publicystyka: Grzech to błąd

Grzech to błąd

Dominika Kovačević, 29 października 2019

Różnie można zdefiniować grzech. W językach semickich – nie wiem, czy wszystkich, ale na pewno w aramejskim, hebrajskim, arabskim – słowo „grzech” wywodzi się z rdzenia ẖ-ṭ-ʾ. Pierwsze dwa języki są biblijne i nimi posługiwał się Jezus Chrystus, natomiast trzeci pojawia się od początku istnienia Cerkwi, już w Dniu Pięćdziesiątnicy, stąd też znaczenie tego rdzenia jest istotne, by zrozumieć i Pismo Święte, i nasze modlitwy. Rdzeń ten oznacza owszem, „grzeszyć”, ale też „popełniać błąd”, „mylić się”. Stąd też słowo ẖāṭiʾa w językach hebrajskim, aramejskim i arabskim oznacza zarówno „grzech”, jak i „błąd” – dlatego jest ono używane i w kontekście życia duchowego, jak i w mowie dnia codziennego; zresztą, podział na te dwie sfery to wymysł zachodni, u Semitów go nie ma, byłby sztuczny, bo Bóg jest wszędzie i mamy zawsze Go szukać. Dosyć znamienne przy tym jest, że po serbsku, z grupy przecież zupełnie innych języków, bo słowiańskich, „grzech” to „greh”, a „pomyłka” to „greška”.

Na podstawie tego semickiego pola semantycznego metropolita Aleppo Paweł (Jazidżi) daje następującą definicję grzechu: Al-H̱aṭīʾa hiya al-fahm al-ẖāṭiʾ ʿan Allāh, wa-mawqif ẖāṭiʾ li-anfusinā tuǧāh al-qarīb, co na polski można przetłumaczyć tak: Grzech to błędne rozumienie Boga, i błędne nastawienie dla naszych dusz [/nas samych] skierowane do Niego i wobec bliźniego.

Widzimy tutaj, że grzech to coś niewłaściwego, naruszającego intencje i/lub porządek, to spojrzenie w „krzywym zwierciadle” na coś lub na kogoś, i postępowanie według tej kłamliwej perspektywy. A przede wszystkim, grzech to coś psującego dobre relacje, zarówno z Bogiem, jak i człowiekiem. To błędny wybór w ramach tych relacji. Pierwszego takiego błędnego wyboru dokonali nasi Prarodzice w Raju: postanowili zaryzykować i złamali przykazanie Boże dotyczące zerwania owocu z Drzewa poznania dobra i zła. Wybrali czyjąś inną wizję, którą przyjęli za własną, odrzucając zamysł Boży. Popełnili błąd, który spowodował następne błędy i zaburzenia: w relacjach człowieka z Bogiem, ale też człowieka z człowiekiem i człowieka z naturą. Świat, w którym wszystko było dobre i w którym panował określony porządek, zaczął „zawieszać się” przez kolejne błędy – grzechy. Próbując naprawić jakiś błąd, często popełniamy bowiem kolejny, przez co problemy zaczynają się piętrzyć i są coraz trudniejsze do rozwiązania. Tak było też tutaj: najpierw ukrywanie się przed Bogiem, potem zrzucanie winy jedno na drugie, nieprzyznanie się, co tylko spotęgowało skutki pierwszego grzechu, rodząc kolejny grzechy – błędy.

Skoro grzech jest błędem, to nie zawsze jest on zamierzony, często jest mimowolny – ileż razy chcąc dobrze, pomylimy się – bo nam za bardzo zależy, albo się niedostatecznie skupimy; czasem wkraczają tu egoizm i pycha, których jednak w danym momencie nie odczuwamy, dopiero później, po spojrzeniu z dystansu na daną sprawę. Ileż razy mówimy, starając się powstrzymać łzy, „Ale ja nie chciałem!”. Z tym wiąże się to, że grzech nie zawsze jest też świadomy, a tym bardziej, gdy spojrzymy na drugi jego synonim, jakim jest „pomyłka”: choć nie mamy całego oglądu na sprawę – bo taki ma tylko Bóg – to podejmujemy jakieś działania. I znowu, jak często w rozżaleniu wzdychamy „Nie wiedziałem, że…”.

Spójrzmy teraz z perspektywy języka polskiego na słowo „błąd” – można utworzyć z niego czasowniki „błądzić”, „zbłądzić”. Czyli: zgubić drogę, cel. Szukać po omacku, bo nie widzimy kierunkowskazu ani nikt nam nie daje wskazówek. Albo: specjalnie iść/jechać jakimiś bocznymi, trudnymi drogami, które często kończą się ślepymi uliczkami albo prowadzą do czegoś niebezpiecznego. Czyż nie tak właśnie działa grzech? Prowadzi do czegoś złego dla nas, niebezpiecznego, i przede wszystkim… oddala od Drogi. A tą Drogą jest sam Chrystus, powiedział przecież o Sobie: Ja Jestem i Drogą, i Prawdą, i Życiem (J 14, 6). Co więcej: to przeciwieństwa grzechu – błędu: Droga przeciw błądzeniu, Prawda przeciwko zakłamaniu i zaburzeniom spowodowanym przez błędy, Życie jako zaprzeczenie śmierci, do której mogą doprowadzić pewne błędy lub ich namnożenie. Zatem, całe nauczanie Chrystusa, a wręcz On sam, jest naszym sposobem na naprawienie błędów, wyzwolenie się z grzechu – wystarczy podążać za Nim i być jak On, a to przecież oznacza słowo „chrześcijanin”. A bycie chrześcijaninem to naprawienie przede wszystkim skutków pierwszego grzechu Adama i Ewy, którymi było zatracenie w sobie obrazu i podobieństwa Bożego oraz wspomniane zaburzenie relacji na różnych poziomach. Jest to oczywiście możliwe przez to, że Chrystus, będąc Synem Bożym, stał się człowiekiem tak jak my, przy tym jednak zachowując Swoją Boskość.
Daruj, przebacz i odpuść, Boże,
grzechy nasze dobrowolne i mimowolne,
popełnione słowem i czynem, świadome i nieświadome,
popełnione za dnia i w nocy, myślą i zamysłem,
wszystko nam przebacz jako Dobry i Miłujący człowieka.

[z modlitw wieczornych]