publicystyka: Pozwólcie Bogu dokończyć to, co zaczął

Pozwólcie Bogu dokończyć to, co zaczął

tłum. Justyna Pikutin, 01 lutego 2020

Kto stworzył ludzkie oko? Bóg. On może to zrobić, ponieważ stworzył cały świat i cały wszechświat. W historii o ślepcu Chrystus, Władca świata, pokazuje to dokładnie tworząc człowiekowi oczy z piasku i śliny.

Czy pamiętacie, co mówi nam Stary Testament? Bóg stworzył Adama z ziemi. Tak też Syn Boży bierze garść ziemi i tworzy oczy ślepemu. Kim jesteś, Panie? Kim jesteś Ty, który stworzyłeś nie tylko oczy, ale wszystkie części ludzkiego ciała? Jestem tym, który powiedział, i tak się stało. Jestem - Stwórcą. Tylko Ja mogę wziąć grudę ziemi i zlepić z niej oczy - dlatego że już kiedyś to zrobiłem. Kiedy to zrobiłeś? Tworząc Adama - w zupełności, jako całego człowieka. Jestem Stwórcą piękna, który stworzył człowieka własnymi rękoma. I dzisiaj nadal tworzę. Tak, można było powiedzieć mu: „Jesteś ślepy? Błogosławię cię - przejrzyj! Zacznij widzieć świat!” Ale jako że jesteś tworem Moich rąk, Chcę, byś teraz przypomniał sobie o tym. Przypomniał sobie, że Ja nie jestem przypadkowym przechodniem, a Tym, Który stworzył Adama i Ewę. I Ja, Ten Sam Bóg, biorę garść ziemi i włożywszy ją w oczodoły ślepego, każę mu pójść i umyć się. Człowiek ten poszedł, umył się i przejrzał, po czym oszalał z radości.

A teraz wyobraźmy sobie, że to samo robi zwykły lekarz - wkłada ślepemu człowiekowi w oczy swoje palce. Przecież tak nie tylko nikogo nie wyleczysz, a przeciwnie - jeszcze bardziej zaszkodzisz! Ale Bóg mówi - „Wyleczę cię - i to właśnie w ten sposób”. Żadnej logiki! Ale nie ma dla niej miejsca, kiedy stoi przed tobą Sam Chrystus. Kiedy On jest obok, nasza ziemska logika w zupełności podporządkowuje się Mu i kłaniając się do ziemi odchodzi po cichu w ustronny kącik, dziwiąc się i mówiąc: „Boże, ja istnieję, dopóki Ty się nie pojawisz. A skoro tu jesteś, to ja ustępuję Ci miejsca, Tobie - memu Stwórcy”. Tak, Bóg stworzył też logikę. On jest Źródłem Boskiej logiki, która każe nam myśleć inaczej, i wtedy następuje olśnienie. Święci ojcowie szczególną uwagę poświęcali tej ewangelicznej historii. Przecież dotyczy ona każdego z nas - i ciebie, i mnie. Dlaczego? Przecież jesteśmy tak dalecy od Królestwa Bożego! - Boże - prosimy - pozwól nam stać się prawdziwymi chrześcijanami! Pozwól nam stać się godnymi Twego Królestwa! Jak pewnego razu ktoś mi powiedział: - Chciałbym znaleźć się w raju! Nawet w jakimś odległym kątku - ale w raju! - Mówisz poważnie? - Oczywiście! Chcę trafić do raju, chcę być szczęśliwym! - Naprawdę? - Tak, naprawdę! Ale pamiętaj - kiedy mówimy Bogu: „Chcę się zbawić, chcę trafić do Twego Królestwa, chcę ujrzeć światło, chcę zmienić swoje życie”, On traktuje nasze słowa bardzo poważnie. Wtedy musimy zaakceptować wszystko to, co On posyła nam w odpowiedzi - Jego lekcje i „metody wychowawcze”. „Jakie znowu wychowanie? Przecież proszę Go, by uczynił mnie szczęśliwym!” Tak, chcesz stać się szczęśliwym, a kiedy poprosiłeś Boga o szczęście, następnego dnia masz wypadek. Najprawdopodobniej nic ci się nie stało, ale samochodu już nie masz. Albo na przykład okazuje się, że bliska ci osoba jest chora i musisz zostać dawcą, dlatego że problem jest poważny. Lub też, załóżmy, po roku podczas badania wykryto u ciebie jakąś zmianę. Guz? Złośliwy? Póki co niewiadomo, trzeba obserwować… Ogólnie, problemy pojawiają się jeden za drugim - a na końcu zwalniają cię z pracy. Wtedy mówisz: - Boże, wybacz, ale nie rozumiem: o co prosiłem? - Dobrze pamiętam, o co prosiłeś Mnie, Moje dziecko. Prosiłeś o szczęście. - Tak. I co mi posyłasz? Szczęście? Jestem chory, mój ukochany człowiek zmarł, a jeszcze wypadek i zwolnienie z pracy… Czego jeszcze mogę się spodziewać? Czy nie rozumiesz, czym jest szczęście? Prosiłem Cię o jedno, a Ty dajesz mi zupełnie co innego! Jakie to szczęście? - Dam ci szczęście - odpowiada Bóg - a to, co teraz widzisz, to po prostu garść ziemi. Tej samej ziemi, którą włożyłem w oczodoły ślepego od urodzenia.

Jemu pewnie też w tej chwili wydawało się, że Chrystus robi coś nie tak. Wyobraźmy sobie, jak mówi: „Boże, no co Ty? To boli! Przyszedłeś celowo, by sprawić mi więcej cierpienia?” Ale ślepiec nic takiego nie powiedział. W każdym razie Ewangelia nie wspomina o tym, że próbował on protestować czy czym prędzej wyjąć ziemię z oczu, choć w istocie - był to brud. Tak, rzeczywiście, z wyglądu - brud, tak jak i wszystkie nieszczęścia, które spotykają cię w odpowiedzi na modlitwę o szczęściu. Przecież właśnie tak odbierasz to, co się dzieje - nieszczęście, cierpienie, zło, ból? A Bóg mówi: - Dziecko Moje, pozwól Mi dokończyć, to co zacząłem. Troszczę się o ciebie, pracuję, ale przy tym kontroluję sytuację. Mam cel, mam perspektywę, mam plan na twoją przyszłość. Operacja jeszcze nie została zakończona. Poczekaj chwilę - przed tobą jeszcze sadzawka Siloe! - Ile mogę czekać? Czy na tym polega szczęście? - Tak, ale właśnie to, co teraz wydaje ci się takim strasznym - ten brud, cierpienia i ból - przyniesie ci szczęście, prawdziwe szczęście. Gdyby św. wlkmęcz. Jerzy Zwycięzca, św. Dymitr z Tesalonik, albo męcz. Marina niespodziewanie ożyli i stanęli przed nami, można byłoby zadać im pytanie: - O co prosiliście Boga? - O szczęście, błogosławieństwo, wieczną radość! O raj! - I co otrzymaliście? Straszne męki - łamanie na kole, kotły z wrzącym olejem, smołę, biczowanie, więzienia i w końcu - straszną śmierć! Czyż nie tak? - To wszystko było ziemią, brudem, który Bóg włożył w oczy naszej duszy. I otworzyły się one jeszcze za życia! - odpowiedzą męczennicy - poczuliśmy ogromną radość, wśród wszystkich tych strasznych męczarni, wśród pokus i bólu. A teraz, w Królestwie Bożym, odczuwamy tę radość w całości.

Wszystko minie. Jak długo brud pozostawał w oczodołach ślepego? Dopóki nie umył się. Jak długo trwają twoje cierpienia? „Ojcze, od 15 lat leżę sparaliżowany! Ojcze, moje dziecko choruje już 10 lat! Ojcze, tyle czasu szukam pracy i wszystko na próżno!” Ile? 10, 20, 100 lat? Ile trwa ludzkie życie? Wydaje się nam, że długo, a dla Boga to bardzo krótko. Tak jak dziecku wydaje się, że jego praca domowa jest ogromna i wiek minie, zanim uda się ją odrobić, a ty przekonujesz je: „To zupełnie nie tak, szybko ci pójdzie!” Przed obliczem Boga wszyscy jesteśmy małymi dziećmi. Każdy z nas jest dla Niego dzieckiem. Nawet myślenie mamy dziecięce, nic nie rozumiemy, albo źle rozumiemy. „Brud, który Ja ci daję - mówi Bóg - nie pozostanie na długo w twoich oczodołach. Chcę, byś przejrzał. A ten mrok, beznadziejność, która teraz sprawia, że cierpisz, jest potrzebna po to, by to osiągnąć. Rozumiesz? Tak więc zaczekaj i nie sądź Mnie, dlatego że to oszczerstwo. To zniesławienie Boga”.

„Pójdź i umyj się w Sadzawce Siloe” - powiedział Chrystus ślepemu. Siloe - „zesłany” jak tłumaczy z hebrajskiego ewangelista. - Ale przecież…, ale… - twierdzimy. A ślepiec nic nie powiedział. Narzekamy, a on - nie. On był tym, kogo przed chwilą nazwaliśmy Bożym szaleńcem - czyli pokornym człowiekiem. Oto co znaczy głupiec przed Bogiem - to ten, kto jest pokorny. „Wybrał Bóg to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić” (1 Kor.1,27)

Ślepy od urodzenia nic nie udowadniał i nie wyjaśniał Chrystusowi („Oto każdego dnia chodzę do tej sadzawki, obmywam się w niej, ale nadal nic nie widzę! Jak więc teraz mogę przejrzeć, nawet jeśli zrobię tak, jak każesz? Jest mi jeszcze gorzej!”) Nic podobnego. Żadnych „logicznych” dowodów. Ten człowiek wziął swoją logikę i schował głęboko do kieszeni. I jego serce zaczęło bić bardzo mocno. A kiedy serce wali z całych sił, to wszystkie układy organizmu zaczynają pracować zupełnie inaczej.

Zupełnie inaczej myślisz - myślisz sercem, to znaczy duchowo, dojrzale, myślisz po Bożemu, słuchając Go i ufając. I 1+1 już nie jest równe 2, a tyle, ile zechce Bóg. Może 2, a może i 102. Wypełniając to, co mówi Bóg - z ufnością i prostotą - nie zastanawiasz się nad tym, ponieważ wypełnia cię miłość do Boga. I nie oceniasz Jego dzieł, a w zupełności ufasz Mu i odnajdujesz spokój.

To wszystko nie jest łatwe. Jesteśmy wielkimi racjonalistami. „Niee, ta rodzina na pewno się rozpadnie - spójrz, co to za ludzie! Żona kapryśna, ma swoje humory, mąż ma swoje, totalny nieład, tak więc logicznym będzie, jeśli nic z tego nie wyjdzie!”
Ale to, czy coś z tego wyjdzie czy nie - to nie jest kwestia logiki. Jeśli Bóg chce, Bóg tworzy, Bóg daje - zdarza się cud i wszystko wychodzi. A z punktu widzenie logiki większość rodzin - w tym chrześcijańskich - rozpadłaby się, przecież wszyscy mają problemy, swoje cechy charakteru; ale tak się nie dzieje. Dlaczego? Ponieważ działa tu inne prawo, inna perspektywa życia. I jeśli spojrzysz na wszystko z duchowego punktu widzenia, zrozumiesz, że to, co posyła ci Bóg - jest dla twojego dobra. Teraz - co prawda - nie jest to zrozumiałe, ale przyjdzie dzień i sam wszystko zobaczysz i zrozumiesz.

Dlatego nie należy się śpieszyć. Bóg nigdy nie robi nic na odczepnego, niewłaściwie czy źle. Czy widzieliście kiedykolwiek śnieżynkę pod mikroskopem? To niezwykle piękne! A morskie dno? Jakie zadziwiające stworzenia można tam spotkać - ogrom najróżniejszych ryb i koralowców… I jeśli Bóg na tyle mądrze i artystycznie tworzy świat wokół nas, to czy nie zatroszczy się On o ciebie? Niewątpliwie zatroszczy się i zrobi to tak samo dokładnie. Zrobi to niezwykle delikatnie - nie zważając na to, że czasami krzyczymy z bólu, rozpaczamy i narzekamy na Niego. Tym niemniej - Jego „operacja chirurgiczna” naszego życia odbywa się szczególnie ostrożnie i delikatnie.

Ślepy od urodzenia uwierzył. Zaufał Bogu i zrobił to, co Bóg mu powiedział - odrzucając w zupełności wszystkie logiczne dowody, poszedł i umył się. To znaczy „uniżył” swoją logikę. Jak to? „Bóg wie, co robi”. Ale jak można tak powiedzieć szczerze, z rozumu? Dowody rozumu w tym rzeczywiście nie pomogą. Powiedz to sercem! Nie ufaj zbyt mocno swemu rozumowi. To prawdziwa bolączka współczesnej ludzkości - dlatego, że z jednej strony, właśnie dzięki cywilizacji, pojawiło się wiele przydatnych przedmiotów, a z drugiej - do wszystkiego podchodzimy teraz wyłącznie racjonalnie. W erze wysokich technologii czujesz się zupełnie pewnie, jeśli masz na koncie bankowym wystarczająco dużo pieniędzy, wszystkie wyniki masz dobre i nie grozi ci ani burza, ani trzęsienie ziemi, i nawet dzieci są zdrowe. A o ile na wszystko patrzymy z perspektywy logiki, to kiedy coś z wymienionego powyżej niespodziewanie zaczyna się sypać - wpadamy w panikę. Dlaczego? Dlatego, że z naszej ziemskiej logiki wynika, że jeden z ważniejszych składników szczęśliwego życia staje się zagrożony. I oczywiście cała nasza pewność od razu znika.

Są jednak tacy ludzie, takie rodziny, w których nie ma lęków i zmartwień, w których nocami wszyscy śpią spokojnie i z poczuciem bezpieczeństwa - jak dzieci. Ale są to rodziny, w który problemów nie brakuje: dzieci chorują, starsi rodzice wymagają opieki i pomocy, a jeszcze korepetycje, kursy, dodatkowe zajęcia - na wszystko potrzebne są pieniądze, jednak w sercu tych ludzi panuje spokój dlatego, że swoje życie powierzają Bogu.

Zaufanie - oto czym jest prawdziwa wiara w Chrystusa. Wierzyć - nie znaczy twierdzić, że Bóg istnieje. Tak, istnieje - i co z tego? Co tobie do tego? Gdzie twoja wiara? Na czym ona polega? Jak zmieniła ona twoje życie? Jak przemieniła twoje serce?

Historia o ślepcu - to wstrząsająca historia. Pamiętacie, jak po uleczeniu ludzie pytali tego człowieka: - Kto cię uleczył? Jak to się stało? Odpowiadał, a oni go ciągle pytali. Zdawałoby się: zostawcie człowieka w spokoju, wyzdrowiał - niech się cieszy! Niech napawa się tym, że teraz może widzieć, przecież wzrok to wspaniały dar! Ale nie, wszyscy wkoło, ciągle i ciągle pytali się nawzajem: „To on? Czy nie on?” - Tak, to ja! - odpowiadał - jestem tym, który był ślepy od urodzenia i siedział tu prosząc o ofiarę! A teraz widzę!

Ale ludzie nie uspokajali się i kontynuowali wypytywanie - to naprawdę ten sam człowiek? Dlaczego? Ponieważ ślepy zupełnie się zmienił - nie tylko odzyskał wzrok, ale całe jego istnienie jaśniało z radości, która była teraz w jego sercu. Dlatego otaczający go ludzie dziwili się - nie z powodu jednego cudu, a z powodu zmian w całym obliczu człowieka. Dziwili się zmianom spowodowanym dotykiem Bożej prawicy. A czy ty jesteś gotowy na takie zmiany? Czy chcesz, by z tobą wydarzyło się to samo? Czy możesz pozwolić Chrystusowi wejść w twoje serce, w twoje życie, by zmienić się do tego stopnia? Zmienić swój charakter, nastawienie duchowe - tak, by otaczający cię bliscy, sąsiedzi, koledzy i przyjaciele przy spotkaniu powiedzieli: - Poczekajcie, to on? To jego znamy tyle lat? Jak bardzo się zmienił! Co się stało? A stało się - dotknięcie Bożej prawicy.

Archimandryta Andrzej (Konanos)

za : www.pravmir.ru

fotografia: anima mea /orthphoto.net/