publicystyka: Wielki Piątek i niewiara

Wielki Piątek i niewiara

tłum. Gabriel Szymczak, 28 kwietnia 2020

Boże Narodzenie i Wielkanoc to często trudne dni dla tych, którzy nie wierzą w Boga. Chrześcijanie mówią wtedy o swojej wierze bardziej publicznie niż w innych porach roku, co niesie ze sobą irytację. Boże Narodzenie świadczy o narodzinach Boga jako istoty ludzkiej. Wielkanoc zapowiada zmartwychwstanie. Dla tych, którzy nie wierzą, takie cuda, o których chrześcijanie mówią tak jasno i z taką pewnością, tylko pogarszają całą sprawę. Łatwo przychodzi im do głowy myśl „jak ludzie mogą być tak łatwowierni?” lub przywołanie dowolnej liczby upadków chrześcijan. Im więcej celebracji, tym bardziej wyraźny staje się w wewnętrznych myślach fakt niewiary.

Nie myślę o niewierze wynikającej z rozumu lub filozoficznej zasady. Spędziłem zbyt wiele lat obserwując własne serce i słuchając myśli innych, aby zaakceptować tak uproszczone wyobrażenie o tym, jak zachowujemy się jako ludzie. Jedna osoba wyznaje wiarę na podstawie „racjonalnych” argumentów, podczas gdy dla innej są one podstawą niewiary. Przyczyna nie leży w uzasadnieniu. Rozumowanie jest w rzeczywistości czymś, co w dużej mierze robimy „po fakcie”. Ta rzeczywistość psychologiczna była przedmiotem badań i została w dużej mierze potwierdzona. Racjonalność, uzasadnienie jest jednym z dźwięków, które wydajemy po uderzeniu serca. Jest to objaw czegoś innego i robimy sobie nawzajem głęboką krzywdę redukując wiarę i niewiarę do czegoś, czym nie są.

Wierzę, że śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są w swojej rzeczywistości całkowicie uniwersalne. Nie są odosobnionymi wydarzeniami, mającymi znaczenie tylko w chrześcijańskim systemie wierzeń. Wierzę, że są to pojedyncze momenty w przestrzeni i czasie (oraz poza przestrzenią i czasem), które ujawniają prawdę o wszystkich rzeczach, o wszystkich ludziach oraz o sercu i naturze Boga, który wszystko stworzył i wszystko podtrzymuje. Wierzę, że to prawda, niezależnie od tego, czy ja lub ktokolwiek inny w to wierzy. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są najbardziej fundamentalnymi i zasadniczymi faktami.

Wierzę, że chrześcijanie popełniają poważny błąd, kiedy zaczynamy mówić najpierw o Bogu, a nie najpierw o Chrystusie i Jego śmierci na Krzyżu i zmartwychwstaniu. Jest to błąd, ponieważ w ten sposób zakładamy, że wiemy o Bogu coś, co pochodzi „sprzed” tych wydarzeń. Ale nie wiemy, a jeśli nam się wydaje, że jednak tak - to jesteśmy w błędzie. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa są alfą i omegą Bożego objawienia się światu. Nic w całym stworzeniu nie jest uboczne ani nieistotne dla tych wydarzeń.

To znaczy również, że niewiara i wiara są w równym stopniu częścią śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa zawierają całkowitą pustkę piekła, groźbę nieistnienia i braku sensu, absurdalność cierpienia i zranionej niewinności. Zawierają także pełnię raju, całkowitą radość istnienia i ekstazę transcendentnej miłości. Wszystko się tu mieści.

Kiedy stoimy przed Krzyżem Chrystusa lub klękamy przed nim i czcimy go, czcimy również wszystko, co jest w nim zawarte. Czcimy niewiarę ateistów, gniew i gorycz rannych, wstyd tych, którzy nie odważą się na siebie spojrzeć. Chrystus bowiem nie zdystansował się od takich rzeczy. Krzyż jest Bożym punktem zbornym, w którym „wszystko jest zjednoczone w Chrystusie jako Głowie” (Ef 1,10). Niewiara jest raną ludzkiego serca, chorobą percepcji, noetyczną ślepotą. Krzyżowi nie są obce okrucieństwo ani wszelkie formy kpiny i wypaczonej rozkoszy. Wszystkie takie rzeczy były i są obecne w tej jednej chwili.

Żyjąc w tym życiu, nieustannie jesteśmy kuszeni przez podział, który nam zagraża. Postrzegamy świat jako dychotomię „oni i my”. Ci wierzą; tamci nie. Dla tych to ma znaczenie; dla tamtych nie. Ci przstrzegają reguł; tamci nie - i tak dalej. Podziały są często dość nieznaczne. Są one przede wszystkim objawami naszego braku miłości. Ludzie otaczający Chrystusa byli konsekwentnie zgorszeni Jego stałym komfortem i swobodą w relacjach z osobami identyfikowanymi jako „grzesznicy”. Bez wątpienia wielu z nich było „niewierzącymi”. W jakiś sposób Chrystus objął ich wszystkich i okazał to jako kluczowe dla Swego życia i celu.

Pojawienie się Krzyża jest również pierwszym objawieniem sędziowskiej roli Chrystusa. Otaczający go ludzie rzeczywiście zaczynają się dzielić. Spośród dwóch złoczyńców jeden przylgnął do Chrystusa, a drugi Go znieważył. Ale Chrystus nie potępia go z Drzewa. Centurion, odpowiedzialny za ukrzyżowanie i wbijający włócznię w Jego bok, staje się później świętym (Longinus). Nie jest jednak naszym zadaniem zakładanie stanowiska Chrystusa. Osąd, który pojawia się w odpowiedzi na reakcję zgromadzonych wokół Niego, jest również objawieniem ich własnych ran i złamania duszy.

Chrystus powiedział:
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby się nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu. (J 3, 19-21)

Naszym obowiązkiem jest stać w świetle, w którym możemy ujawnić nasze własne czyny, niezależnie od ich charakteru. Myślę, że jeśli rzeczywiście zrobimy „to, co jest prawdą”, w naszym sercu nie będzie potępienia, ale płacz i tęsknota za uzdrowieniem wszystkich.

Niewiara jest raną duszy, której lokalizacja prawdopodobnie leży znacznie głębiej niż pozorny wybór. Często jest ukryta głęboko w piekle, które powstało w otchłani wstydu duszy. Ta rana będzie wymagała tropienia i sondowania przez Chrystusa w Hadesie, a być może zaciekłych bitew, ukrytych przed naszą wiedzą. Kiedy Kościół głosi: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będącym w grobach życie dał”, bardzo ważne jest, aby pamiętać, że mamy na myśli dusze tak zranionych.

Naszym zadaniem jest świętować, śpiewać i tańczyć, nawet jeśli niektórzy na razie odmawiają przyłączenia się do nas. Prawdziwy Chrystus objawiony przez Krzyż jest Bogiem zbawczym, Bogiem szukającym, Bogiem pukającym, Bogiem uzdrawiającym, Bogiem powstającym z martwych, który nie chce być ignorowany.

To jest dobry Bóg, który kocha ludzkość.
 
o. Stephen Freeman

za: Glory to God for All Things

fotografia: sakartvelo /orthphoto.net/