publicystyka: Rani nas grzech, nie Bóg

Rani nas grzech, nie Bóg

tłum. Gabriel Szymczak, 28 marca 2020

Bardzo często myślimy, że życie religijne ma związek z Bogiem, więc grzech jest również z Nim związany. To błąd. Cerkiew jest szpitalem, chorzy jesteśmy my i idziemy tam, aby się wyleczyć. Doktor ma się dobrze, więc nie wyświadczyliśmy Mu przysługi, idąc do szpitala. Jego przykazania są naszymi lekami. Ale nawet jeśli weźmiemy leki, uważamy, że robimy to dla Niego, aby był zadowolony.

Chrystus przyszedł na świat i pokazał nam tajemnicę Cerkwi, abyśmy mogli zostać uzdrowieni. Bardzo często myślimy, że to, co robimy – zachowywanie postu, praca, modlitwa czy cokolwiek innego – jest czynione dla Niego. Czasami myślimy, że On chce czegoś od nas dla Siebie i że prosi o różne rzeczy. To nie tak. To podstawowy błąd. Doktor nie chce, abym ja, ty lub jakikolwiek inny pacjent poddawali się leczeniu z powodu jego dziwactwa; chce, żeby pacjent wyzdrowiał.

Tak samo jest w Cerkwi. Dopóki nie uporządkujemy spraw, nie przejdziemy od winy do skruchy i od skruchy do powrotu do domu naszego Ojca. Musimy zdać sobie sprawę, że ten sposób życia, grzech, odcina nas od Życia. Życie religijne to nie myśli: czasem dobre, czasem nie tak dobre, czasem pełne winy, czasem pokutne. Może to być po prostu zwykły sentymentalizm. Idziecie na Liturgię Uprzednio Oświęconych Darów, podczas której oświetlenie jest przyćmione, jest bardzo piękne i czujecie się zrelaksowani. Chodzicie na wieczernie, jest cicho i poważnie, i znajdujecie spokój. Dzięki temu wchodzimy w sposób myślenia, który przynosi ulgę ale - chociaż może to czasem być przydatne - nie jest całkowicie zdrowy.

Ludzie często idą do spowiedzi obciążeni swoimi grzechami, a kiedy je wyznają, mówią „Co za ulga”. Lub, jeśli zachęcają kogoś do spowiedzi, mówią: „Idź do spowiedzi, a potem poczujesz, że się unosisz. poczujesz się naprawdę dobrze”.

Często tak jest, ale wiesz - gdybyś poszedł do psychologa, też czułbyś, że lecisz i odczuwasz ulgę. Kwestia pokuty w Cerkwi nie jest jednak sprawą psychologii, nie dotyczy tego, jak się czujesz. W życiu religijnym nie chodzi o emocjonalizm. To jest prawdziwe życie. To codzienna rutyna. To jest sposób życia. Dopóki tego nie zrozumiemy, tak naprawdę nigdy go nie pokochamy. My szukamy ulgi, ale ulga nie wiąże się z żadną zmianą. Pokuta oznacza, że zmieniłem sposób, w jaki patrzę na wszystko. To, co postrzegałem jako zysk, teraz widzę jako stratę, więc się tego pozbywam.

Czasami zdarza się, że ludzie spowiadają się nawet z egotyzmu, aby uporządkować sprawy z Bogiem, ale się nie zmieniać. Kapłani często słyszą prośbę: „Ojcze, przeczytaj modlitwę za mnie”. Ale po co? Co to w ogóle oznacza: „Czytaj modlitwę za mnie”. Za kogo? Mamy skomplikowany związek, a modlitwa sprawi, że wszystko stanie się prawidłowe i będziemy spać spokojnie? To nie jest skrucha. Lepsze samopoczucie nie jest powodem, dla którego ktoś powinien zostać chrześcijaninem i wejść do Cerkwi. Musimy zrozumieć, czym jest życie, a czym śmierć, i stopniowo nauczyć się wybierać życie.

archimandryta Teodozjusz (Martzoukhos)

za: Pemptousia

fotografia: palavos /orthphoto.net/