publicystyka: Miłujący człowieka

Miłujący człowieka

tłum. Gabriel Szymczak, 03 maja 2020

Wydaje mi się, że niewiele tematów jest bardziej wyraźnych w nauczaniu Jezusa niż Boże zaproszenie. Czy to na ucztę, czy na wesele - Jezus widzi człowieka jako zaproszonego przez Boga. Wierzę, że to Boskie zaproszenie pociąga za sobą wiele rozważań antropologicznych, ale ograniczę się tutaj do jednego: ludzkiej godności. Bóg zaprasza człowieka z tego samego powodu, dla którego wysyłamy sobie nawzajem zaproszenia - z powodu przyjaźni. Prawosławna teologia chrześcijańska zawsze podkreślała, że Jego motywem jest przyjaźń.

Trudne, oszałamiające i bardziej niż nieco przerażające jest przyswojenie sobie stwierdzenia, że Bóg uważa nas za godnych miłości. Jest to jedna z najbardziej zdumiewających prawd w Piśmie Świętym. Co Bóg mógłby w nas uznać za godne kochania?

Rzeczywiście, nawet niektórzy chrześcijanie są tak oszołomieni tą ideą, że uciekają się do niuansów, aby zrozumieć paradoks tego zjawiska. Mogą wyjaśniać na przykład, że Bóg, będąc miłością, nie jest w stanie przestać nas kochać, nawet jeśli nie znajduje w nas nic, co byłoby tego uzasadnieniem. W niektórych kręgach chrześcijańskich uważa się za coś oczywistego, że Bóg nie mógłby znaleźć nic, co czyniłoby istoty ludzkie pożądanymi. Przyjmuje się za oczywiste, że nie ma w nas nic, co by Go pociągało. Powiedziano nam, że Bóg nie może nas kochać dla nas samych, a jedynie ze względu na Swoją pełną miłości naturę. Jakby musiał nas kochać, ponieważ z definicji jest miłością.

Pozwólcie, że zasugeruję, że takie teorie trudno jest pogodzić z tym, co Bóg powiedział nam o Sobie - i o nas. W Piśmie Świętym opisuje Siebie jako Oblubieńca radującego się z oblubienicy, która jest źrenicą Jego oka. Mówi o Sobie jako o ojcu świętującym powrót marnotrawnego syna - ojcu, w którym rozpoznaje Swój własny wizerunek. Z pewnością są to nauki, które usprawiedliwiają ten piękny przymiotnik, którym Święty Kościół zwraca się do Boga: Miłujący człowieka (philanthropos).

Kiedy Kościół nazywa Boga „Miłującym człowieka”, potwierdza ważną prawdę o ludzkości: Bóg uważa człowieka za atrakcyjnego. Rzeczywiście, kiedy Bóg stworzył człowieka, umieścił w nim rdzenny punkt przyciągania, którego człowiek nie jest w stanie zniszczyć. Ani grzech, ani nawet ostateczne potępienie nie mogą wykorzenić tej metafizycznej cechy, leżącej u podstaw naszej istoty.

Uprzywilejowana i pełna miłości postawa Boga wobec ludzi może uzasadnia nasze mówienie o boskim antropotropizmie. Bóg pokazuje szczególny znak bycia przyciąganym do człowieka. Trudno nam to pojąć. To tak, jakby słońce odczuwało pociąg do słonecznika tak samo silnie, jak słonecznik pragnie słońca. Musielibyśmy wyobrazić sobie anteotropizm słoneczny, który każe słońcu pędzić do jego wschodu każdego ranka, by po raz kolejny zobaczyć żonkile, irysy i jaskry.

Pismo Święte mówi jednak nie mniej, ni więcej o uczuciach Boga wobec człowieka. Wiele razy Jeremiasz, najczulszy z poetów, mówi o Bogu „wcześnie wstającym”, by mówić do ludzkiej duszy (7, 13 i25; 11, 7; 25, 3 i 4; 26, 5; 29, 19; 32, 33; 35, 14 i 15; 44, 4).

Wzajemna radość

Rzeczywiście można argumentować, że Jeremiasz był prorokiem, który najlepiej zrozumiał ten aspekt Boga - i człowieka. To w czasie największej ciemności Izraela, strasznych dniach Nabuchodonozora i zniszczenia Pierwszej Świątyni, ten filantropijny Bóg oświadczył ustami Jeremiasza: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (31, 3). To ta wieczna miłość Boga wzywa ludzkość; to Jego nieśmiertelne miłosierdzie pobudza zaproszenie, które kieruje do ludzi na przestrzeni wieków.

Bóg nas kocha i pragnie nas, ponieważ ukształtował nas na Swój obraz, który jest ‘zasadniczy dla’ i ‘niezbywalny z’ - samej definicji ludzkiej natury. Miłość Boga do nas jest Jego odpowiedzią na przyciąganie, które uczynił nieodłącznym dla naszej istoty. Nic nie możemy zrobić, aby Bóg przestał nas pragnąć. Nawet dusze w piekle są przedmiotem Jego nieustępliwego uczucia, ponieważ powstały na Jego obraz, ten sam obraz, który widział w dniu, w którym Jego ręce nadały im kształt.

Prawda jest taka, że Boga przyciąga do nas miłość - że z mocą związał z nami Swój los do tego stopnia, że stał się jednym z nas. To działanie Boże - umyślne przyjęcie przez Niego naszego doświadczenia historycznego w celu uczynienia go Swoim - jest tym, co teologia nazywa Boskim Objawieniem, a jego definiującą manifestacją jest Tajemnica Wcielenia. W Osobie Swego Syna Bóg zjednoczył ludzkość ze Sobą nierozerwalną więzią, którą teologia nazywa Związkiem Hipostatycznym. Ludzki teotropizm i boski antropotropizm są spełnione. Być może możemy myśleć o tym jako o wspólnej radości słonecznika i słońca.

Patrick Henry Reardon

za: Pemptousia

fotografia: Jarek Charkiewicz /orthphoto.net/