publicystyka: O prawdziwej swobodzie, czyli jak nie zrazić dzieci do Boga

O prawdziwej swobodzie, czyli jak nie zrazić dzieci do Boga

tłum. Justyna Pikutin, 02 stycznia 2020

Przypomnijcie sobie, jak swobodnie czuł się Chrystus, na ile swobodnie czuł się ze swoimi uczniami. Kiedy niektórzy spośród tych, którzy za nim podążali, odeszli od Niego, powiedział uczniom: „Czy i wy nie chcecie odejść? Może wy także pragniecie odejść ode mnie jak najdalej?” Apostoł Piotr odpowiedział: „Panie, do kogo mamy iść? Ty masz słowa wiecznego życia”. Chcę powiedzieć, że Chrystus trzymał ich przy Sobie Swoją miłością, bez przymusu. On mówił im, by odeszli, ale oni jakby przyczepili się do Niego. „Jeśli chcecie, jesteście wolni…” Jednak oni odpowiadali: „Mamy swobodę w wyborze by objąć i nie zostawiać Cię! Chcemy być z Tobą!”

Kto może dzisiaj powiedzieć swemu dziecku: „Jeśli chcesz, moje dziecko, odejdź” i w odpowiedzi usłyszeć: „Jak mogę odejść od ciebie daleko? Ty jesteś moją radością. Ty wypełniasz sensem moje życie”.

Wyobraź sobie, że rodzic powiedział swemu dziecku: „Jeśli chcesz, dzisiaj wieczorem nie wracaj do domu”, a w odpowiedzi usłyszał: „Co ty takiego mówisz? Mam porzucić swoje przytulne gniazdko, swoich rodziców, wspaniałą atmosferę rodzinną?”

To bardzo ważne. Nacisk, który stosujemy w stosunku do swoich dzieci, odsuwa je zarówno od nas, jak też od Boga. I jeśli wykrzywię obraz Boży w oczach dziecka, wyrządzę ogromną krzywdę jego duszy. Taką samą krzywdę mogę wyrządzić każdemu człowiekowi mówiąc o Bogu i wykorzystując przy tym niewłaściwe metody.

Pewnego razu jedno dziecko wyznało mi: „Ojcze, mam nadzwyczajne wspomnienia ze szkoły podstawowej. Pamiętam, jak nauczyciel wygonił nas z cerkwi za to, że tam rozmawialiśmy. Wygonił, dał nam po głowie, a potem z powrotem zaprowadził. Wewnątrz cerkwi zabronione jest dawanie po głowie, a poza można. I dalej kontynuował modlitwę”.

Dzieci zapamiętały następujący związek przyczynowo-skutkowy: Św. Liturgia - cerkiew - modlitwa - dostanie po głowie - kara - zemsta. To doświadczenie zakorzeniło w nich nieprzyjemne wspomnienia, choć powinno przypominać im o miłości i dobroci. Powiesz: „No dobrze, ale przecież chcemy spokoju w świątyni”. „Oczywiście. Ale myślę, że czasami nie powinniśmy dawać po głowie temu, który rozmawia, tym bardziej uczniowi szkoły podstawowej.” Teraz ten chłopak kończy szkołę średnią i do tej pory wszystko pamięta. Podczas następnego spotkania opowiedział mi coś jeszcze: „Pewnego razu nauczyciele wezwali mnie do pokoju nauczycielskiego, powiedzieli, że jestem dobrym uczniem i przykazali, bym nie kolegował się z kimś tam, dlatego że to nie przyniesie mi żadnej korzyści”. Tak, gdybym miał dziecko, nadzorowałbym z kim się koleguje. Ale nie w taki sposób. Nie tak, że „ten jest zły, unikaj go”. Nie zapominaj: złe dzieci są lepsze! Złe dzieci kocha Bóg. Złych ludzi kocha Bóg, nie naciska na nich, dlatego, najprawdopodobniej, kiedyś się zmienią. Ta Boża łaska jest jedyną możliwością, by zły człowiek zmienił się na lepsze, dlatego że Bóg go nie zmusza. Ty, powiedzmy, jesteś Bożymi ustami, człowiekiem, który mówi o Bogu. Kiedy karcisz kogoś, on się sprzeciwia, twój głos go drażni. Jak tym sposobem przybliżysz go do Boga? Osiągniesz zupełne przeciwieństwo!

Fragment książki Archimandryty Andrzeja (Konanosa) „Miłość na zawsze”

za: pravlife.org

Fotografia: Kyprianou Maro