publicystyka: Koniec "łatwego prawosławia"

Koniec "łatwego prawosławia"

tłum. Gabriel Szymczak, 18 maja 2020

Jeden z moich przyjaciół, bystry człowiek i utalentowany muzyk, będąc zdrowym traktował wiarę z ironią, czasami robiąc wulgarne żarty na temat chrześcijaństwa.
Potem poważnie zachorował i nagle szczerze się nawrócił, i stał się praktykującym chrześcijaninem, jeśli można tak powiedzieć o chorym na raka pacjencie. Uczestniczył w Eucharystii do samego końca, kiedy już nie było nadziei, a na kilka tygodni przed śmiercią dokładnie ją przewidział - na dzień św. Trójcy. Kiedy umarł, tęcza lśniła za oknem. Myślę, że Pan ocalił jego duszę, wyrywając ją z ciemności w tak trudny i straszny sposób.

Śmierć Chrystusa Boga i Jego Zmartwychwstanie to kluczowe wydarzenie Wielkiego Postu, który w tym roku rozpoczął się całkiem zwyczajnie. A własna śmierć, którą w dzisiejszych czasach często staramy się sobie wyobrazić w odniesieniu do samych siebie, nagle okazała się nam znacznie bliższa niż kiedykolwiek. Jak mówi pieśń wojskowa: „cztery kroki do śmierci” – cóż, teraz jest to nasz dystans społeczny...

Niestety, obecnie śmierć nie jest żartobliwie ponurą fantazją fatalistów, w duchu powiedzenia „w każdym razie żyjemy dłużej na cmentarzu niż w domu”. To nie jest tragiczna śmierć tych, którzy zawsze panikują o wszystko. Jest to zwykła konsekwencja ciężkiej choroby, która w każdej chwili może kogoś pozbawić życia. W końcu opuściliśmy strefę komfortu i nieco bliżej poznaliśmy Tego Prawdziwego Boga, którego nie widzieliśmy lub nie chcieliśmy widzieć. Czy odczuliśmy Jego ból jak nasz własny, przeżywając Jego Ukrzyżowanie i Śmierć? A On sam przypomniał nam, że jest nie tylko miłosierny, ale także pozwala na takie katastrofy. Zakończyła się powszechna era „łatwego prawosławia”, z łagodnym postrzeganiem grzechów i odpowiedzialności za nie, z leniwym wybieraniem sobie cerkwi, a dostępne menu „prawosławnych restauracji” – dobrze i obficie karmiących - zniknęło.

Oczywiście ta „latwa” wersja nigdy nie istniała - była tylko w naszej zdeformowanej komfortem wyobraźni. To rodzaj przypadłości Getsemani - drzemki apostołów, którzy - chociaż byli wierzącymi i mającymi wiedzę - byli jednak słabi, zapomnieli się i opuścili Chrystusa. Co możemy powiedzieć o nas samych, jeśli nawet sam apostoł Piotr, słyszący od Chrystusa wiele zarzutów, przy stole Ostatniej Wieczerzy nadal był pewien, że dobrowolnie pójdzie z Nim zarówno do więzienia, jak i na śmierć - ale nie był wewnętrznie gotowy na nadchodzącą rzeczywistość?

I czy nasze „łatwe prawosławie” mogłoby być inne w epoce naszej wolności i otwartości? To nie ma znaczenia.

Innego mojego przyjaciela zatrzymywały sprawy biznesowe, odkładał więc Eucharystię do Paschy. Ale kiedy władze zaczęły nakładać ograniczenia, rzucił się szybko do cerkwi i zdołał przyjąć Komunię Świętą. Szczera, intensywna modlitwa, podłoga podzielona na kwadraty, dezynfekcja łyżeczki po każdej osobie… Opowiadał, że ci nieliczni, obecni parafianie mieli łzy w oczach; a po Eucharystii poczuł taką łaskę, taką radość, jakiej nigdy wcześniej nie czuł…

Rzeczywistość bezlitośnie prowadzi nas dokądś w nowych warunkach, jest jak pociąg, na który nie możemy w żaden sposób wpłynąć, możemy jedynie obserwować zmieniający się za oknem krajobraz.

Nagle jeden z zakrętów życia ujawnia, że Bóg i nasze postrzeganie Go, to zupełnie różne sprawy. W tych dniach nagle uświadomiłem sobie wyraźnie, że kiedy modlimy się o coś, prosząc Go i zastanawiając się, dlaczego On nie odpowiada, tak naprawdę nie rozmawiamy z Nim, ale z sobą, z naszymi pragnieniami. Kiedy On daje nam coś, zanim jeszcze o to poprosimy, jest to Jego wola, a nie nasza. On nie jest całością naszych pomysłów na sprawiedliwość, ani wytworem naszych wyobrażeń podczas modlitwy. On jest Osobą, świadomą, obiektywną, niezależną od naszej percepcji. Jest rzeczywistością, która tworzy dziś w ten sposób, a jutro - w zupełnie inny. Jest pełen życia; czasem okazuje miłosierdzie, a czasem pozwala na próby; słyszy i widzi wszystkie nasze problemy i prośby, ale Sam decyduje, co z nami zrobić i kiedy to zrobić. Łącznie z chwilami, kiedy upewnia się, że chcemy przestrzegać przykazań i mamy siłę, aby skupić się na Nim w ciężkich dniach.
Poczuj Go mniej lub bardziej obiektywnie i ostatecznie pogódź się z rzeczywistością taką, jaka jest. Jednak w tej rzeczywistości najważniejsze jest, aby nie stracić z Nim kontaktu, nie zapomnieć o ogrodzie Eden w ciemnościach ogrodu Getsemani.

Czym dla Niego jest śmierć, którą zdeptał? Wiernym sługą, który nie tylko chodzi po świecie, zbierając swoją daninę, ale także napomina i otrzeźwia nas.

Na pewno zapamiętamy tę Paschę na zawsze. Przede wszystkim przez śmierć - bardziej realną niż kiedykolwiek. Ale także przez Zmartwychwstanie, kiedy dawne, zwykłe słowa „Chrystus zmartwychwstał!” zostały wypełnione nowym znaczeniem.

Jurij Kurbatow

za: Foma

fotografia: ursiy /orthphoto.net/