Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Chrystus Zmartwychwstał! A ja? - cz. III
tłum. Justyna Pikutin, 26 kwietnia 2020
Opowiem ci teraz coś, co zajęło połowę mojego życia. Spróbuj wniknąć w to, co było wyjątkowe dla mnie, przeżywałem to wiele razy w swoim życiu, ale było to wystarczające, by przekonać mnie o tym, że... Jednak opowiem ci wszystko od początku.
Zapewne często w swoim życiu masz tak, że chciałbyś mieć coś konkretnego. Wydaje ci się, że właśnie to uczyni z ciebie prawdziwie szczęśliwego i radosnego człowieka, i mówisz: “Tylko to (ten człowiek, pieniądze, dom, praca) da mi prawdziwe szczęście. Postanowione, chcę tylko tego!” I to zupełnie nic złego - pragnąć czegoś - pragnij, ale nie myśl, że o ile ty uważasz, że tylko to da ci prawdziwe szczęście, to Bóg też tak uważa. O ilu rzeczach możesz myśleć, że są one w stanie dać ci szczęście? O dwóch-trzech. A Bóg - to bezgraniczność, to nieobjęte bogactwo, to unikalna obfitość i On ma kolosalne ilości alternatywnych rozwiązań dla wszystkiego. Jednak ty masz ograniczone pojmowanie i mówisz: “Jeśli to będzie w moim życiu, będę szczęśliwy, dlatego chcę tylko tego i nie chcę myśleć o niczym innym, ponieważ czuję, że nie jestem gotów otworzyć się na inne możliwości, a i po co mam chcieć czegoś innego?”
Powiem ci to prościej, wykorzystując pewien klasyczny przykład. Oto ktoś spotyka dziewczynę i mówi:
- Postanowione: to ta! Ona jest dla mnie stworzona! Jeśli się nie zapoznamy, nie zejdziemy się i nie ożenię się z nią, to moje życie straci cały sens. Oczywiście wszystko się uda!
Albo ktoś znajduje nową pracę i mówi:
- To jest praca dla mnie - postanowione! Jeśli nie będę tu pracował, to chyba się załamię!
Tak samo bywa również z domem lub innym zakupem. A Bóg patrzy na ciebie i mówi:
- Jak bardzo jesteś ubogi w swoim myśleniu! Problem nie tkwi w tym, że jesteś biedny, ale w tym, że myślisz, że Ja też jestem biedny tak jak ty. Chcesz zamknąć Mnie w małym kręgu stworzonym przez twój umysł, w małym kręgu swego rozumu i myślisz, że o ile w twojej głowie jest tylko jedno, to Ja nie mogę dać ci żadnego innego szczęścia - tylko poprzez tę dziewczynę, ten zawód, ten samochód, ten dom Ja mogę uczynić cię szczęśliwym. A Ja mam bezgraniczne plany co do ciebie, bezgraniczne założenia o twoim szczęściu.
Jednak ty mówisz Mu:
- Nie - nie! Błagam Cię, Boże! Nie mogę zaufać Twej Boskiej bezgraniczności, chcę zawęzić krąg działań! Chcę myśleć, że szczęście przychodzi tylko przez ten otworek, który zostawiam w swoim życiu!
Nie jest źle chcieć tego - chciej; chcę tylko byś wiedział, że jeśli to, czego pragniesz, nie wydarzy się, to nie znaczy, że nastąpił koniec świata. I nie tylko nie nastąpił koniec świata, ale myślę, że właśnie wtedy otwierają się wszystkie inne bezgraniczne możliwości, których nawet sobie nie wyobrażałeś i nie chcesz sobie wyobrazić dlatego, że nie wytrzymujesz takiej swobody, takiego bogactwa, takich możliwości. Przyzwyczaiłeś się do zamknięcia, ograniczenia i strachu: “Boję się zobaczyć wielkie rzeczy. Czuję się bezpieczniej w zaściankach swojej woli, w planach, w umyśle budującym mi mały szałasik”.
Bóg mówi do ciebie:
- Mam dla ciebie pałace!
- Nie, bardzo Cię proszę, nie rób mi zamętu z tymi pałacami i tym podobnymi rzeczami, mam swój szałasik!
Oczywiście mówisz tak nie z pokory, a z powodu duchowego ubóstwa i wąskiego światopoglądu.
Nie wciskajmy Boga w schematy, nie myślmy, że będziemy szczęśliwi tylko w ten sposób, jaki sobie wyobrażamy. To dobrze, że masz myśli i plany, ponieważ jesteś człowiekiem, jednak mów: “Boże, myślę, że ten mały krąg uczyni mnie szczęśliwym. Jeśli ty też tak uważasz i zgadzasz się z tym, to dobrze! A jeśli z jakichś powodów nie zgadzasz się z tym to niech będzie Twoja wola!” I wydarzenia, które nastąpią, będą o wiele lepsze.
Mówię to dlatego, że w życiu spotykają nas niewyobrażalne wydarzenia. Przeżyłem to i traciłem głowę od Bożych “niespodzianek”. Kiedy myślałem, że wszystko jest źle i jeśli nie będzie tak, jak ja chcę, to wszystko się zawali, a jeśli nie osiągnę tego, czego chcę, to będzie koniec i nieoczekiwanie Bóg pokazał mi, jak poprzez niepowiedzenie jednego powstają nowe możliwości, których nawet nie mogłem sobie wyobrazić. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo byłem niewierzący.
Nie wierzymy w Boga prawdziwie i dlatego właśnie dzisiaj pokażę ci, jak bardzo w swoim życiu zaprzeczamy temu wezwaniu - “Chrystus zmartwychwstał!”. Wypowiadam te słowa, śpiewam je, ale nie jestem otwarty i gotowy, ponieważ w rzeczy samej nie wierzę w Boga, bo gdybym w Niego wierzył to oczekiwałbym Jego “niespodzianek” z szeroko otwartymi oczyma. Jednak mówię: “Nie wydaje mi się, by Bóg robił niespodzianki. Wydaje mi się, że jest On tak żałosny i ubogi, jak moja fantazja”. I o ile sam taki jestem, to myślę, że Bóg jest taki sam.
Ale Bóg jest inny. Chciałbym, byś zrozumiał to i chcę ci pokazać w oparciu o moje liche doświadczenia, że w przyszłości oczekują cię piękne niespodzianki. Dlatego nie przywiązuj się do tego, co ziemskie, nie bój się stracić czegokolwiek, zostaw to wszystko. Jeśli cokolwiek nie wychodzi ci swobodnie, nie zmuszaj innych, nie pragnij, by na siłę się to spełniło - na przykład uratować jakieś relacje, kiedy widzisz, że nie układają się one jak należy. Robisz wszystko by je utrzymać, ale jaki to ma sens? Wszystko powinno układać się swobodnie, w tym ukryty jest Bóg, a nie w naciskach i przemocy. Nieoczekiwanie Bóg zsyła ci coś i wtedy mówisz: “Boże mój, nawet nie oczekiwałem, że jesteś tak bogaty!” A Bóg ci odpowiada: “Dlatego ci powiedziałem, że byłeś niesprawiedliwy dla Mnie dlatego, że Mnie nie zrozumiałeś”.
W ten sposób powoli zrozumiemy Boga, Jego miłość i wtedy uspokoimy się, pokochamy się wzajemnie, poczujemy się kochanymi przez Boga, będzie nam łatwiej kochać innych i wtedy też wszystko będzie się nam wydawało piękne - kiedy kochasz, wszystko jest piękne i miłość zmusza cię na wszystko patrzeć inaczej. A niezadowolenie ukochanego postrzegasz jak możliwość, aby jeszcze mocniej wykazać się ciepłem swojej dobroci i wybaczenia.
W przeciwnym wypadku mija 5 lat od ślubu i już nie możesz znieść swego męża. Pewna kobieta powiedziała mi:
- Nie znoszę swego męża, ojcze!
- Kogo? Swego męża, którego tak kochasz, któremu wybaczałaś wszystko i widziałaś wszystko w różowych okularach? Co się z tobą stało?
- Nie znoszę go!
- A co on takiego robi?
- Nic. Drażni mnie sam jego widok! Gdyby ojciec widział, jak on żuje! On mlaska! On mnie denerwuje!
Kobieta, której początkowo nic nie przeszkadzało, teraz mówi w ten sposób! Widziała wszystko w różowych barwach. Chodzili razem na wycieczki. On brudził całą górę koszul, które trzeba było prasować, a ona mówiła mu: “Ukochany, dla ciebie będę prasowała dzień i noc! To dla mnie sama radość!” Po czymś takim mówi mu: “Wstawaj i wynoś się stąd! Po co za ciebie wychodziłam! Wracaj do swojej matki! Popełniłam błąd, kiedy się poznaliśmy”?
I zastanawiasz się: gdzie się podziała miłość, gdzie został pogrzebany ten wielki wybuch miłości? Jakim sposobem zmartwychwstanie znów stało się śmiercią? Dlaczego?
Niezbędne jest podsycanie, odnawianie, odrodzenie, byśmy nie przyzwyczaili się w złym znaczeniu tego słowa. A po to, byśmy się nie przyzwyczajali, należy ciągle upijać się, dlatego że kiedy upijesz się raz, a potem trzeźwiejesz, to zaczynasz znów patrzeć na rzeczy wulgarnie i realnie życie zaczyna cię męczyć. Wszyscy jesteśmy nieznośni i męczący. Dlatego potrzebujemy odnowienia, dlatego co roku mówimy i przeżywamy znowu i znowu te same wydarzenia (tzn. święta cerkiewne), dlatego w każdą niedzielę wspominamy Zmartwychwstanie Chrystusa. Na każdej niedzielnej Św. Liturgii jest Zmartwychwstanie, byśmy dawali impuls swemu sercu i mówili mu: “Obudź się, otrzymaj nową krew, przyjmij życie, przeżyj Chrystusa na nowo, poczuj świeżość, pokochaj swego człowieka tak, jak za pierwszym razem, gdy się poznaliście i patrz na wszystko paschalnie, jasno, z pokorą, po ludzku, po Bożemu i przeżywaj pięknie swoje życie”.
Żyjmy rozumnie, żyjmy - wiedząc po co żyjemy, żyjmy - kochając, wybaczając, dzieląc się swoją radością i cierpieniem, byśmy mieli u swego boku człowieka i byśmy mieli oddzielne uczucia, byśmy wiedzieli, że nie jesteśmy sami i ktoś inny nas zrozumie. Oto odpowiedź na pytanie, które mi zadałeś: “Jak wyjaśnić Zmartwychwstanie Chrystusa człowiekowi, którego kocham?” - kochaj go!
Nie trzeba mówić mu “Chrystus Zmartwychwstał” i udowadniać apologetycznie, że Chrystus zmartwychwstał, ponieważ jest całe mnóstwo książek na ten temat, cytaty św. Ojców, wiele wspaniałych publikacji, ale on tego nie zrozumie. Kiedy cię o to pytał, chciał raczej zobaczyć twoją miłość, pochodzącą z Bożego Grobu, zobaczyć to, o czym powiedziano, że “od Grobu zajaśniało nam wybaczenie, bogactwo i miłość”.
Modlę się o to, by w twoim sercu jaśniał dzień, jaśniała światłość, jaśniała nadzieja. I znów powtórzę: wszystko w twoim życiu będzie o wiele lepiej, nic się jeszcze nie skończyło, dzisiaj płaczesz, ale jutrzejszy dzień jeszcze nie nastąpił. Zbliża się coś wspaniałego - nie przesądzaj o wszystkim, nie żyj ciągle w żalu i narzekaniu, nie pragnij ciągle przeżywać Wielkopiątkowego Ukrzyżowania i pozostać w nim. Ponieważ nie wytrzymasz tak ogromnego bólu, a celem tej próby jest - przebudzenie w tobie żądzy i pragnienia Zmartwychwstania!
archimandryta Andrzej (Konanos)
za: pravoslavie.ru
fotografia: alik /orthphoto.net/
Zapewne często w swoim życiu masz tak, że chciałbyś mieć coś konkretnego. Wydaje ci się, że właśnie to uczyni z ciebie prawdziwie szczęśliwego i radosnego człowieka, i mówisz: “Tylko to (ten człowiek, pieniądze, dom, praca) da mi prawdziwe szczęście. Postanowione, chcę tylko tego!” I to zupełnie nic złego - pragnąć czegoś - pragnij, ale nie myśl, że o ile ty uważasz, że tylko to da ci prawdziwe szczęście, to Bóg też tak uważa. O ilu rzeczach możesz myśleć, że są one w stanie dać ci szczęście? O dwóch-trzech. A Bóg - to bezgraniczność, to nieobjęte bogactwo, to unikalna obfitość i On ma kolosalne ilości alternatywnych rozwiązań dla wszystkiego. Jednak ty masz ograniczone pojmowanie i mówisz: “Jeśli to będzie w moim życiu, będę szczęśliwy, dlatego chcę tylko tego i nie chcę myśleć o niczym innym, ponieważ czuję, że nie jestem gotów otworzyć się na inne możliwości, a i po co mam chcieć czegoś innego?”
Powiem ci to prościej, wykorzystując pewien klasyczny przykład. Oto ktoś spotyka dziewczynę i mówi:
- Postanowione: to ta! Ona jest dla mnie stworzona! Jeśli się nie zapoznamy, nie zejdziemy się i nie ożenię się z nią, to moje życie straci cały sens. Oczywiście wszystko się uda!
Albo ktoś znajduje nową pracę i mówi:
- To jest praca dla mnie - postanowione! Jeśli nie będę tu pracował, to chyba się załamię!
Tak samo bywa również z domem lub innym zakupem. A Bóg patrzy na ciebie i mówi:
- Jak bardzo jesteś ubogi w swoim myśleniu! Problem nie tkwi w tym, że jesteś biedny, ale w tym, że myślisz, że Ja też jestem biedny tak jak ty. Chcesz zamknąć Mnie w małym kręgu stworzonym przez twój umysł, w małym kręgu swego rozumu i myślisz, że o ile w twojej głowie jest tylko jedno, to Ja nie mogę dać ci żadnego innego szczęścia - tylko poprzez tę dziewczynę, ten zawód, ten samochód, ten dom Ja mogę uczynić cię szczęśliwym. A Ja mam bezgraniczne plany co do ciebie, bezgraniczne założenia o twoim szczęściu.
Jednak ty mówisz Mu:
- Nie - nie! Błagam Cię, Boże! Nie mogę zaufać Twej Boskiej bezgraniczności, chcę zawęzić krąg działań! Chcę myśleć, że szczęście przychodzi tylko przez ten otworek, który zostawiam w swoim życiu!
Nie jest źle chcieć tego - chciej; chcę tylko byś wiedział, że jeśli to, czego pragniesz, nie wydarzy się, to nie znaczy, że nastąpił koniec świata. I nie tylko nie nastąpił koniec świata, ale myślę, że właśnie wtedy otwierają się wszystkie inne bezgraniczne możliwości, których nawet sobie nie wyobrażałeś i nie chcesz sobie wyobrazić dlatego, że nie wytrzymujesz takiej swobody, takiego bogactwa, takich możliwości. Przyzwyczaiłeś się do zamknięcia, ograniczenia i strachu: “Boję się zobaczyć wielkie rzeczy. Czuję się bezpieczniej w zaściankach swojej woli, w planach, w umyśle budującym mi mały szałasik”.
Bóg mówi do ciebie:
- Mam dla ciebie pałace!
- Nie, bardzo Cię proszę, nie rób mi zamętu z tymi pałacami i tym podobnymi rzeczami, mam swój szałasik!
Oczywiście mówisz tak nie z pokory, a z powodu duchowego ubóstwa i wąskiego światopoglądu.
Nie wciskajmy Boga w schematy, nie myślmy, że będziemy szczęśliwi tylko w ten sposób, jaki sobie wyobrażamy. To dobrze, że masz myśli i plany, ponieważ jesteś człowiekiem, jednak mów: “Boże, myślę, że ten mały krąg uczyni mnie szczęśliwym. Jeśli ty też tak uważasz i zgadzasz się z tym, to dobrze! A jeśli z jakichś powodów nie zgadzasz się z tym to niech będzie Twoja wola!” I wydarzenia, które nastąpią, będą o wiele lepsze.
Mówię to dlatego, że w życiu spotykają nas niewyobrażalne wydarzenia. Przeżyłem to i traciłem głowę od Bożych “niespodzianek”. Kiedy myślałem, że wszystko jest źle i jeśli nie będzie tak, jak ja chcę, to wszystko się zawali, a jeśli nie osiągnę tego, czego chcę, to będzie koniec i nieoczekiwanie Bóg pokazał mi, jak poprzez niepowiedzenie jednego powstają nowe możliwości, których nawet nie mogłem sobie wyobrazić. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo byłem niewierzący.
Nie wierzymy w Boga prawdziwie i dlatego właśnie dzisiaj pokażę ci, jak bardzo w swoim życiu zaprzeczamy temu wezwaniu - “Chrystus zmartwychwstał!”. Wypowiadam te słowa, śpiewam je, ale nie jestem otwarty i gotowy, ponieważ w rzeczy samej nie wierzę w Boga, bo gdybym w Niego wierzył to oczekiwałbym Jego “niespodzianek” z szeroko otwartymi oczyma. Jednak mówię: “Nie wydaje mi się, by Bóg robił niespodzianki. Wydaje mi się, że jest On tak żałosny i ubogi, jak moja fantazja”. I o ile sam taki jestem, to myślę, że Bóg jest taki sam.
Ale Bóg jest inny. Chciałbym, byś zrozumiał to i chcę ci pokazać w oparciu o moje liche doświadczenia, że w przyszłości oczekują cię piękne niespodzianki. Dlatego nie przywiązuj się do tego, co ziemskie, nie bój się stracić czegokolwiek, zostaw to wszystko. Jeśli cokolwiek nie wychodzi ci swobodnie, nie zmuszaj innych, nie pragnij, by na siłę się to spełniło - na przykład uratować jakieś relacje, kiedy widzisz, że nie układają się one jak należy. Robisz wszystko by je utrzymać, ale jaki to ma sens? Wszystko powinno układać się swobodnie, w tym ukryty jest Bóg, a nie w naciskach i przemocy. Nieoczekiwanie Bóg zsyła ci coś i wtedy mówisz: “Boże mój, nawet nie oczekiwałem, że jesteś tak bogaty!” A Bóg ci odpowiada: “Dlatego ci powiedziałem, że byłeś niesprawiedliwy dla Mnie dlatego, że Mnie nie zrozumiałeś”.
W ten sposób powoli zrozumiemy Boga, Jego miłość i wtedy uspokoimy się, pokochamy się wzajemnie, poczujemy się kochanymi przez Boga, będzie nam łatwiej kochać innych i wtedy też wszystko będzie się nam wydawało piękne - kiedy kochasz, wszystko jest piękne i miłość zmusza cię na wszystko patrzeć inaczej. A niezadowolenie ukochanego postrzegasz jak możliwość, aby jeszcze mocniej wykazać się ciepłem swojej dobroci i wybaczenia.
W przeciwnym wypadku mija 5 lat od ślubu i już nie możesz znieść swego męża. Pewna kobieta powiedziała mi:
- Nie znoszę swego męża, ojcze!
- Kogo? Swego męża, którego tak kochasz, któremu wybaczałaś wszystko i widziałaś wszystko w różowych okularach? Co się z tobą stało?
- Nie znoszę go!
- A co on takiego robi?
- Nic. Drażni mnie sam jego widok! Gdyby ojciec widział, jak on żuje! On mlaska! On mnie denerwuje!
Kobieta, której początkowo nic nie przeszkadzało, teraz mówi w ten sposób! Widziała wszystko w różowych barwach. Chodzili razem na wycieczki. On brudził całą górę koszul, które trzeba było prasować, a ona mówiła mu: “Ukochany, dla ciebie będę prasowała dzień i noc! To dla mnie sama radość!” Po czymś takim mówi mu: “Wstawaj i wynoś się stąd! Po co za ciebie wychodziłam! Wracaj do swojej matki! Popełniłam błąd, kiedy się poznaliśmy”?
I zastanawiasz się: gdzie się podziała miłość, gdzie został pogrzebany ten wielki wybuch miłości? Jakim sposobem zmartwychwstanie znów stało się śmiercią? Dlaczego?
Niezbędne jest podsycanie, odnawianie, odrodzenie, byśmy nie przyzwyczaili się w złym znaczeniu tego słowa. A po to, byśmy się nie przyzwyczajali, należy ciągle upijać się, dlatego że kiedy upijesz się raz, a potem trzeźwiejesz, to zaczynasz znów patrzeć na rzeczy wulgarnie i realnie życie zaczyna cię męczyć. Wszyscy jesteśmy nieznośni i męczący. Dlatego potrzebujemy odnowienia, dlatego co roku mówimy i przeżywamy znowu i znowu te same wydarzenia (tzn. święta cerkiewne), dlatego w każdą niedzielę wspominamy Zmartwychwstanie Chrystusa. Na każdej niedzielnej Św. Liturgii jest Zmartwychwstanie, byśmy dawali impuls swemu sercu i mówili mu: “Obudź się, otrzymaj nową krew, przyjmij życie, przeżyj Chrystusa na nowo, poczuj świeżość, pokochaj swego człowieka tak, jak za pierwszym razem, gdy się poznaliście i patrz na wszystko paschalnie, jasno, z pokorą, po ludzku, po Bożemu i przeżywaj pięknie swoje życie”.
Żyjmy rozumnie, żyjmy - wiedząc po co żyjemy, żyjmy - kochając, wybaczając, dzieląc się swoją radością i cierpieniem, byśmy mieli u swego boku człowieka i byśmy mieli oddzielne uczucia, byśmy wiedzieli, że nie jesteśmy sami i ktoś inny nas zrozumie. Oto odpowiedź na pytanie, które mi zadałeś: “Jak wyjaśnić Zmartwychwstanie Chrystusa człowiekowi, którego kocham?” - kochaj go!
Nie trzeba mówić mu “Chrystus Zmartwychwstał” i udowadniać apologetycznie, że Chrystus zmartwychwstał, ponieważ jest całe mnóstwo książek na ten temat, cytaty św. Ojców, wiele wspaniałych publikacji, ale on tego nie zrozumie. Kiedy cię o to pytał, chciał raczej zobaczyć twoją miłość, pochodzącą z Bożego Grobu, zobaczyć to, o czym powiedziano, że “od Grobu zajaśniało nam wybaczenie, bogactwo i miłość”.
Modlę się o to, by w twoim sercu jaśniał dzień, jaśniała światłość, jaśniała nadzieja. I znów powtórzę: wszystko w twoim życiu będzie o wiele lepiej, nic się jeszcze nie skończyło, dzisiaj płaczesz, ale jutrzejszy dzień jeszcze nie nastąpił. Zbliża się coś wspaniałego - nie przesądzaj o wszystkim, nie żyj ciągle w żalu i narzekaniu, nie pragnij ciągle przeżywać Wielkopiątkowego Ukrzyżowania i pozostać w nim. Ponieważ nie wytrzymasz tak ogromnego bólu, a celem tej próby jest - przebudzenie w tobie żądzy i pragnienia Zmartwychwstania!
archimandryta Andrzej (Konanos)
za: pravoslavie.ru
fotografia: alik /orthphoto.net/