publicystyka: Chrystus Zmartwychwstał! A ja? - cz. II

Chrystus Zmartwychwstał! A ja? - cz. II

tłum. Justyna Pikutin, 25 kwietnia 2020

Czy pamiętasz człowieka, który opowiedział starcowi Paisjuszowi o swojej siostrze, która nocami szlajała się po barach, a za dnia pracowała w szpitalu? Powiedział starcowi:
- Stracę siostrę! Trafi do piekła! Dlatego, że szlaja się po różnych lokalach, sprzedaje się i dopuszcza się grzechu!
Starzec zapytał:
- Czy ona pracuje w szpitalu?
- Tak.
- Czy kiedy jest z chorymi jest pokorna, dobra i pomaga im?
- Bardzo, ojcze! Ona kocha chorych, poprawia pościel staruszkom, niczym się nie brzydzi, wszystko im daje tak, jakby to byli jej rodzice.
- Nie martw się, moje dziecko, Bóg jej pomoże! On to doceni.
- Ale przecież nie chodzi zbyt często do cerkwi, nie ma więzi z tym, co my, pozostali robimy...
“My pozostali robimy...” A co takiego robimy? Mówimy: “Chrystus Zmartwychwstał!” A potem wbijamy innym w plecy przepiękny nóż, na którym jest napisane: “Chrystus Zmartwychwstał!”.
- Trach! A masz! Chrystus Zmartwychwstał!
A dalej sypią się osądzenia, niechęć, nienawiść, wytykanie wad. Żadnej przemiany, żadnego przeistoczenia.
Chrystus Zmartwychwstał! Zaiste Zmartwychwstał! Jednak czy zmartwychwstał On w moim życiu? Czy zmartwychwstał On tylko tak po prostu i jest to tylko pewne historyczne wydarzenie, o którym w ten sposób informujesz?

Przypomniałem o tym człowieku i jego słowach, wypowiedzianych kiedy byłem jeszcze młody: co to znaczy, że Chrystus Zmartwychwstał? Co zmieniło się w związku z Jego zmartwychwstaniem? Czy On zmartwychwstał tylko dla siebie?
Na ikonach Chrystus przedstawiony jest z wyciągniętymi rękoma, jak odrywa Adama i Ewę od grobu. A jak ma oderwać ciebie, jak ciebie wskrzesić wspólnie z Chrystusowym Zmartwychwstaniem?
Bóg zaprawdę zmartwychwstał. Bóg przeistacza ludzi, zmienia ich. Kiedy Jego miłość wchodzi w duszę, On przemienia duszę i ciało, zmienia się wszystko, człowiek przemienia się, zmienia się jego dusza, jakość serca, uspokaja się umysł, człowiek przycicha, śpi spokojnie, budzi się i ma chęci do życia. Pragnie się trudzić i iść naprzód - to wszystko daje ci Chrystus.

Kto zmusił pewnego młodzieńca, aby rozdał wszystko ze względu na Chrystusa i kiedy odwiedziłem Górę Athos, on powiedział mi: “Chcę z tobą porozmawiać”?
- Znasz mnie? - zapytałem.
- Nie, ale pewnego razu przywitałeś się ze mną i życzyłeś mi duchowego umocnienia, dlatego chciałbym coś ci powiedzieć. Wszedł do mojej kaliwy i zapytałem go:
- Pewnie od najmłodszych lat chodziłeś do cerkwi, wtedy przywiązałeś się do niej i dlatego teraz zostałeś mnichem?
- Nic podobnego.
- A kim byłeś?
- Byłem włóczęgą. Szlajałem się, prowadziłem nocne życie, grzeszyłem, ścigałem się na motocyklach, miałem przyjaciółki, niszczyłem wszystko, co spotykałem na swojej drodze, bawiłem się, narażałem swoje życie razem z moimi znajomymi.
- Ale oczywiście twoi rodzice są chrześcijanami?
- Nic podobnego. Oni nawet nie wiedzieli, gdzie znajduje się świątynia. Z dźwięku dzwonów rozumieli, że coś się dzieje, że gdzieś niedaleko jest świątynia, ale nie chodzili do cerkwi.
- Więc co się wydarzyło?
- Co się wydarzyło? Ojciec na mnie krzyczał, pił, bił mnie, odpychał od siebie. Nie czułem miłości. A pragnąłem miłości przez całe życie, oczekiwałem zrozumienia, ciepła, pocieszenia i miłości, których nie znalazłem tam, gdzie chodziłem. Przesyciłem się grzechami, a w istocie szukałem Boga, ale nie znalazłem Go w tym wszystkim.
- Więc co się w końcu wydarzyło?
- Nie wiem, co się za mną stało, przybyłem na Górę Athos razem z pewną grupą na pielgrzymkę, to było jak spacer, jak wycieczka i tu jakby cegła upadła mi na głowę od Bożej miłości. Przeżyłem wstrząs, coś się stało i postanowiłem zmienić swoje życie. W ten sposób się zmieniłem. Wcześniej mama ciągle robiła mi wyrzuty: “Dlaczego to robisz, włóczysz się po nocach, ciągle zmieniasz dziewczyny, dopuszczasz się tylu grzechów!” A teraz ja nieoczekiwanie powiedziałem: “Odchodzę, oddalam się i idę, by oddać wszystko Bogu!”
Wcześniej mama bała się i robiła mi wyrzuty, że grzeszę, a wnet zaczęła postępować odwrotnie: proponowała mi nowe znajomości, twierdziła, że powinienem się ożenić, że nie trzeba tak często chodzić do cerkwi itd. Mówiła: “No dobrze, oczywiście mówiliśmy Ci, byś stał się duchowym człowiekiem, ale nie do takiego stopnia! Ożeń się z tą lub inną dziewczyną: ta - jest córką duchownego, ta - jest siostrą teologa, a ta jest bardzo dobrą dziewczyną!” - “Nie, nie” - “Ale dlaczego?”
Dlatego, że nie istnieje “dlaczego” wtedy, gdy mowa o szaleństwie Bożej miłości: kiedy inny nie może cię zrozumieć, gdy tracisz zmysły od Bożej miłości. Dlatego, że jeśli szaleństwo spowodowane czymś ludzkim inspiruje cię i porywa, jeśli może cię zainspirować człowiek, który jest wyłącznie promieniem Bożego piękna, jeśli ten jeden promień doprowadza cię do szaleństwa z miłości, to wyobraź sobie co będzie, kiedy ten promień przyprowadzi cię do Źródła światła, do samego Światła, byś zobaczył ten blask, piękno i miłość? Wtedy zapomnisz o wszystkim, będziesz wstrząśnięty tą doskonałością, którą odczujesz. Nikt nie będzie cię rozumiał, będą patrzeć na ciebie jak na dziwaka, będą cię osądzać i zadawać sobie pytanie: “Co się z nim stało?” A ty będziesz myślał: “Nie interesuje mnie, co o mnie mówicie”.
Miłość leczona jest miłością. Miłość zastępowana jest przez miłość - kiedy poczujesz coś silniejszego, zostawisz wszystko i nie będziesz miał problemów, zapragniesz Bożej miłości, takiej, którą Bóg będzie ci dawał w nadmiarze. Będziesz odchodził bez nienawiści, będziesz unikał wszystkich, będziesz kochał ich i przeżywał w swoim sercu coś innego.
Kiedy chciałem dać temu mnichowi jakieś prezenty (suszone owoce, czekoladę), które przywiozłem z Aten, powiedział:
- Ojcze, nie potrzebuję tego, choć tego nie mam, a to dlatego, że tu tego nie jemy. Ale pragnę Bożej miłości i prawdziwej ludzkiej miłości.

Zacząłem swoją opowieść od słów “Chrystus Zmartwychwstał”, ponieważ inaczej nie zdołałbym wyjaśnić, co wydarzyło się z tym człowiekiem. Więc kto zmienił tego człowieka? Kto sprawił, że jego oczy stały się takie? Opowiedział mi o tym jego przyjaciel, z którym byli razem w świeckim życiu i który pewnego razu również przyszedł na Górę Athos, by się z nim spotkać i sam też wyraził skruchę za swoje minione życie. Jego przyjaciel powiedział mi:
- Ojcze, ten człowiek, którego teraz widzisz skruszonym, z dobrymi oczyma pełnymi pokory i łez skruchy, gdybyś zobaczył, jakim był wcześniej, nie uwierzyłbyś własnym oczom. Zdziwiłbyś się: “Czy to on, czy nie? Jak to się stało, że stał się tak dobrym?”
Oto jak Bóg zmienia człowieka, kiedy wejdzie w jego serce, jak przemienia się jego dusza, jak uspokaja się sumienie, jak uspokaja się sen, jak bardziej słodko i pięknie bije serce, jak zmienia się w nim wszystko...
Ta przemiana wywołana jest dotykiem prawicy Najwyższego. Człowiek zmienia się za pośrednictwem zmartwychwstałego i żywego Chrystusa, Który nie jest wyłącznie słowami. Człowiek zmienia się nie od samych opowieści, jak to czasami kłócimy się z tego powodu i sprzeczamy stosując takie argumenty, jakbyśmy w mózgu mieli całe dyski wypełnione encyklopedycznymi wiadomościami o Chrystusie - wtedy, gdy w istocie należałoby mieć pieczęć Chrystusa w swoim sercu.

Jak wolisz: bym przekazał ci księgę, w której zapisane są słowa, słowa i tylko słowa mówiące o Chrystusie, historyczne dokumenty, argumenty, encyklopedyczne dane, czy jednak bym pokazał ci serce? Co wolisz? Ten dysk z bezgraniczną wiedzą o Chrystusie, czy jednak serce noszące w sobie odcisk zakrwawionej dłoni Chrystusa, twarzy Chrystusa?

No więc, co wolisz? Chcesz, bym pokazał ci tę świętą chustę, należącą do św. Weroniki, którą Bóg wytarł twarz, jak głosi legenda i odbiło się na niej oblicze Chrystusa? Nie wiem, czy to prawdziwe wydarzenie, ale znam siłę tej myśli - szukać odbicia Chrystusa w swojej duszy. Dlatego, że wszystko pozostałe - to słowa o Chrystusie, to teorie, powody ku temu, byśmy się kłócili, pytania, o których dyskutujemy, konferencje, które organizujemy i jeśli mówimy - mówimy po to, by przekonać, wyjaśnić, że my tacy a tacy i to właśnie nasze słowa są prawidłowe! Tak, to dobrze, ale kto może wstać i pokazać nam Chrystusa?

Jakbym chciał - mówi św. Sylwan z Góry Athos - pokazać wam oblicze Chrystusa! To inny rodzaj wiedzy, inne postrzeganie oblicza Chrystusa, bez argumentów, bez nacisku. Rozumiesz?
Kiedy kogoś kochasz, mówisz mu: “Zrobię wszystko, co tylko zechcesz! Wypełnię każde twoje życzenie, każde westchnienie”. Rozumiesz inną osobę, ponieważ miłość ma w sobie intuicję. Kiedy kochasz, rozumiesz, co kocha twój ukochany, co jest dla niego przyjemne i dogadzasz mu.
Ale mamy problem z tym, by pokochać innego człowieka, on nie jest niczemu winny. Gdybyśmy kochali go, to wszystko byłoby wspaniale. Chrystus właśnie to przyniósł nam poprzez Swoje Zmartwychwstanie: On pomógł nam ustać, zmienić sposób w jaki patrzymy na ludzi, wydarzenia i różne sytuacje.
Nie mogę słuchać, kiedy ktoś mówi: “Chrystus Zmartwychwstał”, a potem w jego słowach pojawia się zwątpienie, rozczarowanie, strach, niepewność, lęki, wątpliwości, stres, panika. A poza tym: “Chrystus Zmartwychwstał!” Jak to?
Ktoś mi mówi:
- Chrystus Zmartwychwstał! Ale nie wiem, czy zdam jutro egzamin, jestem spanikowany.
Oczywiście nie wiem, czy zdasz egzamin i to, że Chrystus zmartwychwstał, wcale nie znaczy, że wszyscy zdadzą egzamin. Dlatego, że pewien chłopiec powiedział mi kiedyś w szkole:
- Ojcze, mówisz “Chrystus Zmartwychwstał”, a mój dziadek zmarł. Po co mi to “Chrystus Zmartwychwstał”, skoro zmarł mój dziadek?
Odpowiedziałem mu:
- Posłuchaj, jeśli zrozumiesz te słowa Chrystus Zmartwychwstał w swoim sercu, to nawet na śmierć spojrzysz inaczej, będziesz słyszał o wydarzeniach, ale one będą cię dotykały inaczej. Chrystus nie zmienił świata zewnętrznie, ale zmienił nas, nasze oczy, serce, rozum i stosunek do wydarzeń, i kiedy widzimy takie wydarzenia jak te przed Chrystusem - czyli powodzie, śmierć, choroby, problemy, nic nie znika. Problemy nadal istnieją, ale Chrystus dał nam nowe oczy, nowe spojrzenie na życie, które On nam dał.
Oto przykład. Poszedłem kiedyś na pogrzeb 25-letniej kobiety, bardzo młodej, pięknej, przepięknej, dobrej. Wokół trumny stali różni ludzie. Wyobraź sobie: ja - duchowny, obok ateista, obok niego pracownik domu pogrzebowego, a za nim młodzieniec z jego młodzieńczymi zapędami itd. i wszyscy patrzymy na jedno i to samo - na martwe ciało młodej kobiety. Powód, dla którego się zebraliśmy jest jeden i ten sam, wszyscy patrzymy na tą samą zmarłą młodą kobietę, ale nie wszyscy patrzymy na tęśmierć identycznie.
Patrzy na nią duchowny, trudzący się ze względu na swoją wiarę i mówi w myślach: “Boże, ta 25-letnia dziewczynka osiągnęła to, czego inny nie jest w stanie osiągnąć nawet w 100 lat - Ty przygotowałeś ją dla Swojego Królestwa”. Smutne, tragiczne, żałosne wydarzenie, w ogóle bardzo ciężkie, jednak patrzę na to z nadzieją, optymizmem, nie tak jak “drudzy, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4,13) Patrzymy na to samo - na śmierć, ale patrzymy z nadzieją.
Obok mnie stoi ateista, członek jej rodziny, patrzy na to samo ciało i mówi w myślach: “Hmm... ziemia odchodzi do ziemi i tyle, to koniec, chemiczne procesy, biologiczna śmierć, koniec wszystkiego, nic nie pozostaje, to koniec”.
Na to samo ciało patrzy też pracownik domu pogrzebowego i mówi w myślach: “Widzę ludzi, ożywienie, kwiaty, to przyniesie nam niezły dochód, zarobimy tyle pieniędzy!”
Na to samo ciało patrzy też młodzieniec w gorącej młodości i mówi w myślach: “Gdyby żyła, ile jeszcze serc by rozbiła!”
Wszyscy patrzymy na to samo, ale myślimy inaczej. Tak też dzieje się ze wszystkimi rzeczami w naszym życiu.

Chrystus jakby mówi do ciebie: “Moje dziecko, przyniosłem ci nowy pędzel, za pomocą którego pomalujesz świat nowymi barwami: kolorem miłości, kolorem czerwonej krwi, która popłynie na Golgocie, białym kolorem Mego Zmartwychwstania, niebieskim kolorem rzeki Jordan, gdzie obmyłem twoje grzechy, kolorem kłosów pszenicy, pomiędzy którymi chodziłem. Jeśli chcesz, weź go i pomaluj swoje życie Moimi kolorami i patrz na wszystko inaczej. Chcesz? Czy chcesz, bym dodał ci sił, byśmy razem patrzyli na różne rzeczy? Czy chcesz, bym dodał ci sił, byś mógł odnosić sukcesy w twojej walce?” Niezależnie od tego, czy nazywana jest ona pokusami, chorobą, niepowodzeniem czy powodzeniem na egzaminach, to wszystko daje możliwość zaczerpnięcia sił od zmartwychwstałego Chrystusa. Chrystus to robi.
Jednak to, że wierzysz w Zmartwychwstanie nie znaczy, że w twoim życiu wszystko będzie układało się po twojej myśli. Ale nie zważając na to dokładaj wszelkich starań - stanowczo, z optymizmem i radością. Kiedy zrobi ci się ciężko, kiedy poczujesz, że upadasz duchem i zaczynasz się denerwować, będziesz powtarzał: “Bóg wie wszystko! Chrystus Zmartwychwstał! To znaczy, że o ile On zmartwychwstał, to ja patrzę Mu w oczy, a On motywuje mnie i mówi: “Czytaj, walcz, dołóż wszelkich starań i wszystko ci się uda!” Robię to, ale koniec końców oblewam egzamin. I Chrystus znów mówi mi: “Spójrz Mi w oczy! Nie upadaj duchem, teraz jest inne podłoże, na którym poczujesz siłę Mojego Zmartwychwstania - twoje niepowodzenie”.

Tak, i wtedy (mówimy) Chrystus zmartwychwstał! Zapewne w tej sytuacji to jeszcze nie koniec i nie wszystko zostało stracone. I to jest zadziwiające. Zmartwychwstanie pozwala nam dostrzec bezgraniczne i nowe możliwości, które zapewnia nam Bóg.

archimandryta Andrzej (konanos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: MichalD /orthphoto.net/