publicystyka: Troszcz się o najważniejsze

Troszcz się o najważniejsze

tłum. Gabriel Szymczak, 19 października 2019

Pewien rolnik miał kiedyś muła, który był najciężej pracującym mułem, jakiego rolnik kiedykolwiek miał. Wszyscy farmerzy w okolicy zachwycali się siłą i wytrzymałością tego muła, a najbardziej dziwiło ich to, że bez względu na to, jak ciężko kazał mu pracować rolnik, muł nigdy nie wydawał się wzdrygać, ani narzekać – w przeciwieństwie do większości mułów. Rzeczywiście - bogactwo i sukces rolnika spoczywały na plecach tego wiernego zwierzęcia.

Pewnego dnia, pracując w stodole, rolnik myślał o swoim sukcesie i zastanawiał się, jak może zwiększyć swoje zyski. Ziemia produkowała już wszystko, co mogła, więc co jeszcze można było zrobić? Nagle pomyślał: „A co, jeśli zmniejszyłbym ilość ziarna, które daję mułowi? Co by się stało?”.
Następnego ranka zmniejszył ilość paszy o jedną czwartą. Oczywiście muł pracował równie ciężko i nie narzekał. Tydzień później przyciął porcję ziarna o jedną trzecią i znowu muł kontynuował pracę. W następnym tygodniu ograniczył ziarno o połowę. Wydawało się, że muł pracuje trochę wolniej, ale w sumie praca była wykonana dobrze. Rolnik był zadowolony ze swojego planu, ponieważ zaoszczędził trochę pieniędzy na paszach. Trwało to dość długo.
W końcu skąpy rolnik zmniejszył paszę o trzy czwarte. Muł pracował z wysiłkiem, ale nie poddawał się i nie narzekał na jarzmo. Pewnego ranka farmer wyszedł, aby zaprząc muła do pracy, lecz znalazł go martwego w stajni.
Morał jest prosty: nakarm muła.

Można by pomyśleć, że jest to oczywiste: dbaj o to, co najważniejsze. Byłem jednak świadkiem tragedii „zmniejszania paszy” dla ważnych rzeczy w życiu. Widziałem, jak dzieje się to w rodzinach, kościołach i w sercach prawosławnych mężczyzn i kobiet.

Romans jest cudowną rzeczą i pary zaczynają życie razem z wielką nadzieją. Karmią się wzajemnie miłością i przywiązaniem, pomysłami, nadziejami i marzeniami. Wydaje się, że przyszłość zawsze będzie jasna. Z czasem coś zaczyna się dziać. Jest mniej romansu, mniej uczuć i mniej komunikacji. On nie przynosi kwiatów, jak kiedyś; ona nie gotuje jego ulubionych potraw; on spędza dużo czasu przed telewizorem; ona zawsze jest zbyt zmęczona, aby być czułą; on zawsze znajduje winę; ona zawsze dokucza; rzadko modlą się razem. Cóż, przecież życie jest pełne pracy i wymagań, i po prostu nie ma czasu na te wszystkie romantyczne rzeczy.

Na początku on naprawdę chciał ją kochać tak, jak Chrystus miłuje kościół, aby jej służyć i oddać za nią życie. Teraz jest zawsze zły, ponury i nie odzywa się, ponieważ ona po prostu nie daje mu tego, czego on chce i potrzebuje. Ona zawsze chciała być dla niego partnerką, chciał stać przy nim, być jego pomocnikiem, ukochaną i przyjaciólką. Teraz żyje w ciągłej frustracji, ponieważ najbardziej potrzebuje rozmowy i dzielenia się, ale on po prostu nie chce z nią rozmawiać i mówi jej, żeby przestała go dręczyć.

Tak łatwo jest pocieszyć się myślą, że nie trzeba się martwić, bo przecież jesteście, prawosławnym małżeństwem, więc pomiędzy wami jest zobowiązanie. Chociaż bycie małżeństwem prawosławnym jest cenne, łatwo jednak oszukać się frazesami. Z pewnością prawdziwa miłość to coś więcej niż romans, ale nie oszukujmy się. Kupuję samochód, ponieważ uważam, że to dobry samochód, ale to, co utrzymuje go w dobrym stanie, to konserwacja. Jeśli mój samochód ma pozostać w dobrym stanie, muszę wymieniać olej, dostrajać silnik, wymieniać opony, napełniać zbiornik paliwa, myć karoserię, czyścić wnętrze i co roku robić przegląd. Bez regularnej konserwacji dobry samochód nie pozostanie dobry przez bardzo długi czas. W ten sam sposób dobre małżeństwo pozostanie dobre tylko przy regularnej konserwacji. Zabawne - rozumiemy konieczność „karmienia” maszyn, ale nie karmimy ludzi, których mamy kochać. Nie karmimy muła.

Ludzie zaczynają swoje życie w Kościele prawosławnym z wielką nadzieją. Żywią się miłością i przywiązaniem Boga, pięknem liturgii i ciepłem wspólnoty. Odkrywają nowe pomysły, dzielą się nadziejami i marzeniami oraz przekazują swój entuzjazm wszystkim wokół. Przyszłość rzeczywiście wydaje się jasna. Mają zamiar pokonywania drogi rzeczywiście razem z Panem.

Z czasem coś zaczyna się dziać. Nie widzisz ich już na czuwaniach. Spowiedź staje się nieregularna, a kiedy się spowiadają, słyszysz, że nie modlą się już tak, jak kiedyś; nie poszczą tak, jak zwykli pościć kiedyś; nie czytają tak, jak kiedyś czytali. Zaczynasz widzieć mniej radości na ich twarzach, a oni mówią o nudzie i duchowej oschłości. Wreszcie nadchodzi dzień, kiedy już ich wcale nie widzisz. Co się stało? Zwykle odpowiedź brzmi: zagłodzili swoją duszę, ale nie od razu, nie nagle. Obcinają paszę powoli - trochę tu, trochę tam. W końcu muł pada z powodu zaniedbania.

A czy kiedykolwiek nakarmiłeś waszego parafialnego muła? Ludzie kochają swojego kapłana i powiedzą ci, że ich kapłan jest najwspanialszy. Podziwiają godziny, które spędza na służbach. Zastanawiam się jednak, czy kiedykolwiek pomyśleli, że kapłan i jego rodzina również muszą być karmieni, tak jak próbują nakarmić ciebie?

Miałem przywilej słuchania spowiedzi niektórych kapłanów i zastanawiałem się nad bólem w ich sercach. Wyznają głównie, że nie są godni bycia duchownym, ale często częścią bólu jest to, że ich wspólnoty ich nie karmią. Widzisz, łatwo jest cieszyć się owocami pracy i zmagań „muła parafialnego”, ale kiedy ostatni raz go karmiłeś? Pytasz, jak możesz to robić? Po pierwsze, słowa zachęty są jak chleb dla kapłanów. Większość kapłanów, których znam, byłaby głęboko zszokowana, gdyby ktoś podszedł i powiedział: „Ojcze, modlę się za ciebie i matuszkę i chcę, żebyś wiedział, że jestem tutaj, aby pomóc”.

Chlebem dla kapłanów jest przygotowanie. Wielu kapłanów byłoby radośnie zdziwionych, gdyby odkryli, że uczestnicy liturgii poświęcili czas na przeczytanie tekstów biblijnych przed nabożeństwem i przestudiowali dzieje świętych, którzy zostaną upamiętnieni.

Regularna obecność na nabożeństwach jest dla kapłanów jak chleb. Czy kapłan potrzebuje pełnej cerkwi, aby dobrze czuć się w kapłaństwie? Nie, ale nawet nie jestem w stanie ci powiedzieć, jak bardzo słaba frekwencja rani serce duchownego.

Z praktycznego punktu widzenia - znam kapłanów, którzy mają bardzo niskie wynagrodzenie, a co gorsza, nie otrzymali podwyżki od pięciu lat, mimo że koszty życia znacznie wzrosły. Większość księży, których znam, nie jest pożądliwa ani głodna pieniędzy, ale kiedy wspólnoty umożliwiają kapłanowi zaspokojenie potrzeb jego rodziny, to jest jak chleb dla duszy kapłana.

Pomimo ograniczania karmy, muł kapłański nadal działa, często bez skarg. Ale jeśli tak się stanie, że kiedyś okaże się, że muł zmarł? Paweł ujął to w ten sposób: „Nie zawiążesz pyska wołowi młócącemu” (1 Kor 9, 9). Dlatego jeśli kochasz kapłana i jego rodzinę, powiedz im to. Niech wiedzą o twoich modlitwach za nich, pokaż im, że troszczysz się o nich swoją obecnością, darami i służbą. Te rzeczy nakarmią twojego kapłana znacznie bardziej niż pochwała za jego dobrą pracę. Dzięki temu muł pozostanie silny do dalszej pracy.

Sam jestem winny przycięcia paszy mojemu mułowi. Mam duszę, która dobrze mi służyła przez prawie 60 lat. Był czas, kiedy moja dusza była tłusta, a moje ciało chude. Z czasem zacząłem zmniejszać ilość pokarmu dla mojej duszy - mniej czasu na modlitwę, mniej czasu w cerkwi, mniej czasu na naukę, mniej czasu na służenie innym i tak dalej. Och, dbałem o to, aby dobrze karmić swoje ciało. Teraz moje ciało jest tłuste, a moja dusza chuda. Zastanawiam się więc - czy muł będzie w stanie pociągnąć pług, gdy ziemia stanie się twarda? Czy będę miał siłę duszy, kiedy nadejdzie próba? Moja dusza może być słaba, ale jeszcze nie umarła. Co powinienem zrobić?

Głupi człowieku! To takie proste. Nakarm muła!

o. John Moses

za: Ramblings of a Redneck Priest

fotografia: kcenia.belova /orthphoto.net/