publicystyka: O narzekaniu

O narzekaniu

tłum. Justyna Pikutin, 11 listopada 2019

W Liście ap. Pawła do Filipian zawarte zostało pouczenie: „Czyńcie wszystko bez szemrania i powątpiewania…” (Flp 2,14)
Te z pozoru proste słowa są poważnym ostrzeżeniem. Szemranie, narzekanie - to grzech przeciw Bogu, przejaw braku wdzięczności Swemu Stwórcy, skaza sensu życia i własnego przeznaczenia.

Narzekanie pochodzi z pychy i samolubstwa, i staje się prawdziwym przekleństwem człowieka i jego dalszego losu. „W narzekaniu tkwi przekleństwo. To znaczy, że człowiek narzekający jakby sam siebie przeklina, co ściąga na niego gniew Boży” - pouczał św. starzec Paisjusz. Tak się tylko wydaje, że bezustanne niezadowolenie jest zupełnie nieszkodliwe i niegroźnie. Jednak narzekanie rodzi narzekanie. Pochłania ono człowieka od środka i rozprzestrzenia się na bliskich, wpływa na los i w pewnym stopniu programuje przyszłość, pozbawiając człowieka Bożej opieki.

Narzekanie - jest zawsze symptomem słabego ducha, psychologicznej niedojrzałości i małej wiary. Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu narzeka na swój los, na bliskich, na pracę, na otoczenie czy okoliczności. Te krople narzekań drążą naszą wiarę w Boga, w Jego świętą wolę, siłę i moc. To jest straszny i zabójczy proces. Bezpowrotnie przestajemy spoglądać z podziwem na Boga i Jego Boskie przejawy w naszym życiu. Nic nas już nie dziwi, nie zachwyca i nie cieszy. Czerstwiejemy, stajemy się twardzi, surowi i nie dostrzegamy tego, że znajdujemy się w niewoli niezadowolenia, krytyki i ciągłej oceny. Oceniamy wydarzenia, ludzi, zniekształcając rzeczywistość w taki sposób, by pokazać ich brak wartości we własnych oczach oraz oczach otoczenia.

Narzekanie nie pozwala na prawidłowy, zbawienny tok myślenia, na żywą logikę, pozbawia elastyczności i cierpliwości. Człowiek za wszelką cenę stara się udowodnić własną „rację”, dopasowując wszystkie fakty, a w istocie demonstrując własną porażkę.

Narzekanie – to głównie niechęć do podporządkowania się woli Bożej. I właśnie z tego powodu dusza pozbawia się łaski Ducha Świętego i złe duchy mogą nią zawładnąć. Kiedy dusza okazuje skruchę, znajduje się pod ochroną Boga i wtedy tylko Bóg ma nad nią władzę. Jest ona odgrodzona od wszelkiego zła Bożym ogniem. Człowieka, który świadomie pozbawia siebie Bożej miłości i opieki, można z całą pewnością nazwać głupcem i uparciuchem.

Jednak, chwała Bogu, są także mędrcy i sprawiedliwi, dniami i nocami wychwalający Boga, nie oceniający siebie, swojego życia i innych, a spokojnie żyjący i żywiący się niebiańską słodyczą. Tacy ludzie stają się duchowo wrażliwi i z wdzięcznością reagują nawet na ledwo dostrzegalne znaki Bożej miłości i łaski. Oni już odkryli dla siebie prawdę: szczęście odnosi się do wieczności, a nie do ziemskich bogactw i trosk.

Metropolita Antoni (Pakanicz)

za: pravlife.org

fotografia: Nicolay_Chulev /orthphoto.net/