 roku władyka San Francisco Beniamin (Peterson) powiedział, że mógłby mnie wyświęcić na święto Pięćdziesiątnicy. Tym samym otrzymałem 100 dni na przemyślenie. Czułem pokój w duszy, także mój ojciec duchowy i moi rodzice zgadzali się (nie miałem z nimi konfliktów z tego powodu, że ja ze swojej strony pozbawiam ich możliwości posiadania wnuków). Ale diakonem byłem nie bardzo długo, bo w październiku 2013 roku wyświęcono mnie na kapłana i skierowali do parafii świętego Jana Chrzciciela w Berkeley. Do dzisiejszego dnia to moja pierwsza i jedyna parafia. Jeśli tak i pozostanie miejscem mojej służby, to dla mnie to byłoby po prostu wspaniale. Znam kapłanów, którzy całe życie, do przejścia na emeryturę, służyli na jednej parafii, i w pełni pozytywnie odnoszę się do tego, że u mnie może być taka perspektywa.

- Ojcze Edwardzie, porozmawiajmy o językach nabożeństw. O ile mi wiadomo, łączycie angielski i cerkiewnosłowiański?

- Tak, to prawda. U nas jest coś, co nazywam Liturgią A i Liturgią B. Na jednej Liturgii część służby - po cerkiewnosłowiańsku, pozostała część - po angielsku. Na Liturgii B wszystko się zmienia: to, co było po angielsku służymy po słowiańsku, a to, co było po cerkiewnosłowiańsku, służymy po angielsku. Wcześniej w cerkwi świętego Jana Chrzciciela prawie wszystko było po cerkiewnosłowiańsku, ale w parafii są ludzie różnych narodowości, i poza tym zauważyłem, że nawet dzieci rosyjskich emigrantów, urodzone w USA, już są zamerykanizowane i nierzadko zupełnie nie rozumieją cerkiewnosłowiańskiego. Znam przypadki, kiedy parafianie, nie rozumiejący języka nabożeństw, odchodzili od Cerkwi. Dlatego służby po angielsku stały się koniecznością. Co prawda, w dni powszednie na nabożeństwie zazwyczaj dominuje cerkiewnosłowiański. A kazania głoszę wyłącznie po angielsku. Jeśli mówić w dwóch językach - rosyjskim i angielskim, wychodzi zbyt długo.

- Zapewne w kwestii językowej jest i drugi problem: przy dominacji języka narodowego (rosyjskiego, greckiego itp.) pojawiają się sytuacje, kiedy ludzie przychodzą do cerkwi nie tyle z religijnych, ile z kulturalno-narodowych motywów. Co w ogóle można zrobić ku temu, żeby prawosławne parafie nie zmieniały się w coś podobnego do kulturalno-etnicznych klubów?

- To nie jest łatwe, nie możemy zarządzać ludźmi, nie możemy ich zmusić, aby coś robili. Oczywiście próbujemy zintegrować ludzi; mamy wspólny posiłek po służbie, prowadzę dla dorosłych zajęcia z podstaw prawosławia. Chcieliśmy otworzyć szkołę niedzielną dla dzieci, ale nie było zainteresowania tą inicjatywą. Na początku w ogóle myślałem, że będę miał nietrudno z parafianami, bo znam rosyjski język, mieszkałem w Rosji, a kapłan, który przygotowywał mnie do chrztu, dobrze znał przedstawicieli jeszcze przedrewolucyjnej Rosji. W Rosji końca lat 1990-tych, kiedy tam żyłem, wytworzyła się nowa, postsowiecka kultura prawosławia, przy czym ludzie byli bardzo gorliwi w wierze. Ale w rezultacie okazało się, że emigranci, którzy przybyli do Kalifornii, nie mieli ani kultury Rosji przedrewolucyjnej, ani Rosji czasów najnowszych. Pozostała w nich sowiecka mentalność: można przyjść do cerkwi na kilka minut, postawić świeczkę i wyjść. Możliwe, że taki styl bycia był przyjęty w ZSRR, gdzie były prześladowania wierzących, ale ja próbowałem dotrzeć do ludzi, że teraz znajdują się w USA, gdzie jest całkiem inna sytuacja. Oni tego nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć. Mówili mi, że Cerkiew nie powinna się zmieniać. Oczywiście, w Cerkwi pozostają niezmienne dogmaty albo moralne postulaty, ale ludzie z jakiegoś powodu uważają, że nie powinny zmieniać się te dziwne religijne praktyki (jakby te praktyki pochodziły prawie że od apostołów). Według nich, prawdziwe prawosławie - to kiedy dziecko chrzczą w domu, na służbę można przyjść na sam jej koniec, a przyjmować Komunię w najlepszym wypadku dwa razy w roku. Niestety, ciężko przekonać ludzi do czegoś przeciwnego, coś zmienić.

- Powiedzieliście raz, że w San Francisco i w ogóle w Bay Area (Strefa Zatoki) wszystko bardzo się zsekularyzowało. Jak to wpływa na parafian cerkwi, rodziny, dzieci?

- To jest dla nas problem. Wiele dzieci odchodzi z Cerkwi po wstąpieniu na uniwersytet. Jedną z trudności w Kalifornii jest powszechna akceptacja homoseksualizmu. Tak więc jeśli mówicie, że związki jednopłciowe to grzech, to jesteście tak samo źli, jak ci, którzy występowali przeciwko prawom czarnoskórej ludności. W naszym regionie można ujrzeć niemało protestanckich zborów, na których wywieszono tęczowe flagi, demonstrującę ich pozytywne odnoszenie do homoseksualizmu. W Cerkwi prawosławnej my podkreślamy, że oczywiście, kochamy wszystkich, ale homoseksualne zachowania są nieprawidłowe, grzeszne. Z tego powodu czasami tracimy ludzi, którzy mówią, że jesteśmy “homofobami”, że “nienawidzimy homoseksualistów”.

Są i inne problemy: na przykład, wiele sportowych klubów prowadzi treningi w niedziele. Czasami słyszę od rodziców: nasz syn nie przyszedł na Liturgię, ponieważ ma dzisiaj tenis. Dobrze, ale co dla was jest ważniejsze: tenis czy Komunia Święta? Niektórzy parafianie informują mnie, że nie będą mogli przyjść na niedzielną służbę, a potem widzę w ich fotorelacjach na Facebooku, że w ten dzień jechali na imprezę albo wybierali się gdzieś na łono natury. Bardzo mało parafian jest na całonocnym czuwaniu, chociaż za każdym razem przypominam: nie powinniśmy odmawiać udziału w całonocnym czuwaniu tylko dlatego, że nie chce się nam iść. Nie przestaję przypominać, że w cerkwi trzeba być w każdą niedzielę. Mówię tym ludziom, którzy przychodzą do nas na Pachę albo Boże Narodzenie, że mam nadzieję ujrzeć ich w następną niedzielę. Niektórzy rzeczywiście przychodzą, i stopniowo (chociaż powoli) wzrasta uczęszczanie do cerkwi.

- A dlaczego prawosławni tak dziwnie wybierają priorytety, znajdując czas na piknik albo imprezę, ale nie na nabożeństwo w niedzielę?

- Sam sobie zadaję to pytanie, ale póki co nie mogę dać na nie jednoznacznej odpowiedzi. Pamiętam, że kiedy byłem świeckim, to bardzo rzadko opuszczałem całonocne czuwanie i prawie nigdy nie opuszczałem Liturgii. Oczywiście, należy brać pod uwagę także wpływ specyficznego amerykańskiego sekularyzmu, który ogranicza wiarę tylko do cerkiewnych murów. Wychodzi na to, że nie powinniście być wierzącym biznesmenem, nauczycielem lub dentystą. Przychodząc do pracy, jakby pozostawiacie swoją wiarę na zewnątrz, za dzwiami waszego biura.

Niewątpliwie, chrześcijan w naszych czasach dosięga wiele prób. Mimo wszystko wy w Białorusi [chodzi o przeprowadzającego wywiad - przyp. pravoslavie.ru] pomimo dziesięcioleci prześladowań, żyjecie w prawosławnym kraju - a przynajmniej w kraju, kultura którego jest przeniknięta prawosławiem. Tutaj, w USA, wielu kapłanów boi się być bardziej stanowczymi ze swoimi parafianami, bojąc się, że ludzie odejdą z Cerkwi. Z tego powodu czasami króluje pozwalanie na wszystko. I tak w greckiej diecezji Chicago decyzją lokalnego biskupa było pozwolenie na udzielanie Komunii każdemu człowiekowi, podchodzącemu do Świętego Kielicha. W swojej parafii ja czegoś podobnego nie mogę nawet wyobrazić sobie, ponieważ uważnie śledzę, żeby do Komunii nie podchodzili, na przykład, Koptowie albo Ormianie, którzy czasami bywają u nas na nabożeństwach. Greckie cerkwie są silnie zamerykanizowane, ale jednocześnie wszyscy biskupi u nich to etniczni Grecy. W jakimś stopniu wspierają greko-amerykańską tożsamość, podczas gdy my w OCA mamy terytorialną tożsamość. Mogę powiedzieć, że jesteśmy tu po to, żeby służyć całemu amerykańskiemu narodowi.

- Przy okazji, jeszcze jeden problem w Rejonie Zatoki, o której wcześniej wspomnieliście, związana z opętaniem przez demony. Skąd to?

- Rzeczywiście, to nieszczęście naszego regionu. W mojej parafii są ludzie, którzy wcześniej zajmowali się magią (rzecz jasna, wyrzekli się tego wszystkiego po nawróceniu na chrześcijaństwo). My nierzadko widzimy na ulicach ludzi z oznakami opętania. Do tego opętania przywodzą seksualne zboczenia, a także zażywanie narkotyków. U nas niemało jest hinduistycznych, buddyjskich, pogańskich świątyń, odwiedzanie których też prowadzi do opętania. Obecnie sprawujemy molebny dla tych, którzy stali się uzależnieni od narkotyków i alkoholu, bo widzimy, że to uzależnienie gubi nie tylko ciało, ale i duszę.

- Ojcze Edwardzie, na zakończenie naszej rozmowy pozwólcie poznać wasze zdanie o międzyprawosławnych sporach ostatnich lat. Czy wydarzenia w cerkiewnym życiu Ukrainy wpłynęły jakoś na sytuację religijną w Kalifornii, w USA w ogóle?

- Moja pozycja tutaj pozostaje niezmienne: możemy uznawać tylko metropolitę Onufrego, Zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej. Przypuszczam, że niemożliwe jest uznać kanoniczność Filareta albo Epifaniusza. Wiemy o decyzjach Patriarchatu Moskiewskiego, ale oficjalnie Prawosławna Cerkiew w Ameryce nie zerwała jedności eucharystycznej z Konstantynopolem. Jednocześnie pojawiły się u nas jakieś dziwne słuchy, jakoby planujemy zrezygnować ze swojej autokefalii i przejść pod jurysdykcję Patriarchy Ekumenicznego. Arcybiskup San Francisco Beniamin był zmuszony specjalnie wypowiedzieć się na ten temat podkreślając, że niczego podobnego nie planuje się. Myślę, że decyzje podjęte w Stambule przyniosły tylko podziały, zgorszyły wiernych. Ja nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla decyzji Konstantynopola. Osobiście podjąłem decyzję o zaprzestaniu współsłużenia z kapłanami Patriarchatu Konstantynopola, chociaż nie odmawiam Komunii ich świeckim. Przy okazji, u nas w OCA jest niemało kapłanów, którzy postanowili postąpić w podobny sposób.

z kapłanem Edwardem Hendersonem rozmawiał Siergiej Mudrow

za: pravoslavie.ru