publicystyka: Wywiad z ks. Jarosławem Godunem

Wywiad z ks. Jarosławem Godunem

Alina Korszak, 12 czerwca 2020

Z okazji poświęcenia cerkwi w Rajsku, 35 lat posługi kapłańskiej i jubileszu 60. urodzin ks. Jarosława Goduna, proboszcza parafii, publikujemy wywiad, który ukazał się w 2010 roku w wiejskiej gazetce "Stara Chata" - swego rodzaju wspomnienie, ale nadal w aktualny sposób ukazujące historię i rzeczywistość parafii.

Z okazji jubileuszy parafianie, mieszkańcy wsi Haćki składają ojcu Jarosławowi serdecznie życzenia, do których dołącza się również redakcja serwisu cerkiew.pl.


Jak batiuszka wspomina swoją Cerkiew z lat dziecięcych i wczesnej młodości ?

Pochodzę z parafii na Świętej Górze Grabarce – tam się urodziłem, jestem więc wychowany w monasterskiej Cerkwi. Pierwszy chór, który słyszałem, to był chór monastyczny. W chórze śpiewał mój tato i często mnie zabierał na służby. Nabożeństwa były wówczas bardzo długie i było mi bardzo ciężko wytrzymać, ale nie miałem wyjścia i zawsze zostawałem do końca nabożeństwa. Jestem związany do dnia dzisiejszego ze Świętą Górą Grabarką, tam również miało miejsce moje wyświęcenie na diakona - w dniu Przemienienia Pańskiego wyświęcał mnie św. pamięci Metropolita Bazyli.

Droga przyprowadziła batiuszkę do Rajska, który to był rok?

To był rok 1984. To było tydzień po moich święceniach kapłańskich. Zostałem wyświęcony na kapłana w Soborze w Warszawie, tam odbyłem tygodniową praktykę i dostałem dekret kierujący mnie do Rajska.

Co batiuszka zastał jak przyjechał do Rajska?

Można powiedzieć że Rajsk jako parafia był zagubiony – siedem miesięcy nie było w parafii duchownego, nabożeństwa obsługiwane były przez duchownych z Bielska Podlaskiego. Był to czas wyczekiwania jaki to nowy batiuszka przyjedzie na stałe. Na pierwszym nabożeństwie nie było dużo ludzi, ale pięknie śpiewał chór, przyjechał też ojciec Grigorij Tokarewski i pod koniec nabożeństwa odsłużyliśmy wspólnie molebień, to było Zakończenie święta Zaśnięcia Bogurodzicy. Po nabożeństwie ojciec Tokarewski przedstawił mnie jako nowego proboszcza tej parafii. Starosta cerkiewny zaprosił nas na obiad do swojego domu, bo dom parafialny nie był jeszcze przygotowany do przyjęcia nowego batiuszki (chodzi o starą parafię). Wówczas cerkiew też wyglądała inaczej. Swoim pasterskim okiem widziałem, że czeka mnie bardzo dużo pracy i wysiłku, ale z czasem wszystko się poukładało. Przez okres czterech lat mieszkaliśmy na starej plebanii, ponieważ nowa była już wprawdzie postawiona i przykryta, ale nie było planów przyłącza elektrycznego i trzeba było włożyć jeszcze wiele pracy. Jednym z pierwszych obowiązków był remont plebanii, aby móc się tam wprowadzić.

Przywitali batiuszkę nasi parafianie?

Oficjalnego przywitania nie było, ale przez te wszystkie lata bardzo zżyłem się z naszymi parafianami i jestem z nich zadowolony, bo jest wśród nich dużo ludzi głębokiej wiary.

Skąd jest nasza cerkiew? Może batiuszka pokrótce opowiedzieć historię naszej cerkwi?

Nasza cerkiew została w 1960 roku przywieziona wagonami z Poturzyna (były powiat Tomaszów Lubelski). Materiał na tę cerkiew złożony został w oborach, a dopiero po dwóch latach ojciec Stefan Iwankiewicz (był przez 50 lat proboszczem tej parafii) uzyskał pozwolenie nie na budowę, ale na remont cerkwi. W 1962 r. cerkiew została zbudowana. Zbliża się 50 lat jak Cerkiew stoi. Były wówczas trudności z postawieniem cerkwi, były nawet zawiadomienia, że cerkiew buduje się bez pozwolenia … nie były to dobre czasy.

Wówczas dla parafian (po wojnie) było to zapewne bardzo ważne, że jest we wsi cerkiew?

Cieszyli się ludzie, bo po wojnie modlili się w baraku starej świetlicy, który został podzielony - z jednej strony była świetlica, a drugą stronę zaadaptowano na cerkiew, aby odprawiać tam nabożeństwa. Gdy wybudowano cerkiew to jeszcze wtedy okna były pojedyncze i ludzie mówili, że zimą było tak potwornie zimno, że słychać było jak wiatr hula z jednej strony w drugą, ale cerkiew przepełniona była wiernymi.

Czy nasza cerkiew, ta która tu dziś stoi, różni się od tej, która stała przed wojną? Jaka jest jej historia?

Tamta była murowana, z 1875 roku. W czasie pierwszej wojny została spalona i dopiero w 1932 roku zostały zakończone remonty cerkwi i były pierwsze nabożeństwa. W 1937 odbyła się wizyta Arcybiskupa Grodzieńskiego Sawy, który wizytował tę parafię i tak było do 1942 roku, kiedy to Niemcy ponownie zniszczyli cerkiew i została rozebrana do samych fundamentów. Pierwsza cerkiew była zupełnie inna. Dzwonnica stała oddzielnie od cerkwi – połączona łącznikiem, ale mury były dość pokaźne.

Czy nasza cerkiew zawsze stała tak wysoko?

Tak, nawet wyżej, bo droga była równa z cerkwią. W latach sześćdziesiątych droga została rozepchnięta, widać to nawet po domach, które są jeszcze w dole.

Jak wyglądały w ciągu tych kilkunastu lat remonty cerkwi i plebanii?

Pierwszym takim remontem w cerkwi było społeczne malowanie podłogi. Batiuszka malował, i starosta (śmiech). Farba była już starta, widać było gołe deski i w dwa dni pomalowaliśmy podłogę. Następną sprawą był remont instalacji elektrycznej, a później trzeba było odnowić ikonostas i razem z matuszką malowaliśmy ikonostas farbą i złotolem. Kolejnym dużym wyzwaniem był remont plebanii,  która w 1987 była wyświęcona. Z tej okazji przyjechał do nas po raz pierwszy Metropolita Bazyli. Była to wielka i bardzo doniosła uroczystość - i dla nas, i dla parafian. W 1990 roku było odnowienie zewnętrznej elewacji cerkwi i konserwacja dachu. Bardzo dużym wyzwaniem była budowa cerkwi cmentarnej pw. św. Paraskiewy.

Zazwyczaj każda cerkiew posiada stare ikony, które są zabytkowe, czy w naszej też się takie znajdują?

Teraz odkryta została ikona św. Mikołaja Cudotwórcy, która jest na desce, ale jest bardzo zniszczona. Okazało się, że na tej starej ikonie była na płótnie przykręcona druga ikona. Renowacja tej ikony jest jednak bardzo kosztowna - to koszt ok. 7 tys. zł.

Batiuszka, zadam teraz trudne pytanie – komu potrzebne są remonty, Bogu czy dla ludziom?

Zawsze trzeba pamiętać, że Cerkiew to jest działanie łaski Ducha Świętego i Duch Święty żyje w cerkwi, więc do cerkwi oddawano najcenniejsze rzeczy. Takie było pojmowanie ludowe. Dzisiaj mówi się o przepychu, że świątynie są pięknie przystrojone, wygodne, bo są podwójnie ogrzewane, ale najważniejsze to budowanie tej Cerkwi duchowej – jeżeli jest potrzeba, są ludzie, bo w ludziach żyje Duch Święty. Wiemy, że Bóg mieszka w domach nie ręką stworzonych czyli duchowych. Cerkiew to szczególne miejsce z łaską Ducha Świętego, w którym wszyscy się zbieramy. To jest perełka w danym okręgu. Zresztą cerkiew jest związana z całą historią długowieczną. To nie jest tak, że wybierało się miejsce pod cerkiew tam, gdzie się chciało. W Rajsku związane jest to z historią pierwszej cerkwi, która została tam zbudowana. Pierwsza ikona została przywieziona z lasu chrabolskiego i była wieziona do Stołowacza, bo tam miała stanąć cerkiew, ale zatrzymano się na tej naszej górze i odczytano to jako Znak Boży i tu została umieszczona ikona, i tak powstała cerkiew w Rajsku.

Dziś chyba ludzie nie doceniają tego, że cerkiew jest blisko, że jest stale proboszcz w parafii. Człowiek żyje w biegu i dopadają go często kryzysy, także wiary?

To zależy od mentalności ludzi mieszkających na danym terenie, inaczej jest w województwie podlaskim, a inaczej np. w lubelskim. Ludzie z  Lubelszczyzny bardzo ucierpieli przez to, że byli prawosławni, że wierzyli w Boga. Długi czas byli na wygnaniu i gdy wrócili z wygnania, to z najmniejszej cerkwi bardzo się cieszyli i cieszą. I ci wszyscy ludzie chodzą dziś do cerkwi.
Ja pamiętam, jak byłem na praktyce studenckiej w miejscowości Zyndranowa w powiecie krośnieńskim. Tam w parafii był ihumen Abel. Mieliśmy obóz roboczy, aby przygotować fundamenty pod nową cerkiew, ponieważ wcześniej modlono w cerkwi unickiej, gdzie ksiądz odprawiał mszę, a później prawosławni swoją Liturgię. Wieczorem w sobotę ihumen Abel mówi, że odprawimy wieczernię, a ja pytam, kto tu przyjdzie, jak tu tylko 18 domów? A wieczorem okazało się, że z 50 osób zebrało się - nas to byłyby 2- 3 osoby. Na to ihumen Abel mówi, że tu to wszyscy przychodzą, nie ma tak, że ktoś nie przyjdzie, tylko chory i sparaliżowany zostaje w domu, a reszta rodziny idzie na służbę. Tu wszyscy chodzą, zamykają domy i idą, dlatego potrzebna jest w Zyndranowej nowa cerkiew.

Wszystko się zmienia, ludzie są bardzo zamknięci, każdy ma swój świat, brakuje nam wspólnoty społecznej?

Tak, coś w tym jest. Kiedyś robiliśmy choinki dla dzieci – wstawaliśmy o trzeciej rano, jechaliśmy pociągiem po słodycze do Warszawy, bo w Bielsku nie było, robiliśmy 70 paczek dla dzieci. Rodzice robili kawę, herbatę, pączki, był muzykant i tak były organizowane nasze zapusty, choinki i dla dzieci, i dla parafian. Spotykali się wszyscy, rozmawiali. Dziś trudno jest zebrać chętnych na pielgrzymkę, zorganizować wieczór kolęd albo ognisko dla dzieci.

Batiuszka, udało się pozyskać dość znaczną dotację na renowację zewnętrznej elewacji cerkwi i kopuł. Jak batiuszka to przyjął?

Ja po prostu miałem mieszane uczucia. Wierzyłem, że jeżeli będzie Błogosławieństwo Boże, to ja tę dotację dostanę. Ale pytając ludzi w urzędach słyszałem, że na to batiuszka nie ma szans.
Sam Grzegorz Szwed - prezes Fundacji Dialog Narodów powiedział, że jeszcze nigdy tak szybko wniosku i dokumentacji nie wypełniał i jeżeli batiuszka coś dostanie, to będzie cud. Ja w ostatniej chwili zawiozłem wniosek do Urzędu Wojewódzkiego i udało się go złożyć. Później było wiele innych spraw, które trzeba było załatwić. Jak już jest ta dotacja, to wierzę, że przy pomocy Bożej i dobrych ludzi uda się całą tę sytuację opanować. Pokazało mi to też, że jest wielu ludzi, którzy chcą pomagać Cerkwi – myślę, że to tak, jak mówi Władyka Abel – że wiernych jest mało, pomocników wielu. Ja mam obawy tylko, jak ja się wywiąże z tego wszystkiego, czy będą dobrzy wykonawcy, dokumentacja prawidłowa; są obawy, ale jest też radość. W wykonaniu projektu i dokumentacji bardzo zasłużył się parafianin, inż. Grzegorz Korszak z Haciek.

Jak batiuszka dowiedział się o tym, że dotacja została przyznana?

Dowiedziałem się przez telefon od Władyki Abla – była to dla mnie niespodzianka, bo na początku nie uwierzyłem i nie do końca zrozumiałem (śmiech).

Czyli przed nami zmiany na pewno na lepsze. Ja życzę wszystkiego dobrego i w życiu prywatnym, i duszpasterskim, i dziękuje bardzo za rozmowę i poświęcony czas.