publicystyka: Słowo na sobotę rodzicielską

Słowo na sobotę rodzicielską

tłum. Michał Diemianiuk, 06 czerwca 2020

Bezgraniczny i nieutulony byłby nasz smutek po umierających bliskich, gdyby Pan nie dał im wiecznego życia. Życie nasze byłoby bezcelowe, gdyby kończyło się śmiercią. Jakiż pożytek byłby wtedy z cnoty i dobrych uczynków? Wtedy rację mieliby ci, którzy mówią: „Jedzmy i pijmy, bo jutro umrzemy”. Ale człowiek jest stworzony do nieśmiertelności, i Chrystus Swoim zmartwychwstaniem otworzył wrota Królestwa Niebiańskiego, wiecznego błogosławieństwa dla tych, którzy wierzyli w Niego i żyli sprawiedliwie. Nasze ziemskie życie – to przygotowanie do przyszłego życia, a to przygotowanie zwieńczone jest śmiercią. „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Wtedy człowiek pozostawia wszystkie swoje ziemskie troski, jego ciało rozpada się, żeby znowu powstać w czasie powszechnego zmartwychwstania.

Ale jego dusza w dalszym ciągu żyje, nie przerywa swego istnienia ani na mgnienie oka. Poprzez liczne ukazania się zmarłych, dane nam zostało poznać w części, co dzieje się z duszą, kiedy porzuca ona ciało. Kiedy przerywane jest widzenie cielesnymi oczami, zaczyna się widzenie duchowe. Często to duchowe widzenie zaczyna się u zmarłych jeszcze przed śmiercią, i wciąż jeszcze widząc otaczających [ludzi] i nawet rozmawiając z nimi, widzą to, czego nie widzą inni. Ale po odejściu z ciała dusza znajduje się pośród innych duchów, dobrych i złych. Zazwyczaj ciągnie ona ku tym, którzy są duchowo bliscy, i jeśli znajdując się w ciele była pod wpływem niektórych z nich, to pozostanie zależna od nich i po wyjściu z ciała - jakimi by wstrętnymi nie okazali się przy spotkaniu.

Niektóre dusze 40 dni później znajdą się w stanie przedsmaku wiecznej radości i błogosławieństwa, a inne – w strachu przed wieczną męką, która w pełni zacznie się po Sądzie Ostatecznym. Do tej pory możliwe są zmiany w stanie duszy, szczególnie dzięki przynoszeniu za nią Bezkrwawej Ofiary (wspominanie na Liturgii) i innych modlitw.

Jak ważne jest wspominanie na Liturgii, można zobaczyć z następujących przypadków. Jeszcze przed kanonizacją świętego Teodozjusza Czernihowskiego (1896), hieromnich (znamienity starzec Aleksy ze skitu Gołosiejewskiego Ławry Kijowsko-Pieczerskiej, zmarły w 1916 r.), który zmieniał okrycia na relikwiach, zmęczył się, zdrzemnął się siedząc przy relikwiach i zobaczył przed sobą świętego, który powiedział mu: „Dziękuję tobie za trud dla mnie. Proszę także, kiedy będziesz sprawować Liturgię, abyś wspomniał moich rodziców”; i podał ich imiona (kapłan Nikita i Maria). Przed objawieniem te imiona były nieznane. Kilka lat po kanonizacji, w monasterze gdzie święty Teodozjusz był ihumenem, znaleziono jego własny pomiannik, który potwierdził te imiona, potwierdził autentyczność widzenia. „Jak możesz ty, święty biskupie, prosić o moje modlitwy, kiedy ty sam stoisz przed Niebiańskim Tronem i podajesz ludziom Bożą łaskę?” - zapytał hieromnich. „Tak, to prawda – odpowiedział święty Teodozjusz – ale ofiara na Liturgii jest silniejsza od moich modlitw”.

Dlatego panichida i modlitwa domowa za zmarłych są pożyteczne, jak i dobre uczynki, dawane ku ich pamięci jałmużny lub ofiary na Cerkiew. Ale szczególnie pożyteczne jest dla nich wspominanie na Boskiej Liturgii. Było wiele objawień zmarłych i innych wydarzeń, potwierdzających, jak pożyteczne jest wspominanie zmarłych. Wielu, którzy zmarli w pokajaniu, ale nie potrafili przejawiać go za życia, było oswobodzonych z mąk i otrzymało spokój duszy. W Cerkwi stale wznoszone są modlitwy o spokój dusz zmarłych, a w modlitwie mówionej na kolanach na nieszporach w dniu Zesłania Świętego Ducha jest szczególna prośba „za tych, którzy w piekle są więzieni”.

Każdy, kto pragnie przejawić swoją miłość wobec zmarłych i okazać im realną pomoc, może zrobić to w najlepszy sposób poprzez modlitwę za nich, a w szczególności wspominanie na Liturgii, kiedy cząsteczki, wyjęte za żywych i zmarłych, pogrążane są we Krwi Pańskiej ze słowami: „Obmyj, Panie, grzechy wspomnianych tu czcigodną Krwią Swoją, modlitwami świętych Twoich”.

Nie możemy zrobić nic ani lepszego, ani większego dla zmarłych, jak tylko modlić się za nich, wspominając na Liturgii. To jest niezbędne dla nich, szczególnie w ciągu tych 40 dni, kiedy dusza zmarłego podąża drogą ku miejscu wiecznego przebywania. Ciało wtedy niczego nie czuje: nie widzi zebranych bliskich, nie czuje zapachu kwiatów, nie słyszy mów pogrzebowych. Ale dusza czuje modlitwy, odmawiane za nią, wdzięczna wobec tych, którzy je odmawiają, i duchowo jest blisko z nimi.

O, krewni i bliscy zmarłych! Czyńcie dla nich to, co jest konieczne i co jest w waszych siłach, wykorzystajcie swoje pieniądze nie na zewnętrzne upiększenie grobu i mogiły, a na to, żeby pomóc potrzebującym, ku pamięci swoich zmarłych bliskich, na cerkwie, gdzie za nich wznoszone są modlitwy. Bądźcie miłosierni wobec zmarłych, zatroszczcie się o ich dusze. Ta sama droga leży przed wami, i jakże wtedy zechcemy, żeby nas wspomniano w modlitwie! Bądźmy więc sami miłosierni wobec zmarłych…

Zatroszczmy się więc o tych, którzy odeszli do innego świata, żeby uczynić dla nich wszystko, co możemy, pamiętając, że „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7).

Święty biskup Jan (Maksimowicz)
za: pravoslavie.ru

fotografia: alik /orthphoto.net/