publicystyka: Jak być szczęśliwym? (cz. 2)

Jak być szczęśliwym? (cz. 2)

tłum. Justyna Pikutin, 23 października 2019

Zmień to, co możesz. Pogódź się z tym, co niezmienne!

Jeśli nie masz rzeczy, które chciałbyś mieć, spróbuj to zmienić! Nie marudź! Zmień to, co ci się nie podoba. Nie podoba ci się twoja praca - znajdź lepszą (jeśli to możliwe). Nie podoba ci się twój kolega - zrób tak, by dzięki tobie zmienił on swoje zachowanie. Porozmawiajcie, przeanalizujcie, wyjaśnijcie! - „Nie, ojcze, to się nie uda, on się nie zmieni!” - „W porządku, jeśli on się nie zmieni, to ty sam naucz się go tolerować”.

Pewien współczesny święty modlił się słowami: „Boże, proszę Cię, daj mi siłę zmienić to, co mogę zmienić i pogodzić się z tym, czego zmienić nie mogę. Daj mi też rozsądek, bym zrozumiał, co powinienem zrobić: zmienić czy pogodzić się?” Jeśli moja mama zachorowała, nie mogę tego zmienić. Zachorowała, i powinienem się z tym pogodzić. Jeśli mam problemy w szkole, to powinienem przyjrzeć się sobie i zapytać: „Boże, co mam zrobić? Przemilczeć, czy pójść do nauczyciela i powiedzieć: potrzebuję pomocy, ponieważ ma miejsce niesprawiedliwość?” Te dwie rzeczy trzeba w sobie rozróżniać: co przyjąć takim, jakim jest, a co należy zmieniać w swoim życiu?

Nie gódź się z problemami w swoim życiu, zmieniaj to, co możliwe! Ale jeśli twój ojciec jest przykuty do łóżka, to czy jesteś w stanie to zmienić? To przyjmę i pogodzę się z tym. Powiem: „Jeśli Bóg na to pozwolił, to na pewno przyniesie to coś dobrego”. Przecież zdarzają się trzęsienia ziemi, katastrofy i tego też nie jesteśmy w stanie zmienić, a możemy tylko przyjąć. Ale jeśli mówisz: „Marzę o tym by wyjść za mąż!” - „A jak żyjesz?” - „Wracam z pracy, siedzę w domu, oglądam telewizję”. - „Jak, siedząc w domu, wyjdziesz za mąż? Dlaczego nie robisz nic, by osiągnąć to, czego chcesz?” - „Czekam na dar od Boga”. Ale Bóg chce ci podarować radość twórczości. Zrób to, co możesz. Wyjdź na zewnątrz ze swojej gawry! Zostaw swoje nicnierobienie! Zapomnij o melancholii i powiedz: „Bóg mnie nie zostawi! Będę walczyła i osiągnę to, czego pragnę”.


Myśli prowadzą do chorób

Bardzo dużo możemy. Gdybyśmy to zrozumieli (a także to, jak szybko upływa nasze życie), to wszystkie nasze problemy okazałyby się nieznaczące i nie warte tego, by niszczyć nasze zdrowie. Przecież właśnie nasze myśli prowadzą do chorób. Jeśli żyjesz bez radości, bez siły ducha, nie marzeniem, a smutkiem i beznadziejnością - to doprowadzi cię to do chorób duszy i ciała. I rak, ciśnienie, choroby serca często zaczynają się od naszego uczucia lęku, przemęczenia duszy i beznadziejności.

Jeśli kobieta, którą gnębi mąż, nie rozmawia z nim o tym, a wszystko przeżywa w sobie, to znika w oczach - wstaje rano, przygotowuje posiłek, sprząta dom, prasuje, pierze, nie wypowiadając ani jednego słowa o tym, by zmienić swoje życie. Jak długo może to trwać? … - „Jak długo jesteście małżeństwem?” - „18 lat - powiedziała mi pewna kobieta - ale do tej pory nie mamy ze sobą kontaktu”. - „Jak możesz to znosić?” - „Nie znoszę! Ja po prostu prowadzę egzystencję” - „Ale skoro prowadzisz egzystencję, to nie jest to życie”. Żyjemy nie po to, by egzystować. Życie przemija. I pewnego razu umrzemy, ani razu nie doświadczywszy radości! Zróbcie coś, by cieszyć się z życia!


Pokaż dziecku przykład szczęścia

Niektórzy rodzice, kierowani silną miłością do swoich dzieci, cały czas dążą do tego, by „ochronić swoje dziecko” od problemów. W ten sposób dziecku nie pomożesz! Musi ono przebrnąć przez swoje pokusy - by zobaczyć spełnienie swego marzenia; przez ból, przez cierpienia. Znajdzie ono swoją drogę. Żyj swoim szczęściem, roztaczaj je na zewnątrz i właśnie to będzie ogromną pomocą dla twego dziecka. A Bóg sam ochroni je i pomoże dotrzeć do celu. Siła naszej duszy jest ogromna. Pewna kobieta mówiła, że jeśli umrze jej mąż, ona nie wytrzyma, nie zdoła bez niego żyć. Minęły lata. Mąż zmarł, a ona zdołała. Teraz wychowuje wnuka i jej życie wypełnione jest sensem. Jej dusza wypłakała się, odpoczęła, nabrała sił i walczy. Tak też będzie z twoim dzieckiem. Tak będzie też z tobą. Tak będzie z nami wszystkimi. Od tej reguły nie ma wyjątków.

Dlatego w Filokalii jest powiedziane, że niewiedzą jest narzekanie na Boga za to, że wszystko idzie tak, jak idzie. Bóg wie lepiej. On nie popełnia błędów. To pewne. Cokolwiek by się nie wydarzyło w życiu moim czy twoim - to nie pomyłka. Bóg pozwolił na to w dobrym celu. Albo to przyjmujemy, albo zmieniamy - już o tym mówiliśmy. A modlitwa nakierowuje nas, jak powinniśmy postąpić.


Mówcie o światłości!

Bardzo ważne jest to, przed czym przestrzegał starzec Porfiriusz: nie mówcie o ciemności! Mówcie o światłości! Nie dyskutujcie w domu na mroczne tematy. Dyskutując o nich, wzmacniamy je. „Napełnijcie umysł dobrymi myślami” - radzi o. Porfiriusz. Mrok nie odchodzi od mroku. A gdy pojawia się słońce, mrok sam ucieka. Jeśli przeczytacie Ewangelię (a na pewno czytacie), to zauważycie, że tam Chrystus rzadko mówi o szatanie. Mało mówi o Sądzie Ostatecznym. Częściej mówi o raju, o światłości: „Ja jestem światłością”. Przyszedłem na świat by przynieść światło, a nie lęki, panikę, niepewność czy wątpliwości. Mówiąc o ciemności, dodajesz jej siły. Przeciwstawiając się w ten sposób złu - umacniasz je i oddajesz wszystkie siły swojej duszy marudzeniu, narzekaniu, osądzaniu, plotkowaniu, a to cię wykańcza. Dusza choruje i traci siły. Dlatego oddajmy swoją duszę nadziei i światłości Chrystusowej. I nasza dusza, nasz stan duchowy zmieni się. A my przybliżymy się ku świętości.


I święci nie mieli idealnych warunków

Ojciec Paisjusz opowiadał o tym, jak podróżował ze Świętej Góry Athos do Salonik. Niezależnie od tego, gdzie się znajdował, zawsze rozmawiał z Bogiem. Kiedyś kierowca włączył na cały autobus przebój: „Ja cię kocham, ty mnie kochasz”, „zostawiłeś mnie, gdzie odszedłeś, z kim teraz jesteś?” Ludzie wstawili się za starcem: „Jest tu duchowny, proszę wyłączyć”. A starzec odpowiedział im: „Nie martwcie się! Wszystko w porządku!” Był on w swoim świecie i modlił się, a piosenki, jak sam przyznał, były podkładem do jego modlitwy.

Święci także znajdowali się w nieidealnych warunkach. Sami je tworzyli. Albo widzisz szklankę w połowie pełną (i nie dostrzegasz tego czego, ci brakuje skupiając się na tym, co masz), i mówisz: ta szklanka jest do połowy pełna, albo w ślad za melancholikiem powtarzasz: ale przecież, połowy brakuje.

W Atenach żyła kobieta. Zachorowała jej teściowa. I wszyscy bracia i siostry, i dzieci, przyjęli skrajne stanowisko - postanowili nie pomagać babci. Cały ciężar opieki nad babcią zwalił się na tę kobietę. Mówiła mi ona (byłem wtedy młodym duchownym): „Ojcze, moja teściowa zachorowała, ale kocham Boga i nie pozwolę, by ta okoliczność doprowadziła mnie do rozczarowania. Będę się nią opiekowała. I niech wszyscy uważają mnie za nienormalną”. Wzięła teściową, troszczyła się o nią i Bóg po 3 miesiącach zabrał do siebie jej duszę. A synowa otrzymała jej modlitwę, jej błogosławieństwo i całą jej miłość. Leżąc w łóżku, bezustannie modliła się i życzyła, by dzieci byłe zdrowe, by miały pieniądze i radość… A oni bali się, że babcia pożyje w takim stanie jeszcze długo. Synowa nie pozwoliła, by zło tego świata złamało ją, gdy mówiono jej: co ty? chcesz stać się pośmiewiskiem? Przecież ona jest twoją teściową! Zostaw, niech zabierają ją dzieci. Tak, „stanę się pośmiewiskiem”, ale świadomie. I wtedy otwierają się inne perspektywy i inne możliwości dla Bożych cudów.


Nie zarażaj się chorobą innych!

Nie traćcie zdrowego rozsądku z powodu tego, co przeżywają wasi bliscy. Jeśli przeżywają oni trudne chwile, kochajcie ich, współczujcie, ale sami nie przeżywajcie. Każdy ma swoją drogę. Robisz, co możesz, ale nie powinieneś zarażać się chorobą innych. Tym mu nie pomożesz. Kiedyś mama miała kamień w woreczku żółciowym i przyszedłem do szpitala, by ją odwiedzić. Bardzo ją bolało, ale zapewne mnie bolało bardziej od samego martwienia się o nią i lekarz powiedział: „Uspokój się, ojcze. Musi poboleć, ale za 2-3 dni przejdzie. Jeśli bardzo boli, to znaczy, że rana się goi”. Nie pomożesz innym, jeśli ciebie też będzie bolało. Nie pomożesz w trudzie, który oni podejmują.
Mąż zrobił to, co zrobił i cierpi. A przecież mówiłaś: „Nie pij, powstrzymaj swoje uzależnienie”. Teraz ma problemy z wątrobą. I znów martwisz się bardziej niż on sam. Zostaw go, niech sam pokona swoją drogę ku zbawieniu. Bóg wie, co robi. Często martwimy się o innych. Ale, jak to powiedział pewien święty, to tak jakbyś poprawiał Boga: „Boże, Ty nie wiesz, co robisz. Ja wiem lepiej! Dlaczego postępujesz tak z bliskim mi człowiekiem?” To znaczy, że Bóg chce tego dla jego korzyści i zbawienia jego duszy.


Zapal świeczkę

Zapal świeczkę w swoim życiu. Są świece, które zapalamy w cerkwi. Są też takie świece, które zapalamy ustami, kiedy wypływają z nich piękne słowa, napełniające innych nadzieją. Wracasz do domu po pracy. Nie zaczynaj od progu narzekać i burczeć - w ten sposób gasisz świecę. A teraz zapal! Powiedz: co byśmy dzisiaj zrobili? Jak przyjemnie spędzić wieczór? Gdzie pójść z dziećmi? O czym porozmawiać? Mówcie o pozytywach! Dzieci doznają psychicznej traumy, jeśli rodzice rozmawiają o tym, co mroczne, depresyjne i bez wyjścia.

Pamiętacie? Kiedyś opowiadałem o ojcu, którego zwolnili z pracy, a on w restauracji niedaleko domu kupił kurczaka, napoje, ciastka, poszedł do domu i urządził ucztę. „Zostaw gotowanie - powiedział żonie - dzisiaj odpoczniemy!” Żona pyta: „Kochany, dostałeś podwyżkę?” - „Nie, zwolnili mnie. Ale nie chcę zamartwiać się i popadać w rozpacz. Dzisiaj zjemy, a dalej Bóg nam pomoże. Wyjście się znajdzie”.

Są ludzie, oczywiście nie wszyscy, którzy mają to we krwi. Co by się nie wydarzyło, nie tracą radości! To są optymiści i to wspaniale. Dobrze, jeżeli w domu choć mąż jest taki, ale i kobiety posiadają ogromny optymizm: damy radę! Taka żona może bardzo wesprzeć swego męża, jeśli nie denerwuje się z byle powodu i nie wpada w panikę - „zginiemy”. A kiedy żona powtarza każdego dnia: „jest źle”, mąż - „jest źle” i wkoło panuje smutek - to nie jest życie.


Szaleństwo jest niezbędne w naszym życiu

Mąż przyłapał żonę z innym. Spokojnie zamknął drzwi i poszedł. Powiedział w myślach: niech u niej wszystko będzie dobrze. Nie mogę na siłę domagać się miłości, jak datków. Jeśli mnie nie kochasz - nie kochaj. Chcesz być z nim - bądź. Zdaje się to być szaleństwem! Ale takie szaleństwo jest niezbędne, by stać się szczęśliwym. W efekcie końcowym nie doprowadzi cię ono do tego szaleństwa, z powodu którego trafisz do szpitala. Inny sposób zachowania, z wyjaśnianiem relacji i z logicznymi dowodami, jest racjonalny, ale prowadzi do prawdziwego szaleństwa.


Nie masz narzeczonego? Kup suknię ślubną!

Jeśli jesteś panną - kup suknię ślubną, zanim znajdziesz narzeczonego i powiedz: „Jestem pewna, że za rok o tej porze założę rodzinę”. Nie masz dziecka - przygotuj pokój dziecięcy i urodzisz dziecko. To nazywa się wiara Chrystusowa. Niestety, my jesteśmy dwulicowi, niestabilni i żyjemy bez wiary. Dlatego nie jesteśmy wstanie wcielić w życie swoich marzeń. Uwierz! Proś Boga! I zobaczysz, jak twoje marzenie się spełnia. Wiara ma ogromną siłę.

Dziś idź spać i obudź się jutro z wiarą, że wszystko w twoim życiu będzie dobrze. Jeśli ktoś powie, że to wszystko głupota, powiedz mu: „Być może, ale ja tak żyję. A z całą swoją poprawnością i racjonalizmem tracę głowę”. Nadzieja w Bogu daje siłę stać z wyprostowanymi plecami i pewnego dnia uczyni wasze marzenia - faktem.

Archimandryta Andrzej (Konanos)

za: pravoslavie.ru

fotografia: Nikolay_Chulev /orthphoto.net/