publicystyka: Z nami Bóg

Z nami Bóg

tłum. Justyna Pikutin, 23 marca 2020

Moi drodzy!

Chcę trochę porozmawiać z wami siedząc przy filiżance kawy. Spójrzcie, przygotowałem sobie kawę, słodką kawę, taką jaką lubię. Wiem, że jesteście przerażeni, że wielu z was przeraża to, co się dzieje. Szczególnie we Włoszech... Ale nie zapominajmy o jednym: za naszym sterem stoi Bóg. Bóg, Który stworzył niebo i ziemię, stworzył wszystko z niczego. A jak zostało powiedziane w Piśmie Świętym, u Boga nawet włosy na waszej głowie są policzone. Czy myślicie, że cokolwiek dzieje się bez woli Bożej, bez Jego przyzwolenia? Nie. Dlatego chcę wam powiedzieć, byście się nie martwili, nie lękali się i nie bali się dlatego, że to wszystko zostało dopuszczone przez Boga z korzyścią dla nas.

Każdego wieczoru tak pięknie śpiewamy na nabożeństwie Powieczerza (szczególnie wiedzą o tym żyjący w monasterach mnisi i mniszki): Z nami Bóg! zrozumcie to, poganie, i ukorzcie się, albowiem z nami Bóg. Usłyszcie aż do krańców ziemi. Możni, ukorzcie się, albowiem z nami Bóg... Strachu zaś waszego nie ulękniemy się, ani się nie zatrwożymy, albowiem z nami Bóg”.

Słyszeliście? “Waszego strachu”. Mówi to zarówno o siłach zła, ale też o możnych tego świata, którzy chcą przestraszyć nas w konkretny sposób. Ale nie należy się niczego bać. Przecież z nami Bóg! A skoro z nami Bóg, Który stworzył niebo i ziemię, to dlaczego mamy się bać? Bądźmy spokojni i niezachwiani.

Spójrzcie, możemy zmienić to, co się dzieje, w coś wspaniałego. Większość z was siedzi w domu - zarówno dzieci, jak i rodzice. Postarajcie się pięknie wykorzystać ten czas. Macie teraz więcej czasu, macie więcej czasu na modlitwę.

Zbierzcie się razem, przeczytajcie Akatyst ku czci Matki Bożej, przeczytajcie modlitwy poranne. Jedna osoba niech czyta na głos, a pozostali niech słuchają. Tak samo wieczorem. A w ciągu dnia rozmawiajcie ze sobą. Rodzice porozmawiajcie ze swoimi dziećmi. Wcześniej nie mieliście na to czasu - wszyscy mieli swoje sprawy, problemy. Wyłączcie trochę telewizor, wyłączcie środki masowego przekazu i postarajcie się choć trochę porozmawiać z dziećmi. Wysłuchajcie ich, dajcie im powiedzieć to, co chcą powiedzieć. To, co się dzieje, oddajcie Bożej miłości. Mówcie o czymś dobrym, o tym, o czym nie było czasu porozmawiać dotychczas. O tym, co kiedyś dawało wam radość, a o czym zapomnieliście. I starajcie się w przyszłości patrzeć na to, co możecie zrobić, by radować się wzajemnie. Nie bądźcie zatroskani, nie złośćcie się na siebie.

Tak więc nie zapominajmy, że nad nami wszystkimi czuwa Bóg. To, co On nam dał, to wszystko jest dla nas na korzyść. Bardzo dobrze wiecie, jak dużo w ostatnim czasie w naszym życiu wyszło poza ramy normalności, poczynając od aborcji i cudzołóstwa, poprzez: alkoholizm i narkomanię, aż po homoseksualizm i inne - wszystko co chcesz, wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Cały świat wywrócił się do góry nogami. Dlatego naturalnym było, by Bóg dopuścił coś podobnego. Nieważne, czy ten wirus przyszedł skądś, czy został wyhodowany w laboratorium - jego istnienie dopuścił Bóg. Ponieważ świat podąża w złą stronę i Bóg musiał postawić nas na nogi. Dlatego też pozwolił On na to.

Przypomnijmy sobie, ci którzy czytali Stary Testament, o mieście Niniwie. Tam miało miejsce to samo, co dzieje się teraz na świecie - wszelkie zło. I Bóg widząc, że ludzie nie zatrzymują się, posłał im proroka Jonasza. - Idź i powiedz, że zostaje im jeszcze 40 dni, i miasto Niniwa zostanie zniszczone. Dokładnie tak samo, jak zniszczone zostały Sodoma i Gomora. On mówił im to samo. Początkowo prorok Jonasz nie chciał iść. Dlaczego? Dlatego, że wiedział, że Bóg jest łaskawy. Prorok powie im, że za 40 dni miasto zostanie zniszczone, a oni okażą skruchę, zwrócą się ku Bogu, będą żałować i błagać o wybaczenie. I On im wybaczy, a jego proroctwo okaże się kłamstwem. Ale ostatecznie Jonasz posłuchał Boga, poszedł i powiedział im:
- Jeszcze 40 dni i miasto Niniwa zostanie zniszczone.
A kiedy takie wieści dotarły do króla i usłyszał on o tym, powiedział:
- Koniec. Od dzisiaj wyrzekamy się grzechu.
Zrzucił z siebie królewskie szaty, odział się w łachmany, posypał głowę popiołem i stanął do modlitwy i skruchy za grzechy. Wtedy powiedział:
- Wszyscy ludzie niech żałują za swoje grzechy, niech naprawią swoje złe uczynki, niech oddadzą się postowi i modlitwie. I nie tylko ludzie, ale nawet zwierzęta niech poszczą. Choć to my, ludzie, zasmuciliśmy Boga, a nie zwierzęta. Może więc ich płacz i wycie przekonają Go, by nie karał nas w ten sposób.
I kiedy Bóg zobaczył ich skruchę, poczynając od króla aż do najprostszego człowieka, zobaczył jak modlą się, płaczą i błagają Go o wybaczenie, ulitował się nad nimi i odstąpił od ukarania ich.

Widzicie? Sam powiedział: “40 dni”, tak postanowił i oni nawrócili się. Przecież Bóg jest łaskawy, Bóg jest miłością. Jeśli zobaczy On nasze oddanie, wiecie co będzie? Cały ten wirus i wszystko zniknie w kilka dni. Ale On chce zobaczyć choć trochę naszego oddania. A co, jeśli widzi nas zdrętwiałymi ze strachu, w tym paraliżującym strachu...

Spójrzmy na inny strach - strach śmierci. Św. Bazyli mówi: “Pamięć o śmierci - to wielka mądrość” - ale tylko dobra pamięć o śmierci: co wyprawiamy - może nie dziś, a jutro staniemy przed Bogiem; w czym zawiniliśmy i byśmy więcej nie grzeszyli. A my, jesteśmy sparaliżowani ze strachu, siedzimy przed telewizorem i śledzimy: co tam się jeszcze wydarzyło, ile ludzi zmarło, kto jeszcze się zaraził i co będzie dalej, bez końca. Po co to? Wyłączcie telewizor. Pomódlcie się, radujcie się. Popatrzcie, jak świeciło dziś słońce, było i wczoraj, i jutro też wyjdzie. Ptaki śpiewają, kwitną kwiaty. Wszystko wkoło idzie zgodnie z własnym rytmem. Po co mamy siedzieć w zamknięciu w tym paraliżu? Nie. Postarajmy się zwrócić się w stronę Boga, postarajmy się poczuć radość. Radość z czasu, który mamy, z dzisiejszego dnia. Widzieliście, że zrobiłem sobie kawę? Bardzo dobrze. Wy też spróbujcie zrobić sobie kawę, a jeśli ktoś nie pije kawy - to herbatę. Usiądźcie w salonie całą rodziną i porozmawiajcie. Wyłączcie wszystko, co związane jest z technologią i porozmawiajcie. Znajdźcie czas, by porozmawiać, rzućcie wszystko. Postarajcie się radować się wspólnie spędzanym czasem.

Bóg zabierze i to. Ale On chce zobaczyć z naszej strony cokolwiek: jeden krok, jedną kroplę, odrobinkę czegokolwiek. Byśmy się poprawili. Ktoś nawet opowiadał, że słyszał coś wspaniałego: jakoby podczas konferencji prasowej, kończąc teraz jakieś publiczne przemówienie, ktoś z rządzących powiedział:
- Niech Bóg nam pomoże.
Ale dlaczego mówimy to dopiero wtedy, gdy mamy nóż na gardle? Dlaczego nie mówimy tego zawsze? Przy każdym działaniu zaczynać należy od Boga i kończyć na Bogu:
- Niech Bóg nam pomoże. Niech Bóg nas ochroni. Niech pomoże nam Matka Boża.
Nie zapominajmy o tym, że mamy Matkę Bożą. Ona jest naszym łącznikiem z Niebem. Wszystkie dary otrzymujemy za pośrednictwem Matki Bożej. Spróbujcie każdego dnia czytać akatyst do Matki Bożej! Zobaczycie, ile pomocy otrzymamy. Matka Boża nigdy nas nie opuszcza. Ona jest Matką, Ona wie. Ma serce Matki i wie, czym jest ból i cierpienie. I zawsze jest z nami, tuż obok. Dlatego chcę przekazać wam wszystkim, nie tylko tym, którzy znajdują się w swojej ojczyźnie, ale też tym rozrzuconym po całym świecie. Każdemu, kto jest zmartwiony, kto jest przerażony, kto jest zrozpaczony - nie potrzebujemy tego! Nie zapominajmy, że z nami Bóg. Dlaczego więc mamy odczuwać lęk, skoro z nami Bóg, Który stworzył wszystko z niczego? Oprócz tego mamy Matkę Bożą - naszą Wstawienniczkę i łącznika z Niebem.

Tym akcentem zakończę.
Niech Matka Boża pomoże wam, niech da wam sił i okryje was. I byśmy znów radowali się pięknymi chwilami, spędzonymi z ważnymi dla nas ludźmi, mając pośród nas Boga wraz z Matką Bożą. Amen.

Mnich Pimen (Wład)

za: pravoslavie.ru

fotografia: new-berezowo /orthphoto.net/