publicystyka: I ty zostań ascetą - cz. 2

I ty zostań ascetą - cz. 2

tłum. Justyna Pikutin, 16 maja 2020

Tak więc, w owym czasie i w obecnym czasie. Również teraz, w naszych czasach, możesz żyć Chrystusem. Oczywiście, niełatwo to osiągnąć, jednak jest to możliwe poprzez trud, poświęcenie, pokorę i walkę. Tak więc walcz, zrób cokolwiek, by poczuć Chrystusa już teraz. “Ale co mam zrobić?” Bądź cierpliwy, to też rodzaj ascezy. Jeśli mówią o tobie coś złego - przyjmij to. “Sugerujesz mi, bym został ofiarą?” Daj spokój, to wcale nie znaczy, że będziesz ofiarą, po prostu zaczniesz rozmawiać uprzejmie. Oczywiście, coś odpowiesz, jednak nie złość się z najmniejszego powodu, nie obrażaj się na każdym kroku. Popatrz na wszystko inaczej.

Na świętej Górze Athos pewien duchowny przez dziesięć lat nie wypowiadał imienia swego nowicjusza i ciągle nazywał go różnymi epitetami: “leniuch”, “egoista”, “nieudacznik”:
- Przez dziesięć lat mój ojciec duchowy ani razu nie nazwał mnie po imieniu. Zawsze mówił o mnie coś takiego.

Oto co znaczy walka. Ten człowiek wytrzymał trudne lata i pokochał Boga dlatego, że w tych uszczypliwościach jego dusza obmyła się z wszelkiego przywiązania do pochlebstw, pochwał, do tego by coś sobą prezentować lub też mieć szczególne zasługi.

To na Górze Athos. Nie mówię, byś ty postępował tak samo, ale jeśli ktoś potraktuje cię w taki sposób - wytrzymaj, nie odpowiadaj tym samym, szczególnie swemu dziecku, dlatego że to czyni duszę pokorniejszą. Jeśli jesteś prawosławnym chrześcijaninem i chcesz poświęcić się w imię Chrystusa, będziesz naśladował Go również w tym - w pokorze:
- Jeśli Mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo Moje zachowali i wasze zachowywać będą. Mnie nie zrozumieli i was nie zrozumieją. Was też nie będą rozumieli, was też będą przeklinali i obrażali.
Pogódź się z tym i w ten sposób upodobnisz się do wielkich ascetów.

Powiesz mi: “Jaki tam ze mnie asceta? Nie dokonałem żadnych szczególnych czynów”. Tak, ale jeśli okażesz cierpliwość do innych, którzy rozmawiają z tobą surowo - to nie lada wyczyn. Znosić uwagi, nie odpowiadając: “No jak tak można, cóż to takiego?” - przezwyciężać tę złość, która cię nachodzi: “Jak śmiesz tak ze mną rozmawiać?!” Bądź uważny w stosunku do siebie. Musisz stać się lepszym, ponieważ zdarza się, że często bywasz surowy. Musisz nieco uodpornić swój charakter, ponieważ bywasz szczególnie wrażliwy, kiedy słyszysz nieprzyjemne słowa od innych. Matuszka Gabriela mówi, że to co nazywamy wrażliwością, w istocie czasami bywa egoizmem, szczególną nadwrażliwością.

Nie obrażaj się tak bardzo. Ktoś powiedział ci: “No dobrze, idź już, bo muszę pracować!” - a ty już myślisz: “ach, przecież on mnie wygonił!” - albo: “Mógłby powiedzieć to spokojniej”. A w rzeczywistości nie było w tym nic strasznego. Wszyscy mamy tę słabość. Trzeba być odporniejszym w życiu duchowym.

Na Górze Athos pewien mnich, mój przyjaciel, z którym rozmawialiśmy, powiedział mi: - Wystarczy, mam już dość słuchania ciebie, zmęczyła mnie już nasza rozmowa! Zostaw mnie, idę do swojej kaliwy, by się pomodlić.
Jakby na żarty, jakby na poważnie, ale on mi powiedział: “Mam ciebie dość!” Wiesz co to takiego? To pomaga ci wylądować i przestać oczekiwać, by cały czas cię chwalono, głaskano i szanowano. Wymaganie, by zawsze nas szanowano, nie jest ascetyczne w swej istocie. Tak więc nie traktujmy jako oczywiste tego, że zawsze będą nam mówić dobre słowa i zachwycać się naszym działaniem: “Przygotowałam tak wspaniały posiłek, wszyscy jedli aż im się uszy trzęsły i nikt nawet dziękuję nie powiedział”. Kobieta ma rację. Trzeba, by obojętni stali się bardziej wrażliwi i ludzcy, i to też asceza - nie być cerberem dla innych. Jednak nadwrażliwi też muszą stać się nieco bardziej zdyscyplinowani i cierpliwi, by nie drażniły ich drobnostki.

W ten sposób wszyscy możemy stać się ascetami. Jednak nie powinniśmy myśleć: “W ten sposób pomagam ci stać się ascetą”. Nie, nie tak, nawet św. starzec Paisjusz mówi, że Dioklecjan wielu ludzi uczynił świętymi, wysyłając ich do raju swoim mieczem, ale sam jednak tam nie trafił. Dlatego też być może uczyniłeś innego świętym skazując go na męczarnie, ale sam od tego nie staniesz się świętym.

Tak więc bądź uważny co do swojej duszy. Czynisz innego ascetą, ale sam pozostajesz surowym, nieprzychylnym i despotycznym. Dlatego św. Porfiriusz mówi, że chrześcijanin powinien przede wszystkim być poetą; ten, kto się trudzi - powinien być wrażliwym człowiekiem, a nie stworzeniem pozbawionym miłości - czyli takim człowiekiem, który nie może kochać i być kochanym, który nie może mieć z ludźmi ciepłych i łagodnych relacji.

Bardzo dobrze, jeżeli wykonujesz to, o co ciebie proszą. Jednak posłuszeństwa nie należy okazywać wszystkim bez wyjątku, a wyłącznie Cerkwi. Cerkiew coś ci nakazuje - wykonaj to; okazuj posłuszeństwo swojemu spowiednikowi, mężowi, żonie, dzieciom, rodzicom, bliskim. Poświęć trochę swoich przyjemności, by pomóc innym. Bądź gotowy na trud i poświęcenie ze względu na innych.

Jeśli robisz to wszystko w imię Chrystusa, pragnąc w ten sposób zbliżyć się do Niego, to życie staje się wspaniałe i pojawia się możliwość osiągnięcia synajskich, jerozolimskich, rosyjskich i jakich tylko zechcesz przeżyć, bez względu na to, gdzie się znajdujesz. Bóg pośle ci wiele możliwości byś walczył i stał się wielkim ascetą. Rozumiesz?

O wiele lepiej jeśli życie wzywa cię do wykonania czegoś w praktyce, jeśli wzywa cię do praktycznej ascezy, a nie wysłuchiwania teorii. Oto przykład. Kiedy byłem małym chłopcem, chodziłem do pewnego spowiednika. Potem zmieniłem go. A wiesz dlaczego? Ponieważ byłem egoistą. Jak zawsze.

Pewnego razu zapytał mnie, jakie książki czytam. Powiedziałem, że czytam Świętych Ojców - książki, których w moim wieku nie powinienem czytać, ponieważ są one trudne: abbę Doroteusza, spraw. Nikodema z Góry Athos “Niewidzialną walkę”. I wtedy ten duchowny powiedział mi:
- Posłuchaj, moje dziecko! Jeśli je już przeczytałeś, to dobrze zrobiłeś. Ale na przyszłość: czytaj książki prostsze, bardziej odpowiednie dla twego wieku, a tych książek więcej nie czytaj!
Wtedy pomyślałem: “Jak to? Jak on może mi zabronić czytać pouczenia Świętych Ojców i ascetów, które tak mi odpowiadają?!” Oburzyłem się i więcej nie poszedłem do niego do spowiedzi. Postanowiłem poszukać tego, kto pozwoli mi czytać te książki i zmieniłem spowiednika.
Pewien mój znajomy, mój nauczyciel, dowiedział się o tym i zapytał mnie:
- Dlaczego nie chcesz znowu pójść do ojca N do spowiedzi?
- Nie pójdę do niego.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie pozwala mi on czytać tych książek, jakie ja chcę. Mówi, że powinienem czytać duchowe czasopisma. A ja nie chcę, chcę czytać książki, by mieć z tego korzyść!
- A powiedz mi, co czytałeś?
- Abbę Doroteusza, “Niewidzialną walkę”.
- Dobrze. Abbę Doroteusza. Też go czytałem. Tak więc, o czym mówi abba Doroteusz od samego początku aż do końca? Czyż nie mówi on na każdym kroku o pokorze, posłuszeństwie, odrzuceniu swojej woli, byśmy nie upierali się przy swoim, a dogadzali innym: Bogu, spowiednikowi - i byśmy nie byli egoistami? Czy nie o tym mówi bezustannie?
- Tak mówi. Widzisz, jaka to dobra książka?
- A teraz spójrz: twój spowiednik, który zabronił ci na przyszłość czytania tej książki, tym samym pomógł ci od razu zastosować całą książkę, okazując posłuszeństwo i zamiast tego, by czytać książki, przeżyć tę książkę w praktyce. On pomógł ci nie czytać o posłuszeństwie, a okazać posłuszeństwo. A ty mówisz mi, że odrzuciłeś tę możliwość.
- Ojej... masz rację! Pójdę znów do niego!
Czytałem o posłuszeństwie, ale kiedy pojawiła się możliwość okazać je w praktyce - złamałem się.
A kiedy wyrosłem, jeszcze bardziej się zawstydziłem dlatego, że przeczytałem, że nawet starzec Paisjusz często nie błogosławił swoim nowicjuszom na czytanie “Drabiny” i spraw. Izaaka Syryjczyka. Mówił im:
- Nie będziecie czytać tego, ponieważ to podbudowuje wasz egoizm. Okażcie posłuszeństwo, czytajcie Ewangelię, czytajcie coś prostszego. A takie książki będziecie czytać wtedy, kiedy ja wam na to pozwolę. A teraz odłóżcie je.
Niektórym zupełnie nie pozwalał na ich lekturę, ponieważ jeżeli okazujesz posłuszeństwo w życiu, to już żyjesz duchowo i nie potrzebujesz ani “Drabiny”, ani św. Izaaka, nie potrzebujesz ich lektury, by nie porównywać i nie mówić: “O, już tak daleko dotarłem, tak wysoko wszedłem. Patrz, co mówi ten święty! Czuję się podobnie, a to znaczy - jestem duchowym człowiekiem!”

To są straszne życiowe tajemnice. One wręcz mówią ci, że też możesz stać się ascetą, męczennikiem za Chrystusa w okolicznościach, które teraz są dla ciebie niezrozumiałe. Znam ascetów wśród świeckich ludzi, męczenników Chrystusowych, którzy nie przelali ani jednej kropli krwi, ponieważ nie było takiej potrzeby, ale każdego dnia odrywają część swojej duszy, poświęcając coś innym. I nie wiedzą, że są świętymi.

Kiedy pewien mężczyzna przyszedł do starca Paisjusza ze swoim sparaliżowanym dzieckiem, ten zapytał go:
- Jakie są twoje uczynki, moje dziecko?
- Okazuję cierpliwość ojcze, z moim dzieckiem. Dzięki Bogu, pomagam mu, wychodzę na spacery, wożę do szkoły na wózku inwalidzkim.
Starzec odpowiedział mu:
- Jeśli okazujesz cierpliwość, to kiedy nastąpi dzień Sądu Ostatecznego, Bóg postawi cię w jednym rzędzie ze św. Maksymem Wyznawcą, ponieważ też jesteś wyznawcą! Ponieważ w ten sposób wyznajesz Chrystusa. Czy wiesz, co mówi człowiek, który patrzy na twoje cierpienie? “Spójrz, co Chrystus robi z ludźmi! Spójrz, jaką daje im cierpliwość! Spójrz, jaką miłość i pokorę im zsyła!” Rozumiesz?
A człowiek ten odpowiedział:
- Ojcze, ale ja nic nie robię ze względu na Chrystusa. Tak bym chciał robić coś więcej, móc chodzić na nabożeństwa, do cerkwi. Ale nie mogę - mam swoje dziecko!
- Nic strasznego- odpowiedział mu starzec - nawet bez pójścia na nabożeństwo, łaska modlitwy przychodzi i wchodzi w twoją duszę. Rozumiesz? I kiedy nie dopuszczasz do siebie złych myśli o swoim bracie, to tak jakbyś był na ośmiogodzinnym czuwaniu na Górze Athos. Kiedy nie dopuszczasz złych myśli, nikogo nie osądzasz.

U Boga ogromne znaczenie ma to, co tobie zdaje się nieznaczącym. To wielkie sekrety: możesz stać się ascetą nie chodząc na czuwania, kiedy twoja dusza płonie pragnieniem pójścia, a mąż mówi:
- Nie chcę, żebyś szła. Chcę, byś została w domu! Nie ożeniłem się z mniszką, byś ciągle chodziła na nabożeństwa. Czy nie mam prawa powiedzieć ci tego? Nie bronię ci chodzenia na Liturgię, pójdziesz do cerkwi jutro rano. A dzisiaj chcę, byś została ze mną w domu.
- Nie! Pójdę!
I wydaje ci się, że upierasz się ze względu na Boga, a w rzeczy samej to zupełnie nie tak.

Ponieważ ja też, będąc małym chłopcem, czułem to samo - że zmieniam spowiednika ze względu na Boga. Tak myślałem, ale w istocie robiłem to po to, by zadowolić siebie. Chcę, by wszystko było tak, jak mi się podoba, wtedy gdy Bóg daje mi możliwość przeżyć Jego łaskę w inny sposób, Jego drogami, niezrozumiałymi memu rozumowi. Bez planowania zgodnie z moją logiką. I Bóg mówi mi:
- Chcę odwdzięczyć ci się poprzez zalecenie, niezwykłe zalecenie: czytania zwykłego prawosławnego czasopisma - byś nie powiedział: “Czytałem św. Nikodema, abbę Doroteusza, spójrzcie, jaki jestem wspaniały!” Przeczytasz ich później, kiedy spowiednik udzieli ci błogosławieństwa.

Kiedy, na przykład, przygotowujesz się na całonocne czuwanie, a mąż mówi ci: “Siedź w domu!” - stajesz się ascetą, stajesz się męczennicą w imię Chrystusa i ze względu na swoją rodzinę. Ponieważ mąż nie wymaga od ciebie, byś wyrzekła się Chrystusa, nie mówi, byś nigdy więcej nie chodziła do cerkwi, a tylko na to czuwanie. Jednak ty się upierasz: “Nie, pójdę!” I tu się zaczyna kłótnia, krzyki, denerwujesz się, narzekasz, a potem idziesz na czuwanie z rozdrażnioną duszą i nie wiesz, czy przystąpić do Eucharystii. Dlatego, że jeśli nie podejdziesz do Eucharystii, kobiety powiedzą: “A dlaczego ona nie przystępuje do Eucharystii? Cóż takiego zrobiła?” A z drugiej strony, jak przystąpić do Eucharystii, kiedy pokłóciłaś się z mężem?

Mówię ci takie niezbędne rzeczy, by wyjaśnić, że łaska ascezy czasami przychodzi poprzez przeciwieństwo tego, czego oczekujemy. Dla przykładu - są ludzie, którzy nie jeżdżą na Górę Athos ponieważ bliscy im nie pozwalają, ale w zamian Bóg zsyła im ogromne błogosławieństwo.
Mówisz z zadowoleniem: “Byłem na Górze Athos, jest tam tak cudownie, widziałem starców, jestem zachwycony!” wtedy, gdy inny mówi: “Nie pojechałem, Bogurodzica nie uczyniła mnie godnym, byłem niegodny wejścia do Jej ogrodu”. Mówi to z pokorą, wtedy gdy ty, będąc tam czujesz, że jesteś czegoś godzien. Tak więc kto osiągnie więcej łaski?

Dlatego mówię ci, że możesz zostać ascetą, posiadającym Boże błogosławieństwo za te wszystkie okoliczności, które powodują twoje problemy. To znaczy, że to co nazywasz problemem, można przyjąć ascetycznie i w efekcie stanie się to dla ciebie źródłem łaski. To przeżywał starzec Paisjusz z ludźmi, którzy do niego przychodzili i mówił:
- A co ja robię, kiedy przychodzą ludzie? Naprawiam ich myśli, podciągami ich i prostuję. Wyjaśniam ludziom, którzy jak czuję mają problemy, że to, co oni nazywają problemem - jeśli przyjmą ascetycznie - może okazać się przyczyną i środkiem do osiągnięcia zbawienia. Rozumiesz?
Dlatego ludzie wychodzili od niego wypełnieni radością: “Jak prosto on mi to powiedział! Jak łatwo mi w efekcie końcowym wejść do raju!”

Ktoś opowiedział mu, że na tym osiedlu gdzie mieszka, jest głośna dyskoteka, przez co nie może spać nocami i denerwuje się. A potem stwierdził:
- Starzec Paisjusz pokazał mi inny punkt widzenia, udzielił rady, która tak mną wstrząsnęła, zachwyciła i uspokoiła, że w końcu pogodziłem się z tym i pomyślałem: jak wielkim jestem głupcem, że do tej pory tego nie rozumiałem!
A rada starca brzmiała tak:
- Spójrz na to inaczej. Popatrz na to z ascetycznego punktu widzenia. Załóżmy, że żyjesz w miejscu gdzie trwa wojna, padają bomby, giną ludzie i mówią ci, byś został w tym miejscu, ponieważ wtedy przeżyjesz, tylko wokół będą padały bomby i będzie hałas. Czy to by ci przeszkadzało? Gdybyś wiedział, że wszędzie giną ludzie, a ty pozostaniesz wśród żywych, ale musisz żyć tam, gdzie jest hałas, czy zacząłbyś myśleć o hałasie, czy jednak powiedziałbyś: “Chwała Bogu za to, że żyję”?

To znaczy, że starzec miał inny pogląd na stan rzeczy. I dlatego ten człowiek zaczął zupełnie inaczej patrzeć na hałas. On wyjaśnił to sobie z innym znaczeniem, z dobrą myślą w duszy. Oto co znaczy stosować w praktyce ascetyczną duchowość i moralność.

archimandryta Andrzej (Konanos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: igors /orthphoto.net/