Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Trzy zasady duchowości prawosławnej - cz. 2
tłum. Gabriel Szymczak, 07 marca 2020
Jak więc osiągnąć to, o czym była mowa w części pierwszej rozważań?
MODLITWA SPOKOJU
Podstawą procesu duchowego jest nauczenie się zachowania wewnętrznej ciszy, modlitwa spokoju. Na tej podstawie uzyskujemy wgląd w to, jak przestać być urażonym i przestać reagować. Następnie proces ten idzie coraz głębiej, wykorzeniając nasze głęboko zakopane urazy i namiętności, wspomnienia krzywdy i grzechu, tak że cisza przenika całą naszą istotę. Wtedy możemy zacząć myśleć jasno i osiągnąć czystość serca.
Przed rozpoczęciem tego procesu ważne jest, aby mieć ustalony związek z przewodnikiem duchowym, spowiednikiem lub duchową matką, którzy mogą pomóc. Spowiedź jest centralnym punktem życia duchowego, a to, co pojawia się podczas modlitwy, a także urazy do pokonania i inne problemy, są jego częścią. Cenne jest także ujawnienie spowiednikowi obsesyjnych lub grzesznych myśli. Samo ich odsłonięcie pozbawia je mocy. Zawsze musimy mieć towarzysza w naszej podróży do wewnątrz. Modlitwa jest zawsze działaniem wspólnotowym, prowadzącym do przejścia z naszej indywidualnej izolacji do stanu komunii z Bogiem i innym.
Modlitwa Jezusowa, „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym” lub jakakolwiek inna jej forma, może być użyta jako narzędzie, które pomoże nam skierować uwagę na modlitewny stan. Modlitwa Jezusowa określa intencję naszej modlitwy i wypowiadamy ją najpierw ustnie, a następnie mentalnie, dopóki nie wykroczy poza słowo i myśl, i nie stanie się czystą intencją w głębokiej ciszy.
Czotki są bardzo pomocne na początku drogi, nie tylko do liczenia modlitw, ale do utrzymania fizycznego poziomu uwagi. Odmawiamy jedną modlitwę na każdy węzeł przesuwając nić, aż nasza uwaga skupi się na modlitwie. Wtedy możemy przestać przesuwać czotki i stać nieruchomo. Czotki same w sobie nie są ważne; bez nich można się modlić równie dobrze. To jest narzędzie pomocnicze. Inną pomocą jest podążanie za oddechem. Ważne jest jednak, aby nie dać się złapać technikom, ale modlić się.
Modlitwę można odmawiać stojąc, klęcząc lub siedząc. Jeśli ktoś jest chory, leżenie jest dopuszczalne; ale trudno jest zachować skupioną uwagę podczas leżenia. Modlitwa nie jest relaksem. To może cię zrelaksować, ale nie o to chodzi. Postawa jest ważna, aby móc skupić uwagę. Jeśli siedzisz, pomaga wyprostowanie pleców i ramion. Można również oddawać ziemne pokłony, ale najpierw ćwiczeń wymaga uwolnienie się od fizycznych rozproszeń.
Rozpoczynając modlitwę pamiętajcie, że Bóg „wszędzie jest obecny i wypełnia wszystko”. Modląc się, stajecie się obecni wobec Boga. Otwórz swój umysł i serce, swoją świadomość Boga, aby poczucie Boskiej Obecności wypełniło twoją jaźń. Na początku możemy nie mieć poczucia Boskiej Obecności. Ale im bardziej zdyscyplinowana jest nasza praktyka modlitwy, tym bardziej odczuwalna świadomość Boga wypełni nasz umysł i serce. To nie jest obraz, myśl, że Bóg jest obecny (choć jest to coś, od czego można zacząć), ani uczucie lub doświadczenie fizyczne. To po prostu świadomość. To początek samowiedzy duchowej, w której nasza świadomość porusza się od głowy do serca i od Boga jako przedmiotu do poczucia bycia pochwyconym w Obecności Boga.
JAK WEJŚĆ W MODLITWĘ SPOKOJU
Krótko mówiąc, usiądź i zbierz się, i pamiętaj, że Bóg jest obecny. Wypowiedz modlitwę Trisagion, jeśli chcesz. Oddychaj powoli i głęboko kilka razy, kierując oddech na środek klatki piersiowej. Zacznij odmawiać modlitwę Jezusową cicho, powoli, aż poczujesz Bożą Obecność. Następnie pozwól, aby modlitwa Jezusowa odeszła i aby zapadła cisza. Przyjdą myśli, ale po prostu pozwól im przejść obok. Nie pozwól im zwrócić na siebie uwagi. Ale jeśli to się stanie, delikatnie je odrzuć i przywróć swoje skupienie na Boskiej Obecności, być może używając modlitwy Jezusowej, aby przywrócić intencję modlitwy. Wejdź głębiej w siebie, poniżej myśli, w głębszy spokój i świadomość Bożego Istnienia, i po prostu tam pozostań.
Czas modlitwy powinien rozpoczynać się od kilku minut, a na początku może być całkowicie zajęty modlitwą Jezusową. W końcu, w ciągu tygodni lub miesięcy, kiedy zaczniesz doskonalić się, skupiając uwagę i odrzucając myśli, pozwól modlitwie rozwinąć się do dwudziestu lub trzydziestu minut. Dwa okresy modlitwy, wczesnym rankiem i wczesnym wieczorem, są doskonałą dyscypliną.
REZYGNACJA I OBOJĘTNOŚĆ
Modlitwa spokoju jest procesem wewnętrznego poddania się Obecności i działaniu Boga w sobie. Zrezygnuj za swoich myśli, uczuć, emocji, pomysłów, zamiarów, planów, wyobrażeń i oddaj je Boskiej Obecności. To poddanie się ego i rozpalenie naszej duchowej świadomości. Powstrzymujemy nasze ego i jego myśli od odwracania naszej uwagi i pozwalamy, aby energia Boga działała wewnątrz i uzdrawiała nasze dusze. Jest to rodzaj aktywnej i celowej bierności, aby Bóg stał się aktywnym partnerem w modlitwie. Staje się oczywiste, że próbując wejść w ciszę nie możemy utrzymywać w umyśle jakiejkolwiek urazy, żalu, żądzy lub namiętności. W rzeczywistości wszystkie nasze przywiązania do rzeczy, ludzi, pojęć i idei muszą zostać porzucone podczas cichej modlitwy, a tym samym muszą zostać przedstawione w odpowiedniej perspektywie. Im bardziej łączymy się z Bogiem w modlitwie, tym bardziej stajemy się wobec nich obojętni. Jest to konieczne, jeśli chcemy postępować w modlitwie i komunii z Bogiem. Wszystkie rzeczy, które są przeszkodą w naszej żywej komunii, odejdą, jeśli im na to pozwolimy. Kluczem jest oczywiście rezygnacja z nich i pozwolenie im na odejście.
OPRÓŻNIENIE PODŚWIADOMOŚCI
Jednym z niezwykle ważnych procesów jest opróżnianie podświadomości. Po osiągnięciu stanu spokoju, w ciągu dni lub tygodni zaleją nas wspomnienia o przeszłych ranach, grzechach, urazach, obrazach i odczuciach oraz wyrządzonych nam krzywdach. Na początku czujemy, że robimy postępy w modlitwie, i jest przyjemnie i spokojnie. Potem, wraz z zalewem wspomnień, czujemy, że cofamy się. To jest jednak postęp! To początek procesu oczyszczenia naszej duszy. Czasami jest to wyjątkowo nieprzyjemne, ale najważniejsze, aby nie pozwolić sobie na reakcję. Wspomnienia te zostały stłumione i teraz dochodzą do świadomości, aby można było sobie z nimi poradzić. To oczyszczenie jest już działaniem łaski oświecającej twoją duszę.
Podczas modlitwy zanotuj w umyśle wspomnienie lub grzech, a następnie zanieś je do spowiedzi. Czasami te wspomnienia i związane z nimi uczucia mogą być przytłaczające. Dlatego towarzyszenie w podróży duchowej jest tak ważne. Potrzebujesz kogoś, kto może cię zachęcić i uspokoić, a także pomóc w rozwiązaniu przychodzących do świadomości problemów i wybaczyć grzechy. To bardzo niepokojące, gdy pojawiają się stłumione wspomnienia o nadużyciach i gwałtownych emocjach. Może to być nie tylko mylące, ale może zdominować naszą świadomość. Musimy poradzić sobie z tymi problemami, gdy się pojawiają, aby zostać oczyszczonymi i otworzyć się na Boga. Oznacza to działanie poprzez wybaczenie, przyjmowanie przebaczenia oraz wybaczanie sobie i Bogu.
WYOBRAŹNIA
Inną rzeczą, która się pojawia, są obrazy, które grają w naszym umyśle i wyobraźni. Istnieją tutaj dwa główne poziomy: po pierwsze, wspomnienia tego, co widzieliśmy, a co jest związane z naszymi pasjami; po drugie, wyobrażenia. Wszystkie obrazy, które kiedykolwiek widzieliśmy, są przechowywane w naszym mózgu. Obejmują one wszystko, od twarzy matki z czasu naszego niemowlęctwa i innych radosnych obrazów, po obrazy pornograficzne i pełne przemocy lub te, które związane są z naszą krzywdą. Te obrazy są szczególnie potężne, jeśli związane są z jakimś namiętnym aktem, pożądaniem lub gniewem. Mogą silnie odwracać uwagę od świadomości Boga. Ważne jest, aby pamiętać, że są to tylko myśli, wspomnienia, i że możemy je odrzucić. Nie mają nad nami żadnej władzy, jeśli im jej nie damy. Zadanie polega na tym, by je odkryć i pozwolić im odejść, a ostatecznie zabrać je do spowiedzi.
Drugi poziom obrazów jest wytwarzany przez wyobraźnię. Uciszamy się i zaczynamy się modlić, i wchodzimy we wszelkiego rodzaju wyobrażone królestwa, zamieszkane przez anioły, demony i cokolwiek innego. Wiele osób uważa to za duchową wizję. Ale to nie jest to. To sfera złudzeń i nie ma w tym nic duchowego. Jest to szczególnie niebezpieczne, jeśli ktoś ma przeszłość związaną z halucynogenami i innymi lekami psychotropowymi. Pierwsze zadanie to przede wszystkim pozostać przy modlitwie Jezusowej. Następnie, po wielu ćwiczeniach, wejść w ciszę i być absolutnie zdecydowanym, aby podczas modlitwy nie wpuścić do umysłu żadnych wizerunków - nawet Jezusa czy świętych. Wyobraźnia jest nadal częścią umysłu, a nie ducha (nous). Nawet ikon nie należy rozważać w obiektywnym sensie, wprowadzając obraz do umysłu. Jak pisał św. Jan Chryzostom: „Kiedy modlicie się przed swoimi ikonami, zapalcie świecę, a następnie zamknijcie oczy!” Ikona jest sakramentem Obecności.
Praca duchowa to bardzo poważna sprawa. Jeśli w zdrowy sposób nie rozwiążemy problemów, które się pojawiają, mogą one dosłownie doprowadzić nas do szaleństwa.
Potrzeba głębokiego zaangażowania w proces duchowy, aby nie dać się rozproszyć opróżnianiu naszej podświadomości i nie wpaść w przygnębienie lub rozpacz. Zadaniem jest wytrwać i pozwolić przebiegać procesowi. Oznacza to wyznanie naszych myśli i rezygnację z naszych uraz, i otrzymanie rozgrzeszenia za nasze grzechy. W końcu to nastąpi, choć może to potrwać miesiące lub lata. Jak powiedział metropolita Antoni (Bloom), gdy robi się zbyt ciężko, usiądź i napij się herbaty! Bóg tam będzie; to my musimy przeanalizować nasze problemy, abyśmy mogli być obecni przed Nim.
RADZENIE SOBIE Z URAZĄ
Uraza i reakcja są ze sobą ściśle powiązane. Uraza to namiętna reakcja oparta na osądzie osoby (lub samego siebie), w której rozpalają się nasze pasje. Uraza jest reakcją, którą trzymamy w sobie i pozwalamy sobie ją pielęgnować. Pochodzi z naszych pasji i żywi się nimi, bierze sie z osądzania innych. Uraza jest osądem i uprzedmiotowieniem osoby ze względu na jej działania, które nas obraziły. Prawdziwym kluczem do poradzenia sobie z urazą jest uświadomienie sobie, że to nie inna osoba ją wywołuje, ale że jest to nasza własna reakcja. Działania drugiej, jej słowa lub czyny, mogły przyspieszyć reakcję, jednak reakcja na te grzechy, słowa lub czyny - jest wyłącznie nasza.
Możemy kontrolować tylko to, co należy do nas; nie możemy kontrolować innej osoby. Naszą decyzją jest pozwolić się opętać naszym pasjom i reakcjom lub przejąć kontrolę nad własnym życiem. Naszą decyzją jest wzięcie odpowiedzialności za własne reakcje lub przyzwolenie na bycie złapanym w błędne koło obwiniania drugiej osoby, na trwanie w urazach i przekonaniu o własnej nieomylności.
Obwinianie i uraza prowadzą jedynie do goryczy i nieszczęścia. Sprawiają, że stajemy się bezradnymi ofiarami, co z kolei pozbawia nas siły do wzięcia odpowiedzialności za siebie.
Uraza pojawia się, gdy odmawiamy komuś przebaczenia, usprawiedliwiając się naszym samolubnym oburzeniem z powodu zranienia. Niektóre z tych ran mogą być bardzo głębokie: znęcanie się, porzucenie, zdrada, odrzucenie. Czasami mogą być bardzo małostkowe. Ciągle podsycamy ból w naszych umysłach i nie pozwalamy mu odejść, usprawiedliwiając nasz gniew. Wtedy czujemy się usprawiedliwieni w nienawiści lub pogardzie dla osoby, która nas skrzywdziła. Robiąc to, nadal ranimy się grzechem innej osoby i potęgujemy jej grzech naszą własną urazą. Oślepiamy się na własny grzech i skupiamy się tylko na grzechu drugiego człowieka, a czyniąc to - tracimy jakąkolwiek perspektywę.
Musimy spojrzeć na sprawy z innej perspektywy i zrozumieć, że czyny drugiej osoby są tylko częścią równania, a nasza reakcja jest całkowicie naszym grzechem. Aby to zrobić, musimy przejść w kierunku wybaczenia.
Przebaczenie nie oznacza usprawiedliwienia grzechu drugiej osoby. Nie oznacza to, że rozgrzeszamy drugą osobę - nie pociągamy jej do odpowiedzialności za grzech. Uznajemy raczej, że zgrzeszyła i że nas to zraniło. Ale co robimy z tym bólem? Jeśli odczuwamy urazę, zwracamy się przeciwko sobie. Ale jeśli wybaczamy, akceptujemy osobę taką, jaka jest, a nie według jej czynów; porzucamy osąd osoby. Zdajemy sobie sprawę, że jest ona grzesznikiem tak jak my. Jeśli jesteśmy świadomi własnych grzechów, nigdy nie będziemy mogli osądzać drugiego człowieka. Możemy zacząć go kochać tak, jak samych siebie, i usprawiedliwić jego upadek, jak wybaczamy sobie. Gdy osoba, która nas skrzywdzi, prosi o przebaczenie, to pomaga - ale nie jest to konieczne. Musimy zawsze wybaczać: nie tylko dlatego, że Bóg nam wybaczył; ale także dlatego, że odmawiając wybaczenia - krzywdzimy siebie.
Nasze urazy mogą być również bardzo małostkowe. Czasami czujemy się urażeni, ponieważ nie możemy kontrolować ani manipulować kimś tak, by zachowywał się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Doznajemy urazy z powodu własnej frustracji, podczas gdy druga osoba naprawdę nie miała z tym nic wspólnego. Wszystkie nasze oczekiwania wobec innych ludzi są projekcjami naszego egocentryzmu. Jeśli pozwolimy innym ludziom po prostu być takimi, jakimi są i radować się z tego, będziemy mieli ogromny pokój!
Musimy uważać na siebie, abyśmy nie pozwalali sobie rzutować naszych oczekiwań na innych ani nie pozwalali, aby wzrastała w nas niechęć. Ten rodzaj świadomości, czujności, jest pielęgnowany przez praktykę odcinania naszych myśli i praktykowania wewnętrznego spokoju. W ten sposób ćwiczymy odcinanie naszych reakcji, które zaczynają się od myśli. Możemy zobaczyć, co jest naszą własną reakcją, a co należy do kogoś innego.
W końcu widzimy, że nasz osąd drugiej osoby dotyczy tak naprawdę nas samych, naszych własnych działań, słów, postaw i pokus, które widzimy odzwierciedlone w drugiej osobie. Zmierzenie się z tym oznacza stawienie czoła własnej hipokryzji i zmianę. Jeśli osądzamy i potępiamy kogoś za te same grzechy, myśli, słowa i czyny, jakie i my mamy, to jesteśmy hipokrytami. Musimy żałować za naszą hipokryzję. To jest prawdziwa skrucha: rozpoznanie i uznanie własnego grzechu, i odwrócenie się od niego w kierunku Boga i bliźniego.
Musimy zobaczyć, jak nasze grzechy odwracają naszą uwagę od kochania bliźniego i od kochania Boga. Nasza miłość do naszego brata jest kryterium naszej miłości do Boga. Św. Jan mówi nam: Jak możemy kochać Boga, którego nie widzieliśmy, skoro nie możemy kochać bliźniego, którego widzimy? Jeśli mówisz, że kochasz Boga i nienawidzisz swojego brata, jesteś kłamcą. Jeśli kochamy Boga, przebaczymy bliźniemu, tak jak Bóg nam przebaczył.
Pełna świadomość naszych własnych reakcji i osądów, naszego przywiązania do gniewu i własnej woli jest pierwszym poziomem duchowej świadomości i czujności. Musimy wyjść poza egocentryzm (niezważanie na innych), stać się samoświadomym, świadomym naszych wewnętrznych procesów poprzez obserwowanie naszych myśli i reakcji.
metropolita Jonasz (Paffhausen)
za: Other City
fotografia: do_marian /orthphoto.net/
MODLITWA SPOKOJU
Podstawą procesu duchowego jest nauczenie się zachowania wewnętrznej ciszy, modlitwa spokoju. Na tej podstawie uzyskujemy wgląd w to, jak przestać być urażonym i przestać reagować. Następnie proces ten idzie coraz głębiej, wykorzeniając nasze głęboko zakopane urazy i namiętności, wspomnienia krzywdy i grzechu, tak że cisza przenika całą naszą istotę. Wtedy możemy zacząć myśleć jasno i osiągnąć czystość serca.
Przed rozpoczęciem tego procesu ważne jest, aby mieć ustalony związek z przewodnikiem duchowym, spowiednikiem lub duchową matką, którzy mogą pomóc. Spowiedź jest centralnym punktem życia duchowego, a to, co pojawia się podczas modlitwy, a także urazy do pokonania i inne problemy, są jego częścią. Cenne jest także ujawnienie spowiednikowi obsesyjnych lub grzesznych myśli. Samo ich odsłonięcie pozbawia je mocy. Zawsze musimy mieć towarzysza w naszej podróży do wewnątrz. Modlitwa jest zawsze działaniem wspólnotowym, prowadzącym do przejścia z naszej indywidualnej izolacji do stanu komunii z Bogiem i innym.
Modlitwa Jezusowa, „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym” lub jakakolwiek inna jej forma, może być użyta jako narzędzie, które pomoże nam skierować uwagę na modlitewny stan. Modlitwa Jezusowa określa intencję naszej modlitwy i wypowiadamy ją najpierw ustnie, a następnie mentalnie, dopóki nie wykroczy poza słowo i myśl, i nie stanie się czystą intencją w głębokiej ciszy.
Czotki są bardzo pomocne na początku drogi, nie tylko do liczenia modlitw, ale do utrzymania fizycznego poziomu uwagi. Odmawiamy jedną modlitwę na każdy węzeł przesuwając nić, aż nasza uwaga skupi się na modlitwie. Wtedy możemy przestać przesuwać czotki i stać nieruchomo. Czotki same w sobie nie są ważne; bez nich można się modlić równie dobrze. To jest narzędzie pomocnicze. Inną pomocą jest podążanie za oddechem. Ważne jest jednak, aby nie dać się złapać technikom, ale modlić się.
Modlitwę można odmawiać stojąc, klęcząc lub siedząc. Jeśli ktoś jest chory, leżenie jest dopuszczalne; ale trudno jest zachować skupioną uwagę podczas leżenia. Modlitwa nie jest relaksem. To może cię zrelaksować, ale nie o to chodzi. Postawa jest ważna, aby móc skupić uwagę. Jeśli siedzisz, pomaga wyprostowanie pleców i ramion. Można również oddawać ziemne pokłony, ale najpierw ćwiczeń wymaga uwolnienie się od fizycznych rozproszeń.
Rozpoczynając modlitwę pamiętajcie, że Bóg „wszędzie jest obecny i wypełnia wszystko”. Modląc się, stajecie się obecni wobec Boga. Otwórz swój umysł i serce, swoją świadomość Boga, aby poczucie Boskiej Obecności wypełniło twoją jaźń. Na początku możemy nie mieć poczucia Boskiej Obecności. Ale im bardziej zdyscyplinowana jest nasza praktyka modlitwy, tym bardziej odczuwalna świadomość Boga wypełni nasz umysł i serce. To nie jest obraz, myśl, że Bóg jest obecny (choć jest to coś, od czego można zacząć), ani uczucie lub doświadczenie fizyczne. To po prostu świadomość. To początek samowiedzy duchowej, w której nasza świadomość porusza się od głowy do serca i od Boga jako przedmiotu do poczucia bycia pochwyconym w Obecności Boga.
JAK WEJŚĆ W MODLITWĘ SPOKOJU
Krótko mówiąc, usiądź i zbierz się, i pamiętaj, że Bóg jest obecny. Wypowiedz modlitwę Trisagion, jeśli chcesz. Oddychaj powoli i głęboko kilka razy, kierując oddech na środek klatki piersiowej. Zacznij odmawiać modlitwę Jezusową cicho, powoli, aż poczujesz Bożą Obecność. Następnie pozwól, aby modlitwa Jezusowa odeszła i aby zapadła cisza. Przyjdą myśli, ale po prostu pozwól im przejść obok. Nie pozwól im zwrócić na siebie uwagi. Ale jeśli to się stanie, delikatnie je odrzuć i przywróć swoje skupienie na Boskiej Obecności, być może używając modlitwy Jezusowej, aby przywrócić intencję modlitwy. Wejdź głębiej w siebie, poniżej myśli, w głębszy spokój i świadomość Bożego Istnienia, i po prostu tam pozostań.
Czas modlitwy powinien rozpoczynać się od kilku minut, a na początku może być całkowicie zajęty modlitwą Jezusową. W końcu, w ciągu tygodni lub miesięcy, kiedy zaczniesz doskonalić się, skupiając uwagę i odrzucając myśli, pozwól modlitwie rozwinąć się do dwudziestu lub trzydziestu minut. Dwa okresy modlitwy, wczesnym rankiem i wczesnym wieczorem, są doskonałą dyscypliną.
REZYGNACJA I OBOJĘTNOŚĆ
Modlitwa spokoju jest procesem wewnętrznego poddania się Obecności i działaniu Boga w sobie. Zrezygnuj za swoich myśli, uczuć, emocji, pomysłów, zamiarów, planów, wyobrażeń i oddaj je Boskiej Obecności. To poddanie się ego i rozpalenie naszej duchowej świadomości. Powstrzymujemy nasze ego i jego myśli od odwracania naszej uwagi i pozwalamy, aby energia Boga działała wewnątrz i uzdrawiała nasze dusze. Jest to rodzaj aktywnej i celowej bierności, aby Bóg stał się aktywnym partnerem w modlitwie. Staje się oczywiste, że próbując wejść w ciszę nie możemy utrzymywać w umyśle jakiejkolwiek urazy, żalu, żądzy lub namiętności. W rzeczywistości wszystkie nasze przywiązania do rzeczy, ludzi, pojęć i idei muszą zostać porzucone podczas cichej modlitwy, a tym samym muszą zostać przedstawione w odpowiedniej perspektywie. Im bardziej łączymy się z Bogiem w modlitwie, tym bardziej stajemy się wobec nich obojętni. Jest to konieczne, jeśli chcemy postępować w modlitwie i komunii z Bogiem. Wszystkie rzeczy, które są przeszkodą w naszej żywej komunii, odejdą, jeśli im na to pozwolimy. Kluczem jest oczywiście rezygnacja z nich i pozwolenie im na odejście.
OPRÓŻNIENIE PODŚWIADOMOŚCI
Jednym z niezwykle ważnych procesów jest opróżnianie podświadomości. Po osiągnięciu stanu spokoju, w ciągu dni lub tygodni zaleją nas wspomnienia o przeszłych ranach, grzechach, urazach, obrazach i odczuciach oraz wyrządzonych nam krzywdach. Na początku czujemy, że robimy postępy w modlitwie, i jest przyjemnie i spokojnie. Potem, wraz z zalewem wspomnień, czujemy, że cofamy się. To jest jednak postęp! To początek procesu oczyszczenia naszej duszy. Czasami jest to wyjątkowo nieprzyjemne, ale najważniejsze, aby nie pozwolić sobie na reakcję. Wspomnienia te zostały stłumione i teraz dochodzą do świadomości, aby można było sobie z nimi poradzić. To oczyszczenie jest już działaniem łaski oświecającej twoją duszę.
Podczas modlitwy zanotuj w umyśle wspomnienie lub grzech, a następnie zanieś je do spowiedzi. Czasami te wspomnienia i związane z nimi uczucia mogą być przytłaczające. Dlatego towarzyszenie w podróży duchowej jest tak ważne. Potrzebujesz kogoś, kto może cię zachęcić i uspokoić, a także pomóc w rozwiązaniu przychodzących do świadomości problemów i wybaczyć grzechy. To bardzo niepokojące, gdy pojawiają się stłumione wspomnienia o nadużyciach i gwałtownych emocjach. Może to być nie tylko mylące, ale może zdominować naszą świadomość. Musimy poradzić sobie z tymi problemami, gdy się pojawiają, aby zostać oczyszczonymi i otworzyć się na Boga. Oznacza to działanie poprzez wybaczenie, przyjmowanie przebaczenia oraz wybaczanie sobie i Bogu.
WYOBRAŹNIA
Inną rzeczą, która się pojawia, są obrazy, które grają w naszym umyśle i wyobraźni. Istnieją tutaj dwa główne poziomy: po pierwsze, wspomnienia tego, co widzieliśmy, a co jest związane z naszymi pasjami; po drugie, wyobrażenia. Wszystkie obrazy, które kiedykolwiek widzieliśmy, są przechowywane w naszym mózgu. Obejmują one wszystko, od twarzy matki z czasu naszego niemowlęctwa i innych radosnych obrazów, po obrazy pornograficzne i pełne przemocy lub te, które związane są z naszą krzywdą. Te obrazy są szczególnie potężne, jeśli związane są z jakimś namiętnym aktem, pożądaniem lub gniewem. Mogą silnie odwracać uwagę od świadomości Boga. Ważne jest, aby pamiętać, że są to tylko myśli, wspomnienia, i że możemy je odrzucić. Nie mają nad nami żadnej władzy, jeśli im jej nie damy. Zadanie polega na tym, by je odkryć i pozwolić im odejść, a ostatecznie zabrać je do spowiedzi.
Drugi poziom obrazów jest wytwarzany przez wyobraźnię. Uciszamy się i zaczynamy się modlić, i wchodzimy we wszelkiego rodzaju wyobrażone królestwa, zamieszkane przez anioły, demony i cokolwiek innego. Wiele osób uważa to za duchową wizję. Ale to nie jest to. To sfera złudzeń i nie ma w tym nic duchowego. Jest to szczególnie niebezpieczne, jeśli ktoś ma przeszłość związaną z halucynogenami i innymi lekami psychotropowymi. Pierwsze zadanie to przede wszystkim pozostać przy modlitwie Jezusowej. Następnie, po wielu ćwiczeniach, wejść w ciszę i być absolutnie zdecydowanym, aby podczas modlitwy nie wpuścić do umysłu żadnych wizerunków - nawet Jezusa czy świętych. Wyobraźnia jest nadal częścią umysłu, a nie ducha (nous). Nawet ikon nie należy rozważać w obiektywnym sensie, wprowadzając obraz do umysłu. Jak pisał św. Jan Chryzostom: „Kiedy modlicie się przed swoimi ikonami, zapalcie świecę, a następnie zamknijcie oczy!” Ikona jest sakramentem Obecności.
Praca duchowa to bardzo poważna sprawa. Jeśli w zdrowy sposób nie rozwiążemy problemów, które się pojawiają, mogą one dosłownie doprowadzić nas do szaleństwa.
Potrzeba głębokiego zaangażowania w proces duchowy, aby nie dać się rozproszyć opróżnianiu naszej podświadomości i nie wpaść w przygnębienie lub rozpacz. Zadaniem jest wytrwać i pozwolić przebiegać procesowi. Oznacza to wyznanie naszych myśli i rezygnację z naszych uraz, i otrzymanie rozgrzeszenia za nasze grzechy. W końcu to nastąpi, choć może to potrwać miesiące lub lata. Jak powiedział metropolita Antoni (Bloom), gdy robi się zbyt ciężko, usiądź i napij się herbaty! Bóg tam będzie; to my musimy przeanalizować nasze problemy, abyśmy mogli być obecni przed Nim.
RADZENIE SOBIE Z URAZĄ
Uraza i reakcja są ze sobą ściśle powiązane. Uraza to namiętna reakcja oparta na osądzie osoby (lub samego siebie), w której rozpalają się nasze pasje. Uraza jest reakcją, którą trzymamy w sobie i pozwalamy sobie ją pielęgnować. Pochodzi z naszych pasji i żywi się nimi, bierze sie z osądzania innych. Uraza jest osądem i uprzedmiotowieniem osoby ze względu na jej działania, które nas obraziły. Prawdziwym kluczem do poradzenia sobie z urazą jest uświadomienie sobie, że to nie inna osoba ją wywołuje, ale że jest to nasza własna reakcja. Działania drugiej, jej słowa lub czyny, mogły przyspieszyć reakcję, jednak reakcja na te grzechy, słowa lub czyny - jest wyłącznie nasza.
Możemy kontrolować tylko to, co należy do nas; nie możemy kontrolować innej osoby. Naszą decyzją jest pozwolić się opętać naszym pasjom i reakcjom lub przejąć kontrolę nad własnym życiem. Naszą decyzją jest wzięcie odpowiedzialności za własne reakcje lub przyzwolenie na bycie złapanym w błędne koło obwiniania drugiej osoby, na trwanie w urazach i przekonaniu o własnej nieomylności.
Obwinianie i uraza prowadzą jedynie do goryczy i nieszczęścia. Sprawiają, że stajemy się bezradnymi ofiarami, co z kolei pozbawia nas siły do wzięcia odpowiedzialności za siebie.
Uraza pojawia się, gdy odmawiamy komuś przebaczenia, usprawiedliwiając się naszym samolubnym oburzeniem z powodu zranienia. Niektóre z tych ran mogą być bardzo głębokie: znęcanie się, porzucenie, zdrada, odrzucenie. Czasami mogą być bardzo małostkowe. Ciągle podsycamy ból w naszych umysłach i nie pozwalamy mu odejść, usprawiedliwiając nasz gniew. Wtedy czujemy się usprawiedliwieni w nienawiści lub pogardzie dla osoby, która nas skrzywdziła. Robiąc to, nadal ranimy się grzechem innej osoby i potęgujemy jej grzech naszą własną urazą. Oślepiamy się na własny grzech i skupiamy się tylko na grzechu drugiego człowieka, a czyniąc to - tracimy jakąkolwiek perspektywę.
Musimy spojrzeć na sprawy z innej perspektywy i zrozumieć, że czyny drugiej osoby są tylko częścią równania, a nasza reakcja jest całkowicie naszym grzechem. Aby to zrobić, musimy przejść w kierunku wybaczenia.
Przebaczenie nie oznacza usprawiedliwienia grzechu drugiej osoby. Nie oznacza to, że rozgrzeszamy drugą osobę - nie pociągamy jej do odpowiedzialności za grzech. Uznajemy raczej, że zgrzeszyła i że nas to zraniło. Ale co robimy z tym bólem? Jeśli odczuwamy urazę, zwracamy się przeciwko sobie. Ale jeśli wybaczamy, akceptujemy osobę taką, jaka jest, a nie według jej czynów; porzucamy osąd osoby. Zdajemy sobie sprawę, że jest ona grzesznikiem tak jak my. Jeśli jesteśmy świadomi własnych grzechów, nigdy nie będziemy mogli osądzać drugiego człowieka. Możemy zacząć go kochać tak, jak samych siebie, i usprawiedliwić jego upadek, jak wybaczamy sobie. Gdy osoba, która nas skrzywdzi, prosi o przebaczenie, to pomaga - ale nie jest to konieczne. Musimy zawsze wybaczać: nie tylko dlatego, że Bóg nam wybaczył; ale także dlatego, że odmawiając wybaczenia - krzywdzimy siebie.
Nasze urazy mogą być również bardzo małostkowe. Czasami czujemy się urażeni, ponieważ nie możemy kontrolować ani manipulować kimś tak, by zachowywał się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Doznajemy urazy z powodu własnej frustracji, podczas gdy druga osoba naprawdę nie miała z tym nic wspólnego. Wszystkie nasze oczekiwania wobec innych ludzi są projekcjami naszego egocentryzmu. Jeśli pozwolimy innym ludziom po prostu być takimi, jakimi są i radować się z tego, będziemy mieli ogromny pokój!
Musimy uważać na siebie, abyśmy nie pozwalali sobie rzutować naszych oczekiwań na innych ani nie pozwalali, aby wzrastała w nas niechęć. Ten rodzaj świadomości, czujności, jest pielęgnowany przez praktykę odcinania naszych myśli i praktykowania wewnętrznego spokoju. W ten sposób ćwiczymy odcinanie naszych reakcji, które zaczynają się od myśli. Możemy zobaczyć, co jest naszą własną reakcją, a co należy do kogoś innego.
W końcu widzimy, że nasz osąd drugiej osoby dotyczy tak naprawdę nas samych, naszych własnych działań, słów, postaw i pokus, które widzimy odzwierciedlone w drugiej osobie. Zmierzenie się z tym oznacza stawienie czoła własnej hipokryzji i zmianę. Jeśli osądzamy i potępiamy kogoś za te same grzechy, myśli, słowa i czyny, jakie i my mamy, to jesteśmy hipokrytami. Musimy żałować za naszą hipokryzję. To jest prawdziwa skrucha: rozpoznanie i uznanie własnego grzechu, i odwrócenie się od niego w kierunku Boga i bliźniego.
Musimy zobaczyć, jak nasze grzechy odwracają naszą uwagę od kochania bliźniego i od kochania Boga. Nasza miłość do naszego brata jest kryterium naszej miłości do Boga. Św. Jan mówi nam: Jak możemy kochać Boga, którego nie widzieliśmy, skoro nie możemy kochać bliźniego, którego widzimy? Jeśli mówisz, że kochasz Boga i nienawidzisz swojego brata, jesteś kłamcą. Jeśli kochamy Boga, przebaczymy bliźniemu, tak jak Bóg nam przebaczył.
Pełna świadomość naszych własnych reakcji i osądów, naszego przywiązania do gniewu i własnej woli jest pierwszym poziomem duchowej świadomości i czujności. Musimy wyjść poza egocentryzm (niezważanie na innych), stać się samoświadomym, świadomym naszych wewnętrznych procesów poprzez obserwowanie naszych myśli i reakcji.
metropolita Jonasz (Paffhausen)
za: Other City
fotografia: do_marian /orthphoto.net/