publicystyka: Matka Boga

Matka Boga

tłum. Gabriel Szymczak, 08 stycznia 2020

Kiedy po raz pierwszy modliłem się do Maryi, miałem atak paniki - dosłownie. Byłem w college'u, a mój najlepszy przyjaciel stał się katolikiem. Dyskutowaliśmy trochę, on tę dyskusję (prawie) wygrał. Doprowadziło to do mojego powrotu do anglikanizmu, do "wysokiego" Kościoła. Więc jako dobry, „wysoki” duchowny, dostałem różaniec i książkę, i zacząłem moje modlitwy. Potem nastąpił atak paniki.

Wielu protestantów otwarcie sprzeciwia się katolicyzmowi. Sprzeciw jest w ich sercu i kościach. Nie miałem wtedy pojęcia, że moje kości i serce były aż tak mocno pomarańczowe - niech Irlandczycy to wyjaśnią... (kolor pomarańczowy w Irlandii symbolizuje protestantów, kolor zielony - katolików; przyp. tłum.). Moje doświadczenie pokazywało mi coś innego. Cóż, teologia wygrywa. Następnych dziewięć miesięcy spędziłem na czytaniu o pobożności maryjnej i wczesnej praktyce chrześcijańskiej. Po tym długim okresie "ochłodzenia" podniosłem różaniec i spróbowałem jeszcze raz. Bez paniki. Nigdy nie oglądałem się za siebie.

Zachodnie nabożeństwa do Maryi mają formy, które różnią się od prawosławnych praktyk i nie jestem wcale pewien, czy zachodnie, katolickie zrozumienie jest identyczne (przyznam, że nie wiem). Moje anglikańskie posługiwanie się różańcem i nabożeństwo do Maryi, które w dużej mierze następowało w praktyce katolickiej, z pewnością uczyniło moje przejście na prawosławie o wiele łatwiejszym. Rzeczywiście, jej obecność w tekście prawosławnej służby znacznie przekracza wszystko, co kiedykolwiek zobaczysz w Rzymie.

Prawosławna cześć dla Matki Bożej opiera się na zrozumieniu zbawienia. W ten sposób cześć dla Maryi jest wyrazem najbardziej fundamentalnej doktryny wiary. Jest to na ogół źle rozumiane przez nieprawosławnych z tego prostego powodu, że nie rozumieją samego zbawienia. Zbawienie dotyczy związku lub komunii z Bogiem. Jest uczestnictwem w życiu samego Boga. Zostaliśmy stworzeni do tej komunii, która została w nas tchnięta w akcie naszego stworzenia. Przez grzech utraciliśmy tę komunię i ulegamy śmierci oraz rozpadowi.

Chrystus, stając się istotą ludzką, połączył się z naszą ludzką naturą. Poniósł śmierć i został pochowany. Ale w Swojej śmierci - ponieważ jest On także Bogiem - depcze śmierć i powstaje z grobu. Nasza ludzka natura powstaje wraz z Nim. Słowa Pisma Świętego mówią, że jak przez chrzest zostaliśmy zanurzeni w śmierć Chrystusa, tak „będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie". W Komunii Świętej spożywamy Jego Ciało i pijemy Jego Krew, prawdziwą komunię i udział w Jego życiu. Kiedy ta fundamentalna doktryna jest właściwie rozumiana, rola Maryi w historii i jej miejsce w Kościele stają się jasne. Chrystus nie wchodzi do jej łona jak do pożyczonej przestrzeni. Wyznanie wiary mówi: "wcielił się z Maryi Panny". Człowieczeństwo Chrystusa nie jest oddzielnym stworzeniem, ale "kością z jej kości i ciałem z jej ciała". Ona jest naprawdę Jego matką.

Pismo Święte świadczy o tym na różne sposoby. Gdy Maryja przynosi Chrystusa - Dziecię do świątyni w 40. dniu, prorok Symeon prorokuje nadchodzące cierpienia Chrystusa i dodaje: "... a twoją duszę miecz przeniknie". To o wiele więcej niż powiedzenie: "Będziesz nieszczęśliwa". W cierpieniu Chrystusa na krzyżu Maryja również cierpi. Jest tak z powodu szczególnego związku, jaki ich łączył od samego początku. Chrześcijanie opisują życie w zbawieniu jako "oglądanie Chrystusa twarzą w twarz". Maryja mogła robić to dosłownie wiele razy każdego dnia przez prawie trzy lata, kiedy Go karmiła.

W Ewangelii wg św. Jana na weselu w Kanie istnieje poziom komunikacji między matką a Synem, który przekracza słowa. Na uczcie weselnej przychodzi do Syna i mówi: "Nie mają już wina". Ona nie pyta Go o nic. Jego reakcja jest często błędnie interpretowana. Mówi w języku greckim: "Tί ἐμοὶ καὶ σοί" (J 2, 4). ("Co Mnie i tobie, Niewiasto?"). Jest to bardzo dziwne wyrażenie w języku greckim, ale jest bezpośrednim cytatem z wdowy z Sarepty, kiedy mówi do Eliasza o śmierci jej syna (1 Krl 17, 18). Chrystus ostrzega swoją matkę, że "jeszcze nie nadeszła godzina Moja". Ale jeśli On uczyni coś, aby pomóc w tym ślubie i w sprawie wina, uruchomi coś, czego nie można powstrzymać - Jego kairos, Jego czas. A gdy nadejdzie Jego czas, będzie ona jak wdowa z Sarepty, wdowa, której syn umarł. Wszystko to zawarte jest w tej krótkiej rozmowie, w kilku słowach.
Jej odpowiedź jest równie lakoniczna: "Co by wam mówił, czyńcie". Jest to podobne do jej pierwszych słów skierowanych do anioła: "Niech mi się stanie według twego słowa". Ona jest gotowa na to, co się wydarzy, w tym na najbardziej przerażające konsekwencje.

Ale wszystko to może być prawidłowo zrozumiane tylko wtedy, gdy pamiętamy o naturze związku matki i Syna. Jest to także związek, który będzie naszym własnym zbawieniem. Chrystus stał się z natury tym, czym my jesteśmy, abyśmy z łaski mogli stać się tym, kim jest On. To jest doskonała "wymiana".

Modlitwa prawosławna daje wyraz tej komunii. Św. Paweł mówi, że Duch Święty modli się w nas mówiąc: "Abba, Ojcze" (Ga 4, 6). Te słowa są słowami Syna (który mówi: "Abba"). Nie modlimy się jako obcy, lecz jako członkowie rodziny, teraz ośmieleni, aby mówić głosem Syna Bożego. Ten sam głos mówi o Maryi jako o "Matce" i oddaje jej cześć. Ten zaszczyt, czyli cześć, jest wyrazem miłości. Ona kocha nas tak, jak kocha Jego.

Z mojego doświadczenia wynika, cześć dla Matki Bożej przychodzi konwertytom bardzo powoli. Pięćset lat protestanckiej myśli stworzyło chrześcijaństwo, w którym - poza bożonarodzeniowymi kartkami i źle wyprodukowanymi filmami – jest niewiele miejsca dla Maryi. Angielskie tłumaczenia Pisma często wręcz masakrują maryjne fragmenty, przekazujące fałszywe obrazy.

Cytowany powyżej fragment dotyczący wesela w Kanie Galilejskiej często brzmi: "Co mam z tobą zrobić, kobieto?", co jest po prostu niedokładne. Daje wrażenie braku szacunku, tak jakby Maryja była kłopotem dla swego Syna. Głęboko brakuje świadomości duchowej, zakorzenionej w zbawieniu dzięki zjednoczeniu z Chrystusem. Żadna z doktryn wyrażonych podczas Siedmiu Wielkich Soborów Powszechnych nie ma jakiegokolwiek sensu, jeśli pozbawi się je tej świadomości. Mówiąc prosto, tak Pismo Święte i pierwsi Ojcowie rozumieją nasze zbawienie. Związek (komunia, uczestnictwo) jest podstawową gramatyką chrześcijańskiego nauczania.

Kiedy ta gramatyka zostanie właściwie uchwycona, staje się jasne, że nie możemy mówić o Chrystusie niezależnie od Maryi (ani o Maryi w oderwaniu od Chrystusa). Z tego samego powodu nie możemy mówić o Chrystusie niezależnie od Kościoła, ani o Kościele w oderwaniu od Chrystusa. Powiedziano nam w 1 Kor 12, 21, że "nie może głowa nogom powiedzieć: Nie potrzebuję was", i to w ten sam sposób, w jaki powiedziano, że Chrystus jest "głową ciała (Kościoła)". Nie możemy mówić o jednym członku Ciała z wyłączenie wszystkich innych, ponieważ życie każdego jest życiem wszystkich, a życie wszystkich jest życiem każdego.

W naszym nabożnym życiu wyraża się to w komunii świętych, naszych modlitwach, które gromadzą nas wszystkich razem w jedności z Chrystusem:
Najświętszą, Przeczystą, Błogosławioną, Pełną Chwały Władczynię naszą Bogarodzicę i Zawsze Dziewicę Maryję, ze wszystkimi świętymi wspomniawszy, sami siebie, wszyscy siebie nawzajem i całe życie nasze Chrystusowi Bogu oddajmy.

Na poziomie osobistym doświadczenie Kościoła nauczyło nas także prywatnych nabożeństw. W nich zaczynamy odkrywać mistyczne więzi, które ujawniają tylko takie nabożeństwa. Wiele lat temu, w tekście, o którym już dawno zapomniałem, przeczytałem cytat ze św. Serafina z Sarowa: "Są rzeczy dotyczące Jezusa, których nie możesz poznać, dopóki Jego matka ci tego nie powie".

Ta część prawosławnego życia jest trudna do opisania. Jest to postrzeganie Chrystusa - choć z większą pełnią - które obejmuje osoby świętych. W Maryi człowiek otrzymuje bliskość z Chrystusem, która nie ma sobie równych. W moim własnym doświadczeniu ta intymność obejmuje głębię jej macierzyńskiej miłości - do jej Syna i do całego stworzenia.

Brak pobożności maryjnej i świadomości maryjnej stworzył chrześcijaństwo z brakiem kobiecości. Nie sugeruję, że Maryja jest szyfrem do abstrakcyjnego uniwersum lub "boskiej kobiecości", ale jest po prostu dziwaczne, aby mieć chrystologię, która mówi o "człowieczeństwie" Chrystusa, pozbawionym jednocześnie w jakiś sposób ludzkiej matki (ze względu na jakiekolwiek zamiary czy cele). Prawosławna chrystologia rozpoczyna swój formalny byt na III Soborze Powszechnym, w którym największym i najbardziej centralnym pytaniem była kwestia tytułu Maryi "Theotokos" (Bogarodzica). Chrystologia klasyczna rozpoczęła się od uwzględnienia Maryi.

Najbardziej zaciekłym przykładem antymaryjnego podejścia, z jakim kiedykolwiek się spotkałem, jest traktowanie jej jedynie jako "pojemnika" dla Chrystusa. To obraza każdej kobiety, która kiedykolwiek urodziła dziecko.

Nie spekuluję co do szkód wyrządzonych kulturze zachodniej przez zniekształconą chrystologię. Sekularyści będą argumentować, że chrystologia nie ma nic wspólnego z naszymi kulturowymi konstrukcjami: taka jest ignorancja naszych własnych fundamentów. Świecka nowoczesność zbudowana jest na podłożu wypaczonej wersji chrześcijaństwa. Jesteśmy dziećmi, które negują naszych rodziców, wyobrażając sobie, że sami się stworzyliśmy.

Teraz właśnie to jest powodem do paniki.

Święta Matko Boga, módl się za nami.

o. Stephen Freeman

za: Glory to God for All Things