publicystyka: Zapomniane lekarstwo

Zapomniane lekarstwo

tłum. Gabriel Szymczak, 17 czerwca 2020

Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, […] byście odzyskali zdrowie (Jk 5,16)

Jesteśmy stworzeni dla Boga i tylko w Nim znajdujemy najwyższą szczęśliwość, za którą nieustannie tęskni nasze serce. Nikt inny i nic innego - oprócz Boga - nie może uszczęśliwić naszych dusz!
Daj człowiekowi wszystko, czego pragnie i przez chwilę będzie się tym cieszył, ale potem stanie się obojętny, ponieważ czuje, że brakuje mu czegoś znacznie bardziej wzniosłego. Czy to właśnie nie w taki sam sposób dziecko cieszy się każdą nową zabawką, dopóki nie stanie się głodne? Potem porzuca zabawkę i szuka jedzenia. Pewien nieugięty wewnętrzny głód sprawiedliwości, pokoju i radości w Duchu Świętym (Rz 14, 17) dręczy naszą duszę i nie daje nam spokoju, nawet wśród najlepszych przyjemności życia i najbardziej godnych pozazdroszczenia osiągnięć na świecie.

Ten błogosławiony głód jest głodem Boga. Błogosławiony Augustyn ma rację w swoich Wyznaniach przed Bogiem: „Uczyniłeś nas dla Siebie, i nasze serce jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie”. Jedynym gościem, który może uszczęśliwić naszą duszę, jest Bóg. A jeśli Bóg jest naszą najważniejszą szczęśliwością, jasne jest, że to, co utrudnia drogę do Boga, musi być dla nas największym złem. Takim złem jest grzech.

Na próżno niektórzy nieoświeceni ludzie szukają zła największego dla człowieka gdzie indziej, nie w grzechu. Niektórzy uważają za największe zło chorobę, inni - biedę, a jeszcze inni - śmierć. Ale ani choroba, ani ubóstwo, ani śmierć, ani żadna inna ziemska katastrofa nie mogą być dla nas tak wielkim złem, jak grzech. Te ziemskie nieszczęścia nie oddzielają nas od Boga, jeśli szczerze Go szukamy, a wręcz przeciwnie - przybliżają nas do Niego.
Choroba nie jest dla człowieka największym złem, ponieważ choroba ciała - znoszona z pokorą, wiarą i cierpliwością - może wyleczyć duszę chorą na grzech i zbliżyć ją do Boga - największego dobra dla człowieka.

A śmierć nie przeraża wierzącego, ponieważ przez nią, jak przez drzwi, idzie się do umiłowanego i kochającego Boga, który przygotował dla tych, którzy Go miłują, rzeczy, których oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć (1 Kor 2, 9).

Grzech jest natomiast najbardziej nędznym ubóstwem serca - ubóstwem, które blokuje skarb łaski. Grzech jest śmiertelną chorobą duszy, chorobą, która pozbawia nas zarówno radości ziemskiej, jak i radości nieba. Grzech jest straszliwą i najbardziej godną ubolewania śmiercią duchową, która oddziela nas na wieczność od radości niebiańskich mieszkańców raju i grzebie nas w ciemnościach piekła.

Nie ma większego zła dla człowieka niż grzech. Niszczy on i ciało, i duszę. Sprawia, że zarówno życie ziemskie, jak i życie wieczne, stają się gorzkie. Powoduje niezgodę w rodzinach, kłótnie między sąsiadami i nieporozumienia między krewnymi. Roznieca ogień złości wśród ludzi. Sprawia, że dusza jest dumna i rozgoryczona. Zatruwa serce zazdrością. Wypiera święte uczucia z piersi i zachęca demony do osiedlenia się tam. Oddziela nas od Boga. Gasi wszystko, co jasne w naszych sercach. Uczy nas kłamstwa, żarłoczności oraz samolubstwa i chciwości. Powoduje, że oczerniamy i osądzamy naszych sąsiadów. Zachęca naszą rękę do kradzieży. Napełnia nas gniewem i wściekłością. Szepcze nam do ucha, abyśmy szukali zemsty. Popełnia wszelkie zniewagi, rozpustę i przestępstwo. Powoduje wszystkie choroby, cierpienia, niesprawiedliwość, przemoc, rozlew krwi i wojnę. Wypełnia dusze nas wszystkich nieznośnym duchowym smrodem. Wlewa ten smród w relacje między nami.

Czy zastanawiałeś się, dlaczego na świecie jest tak duszno? Dlaczego tak trudno żyć? Dlaczego nie możemy się pogodzić? Odpowiedź brzmi: ponieważ grzech zatruł atmosferę życia. Wszyscy jesteśmy chorzy na grzech. A jeśli nieleczone rany ciała wydzielają nieznośny smród, o ile bardziej okropny jest smród grzechu!

Ale ja znów zgrzeszę!

Dlaczego miałbym się spowiadać, skoro wiem, że jutro znów zgrzeszę? Czy jest jakiś sens w takiej spowiedzi? Sądzę, że należy się spowiadać tylko wtedy, gdy nie będzie się już więcej grzeszyć!

Sprzeciw wobec spowiedzi zawiera zarówno coś, co jest bardzo prawdziwe, jak i coś, co nie jest prawdą. Właściwą rzeczą jest pragnienie, by po spowiedzi już więcej nie grzeszyć. Jednakjesteśmy ludźmi słabymi i nie możemy od razu osiągnąć takiej stanowczości, która uniemożliwia popełnianie dobrowolnych grzechów. Jeśli nie możemy od razu osiągnąć wytrwałości w cnocie, czy powinniśmy poddać się występkowi? A może powinniśmy przestać się spowiadać? Co jest lepsze: przetoczyć się w błocie duchowego bagna lub podnieść się po każdym upadku i iść dalej z nadzieją, że pewnego dnia dotrzesz do solidnego i pięknego brzegu cnoty? Jeśli się nie przyznasz, pozostaniesz w błocie. Jeśli się przyznasz, podniesiesz się z błota i oczyścisz.
„Ale dlaczego miałbym wstawać, jeśli jutro znów upadnę?” - mówisz. Kiedy znów upadniesz, to wstań! Każdy dzień zaczyna się od nowa! Jest to bez wątpienia lepsze, niż wypadanie z nawyku wstawania.

Młody mnich poskarżył się wielkiemu ascecie Abba Sisoesowi: „Abba, co mam zrobić? Upadłem." Starzec odpowiedział: „Wstań!” Mnich powiedział: „Wstałem i znowu upadłem!” Starzec odpowiedział: „Wstań ponownie!” A młody mnich zapytał: „Jak długo mam wstawać, kiedy upadnę?” „Aż do swojej śmierci”, odpowiedział Abba Sisoes. Ten mądry dialog powinien być zapamiętany przez wszystkich, którzy chcą się zmienić, ale oszukani przez diabła stale powracają do swoich poprzednich grzechów. Za każdym razem, gdy popełniamy wykroczenie, musimy wstać. „Wstawanie” to spowiedź.

„Ale dlaczego mielibyśmy bawić się w upadki i wstawanie?”, ktoś zapyta. To nie jest gra czy zabawa, ale walka, w której jest wiele sensu. Jeśli my, jako słabi ludzie, upadniemy, ale znów wstaniemy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że śmierć nas znajdzie, gdy będziemy stać. Zostaniemy więc zbawieni. Ale jeśli nie zamierzamy wstawać, śmierć z pewnością znajdzie nas w błocie. W takim razie jesteśmy zagubieni na zawsze!

Święty Jan Chryzostom mówi: „Pokuta otwiera człowiekowi niebiosa, zabiera go do Raju, pokonuje diabła. Zgrzeszyłeś? Nie rozpaczaj! Jeśli grzeszysz codziennie, każdego dnia nawracaj się! Kiedy w starym domu coś się zepsuje, zamieniamy to na nowe i nie przestajemy dbać o dom. W ten sam sposób powinieneś wyjaśnić samemu sobie: jeśli dzisiaj skalałeś się grzechem, natychmiast oczyść się nawróceniem”.

Aby zmyć cielesne zabrudzenia, Bóg dał wodę. A dla obmycia duchowego plugastwa Bóg udzielił łaski świętego sakramentu spowiedzi. Każdy człowiek, gdy ubrudzi sobie ręce, myje je. Nikt nie mówi: „Nie będę już mył rąk, bo znów je ubrudzę!” Dlaczego więc tak wielu ludzi mówi: „Nie pójdę do spowiedzi, bo jutro znów zgrzeszę!” Oczywiste jest, że wróg naszego zbawienia zachęca nas, abyśmy nie myli naszych dusz, aby mógł zyskać nad nimi władzę.

Nie wolno nam jednak ulegać takim satanistycznym sugestiom; powinniśmy często spowiadać się, ponieważ częste mycie wywołuje w nas pragnienie czystości.

Zostaw swój dom na rok niezamieciony, nieoczyszczony i niewietrzony! Czy on nie zmieni się w chlew? Pomyślcie teraz, jak wygląda dusza człowieka, gdy nie czyścił jej przez spowiedź nie tylko przez rok, ale przez dwadzieścia, czterdzieści, sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt lat…

archimandryta Serafin (Aleksiejew)

za: Holy Trinity Church

fotografia: A.Babiogorec /orthphoto.net/