publicystyka: Kiedy Chrystus stanie się dla ciebie wszystkim - cz. I

Kiedy Chrystus stanie się dla ciebie wszystkim - cz. I

tłum. Justyna Pikutin, 05 maja 2020

Zadzwonił do mnie pewien mężczyzna i zapytał, czy może przystąpić do św. Eucharystii, pomimo tego, że pokłócił się z przyjaciółmi o niektóre tematy cerkiewne. Dzwoniący poinformował, że przyjaciele nie zgadzają się z nim i to go zdenerwowało.
Odpowiedziałem mu:
- Dziecko, o czym ty mówisz? Czyż nie prosiłem cię, byś nie dyskutował na ten temat? Nie należy kłócić się z powodu Chrystusa i denerwować się, przekonując innych. Zostaw ludzi w spokoju. Wiedz: bez względu na to, co powiesz o Chrystusie, czy też na to, co ci odpowiedzą - nikt nie zdoła przed Nim uciec. Ty znajdziesz Chrystusa, On znajdzie ciebie. Umęczony swoim problemem będziesz szukać Go i On cię odnajdzie. Do kogo przyjdziesz, jeśli nie do Niego? Czyż nie tak? Nie należy kłócić się z powodu Boga. I nie mów wiele o swojej wierze. Nie smuć się. Też nie chcę tego robić, przyznam, że ciąży mi to, że ciągle o Nim mówię. Ważne jest, by żyć zgodnie z Bożymi przykazaniami, żyć w Chrystusie. Przecież Chrystus przyszedł, byśmy mogli wypełnić Nim nasze życie i w Nim znaleźć pocieszenie.

Jego celem było stać się “życiem naszego życia”, ciałem naszego ciała, krwią naszej krwi. Powinniśmy wejść w Jego ducha do takiego stopnia, by Chrystus przyjął nas. I dopiero wtedy będziemy mieli prawo o Nim mówić. A my tylko rozmyślamy o Nim, nie żyjąc Nim. I ograniczamy się do tego, że tylko rozmawiamy, nie posiadając żywego doświadczenia Chrystusa.

Zapytasz, do czego zmierzam i co chcę przez to powiedzieć? Odpowiem: nie znam Chrystusa. To źle, ale taka jest prawda. A co do tych, którzy osądzają Boga, nie znając Go... Kogo obwiniają? Kogo krytykują? Tego, Którego nie znają? Chrystus nie jest taki, jak o Nim mówią. Jest zupełnie inny. Jest Tym, do Którego nikt z osądzających Go nie zbliżył się, Którego nie dotykał i nie widział. Jeśli widzisz Boga, a nie budynki, ludzi, społeczności, systemy - czyli wszystko to co stworzył człowiek, jeśli widzisz Samego Chrystusa - nie będziesz Go obwiniał. Wtedy stanie się to, co niemożliwe. Kiedy zobaczysz Go - zdziwisz się, będziesz zaskoczony, poddasz się Mu dlatego, że On jest Władcą i Bogiem, naszym Stwórcą. Ale powiedz mi, jak do tego dojdzie?

Mamy 40, 50, 60 lat, ale ciągle jeszcze nie zbliżyliśmy się do Boga i ciągle jeszcze nie możemy wypowiedzieć słów, które powiedział apostoł Paweł. Nie wiem, jak ty, ale wiem, że wielu z nas nie żyje w taki sposób. Co to za słowa? “Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć - to zysk”. To znaczy, że Chrystus jest dla mnie wszystkim. Moje życie bez Niego nie ma sensu. On wszystkiemu nadaje sens, upiększa świat, moje życie, moje serce, moje kroki, plany i działania. Czy możesz wypowiedzieć takie słowa?

Czy możesz powiedzieć, że to nie ty żyjesz, a Chrystus żyje w tobie? I że to On chodzi, mówi, myśli, przebywając w tobie, że On rozświetla twoją duszę, twoją egzystencję, kieruje pracą twoich organów? Możesz tak powiedzieć? I kiedy będziesz mógł? W ubiegłym roku mówiłeś, że staniesz się lepszym człowiekiem. Minął rok, rozpoczął się kolejny. Kiedy zrobisz ten krok? Kiedy się zmienisz?

Kiedy w końcu się obudzimy? Kiedy wyjdziemy ze stanu podobnego do śmierci, w którym żyjemy? Jesteś dobrym człowiekiem, ale wielu jest takich jak ja, którzy żyją w letargu grzechu. Niezbędne jest im cokolwiek, by obudzić się i ruszyć naprzód. Odczuwają oni zmęczenie nie tylko wiosną, ale też zimą i jesienią. W ciągu całego roku znajdują się w letargu, obojętności, niszczą komórki swego ciała i duszy. Co się wydarzy? Jak zmieni się nasze życie? W jaki sposób zbliżymy do siebie naszego Stwórcę i Sędziego, i staniemy się przyjaciółmi Chrystusa? Nie rozumiem i nie wiem, jak do tego dojdzie.

Pewien człowiek niedawno opowiadał mi, jak idąc drogą na tyle zagłębił się w myśli o swoich zmartwieniach, że o mały włos nie wpadł pod samochód: “Zamyśliłem się nad swoimi problemami, ale klakson obudził mnie”.
Dlatego też mówię sobie: Kiedy w końcu, Chryste, zapomnę o wszystkim z miłości do Ciebie?

Jeśli jakiś problem może doprowadzić cię do szaleństwa, jeśli ziemska radość zmusza, by zapomnieć o wszystkim, to wyobraź sobie, co będziesz czuł, kiedy prawdziwie pokochasz Boga. Odlatywałbyś tam, przenosiłbyś się w inne miejsce, przeżywałbyś to, co przeżył starzec Sofroniusz (Sacharow). Pewnego razu, będąc we Francji, zabłądził i błąkał się przez całe 3 godziny dlatego, że stracił pamięć od gorliwej modlitwy. Zabłądził, choć był wykształconym, mądrym człowiekiem, a nie jakimś tam idiotą, który nie wie, gdzie się znajduje. Był bardzo mądry. Jednak modlitwa roztapia też mądrych. Modlitwa zmienia i przeistacza nawet najmądrzejszych oraz zmusza do zapomnienia, gdzie się znajdują, a także daje taką radość, że zapominają, dokąd idą i nie wiedzą, gdzie są. Zrozum! Mówię ci to wszystko nie po to, byś się załamał, ale po to, byś się zastanowił. Wszystko, o czym się tu mówi, powinno skłonić nas, byśmy zostawili swoje sprawy nawet na kilka dni, starając się dobrze spędzić czas i posłuchać czegoś duchowego. To poważne słowa, które - jeśli je prawidłowo zrozumiemy - ożywią nasze serce i zmienią nasz stosunek do wiary.

I to nie są tylko piękne słowa spośród tych, których przyjęło się słuchać, ale jeśli nie podążysz za nimi, to nie będzie koniec świata. To najważniejsze problemy, za które będziemy sądzeni. Które stają przed nami w tej chwili, kiedy umieramy. Rozumiesz?

Po co żyjesz? By ożenić się, kupić samochód, spłodzić dzieci, kupić dom, zdobyć wyższe wykształcenie? Czy rzeczywiście tylko po to? Po co żyjesz? Co chcesz osiągnąć na tym świecie? Po co się urodziłeś? Gdzie zakończy się twoje życie? Kogo chcesz spotkać na tym świecie? Kogo chcesz znaleźć i z kim się połączyć? “Z moim mężem” - odpowie kobieta. I jak będzie trwać ten związek bez Chrystusa? W obżarstwie, nudzie i w efekcie - w śmierci. Ten, kogo kochasz, jest śmiertelny. Jeśli kilka dni nie będzie się mył, nie zdołasz stać obok niego. Czy po to się urodziliśmy, by kochać tych, którzy są śmiertelni, by kochać proch?

Oczywiście, że nie. Przyszliśmy na świat po to, by pokochać Boga, by poznać Boga, naszego Stwórcę. Bóg daje ci towarzysza życia - przyjaciela, daje ci żonę lub męża, dzieci, daje ci wszystko to, co cię otacza - po to właśnie, byś powiedział: “Dziękuję Ci, Boże! Powinienem iść do Ciebie i być obok Ciebie”. Celem naszego życia jest Bóg. Żyjemy po to, by być obok Chrystusa. Żyjemy po to, by poznać Boga. Jeśli tego nie zrobimy, to odniesiemy porażkę.

Nie mówię tego, czego nie wiem. W głębi duszy ty też to wiesz. Na spowiedzi powiesz: “Ojcze, spróbowałem wszystkiego, wszystkim się nasyciłem, wszystko mi zbrzydło i to wszystko wpędziło mnie w rozpacz”. A ja ci odpowiem: “To wspaniale, że jesteś w rozpaczy! Nadchodzi czas Chrystusa - by w Nim pokładać nadzieję i Jemu się podporządkować. On zawładnie człowiekiem, który od wszystkiego popada w rozpacz. Jadłeś, piłeś, cieszyłeś się, żyłeś nocnym życiem, piłeś alkohol, oddawałeś się rozpuście. Spróbowałeś wszystkiego. A teraz z pokorą przychodzisz i prosisz o Bożą łaskawość. Przychodzisz dlatego, że nic nie jest w stanie cię zaspokoić”.

My - chrześcijanie, cerkiewni ludzie - jesteśmy nieszczęśliwi, cierpiący, grzeszni i niezadowoleni; my - chrześcijanie - tęsknimy za ziemskim życiem dlatego, że nie żyjemy nim. I tylko trochę - jednym okiem - patrzymy na Chrystusa, a drugim okiem na innych, i trochę im zazdrościmy: “A my nie mamy nic!” A czego zostałeś pozbawiony? Jak żałosnym życiem żyjesz... Najstraszniejsze jest to, że przytłacza cię to, że jesteś chrześcijaninem i postępujesz jak chrześcijanin. Nie żyjesz chrześcijańskim życiem i nie czerpiesz z tego radości. A więc nie rób tak: żyj inaczej! Postaraj się być prawdziwym przed samym sobą: albo ciesz się Chrystusem i żyj Nim - albo... co jeszcze ci powiedzieć? Pomyśl, podejdź do tego poważnie, ponieważ bycie chrześcijaninem w połowie nie da ci radości i szczęścia. Wybieraj: albo będziesz żyć z Chrystusem i On wejdzie w twoje serce, w każdą komórkę twego ciała; albo będziesz żyć połowicznym życiem bezustannie narzekając, życiem skrywającym w sobie piekło, cierpienia, męki i tortury. Jesteś jak człowiek, który stojąc w helikopterze przy wyjściu z przygotowanym spadochronem zastanawia się: “Czy powinienem skakać w tę otchłań?”

Decyduj, co masz zrobić!

“Rozbiję się” - myślisz. Ale jeśli skoczysz, spadochron otworzy się i spadając będziesz cieszył się lotem, zobaczysz nieobjęte niebo. Podejmij w końcu decyzję i zrób coś. A ty ciągle jeszcze zastanawiasz się i nie wiesz, co masz zrobić. Trochę Cerkwi i trochę czegoś innego - to męka. Ale ludzie, którzy przeżyli na tym świecie wszystko, szli na smyczy grzechów, niejednokrotnie zaplątali się w nich, nasycili się nimi - przychodzą do Chrystusa.

Pewien człowiek przyszedł do starca Porfiriusza i powiedział mu:
- Ojcze, przejadłem się, rozczarowałem się, spróbowałem wszystkiego.
I starzec mu odpowiedział:
- Czy wiesz, dlaczego tak ucierpiałeś? Dlatego, że szukałeś wśród ludzi i na świecie tego, czego oni nie mają.

Ty też nie szukaj u ludzi tego, czego nie mają. Nie możesz szukać w świecie tego, czego tam nie ma. Wszyscy dają ci to, co mają. Ale co mają? Marność, ból, cierpienia i pustkę. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Przychodząc, by porozmawiać ze mną, czego oczekujesz? Też jestem człowiekiem, też zapewne cię rozczaruję, przeze mnie odczujesz zmęczenie i znudzenie. Pewnego razu poczujesz przeze mnie zmęczenie. Ponieważ ja też jestem człowiekiem.

Jesz smacznie i syto, pijesz, korzystasz z rozrywek, żyjesz nocnym życiem, budzisz się rano i twoja głowa dudni jak pusty kocioł. Czego oczekujesz od tego świata? Co on ci da? Mało co. Tylko Bóg może dać ci absolutnie wszystko, tylko Bóg napełni twoją duszę. Dlatego On mówi do ciebie:
“Wpuść Mnie do swego serca, otwórz przede mną swoje ramiona, mocno przytul Mnie do siebie, pokochaj Mnie gorąco i poczuj radość!”
Jeśli tak postąpisz i wyciągniesz ręce ku Chrystusowi, umieścisz Go w swoim sercu, poświęcisz swoje życie nie ludziom, rzeczom, czy stworzeniom, a Bogu, Który jest Źródłem szczęścia, to wszystko będzie dobrze, tak jak ten człowiek, który zadzwonił do mnie z Eubei i powiedział:
- Jestem niezwykle szczęśliwym człowiekiem dlatego, że kocham Boga!
A ja powiedziałem mu:
- Cieszę się! Czym się zajmujesz?
- Niczym.
- Dlaczego?
- Dlatego, że jestem sparaliżowany.
- Tak więc dlaczego czujesz się tak bardzo szczęśliwym?
- Dlatego, że kocham Boga i On wypełnia moje życie!
- Sparaliżowany, na wózku inwalidzkim?
- Nie, jestem przykuty do łóżka, nawet nie do wózka.
- I co robisz?
- Nic.
- Czym się zajmujesz?
- Niczym. Nie mogę chodzić do pracy - nigdzie nie mogę chodzić. Wychwalam Boga, ponieważ w ubiegłym roku zupełnie nie mogłem się ruszyć. Ale teraz dzięki pomocy lekarzy mogę nieco poruszać głową. Wychwalam Chrystusa i dziękuję za Jego miłość dlatego, że kiedy wcześniej mucha siadała mi na czole, musiałem czekać aż podejdzie moja mama lub ktokolwiek inny, by przegonić ją, a teraz sam ją odganiam. Kocham Boga i dziękuję Mu - to dodaje mi siły i cierpliwości!

Taki jest Chrystus... Panie dziennikarzu, powiedz o tym w wiadomościach. Ja nie chcę o tym mówić: jestem duchownym i nie chcę “robić ludziom prania mózgu”. To opowiedział mi sparaliżowany człowiek. Spróbuj pocieszyć człowieka, który nie może nawet przegonić muchy ze swego czoła. Powiedz mu cokolwiek, by pocieszyć i dodać otuchy. Nie ja go pocieszałem, gdyż już mówiłem, że ja tylko męczę. Bóg Sam znalazł go. Oto więc przyjdź i spójrz na niego. Przyjdź i zobacz, jak Chrystus wypełnia serca ludzi, wchodzi w ich serca. Przyjdź i zobacz łzy żałujących za grzechy, w których serca wszedł Chrystus i odrodził ich. Przyjdź i zobacz te łzy. To są łzy, na które patrząc bezustannie zadajesz sobie pytanie: “Dlaczego ten człowiek płacze? Dlaczego płacze ta kobieta?”

Ale nie płaczesz dlatego, że jesteś chrześcijaninem, zmęczonym swoim życiem. Nie płaczesz dlatego, że jesteś wszystkim zmęczony. Jesteś zmęczony również tym czego jeszcze nie przeżyłeś. Twoje życie - to tragedia. I ty, tak jak ja, nie walczysz, nie dokładasz starań, nie żyjesz z Chrystusem - i nie wiesz, co tracisz. Jesteś w raju - i nie odczuwasz jego słodyczy! Patrzysz na zakazany owoc i nie dostrzegasz innych owoców, które dał ci Bóg, byś mógł ich skosztować. Widzisz niektóre ograniczenia i mówisz: “Cerkiew zna tylko zakazy: “nie wolno!” i “nie należy!”

“Czego nie wolno”? Czy o tym dzisiaj rozmawiamy? Cerkiew - to przyjemność, Cerkiew - to “tak”, Cerkiew - to doświadczenie od Chrystusa, Cerkiew - to przeżycia, Cerkiew - to realność, Cerkiew - to Ciało i Krew Chrystusa, Cerkiew - to Boży dotyk, Cerkiew - to pokarm i napój, Cerkiew - to cud, Cerkiew - to zdziwienie, Cerkiew - to wszystko.

Archimandryta Andrzej (Konanos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: ursiy /orthphoto.net/