publicystyka: Nie wierzę w cuda

Nie wierzę w cuda

tłum. Gabriel Szymczak, 12 listopada 2019

Kiedyś przyszedł do mnie pewien człowiek i powiedział, że nie wierzy w cuda, a zatem nie wierzy w Boga. „Cóż, jeśli zobaczę, jak ktoś unosi się co najmniej 30 centymetrów nad ziemią, uwierzę” - powiedział.

Co mogę powiedzieć o cudach jemu i każdemu, kto wątpi w ich istnienie? Byłem świadkiem wielu cudów. Mógłbym mu na przykład opowiedzieć o tym, jak ogromna, gruźlicza jama, którą miał jeden młody człowiek, zniknęła po namaszczeniu olejem, tuż przed zabiegiem - osobiście uczestniczyłem w tym namaszczeniu, osobiście bardzo dobrze znam wyleczonego mężczyznę. Mógłbym opowiedzieć o tym, jak kobieta, która od wielu lat była uzależniona od alkoholu, doznała na moich oczach uzdrowienia. Mógłbym zaświadczyć o cudzie, który wydarzył się dzięki modlitwom do świętych naszej Cerkwi, Kosmy i Damiana. I o wielu innych. Jednak ten człowiek by mi nie uwierzył. I miałby rację.

Dlaczego miałby rację? Nie ma bowiem sensu mówić o cudach zewnętrznych, gdy nie dowiedzieliśmy się, czym jest cud wewnętrzny. Dla osoby, która patrzy na świat nie wierząc w cuda, te historie byłyby zwykłą fikcją, nie przekonałyby jej o niczym.

Niemniej jednak znalazłbym coś do powiedzenia osobie, która wątpi i która do mnie przyszła, ponieważ w rzeczywistości cud jest nam znacznie bliższy, niż się wydaje. Dla mnie osobiście jednym z najpotężniejszych doświadczeń cudu jest to, że wydaje się, że nie dzieje się nic nadprzyrodzonego.

Pewien bogaty biznesmen bardzo nam pomógł w latach 90., kiedy nasza cerkiew była właśnie otwierana. Przyszedł do nas sam, zapłacił za niektóre rzeczy, za ikony, wykonał prace inżynieryjne, a następnie poszedł do innej, biedniejszej cerkwi; i czynił tak wiele razy z nowymi, właśnie otwieranymi cerkwiami. Jednak po jakimś czasie przyszedł do mnie w bardzo złym stanie. Powiedział, że jego partner biznesowy, który był jego przyjacielem z dzieciństwa, zdradził go. Wziął wszystkie pieniądze, które mieli, i zostawił go, by poradził sobie ze wszystkimi problemami: z siłami bezpieczeństwa, z bandytami, z długami i tak dalej ... To było tak poważne i niebezpieczne, że musiał ukryć żonę i dzieci. A jednak wytrzymał to wszystko i jakoś zdołał się zregenerować.

Rok później przyszedł do nas ponownie. Zapytałem go: „Cóż, czy twój partner wrócił?”, A on odpowiedział: „Nie interesuje mnie to”. „Jak to?” - zapytałem. „Przebaczyłem mu”. Byłem absolutnie zszokowany: to były lata 90., ten człowiek prawie wpędził go do grobu; był przyjacielem - a stał się wrogiem. Mężczyzna zauważył moje szczere zdziwienie i powiedział równie zaskoczony: „Ojcze Fiodorze, jest tak zapisane w Ewangelii: musimy wybaczyć. Nie czytałeś tego? Nie mam do niego pretensji: chciał tak żyć – cóż, niech mu będzie”.

Pytanie brzmi: gdzie jest cud? Przecież tutaj jest tylko rzeczywistość! Co więcej, jest to trudna rzeczywistość lat 90. Ale pomyślcie o tym - w logice naszego świata nie ma nic, co mogłoby skłonić tego biznesmena do powiedzenia: nie obchodzi mnie to, że przyjaciel mnie zdradził, okradł mnie, zepsuł mi życie, że przez niego prawie zostałem zakopany w lesie. To jest paradoks, to jest szaleństwo. Jednak ten człowiek to mówi. I zmienia świat.
Tak, nic się nie wydarzyło: błyskawica nie uderzyła z nieba, grzmot nie spadł, ziemia się nie otworzyła. Jednak życie stało się zupełnie inne.

To cud, o którym powiedziałbym wątpiącej osobie, która do mnie przyszła. Cud, który zmienia ludzkie serce. Jest wiele takich cudów wśród ludzi, którzy stają się wierzącymi. Obecnie większość parafian w naszych cerkwiach to ludzie, którzy stali się wierzącymi już w dorosłości; ich życie dramatycznie się zmienia. Stają się zupełnie innymi ludźmi. Żadne unoszenie się nad ziemią nie może się równać z tą transformacją.

Kiedy przestajecie ciężko grzeszyć, pomimo tego, że grzeszyliście przez lata, grzech staje się dla was obrzydliwy i nie możecie już sobie wyobrazić, jak z nim żyliście, i wtedy zaczynają się dziać cuda. Wszelkiego rodzaju cuda. Niesamowite spotkania, niesamowici ludzie na waszej drodze, nieprzypadkowe zbiegi okoliczności; nagle, gdy nie ma skąd oczekiwać pomocy, ktoś ci pomaga; nagle wszystko działa w niesamowity sposób.
W życiu jest wiele takich chwil i zaczynasz dziękować za nie Bogu. Całe twoje życie zamienia się we wdzięczność, ponieważ zaczynasz postrzegać je jako cud. Zaczynasz widzieć rękę Boga i słyszeć głos Boga, który komunikuje się z tobą w okolicznościach twojego życia.

Jeśli ktoś patrzy na życie z wiarą i uwagą, stale widzi w nim cuda. Jeśli jego oczy się otworzą, po chwili staną się one dla niego oczywiste, a cuda, które nazywamy zewnętrznym, wcale nie będą go zaskakiwać.
Najpierw jednak - musisz otworzyć oczy. 

o. Teodor Borodin

za: Foma

fotografia: pastaljon /orthphoto.net/