publicystyka: Świątynia jako miejsce całkowitej wolności

Świątynia jako miejsce całkowitej wolności

tłum. Klaudia Ambrożewicz, 01 czerwca 2020

Pewnego razu zdarzyło mi się przejść obok pewnego domu. W tym domu dziecko jadło jakiś posiłek, a ponieważ nie zjadło wszystkiego, babcia powiedziała mu: „Jedz, bo dziadek Cię ukarze”.
To przecież nie jest w porządku.
„Dlatego, że Bozia nie będzie cię kochać ”- powiedziała mu kolejnego dnia. Usłyszałem to dlatego, że wtedy też miałem okazję tędy przechodzić.
Powiedziałem jej: „Dlaczego? Bóg właśnie bardzo kocha dzieci, które nie jedzą dużo i nie przybierają na wadze. On bardzo kocha takie dzieci. Dlaczego ma ich nie kochać?”.
Dlaczego pokazujesz dziecku taki obraz Boga? Dlaczego tworzysz tak fałszywy obraz? Dlaczego wyciągasz tak niepoprawne wnioski, przecież jest zupełnie inaczej? Ktoś inny słyszy o świątyni i myśli: "presja, udawanie przyzwoitości, konserwatyzm."

Takie ludzie mają wyobrażenie o cerkwi: miejsce suche, mroczne, pełne przeszkód. Chociaż w rzeczywistości jest to miejsce przestronne, ogromnej wolności i miłości, wielkiego spokoju i głębokiego oddechu. Miejsce, gdzie dusza może oddychać głęboko, gdzie serce bije normalnie, gdzie nie drżysz i się nie boisz, gdzie jesteś sobą, gdzie jesteś prawdziwy, uczciwy i szczery. Grzeszny i żałujący za swoje grzechy. Zgrzeszysz, popłaczesz i wyrazisz skruchę za swoje grzechy. I tak będzie do czasu, aż miłość Chrystusowa cię zdominuje. I w końcu grzech osłabnie.

Przecież wiesz, czym jest grzech? To oszustwo. Dlatego grzech nie zdoła cię powstrzymać. Nie będziesz zadręczał się tym, aby nie grzeszyć, wybierzesz dobro z własnej woli, dlatego że nie będziesz chciał dalej grzeszyć. Grzech przestanie ci się podobać, ponieważ wypełni cię coś innego. Możesz to sobie wyobrazić? Przecież to takie proste. Jeśli ktoś pali, to znaczy, że nie może znaleźć przyjemności w niczym innym i odnajduje ją w paleniu. Jeśli jego dziecko, żona, rodzina staną się „radością i ciepłem”, nie będzie chciał więcej papierosów. Nie będzie potrzeby naciskać na niego i mówić: „Przestań już. Od samego rana dom jest pełen dymu!” Nie będzie potrzebował więcej wskazówek.

Ten sposób myślenia przeszedł również do przestrzeni cerkiewnej. Niestety, taki sposób myślenia narzucamy naszym dzieciom i samym sobie. Wówczas widzimy Boga zupełnie inaczej.
Boga niedostępnego, nie prawdziwego, nie prostego, nie takiego, jakim pojawił się na ziemi. Pamiętasz, czego chcieli apostołowie od Boga? Nie chcieli tego, co właściwe, ale niedojrzałych i powierzchownych rzeczy, które nas dzisiaj zaskakują. Jesteśmy zdumieni i mówimy: „Poczekaj, przychodzą apostołowie do Chrystusa, święty Piotr, święty Jan, święty Jakub, i proszą, aby zasiąść po prawej i lewej stronie, kiedy Chrystus przyjdzie sądzić świat, proszą o honorową władzę”.
Obecnie powiemy: ,,O co oni proszą, przecież Bóg chciał, aby byli pokorni.”  Dziś myślisz tak, ale ja inaczej.
Bóg nie stworzył wokół nich jakiejś surowej, wojskowej atmosfery, nie nauczył ich konkretnych, formalnych zachowań, mówiąc: „Wszyscy będziecie mi tak odpowiadać, bardzo was proszę - nie chcę od was słyszeć niedojrzałych wypowiedzi.” Dał im możliwość wyrażać się tak, jak mogą. Oni byli dla niego niedojrzałymi dziećmi. Tak, był taki moment, kiedy Bóg dał im do zrozumienia, że nie znają Jego ducha, pokory i Jego miłości. Kiedy to powiedział? Kiedy uczniowie prosili o zemstę na tych miastach, które Go nie przyjęły. A Chrystus ich poprawił. Tak, ale najpierw ich usłyszał. I poprawił ich, ponieważ swobodnie się wypowiedzieli w Jego obecności. A najbardziej zdumiewające jest to, że doskonały Bóg nie budził w nich najmniejszego strachu.

fragment książki o. Andrzeja (Konanosa) „ Miłość na zawsze”

za: pravlife.org

fotografia: Adrian Kazimiruk /orthphoto.net/