publicystyka: Kierunek góra-dół

Kierunek góra-dół

tłum. Michał Diemianiuk, 28 maja 2020

Człowiek jest istotą z prostym kręgosłupem. Nie może, nie tracąc godności, zmienić naturalnego położenia ciała. Człowiek na czworakach - nie całkiem człowiek. Oto syn marnotrawny, udręczony głodem, pragnie jeść ze świńskiego koryta. Nie inaczej, w tym celu musiał się pochylić, opuścić na ziemię, stać się tego samego wzrostu z pogardzanymi zwierzętami.

Tak grzech przygniata nas do ziemi. Na początku naporem pokus, od których uginają się kolana. Potem wstydem, kiedy twarz się opuszcza i wstyd jest patrzeć na wysokie niebo. Jeszcze grzech nie stał się dziełem, nie dokonał się jako fakt, jeszcze jest tylko myślą żyjącą w sercu, niczym robak w jabłku, a człowiek już opuszcza oczy.

Tak było z Kainem, kiedy okrutny ból krzywdy zranił jego dumę. “Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą” (Rdz 4, 5). Znając serce ludzkie, widząc, jakie myśli dojrzewają w jego niedostępnej dla człowieczego wzroku głębi, Bóg ostrzega Kaina przed rodzącym się w nim grzechem. “Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować” (Rdz 4, 7).

Pamiętamy, co było później z Kainem. I ta pomyślność w ziemskich sprawach, którą wyróżniało się później potomstwo Kaina, jest częściowo skutkiem jego opuszczenia kiedyś oczu na ziemię. Stąd są sukcesy w hodowli zwierząt, metalurgii i tkactwie, którymi wyróżniali się Kainici. Opuściwszy kiedyś oczy na ziemię ze wstydu, Kain stał się z czasem ojcem cywilizacji odnoszącej sukcesy w sprawach ziemskich.

Taki naturalny ruch głowy i oczu, jak patrzenie na niebo, nie wszystkim dawane są jednakowo łatwo. Człowiek, męczony sumieniem, o wiele naturalniej pochyla się do ziemi, opuszcza oczy. Niebo, ten “tron Boży” (Mt 5, 34), jest postrzegane jako czyste i święte. Dlatego syn marnotrawny, układając modlitwę pokutną, chce powiedzieć: “Ojcze! Zgrzeszyłem przeciw niebu i przed tobą” (Łk 15, 18).

A oto Wniebowstąpienie prostuje nasze zgarbione plecy. Zmusza nas do patrzenia w górę. Do tego z radością.

Patrzyli w górę także świadkowie Chrystusowych cierpień, Góra sama w sobie jest wysoka. Z dołu do góry patrzą na górę wszyscy, którzy stoją u jej podnóża. Krzyż zaś wznosi się nad samą górą. Chrystus powiedział: “Kiedy zostanę wywyższony nad ziemię, przyciągnę wszystkich do Siebie” (J 12, 32). On do tej pory przyciąga do Siebie ludzkie dusze, i kiedy podnosimy oblicze ku Golgocie, nasze oczy bywają pełne łez.

Ale nie tak jest przy Wniebowstąpieniu. Wtedy, odprowadziwszy Go długim spojrzeniem, apostołowie powrócili do Jerozolimy z “wielką radością. I przebywali cały czas w świątyni, wychwalając i błogosławiąc Boga” (Łk 24, 52-53).

Chrystus żyje! Chrystus wyszedł zwycięsko ze starcia ze śmiercią! Co prawda, Królestwo Izraela urządzi jeszcze nie teraz. I w ogóle On czyni wiele takich rzeczy, że ludzie okazują się nieprzygotowanymi do Jego dzieł. Oto i teraz nakazuje nie opuszczać Jerozolimy, ale oczekiwać “mocy z wysoka”. On nie mówi wszystkiego od razu, a to, co mówi, nie jest zrozumiałe od razu. Jego myśli nie są naszymi myślami. Ale najważniejsze - On żyje i obiecał być z nami do skończenia wieków! A skoro tak, to nie ma się czego bać.

Chrystus wstępuje w niebo i ludzie patrzą na niebo. To wspaniała scena. W tej chwili dla apostołów na ziemi nie ma nic wielkiego i interesującego. Wszystko najważniejsze dla nich jest tam, gdzie wstępuje Chrystus.

Jakże interesujące, że poganie kiedyś wpatrywali się w nocne niebo, i to niebo światłem szczególnej gwiazdy przyciągnęło ich do Dzieciątka-Mesjasza. Pierwsze przyjście obwieszczono ciemnym niebem, ozdobionym gwiazdami. Niebem zaś, ale już jasnym i dziennym, będzie obwieszczone i drugie przyjście. Oto aniołowie w białych szatach mówią apostołom: “Mężowie galilejscy! Czemu stoicie i patrzycie w niebo? Ten Jezus, Który wzniósł się od was na niebo, przyjdzie w ten sam sposób, jak widzieliście Go wznoszącym się na niebo” (Dz 1, 11).

Święto Wniebowstąpienia staje się świętem ogłaszania o drugim przyjściu. To teraz jest głównym celem podnoszenia oczu na niebo.

Ale nie zapominajmy i o krzyżu na Golgocie. On także, jak pamiętamy, zmuszał do podnoszenia twarzy ku niebu. Krzyż, Wniebowstąpienie, drugie przyjście. W dniu ostatecznym te wszystkie wydarzenia zleją się w jedno, ponieważ przed chwalebnym zjawieniem się Chrystusa dla sądu nad światem, “ukaże się znak Syna Człowieczego (czyli krzyż) na niebie; i wtedy zapłaczą wszystkie plemiona ziemi i ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego na obłokach niebieskich z mocą i wielką chwałą” (Mt 24, 30). Zapłaczą, ponieważ do tej pory cały czas patrzyli na ziemię, wszystkie swoje dzieła czynili tylko dla ziemi, ziemskim sukcesem mierzyli swoje wysiłki. Tym zaś, którzy nie zapomnieli o niebie i o Tym, Który wszedł tam po Zmartwychwstaniu, Pan mówi: “Kiedy zaś zacznie się to spełniać, wówczas wyprostujecie cię i podniesiecie głowy wasze, ponieważ przybliża się zbawienie wasze” (Łk 21, 28).

Podnieśmy się i wyprostujmy, grzesznicy. Wyprostujmy plecy wszyscy, odkupieni krwią Syna Bożego; wszyscy, którzy nie zapomnieli o tej wielkiej cenie odkupienia; wszyscy, mówiący Chrystusowi: “Przyjdź, Panie Jezu!” (Ap 22, 20).

Nie będziemy musieli więcej pełzać w prochu i stać na czworakach. Przywrócono nam godność i podarowano nam usynowienie. Pan, Który wniebowstąpił, ogłasza myślom wierzącego serca ludzkiego kierunek góra-dół. I znowu syn, który powrócił do domu, słyszy głos Ojca: “Przynieście najlepszą szatę i odziejcie go, i dajcie pierścień na rękę i obuwie na nogi, i przyprowadźcie utuczonego cielaka i zabijcie, będziemy jeść i weselić się” (Łk 15, 22).

ks. Andrej Tkaczew
za: pravoslavie.ru