publicystyka: "Panie, zmiłuj się" jako droga życia

"Panie, zmiłuj się" jako droga życia

tłum. Gabriel Szymczak, 25 października 2019

Czytanie z Ewangelii według św. Mateusza (17, 14–23)

W tym fragmencie Ewangelii czytaniu słyszymy historię człowieka, który prosi Pana Jezusa Chrystusa o uzdrowienie swego syna, epileptyka.

Mężczyzna, pobożny i troskliwy ojciec, przychodzi i pada na kolana przed Panem i woła znanym okrzykiem: „Panie, miej litość!” To jest właściwy sposób, aby martwić się o nasze dzieci i bliskich, a nie bezowocne niepokoje, ale z serdeczną modlitwą do Boga z okrzykiem „Panie, zmiłuj się!” Często ludzie, którzy przychodzą do Cerkwi prawosławnej po raz pierwszy, są bardzo zdumieni, ile razy słyszą nas modlących się „Panie, zmiłuj się” podczas każdej służby, a już zwłaszcza podczas Boskiej Liturgii. To nie jest przypadek, ale celowy nawyk, który Kościół, nasza matka, próbuje w nas kształtować.

Tej modlitwy nie należy po prostu odmawiać ustami, ale naszymi sercami. Nie należy jej odmawiać tylko w niedziele podczas Boskiej Liturgii, ale każdego dnia i, jeśli to możliwe, w każdej chwili dnia. Ta modlitwa, znaleziona we fragmentach Ewangelii jak wspomniany wyżej, jest fundamentem naszego zrozumienia modlitwy Jezusowej. Pierwsi Ojcowie Kościoła często mówią o tej modlitwie jako po prostu o „modlitwie”. Pełna modlitwa Jezusowa jest odmawiana w następujący sposób: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Często będzie to skrócone do „Panie Jezu, zmiłuj się nade mną”. Jeszcze krótszą formą jest po prostu to, co mówimy tutaj każdego dnia: „Panie, zmiłuj się”.

Ta modlitwa musi być fundamentem naszego życia. Modlimy się słowami, które są krótkie, słodkie i prowadzą bezpośrednio do sedna. Powtarzanie modlitwy Jezusowej pozwala nam wypełnić naukę św. Pawła, który mówi nam, abyśmy „modlili się nieustannie”. Można więc modlić się w taki sposób, a ta praktyka daje nam modlitewne usposobienie i łączy nas z Chrystusem. To usposobienie modlitewne ułatwia nam modlitwę w innych momentach i utrzymywanie stałego połączenia z Bogiem w ciągu dnia.

Wielu Ojców Kościoła mówi nam, że ostateczna moc modlitwy pochodzi od powtarzania imienia Jezusa Chrystusa. Jest to dla nas najświętsze ze wszystkich słów. Jest to imię Słowa Bożego, które stało się ciałem. Jest to imię ponad wszelkie imiona i jest niezwykle potężne. Dlatego grzechem jest używanie imienia Jezusa Chrystusa na próżno.

Mówiąc o modlitwie Jezusowej, święty starzec Sofroniusz stwierdził, że mnisi, których spotkał żyjąc na górze Atos, modlili się, gdy „ich uwaga była skoncentrowana na zharmonizowaniu życia z przykazaniami Chrystusa”. Kontynuował, mówiąc: „Zgodnie ze starożytną tradycją, umysł łączy się z sercem poprzez Boskie działanie, gdy mnich kontynuuje ascetyczny trud posłuszeństwa i abstynencji (pamiętajcie proszę, że abstynencja, o której tu mowa, dotyczy szczególnie mnichów i tych, którzy nie są zjednoczeni w świętym małżeństwie. Czasami abstynencja jest również dozwolona w małżeństwie, o czym mówi św. Paweł w 1 Kor 7, 5, kiedy pisze „ Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby – wskutek niewstrzemięźliwości waszej – nie kusił was szatan”). Dalej ojciec Sofroniusz pisze: „Zgodnie ze starożytną tradycją umysł łączy się z sercem poprzez Boskie działanie (łaskę Ducha Świętego), gdy mnich kontynuuje ascetyczny trud posłuszeństwa i abstynencji; kiedy umysł, serce i samo ciało „starego człowieka” w wystarczającym stopniu są uwolnione od panowania grzechu nad nimi; kiedy ciało staje się godne bycia „świątynią Ducha Świętego”. Oczywiście wiemy, że tak naprawdę nikt nie jest tego godny, ale Duch Święty przychodzi jako dar.

Poprzez modlitwę uznajemy, że Jezus Chrystus jest naszym Panem i Panem naszego życia. Uznajemy Jego prawdziwą tożsamość jako Boskiego Syna Bożego. Wreszcie, uznajemy również nasz upadek, naszą grzeszność. Jest to zarówno modlitwa o uznanie Pana tym, kim On naprawdę jest, jak i nas - takimi, jakimi naprawdę jesteśmy.

Zauważamy, że Pan szybko reaguje na wołanie tego zdesperowanego ojca. Pan odpowiada jako ten, który szczerze interesuje się problemem, a zwłaszcza ludźmi, których on dotyczy. Chwała Bogu za Jego współczucie i miłość do ludzkości. On ofiarowuje to samo współczucie i prawdziwe zainteresowanie każdemu z nas i naszej sytuacji - bez względu na to, jak jest trudna i skomplikowana, bez względu na to, z czym mamy do czynienia. Jego potężna miłość jest nie tylko dla tych, którzy żyli 2000 lat temu, którzy są wspominani w opowieściach Ewangelii. Chrystus jest niekończącym się źródłem miłości dla tych, którzy padają na kolana i wołają: „Panie, zmiłuj się”. Nie trzeba nawet padać na kolana – najważniejsze jest ukorzenie własnej postawy i zachowania. To pokorne wołanie do Pana nie można zostać zignorowane. Bez względu na to, jak często próbujesz i nie udaje ci się, bez względu na to, jak często grzeszysz i upadasz, Bóg może przebaczyć i usunąć plamę grzechu z twojego życia.

Ten, który jest Miłującym człowieka, wykracza poza nasze ograniczenia i przekracza nasze potrzeby, aby dostarczyć więcej Swej łaski, niż kiedykolwiek uważaliśmy za możliwe. Ale jeszcze raz pozwólcie przypomnieć, że wymaga to prawdziwej pokory i posłuszeństwa naukom Jezusa Chrystusa, a to wszystko jest konieczne, aby mieć prawdziwą wiarę. Bez nich nasz postęp w życiu modlitewnym i ogólnie w życiu duchowym może być niewielki. Bez wzmożonej modlitwy, skruchy i postu, będziemy jak uczniowie w wyżej wspomnianym fragmencie Ewangelii, o których Pan powiedział, że są niewierni.

Każdy z nas może postanowić już dziś na nowo rozpocząć codzienne wzywanie imienia Jezusa Chrystusa poprzez tę modlitwę i połączyć ją z pokutą i silnym pragnieniem posłuszeństwa wszystkim naukom Pana. To tylko kilka ważnych kroków, które chrześcijanin musi podjąć, aby stać się człowiekiem wielkiej i dynamicznej wiary. I chwała niech będzie Bogu na zawsze. AMEN.

o. James Guirguis

za: Out of Egypt

fotografia: kcenia.belova /orthphoto.net/